Kiedy wczoraj przedstawiłem Salonowi mój tekst o Ubermanie, Szykule i o ich wiernych i jakże uzdolnionych uczniach z Dziennika, przede wszystkim nie spodziewałem się, że całe wydarzenie może się okazać jakoś istotne. W telewizorze za bardzo tematu nie dyskutowano, w samym Salonie też nie zaobserwowałem szczególnego ruchu, więc uznałem, że napiszę to co napisałem, przypomnę tym, którzy zapomnieli postacie Marka Ubermana i Bogusława Szykuły i na tym kolejny etap schodzenia Dziennika do najniższego piętra propagandowego śmietnika, zostanie zamknięty.
To po pierwsze. Pod drugie, wydawało mi się, że kłamliwość i cały ten propagandowy wymiar przedsięwzięcia grupy Axela Springera jest tak oczywisty, że trudno będzie znaleźć kogokolwiek – może poza najbardziej odymionymi wyznawcami Platformy Obywatelskiej – kto uzna te brednie za wiarygodne.
Dziś w programie telewizji TVN24 “Loża Prasowa” obok dwóch znanych przedstawicieli tzw. skrzydła targowickiego, wystąpili dziennikarze, jak się dotąd wydawało, rozumiejący, co znaczy misja i odpowiedzialność, czyli Piotr Zaremba i Igor Janke. Zamysł redaktorów TVN-u był prawdopodobnie taki, że Gazeta i komunista będą doszukiwać się jasnych punktów w relacji Dziennika, a Zaremba z panem Igorem uwiarygodnią demokratyczne intencje stacji, ostatnio przezywanej dowcipne Tusk Vision Network.
Wydaje się, że efekt musiał zaszokować nawet najbardziej optymistycznie nastawianych braci Niemców. Otóż wszyscy czterej panowie, przez całą część programu dotyczącą prowokacji Dziennika, prześcigali się w deklaracjach na temat tego, kto z kim się akurat w tym, albo innym punkcie wypowiedzi zgadza. Ani Zarembie, ani co gorsza Igorowi Janke, przez gardło nie przeszło słowo “skandal”.
Ba. Ani jeden ani drugi, nawet na chwilę nie znaleźli w sobie tej odpowiedzialności, tej troski, tej przecież najbardziej podstawowej uczciwości, żeby powiedzieć, że stało się coś, co nie miało miejsca na tak szeroko zakrojoną skalę od czasów właśnie Ubermana i Szykuły.
We wczorajszym tekście na tym blogu, omówiłem tylko ten czarny bełkot z pierwszej strony Dziennika, informując Cię, że dalej już mi się nie chciało czytać. Więc przyznaję, że chwilę później zajrzałem na ostatnią stronę zleconego zadania panów Reszki i Majewskiego. Tekst kończy się następującymi słowami:
“Gdy robi się bardzo późno, na dół schodzi małżonka prezydenta. Pani Maria dba bardzo o Lecha:
‘No i co się dzieje? Jak schodzi prezydentowa, to nie ma wina na stole? Wino jest tylko, gdy jest tu Michał Kamiński? – pyta w żartach..
Potem pani Maria zaczyna rugać prezydenta, że jej nie odwiedził przez cały dzień:
- Na kolana. Dziś na dwa!
- Tak przy wszystkich?
- Tak, niech się uczą dobrych zachowań.
W końcu pani Maria zabiera męża na górę.
- Już idę, babusiu - odpowiada potulnie prezydent.
‘No i co się dzieje? Jak schodzi prezydentowa, to nie ma wina na stole? Wino jest tylko, gdy jest tu Michał Kamiński? – pyta w żartach..
Potem pani Maria zaczyna rugać prezydenta, że jej nie odwiedził przez cały dzień:
- Na kolana. Dziś na dwa!
- Tak przy wszystkich?
- Tak, niech się uczą dobrych zachowań.
W końcu pani Maria zabiera męża na górę.
- Już idę, babusiu - odpowiada potulnie prezydent.
------------------
Po co przytaczam ten niezwykły fragment niezwykłej pracy dwóch śledczych Dziennika?
Otóż dlatego, żeby udowodnić, że tekst Dziennika jest najbardziej czarną, najbardziej brudna akcją od lat. Każdy, kto ma odrobinę rozumu wie, że ty dwóch panów poniosło stuprocentowo.
Ale przytaczam ten fragment jeszcze w tym celu, żeby przedstawić pewną hipotezę. Przyjmijmy mianowicie, że faktycznie, zdarzyło się tak, że w obecności innych urzędników kancelarii pani Kaczyńska straciła panowanie nad sobą do tego stopnia, że kazała Prezydentowi klękać i przepraszać, i załóżmy nawet, że Lech Kaczyński jest tak bezradny wobec nastrojów swojej żony, ze nie umie się już bronić. Załóżmy nawet, że tego typu zdarzenia są chlebem powszednim w Pałacu Prezydenckim.
Załóżmy nawet, że w Pałacu Prezydenckim dzieją się jeszcze gorsze rzeczy, niż tłamszenie męża przez żonę. Załóżmy, że pani Kaczyńska codziennie leje Prezydenta pasem, po gołej pupie w obecności urzędników.
I przyjmijmy, że panowie Reszka i Majewski ten fakt ujawniają.
Czy redaktorzy Janke i Zaremba wyobrażają sobie, że w tej sytuacji mogliby zaprotestować i zapytać publicznie: “A jakiż to interes Rzeczypospolitej jest w tym momencie reprezentowany przez panów R&M? A cóż to panowie R&M proponują? Impeachment, czy dalsze niszczenie Prezydenta, aż Donald Tusk za dwa i pół roku będzie mógł wygrać nawet nie prowadząc kampanii? O co wam chodzi?”
Albo czy redaktorzy, których lubię, szanuję i czytam, byliby w stanie zapytać: “A czym to sobie Lech Kaczyński zasłużył, żeby być potraktowany przez wolną prasę tak, jak ani Jaruzelski, ani Wałęsa, ani nawet zapijaczony Kwaśniewski na katyńskich grobach, nie mogli nawet śnić w najstraszniejszych koszmarach?”
To są pytania do pana Igora i do pana Zaremby. Odpowiedzi może się doczekam, a może nie.
Nieważne.
Myślałem, że nie będę musiał tu w Salonie odwoływać się na najbardziej prymitywnych teorii spiskowych, których w głowach skołowanych rodaków wiele i jakże często. Przyszedł jednak i na to czas. Dlaczego? Bo wygląda, że są chwile, kiedy trudno o rzeczową, rozsądną i logiczną analizę. Bo odpowiedzi są chyba jednak dużo prostsze, niż komukolwiek może się wydawać.
Posłuchaj więc. To do Ciebie:
Mam kolegę, Brytyjczyka, bardzo oczytanego, bardzo mądrego, o niezwykłej wiedzy i doświadczeniu. Kiedyś, dawno, jeszcze za władzy millerowych komunistów otrzymałem od niego następujący sms. Będzie po angielsku. Jak kto chce, niech sobie zada trud i przetłumaczy:
Kolodko! What an effin’ tragedy. He’s bent as a nine bob note, and everyone knows it. Miller’s finished. The Brothers will get to him, AW & ABW or not.”
To był rok 2000. Zajęło to Braciom (myślę, że wiesz, ale na wszelki wypadek - nie chodziło o tych braci) trochę czasu, prawda? Ale sprawa została przeprowadzona skutecznie, prawda?
Módlmy się, by tym razem, im się nie udało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.