No i przeczytałem wywiad z Jarosław Kaczyńśkim, dzięki któremu przejdzie pan Prezes do historii polskiej hańby (to znaczy już przeszedł, ale teraz przejdzie bardziej). Wypowiedź na temat Internetu zajmuje sześć linijek przy całości ok 150.
Co odpowiada były premier na pytanie, jak zachęcić ludzi do głosowania? Otóż że po pierwsze nie jest zwolennikiem zmuszania ludzi do udziału w wyborach. Po drugie, że głosowanie powinno być aktem poważnym, związanym z pewnym wysiłkiem. Po trzecie, że jeśli ktoś siedzi sobie przy komputerze, ogląda filmiki, popija piwko, a w międzyczasie przyjdzie mu do głowy zagłosować, to jest to niepoważne. Ci którzy chcą tę powagę odebrać liczą, że dzięki swojej przewadze w środowiskach korzystających z Internetu odniosą pewniejszy sukces wyborczy.
Oto cała myśl i cała treść.
Dotychczas sądziłem, że ta część opinii publicznej, która odczuwa moralny wstręt do braci Kaczyńskich odczuwa go szczerze i naprawdę. Po całym dniu zbiorowego linczu na Jarosławie Kaczyńskim dokonanym za parę prostych, szczerych i właściwie absolutnie niekontrowersyjnych słów, dochodzę do wniosku, że ten cały zgiełk jest jak najdalszy od autentyczności. To wszystko jest najzwyklejszym kłamstwem... no ewentualnie czystym szaleństwem. Co i tak na jedno wychodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.