Moje koleżanki i koledzy z Salonu oburzają się na mnie, śmieją się ze mnie, dokuczają mi, radząc mi po raz siedemdziesiąty czwarty, żebym nie robił obciachu. Wszystko przez to, że raz za razem wychodzi na to, że zamiast zachować stoicki spokój i się wznieść ponad tę całą smutną szarość III RP, ja czytam, oglądam, słucham i znów czytam, a przez cały ten czas oczywiście się denerwuję, martwię i stawiam głupkowate pytania.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mają naturalnie rację. Dopiero co wytrzymałem cztery dni z dala od towarzystwa Bogdana Rymanowskiego, Grzegorza Miecugowa i jeszcze paru innych osób, których w sposób najbardziej uczciwy i jednoznaczny uważam za głupków. Prowadziłem niezwykle interesujące rozmowy z moim bardzo bliskim kolegą na tematy jak najbardziej politycznie neutralne, oglądałem filmy, których w ciągu normalnego roku nie mam czasu obejrzeć, słuchałem najpiękniejszej muzyki, chodziłem na najbardziej bajeczne spacery i życie było pełne.
Więc w jaki sposób do tego wszystkiego jest mi jeszcze potrzebna Monika Olejnik? Osoba, która jest dla mnie tak mało towarzysko interesująca, że nawet gdyby spotkał mnie jakiś zupełnie niewyobrażalny zaszczyt uściśnięcia jej ręki, albo nawet nadepnięcia na jej zielony bucik, to bym bezwzględnie wolał pójść na nowy film o Indianie Jonesie.
Tymczasem przychodzę z zakupami do domu, pędzę do telewizora, włączam TVN24 i sam sobie kopię grób.
W telewizorze Monika Olejnik lansuje się w towarzystwie dwóch polityków, Stefana Niesiołowskiego w studio i Zbigniewa Girzyńskiego gdzieś tam na ekranie studyjnego telewizora.
Wszystko w standardzie. Poseł Girzyński mówi mniej więcej tak: Jako posłowi PiS-u, który wyniósł Kazimierza Marcinkiewicza na stanowisko Prezesa Rady Ministrów, jest mi trudno krytykować byłego premiera.
Na co, jedna z najwybitniejszych dziennikarek politycznych nowej i końcówki starej Polski, jeden z najbardziej prestiżowych komentatorów politycznych ostatnich lat mówi – znów mniej więcej – Girzyńskiemu: Przy całym szacunku, panie pośle, ale to nie pan wysunął Marcinkiewicza na to stanowisko. Proszę o więcej skromności.
I przez najbliższe minuty głupkowato i bezczelnie się podśmiewuje.
Po chwili poseł Girzyński mówi, że jutrzejszy strajk nauczycieli, to pierwszy w historii strajk w szkolnictwie, popierany przez wszystkie związki. Monika Olejnik – wybitna dziennikarka i osoba o powszechnie uznanym autorytecie – mówi: Panie pośle. Przecież było naprawdę wiele protestów nauczycieli.
Niezrażony i cierpliwy Girzyński powtarza, że chodzi mu o protesty popierane przez absolutnie wszystkie związki, co jest wydarzeniem bez precedensu. I żeby pani Olejnik sobie sprawdziła, Na co nasza pani redaktor dalej sadzi swoje: Przepraszam, ale, panie pośle, nauczyciele już nie raz protestowali.
A moja sytuacja jest taka, że kompletnie nie wiem, co mam robić. Mam przestać czytać gazety? Mam przestać oglądać telewizję? Czy wtedy ten cały chory chaos się skończy? Przecież nie.
Więc nadal się zastanawiam, co się dzieje i co zrobić, żeby to bezczelne szaleństwo wreszcie się skończyło? Żeby ten bałagan chociaż odrobinę się rozrzedził.
Na co moi salonowi przyjaciele mówią mi żebym się nie wygłupiał i zajął sprawami poważnymi.
Przepraszam bardzo, ale w tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak pójść za radą mojego towarzysza niedoli, nowego33, który też – bardzo nieoryginalnie – skorzystał z samobójczej, jak się okazuje, dla starszego pana, rady profesora Bartoszewskiego i zwrócić się do pani Moniki Olejnik: Pani jesteś skurwysyn.
Ale tak nie pasuje. Pani redaktor Olejnik skurwysyn? Językowe, bo językowe, ale pudło.
To co mam mówić? Pani jesteś głupia suka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.