wtorek, 25 marca 2008

Ach ta słodka ignorancja!

Pewna pani któregoś dnia zajrzala do kościoła, gdy akurat odprawiano Mszę Świętą i zdębiała. Z przerażeniem zauważyła, że jeden z ministrantów miał rude włosy, a to wywróciło do góry nogami cały jej światopogląd. Kończyła szkoły, czytała gazety, oglądała telewizję, dyskutowała ze znajomymi, tak jak ona wykształconymi i kulturalnymi ludźmi, i zawsze wiedziała, że ministrant nie może być rudy.
Dlaczego? To oczywiste: bo rudy był Judasz.
Pani, o której mówię i tak jeszcze pozwoliła sobie na zdrowy gest. Uznała, że jej infomacje były nieścisłe i od tego intelektualnie urodzajnego dnia wiedziała, że ministrant, okazuje się, może być rudy. Gdyby na jej miejscu znaleźli się niektórzy uczestnicy toczącej się w naszym kraju debaty, prawdopodobnie widząc rudego ministranta doszliby do wniosku, że albo to wina światła, albo to jakiś dziwny kościół, albo "co z tego?"
Ja tu sobie troszkę żartuję, choć ta przykładowa pani jest jak najbardziej autentyczna, jednak cała sprawa jest jak najbardziej poważna. Otóż kiedy się obserwuje wspomnianą już przeze mnie debatę i przeżywa temperaturę sporu, nie sposób nie dostrzec, że ogromna część odpowiedzialności za ten kompletny intelektualny chaos spoczywa właśnie na najzwyklejszej ludzkiej ignorancji. Kiedyś mawiało się, że wszyscy jesteśmy lekarzami; obecnie tę samą regułę możnaby odnieść do sfery publicznej. Ktoś coś przeczytał, ktoś inny coś usłyszał, jeszcze ktoś coś sobie przypomniał i to wszytko wystarczy, żeby wszyscy ci specaliści natychmiast włączali się do dowolnej dyskusji, czy to na temat aborcji, czy na temat kary śmierci, czy tylko na temat supermarketów.
A każda nowa dyskusja tworzy natychmiast nową rzeczywistość, która zaczyna żyć własnym życiem i już nie sposób powstrzymać biegu zdarzeń. W ten sposób nagle okazuje się, że były kiedyś gdzieś jakieś wieśmaki i był też pewien pies o imieniu Saba i że kiedyś Lech Wałęsa biegał po Sejmie z siekierą, żeby zniszczyć rząd ROAD-u, czy jakoś tak, ale obecnie jest inaczej, bo mamy wreszcie pierwszy demokratycznie wybrany rząd, który szanuje młodzież i w ogóle wszystkich.
I nie ma absolutnie żadnego sposobu, żeby powiedzieć: wiem, byłem, widziałem, jest tak i tak, bo każdy gdzieś już był i coś już widział, więc wie, a nawet, jak nie wie, to się domyśla, bo zdaje mu się, że gdzieś czytał.
Jak mówię, jest to sytuacja niewesoła, ale to co najbardziej przykre to fakt, że ten stan rzeczy jest z pewnego bardzo szczególnego punktu widzenia bardzo korzystny. Tak jak niewątpliwie są pewne interesy i środowiska, dla których lepiej jest, jeśli jak najwięcej obywateli sądzi, że ministrant nie może być rudy, a na przykład - zupełnie już z innej beczki - banki są po to, żeby ludziom było lżej i przyjemniej, są też grupy, w których interesie jest to, żeby jak najwięcej osob na temat najnowszej historii Polski wiedziało jak najmniej. I w ogóle, żeby jak najwięcej ludzi wiedziało jak najmniej.
Bo tylko w ten sposób można zapanować nad tą planszą i w miarę potrzeb, które przecież nieustannie się modyfikują, można dokonywać pożądanych przesunięć dla osiągnięcia jeszcze bardziej pożądanych celów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...