czwartek, 19 czerwca 2008

Oczy Jarosława Kaczyńskiego, czyli próba apologii

Pisałem tu kiedyś o wydarzeniu, które bardzo mną poruszyło w dawnych jeszcze latach, kiedy wydawało mi się, że to Wałęsa, ze swoim charakterem, odwagą i pozycją, uratuje Polskę.
Poszedłem z moim malutkim synkiem na wiec przedwyborczy przewodniczącego Wałęsy, podszedłem bardzo, bardzo blisko, pod samą scenę i zobaczyłem twarz nieruchomą, sztywną i te oczy - oczy puste, niewidzące i nieobecne.
Słyszałem wciąż ten sam głos, słyszałem te same, pełne emocji i prawdziwego sensu słowa i jednocześnie widziałem oczy, bez żadnego wyrazu i bez najmniejszego uczucia.
I to był dla mnie szok. Bo nagle zobaczyłem nie człowieka, lecz maszynę. I wystraszyłem się, bo pomyślałem po raz pierwszy, że to jest nie do końca ten człowiek.
Dziś miałem okazję być na otwartym spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim. Potworny tłum, ścisk, pełno reporterów awśród tego wszystkiego premier Kaczyński. Cały czas na stojąco, uśmiechnięty, wręcz wesoły.
W pewnym momencie poproszono go, by usiadł, ale nie chciał i dalej stał z tym swoim, psującym się, mikrofonem w ręku i odpowiadał na pytania.
Ponieważ nie było sposobu, żeby choćby jeden procent obecnych zdążył powiedziec, co im leży na sercu, po pewnym czasie ludzie zaczęli mówić bez mikrofon, bez ładu i składu, z różnych stron sali.
Kaczyński odpowiadał na każdą uwagę, jaką usłyszał z sali. Jego wciąż uważny wzrok nieustannie krążył po zebranych i w pewnym momencie pomyślałem, zę on po prostu widzi wszystkich.
Po zakończeniu spotkania, został otoczony przez tłum osób, które chciały o coś spytać, ale nie zdążyły, albo przyszły po autograf, albo chciały zrobić zdjęcie, albo może jedynie postać bliżej i posłuchać rozmów. Bo nawet z daleka widać było, że tam jest po prsotu wesoło.
A Jarosław Kaczyński rozmawiał. Rozdawał autografy i nieustannie zerozmawiał dosłownie z każdym, kto rozmawiać chciał. Odpowiadał na każde pytanie, widział każdego, słuchał każdego i nikomu nie dał ani na moment odczuć, że może już wystarczy.
Śmiał się z żartów, sam żartował. Ale – powtarzam raz jeszcze – jego oczy nie utraciły ani na moment wyrazu.
Trwała ta scena może 20 minut, a może pół godziny, Kaczyński stał, rozmawiał, podpisywał karteczki a ja sobie myślałem.
Jak to jest, że w takiej presji, w takim zgiełku, w takim chaosie, otoczony ludźmi najróżniejszymi – bo nie oszukujmy się, wśród nas była też ta część naszych współbraci, o których możemy śmiało powiedzieć, że są troszkę bardziej dziwni, niż Ty i ja – Jarosław Kaczyński ani na moment nie okazał ani zmęczenia, ani zniecierpliwienia, ani jego oczy nie odbiegły gdzieś w dal?
Myślałem sobie, co to jest? Czy to wieloletni trening, czy zimna kalkulacja, czy może coś jeszcze innego?
Czy może jest tak, że kiedy kiedyś jeszcze premier Kaczyński mówił, że on woli być prezesem, niż premierem, bo wówczas może być częściej wśród ludzi, to nie kłamał, ani nie kokietował.
Ale to też nie jest odpowiedź. Można ludzi lubić. Można być gwiazdą towarzystwa, jednak przychodzi ten moment, kiedy człowiek w sposób zupełnie naturalny musi się wyłączyć. Może dalej mówić, może nadal pracować, może wykonywać swoje zwykłe rutynowe czynności na zasadzie odruchu, czy przyzwyczajenia. Przyjdzie jednak ten moment, kiedy wszystkiego jest po prostu za dużo. I wtedy już tylko pozostaną oczy.
Jarosława Kaczyńskiego oczy nie zdradziły. Przepraszam raz, owszem. Podszedł jakiś chłopak z książką i prośbą o autograf. W tym samym momencie zgromadzeni ludzie zaczęli śpiewać hymn. Kaczyński stanął bez ruchu, a chłopak, pewnie jeszcze z rozpędu, zaczął podsuwać mu książkę. Cała scena trwała ułamek sekundy, ale wystarczyło to, by dojrzeć oczy Kaczyńskiego. Nie złe, nie zirytowane. Oczy, które mówiły jedynie "Za chwilę".
Więc myślę sobie, że były premier Jarosław Kaczyński musi być po prostu miłym, dobrym człowiekiem. Ale musi być coś jeszcze. On musi mieć jeszcze coś więcej.
Kto chce, może się nad tym fenomenem zastanowić.
Kto nie chce, może się po prostu na mnie rzucić i mnie zagryźć.
Zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...