piątek, 25 lutego 2022

Jak nie zrozumieć rosyjskiej duszy

 

      Jak pewnie stali czytelnicy tego bloga doskonale wiedzą, od samego jego początku starannie unikałem pisania w jakikolwiek sposób o Rosji, a jeśli już to bardzo, bardzo niechętnie. Czemu tak? Powód jest bardzo prosty: otóż ja Rosji ani nie pojmuję, ani pojmować nie mam ochoty, ani też, w konsekwencji, nie wiem o niej nic. Nie rozumiem, czym to coś jest, czym było przez całe wieki, a tym bardziej nie wiem, czym to coś jest dziś. Interesuję się natomiast bardzo tym co się dzieje na świecie, tym swoim zainteresowaniom daje tu upust, i to pewnie dlatego dziś, gdy cały świat zachodzi w głowę, co Putin i jego szajka kombinują z tą biedną Ukrainą, co chwilę prosi mnie ktoś, bym wyraził swoje zdanie w owej kwestii. Chcąc więc nie chcąc, zdecydowałem się przedstawić w tym temacie parę – dosłownie parę – myśli.

        Otóż muszę dziś, gdy na Ukrainie mamy do czynienia z realną wojną, przyznać, że przez te wszystkie dni ją poprzedzające, byłem szczerze przekonany, że z tego nic nie będzie, a to z tej prostej przyczyny, że, myśląc logicznie, Putin nie ma żadnego interesu, by występować przeciwko całemu światu. Ktoś powie, że interes jest prosty: odbudowanie sowieckiego imperium. No świetnie, tyle że ja wciąż nie rozumiem, po jasną cholerę? Jaki praktyczny interes ma Putin i jego ferajna, by mieć na Ukrainie, Litwie, Estonii, Łotwie, czy nawet w Polsce, sprzyjający sobie rząd, w czasie gdy świat został już odpowiednio i jak najbardziej skutecznie podzielony, i w wyniku tego podziału również Rosja, a już zwłaszcza każdy z jej kolejnych prezydentów, dostał wszystko czego mu potrzeba.

       Muszę się w tym momencie podzielić pewną bardzo osobistą refleksją. Otóż mam uczennicę, której mąż jest jednym z osobistych ochroniarzy najbogatszego – jak wszyscy rozumiemy, poza Putinem – człowieka w Rosji, niejakiego Aliszera Usmanowa. Ów Usmanow, jak już wiemy, jest najbogatszym człowiekiem w Rosji, a przy okazji, według danych Forbesa, z majątkiem 17 miliardów dolarów, jest jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Dziś sytuacja jest taka, że, jak mi mówi moja uczennica, ów Usmanow w ciągu tygodnia najprawdopodobniej będzie miał zablokowane wszystkie swoje aktywa na Zachodzie, zostanie zmuszony wrócić do Rosji, a moja uczennica wreszcie będzie miała przyjemność mieć swojego ukochanego męża na miejscu. I teraz zastanówmy się, ilu jest więcej takich? I jeszcze coś: ilu jest jeszcze takich, z punktu widzenia których Usmanow jest zaledwie symbolem, a dla których taki Putin ze swoimi szaleństwami jest wyłącznie przysłowiowym wrzodem na dupie?

       Jak już wspomniałem, mimo że w sposób przemyślany nie zajmuję się tematem tak zwanej „ruskiej duszy”, Rosję mam wciąż na oku i wiem, że – mam nadzieję że tu nic nie pomyliłem – od czasu Breżniewa nie było tam choćby jednego przywódcy, który by zmarł niepokonany. Wszyscy inni poza nim, czy to Gorbaczow, czy Jelcyn, czy Andropow, w ten czy inny sposób zostali usunięci. Nie w drodze wyborów, bo tam – jak ostatnio często słyszymy, podobnie jak w Polsce – nie ma demokracji, i nawet nie ma sposobu, by się zorientować, jaka partia tam aktualnie rządzi, a która walczy o władzę, ale w drodze tak zwanego „puczu”, mniej lub bardziej przejrzystego. Był wprawdzie czas gdy Rosjanie zdecydowali, że tam premierem i prezydentem będą na zmianę Putin i Miedwiediew, ale ten pomysł szybko upadł i dziś jest już tylko Putin i, diabli wiedzą kto – kogo zresztą to obchodzi – jako premier.

      Jest więc jak jest, i w tej oto sytuacji wspomniany Putin decyduje się wypowiedzieć wojnę całemu światu, a ja się zastanawiam, po ciężką cholerę? Żeby napić się wódki z Usmanowem? No, nie żartujmy.

      Otóż myślę dziś sobie, że jedynym sensownym wytłumaczeniem tego co się stało i tego co się póki co dzieje, jest to że z jakiegoś powodu Putin popadł w stan ciężkiej desperacji i wojna z Ukrainą, z punktu widzenia jego interesów, była dla niego jedynym ratunkiem. On, widząc co się wokół niego dzieje, uznał że nadszedł czas by pokazać kolegom, kto tu jest szefem, tyle że moim zdaniem, koledzy już dawno uznali że szefem może być każdy z nich byle nie on. A kto wie, czy to wręcz nie któryś z nich mu podpowiedział, że jeśli odbuduje Imperium, to zostanie samym Panem Bogiem.

      Jak mówię, wszystko co mi przychodzi do głowy, gdy chodzi o to co się dziś dzieje na ukraińskim froncie, to kompletna sieczka. Z jednej strony są Ruscy, którzy najczęściej wyglądają jak tych dwóch, co Ukraińcy ich wciąż z satysfakcją pokazują, a z drugiej owi Ukraińcy, którzy, jak słyszę, są właśnie indywidualnie uzbrajani w wojskowy sprzęt, a jak się domyślam, również w ich narodową broń, czyli widły, i wiem, że to nieszczęście się nie skończy ani dziś ani jutro. No może jeszcze pojutrze, gdy się dowiemy, że oto właśnie Putin dostał koronawirusa i mu się zeszło.



1 komentarz:

  1. Wygląda na to, że:

    - Natarcie na Charków zatrzymało się w Piatichatce;
    - Natarcie na Kijów w miejscowości Bykownia;
    - a to od Ługańska zatrzymało się przed Starobielskiem.

    Rosjanie okolice te znają, można powiedzieć, dogłębnie. Mają teraz sposobność poszerzyć to poznanie o osobiste wrażenia organoleptyczne. Byle osobno.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...