środa, 3 czerwca 2015

Dlaczego prezydent Duda nie jest w typie Roberta Biedronia?

Pamiętam, jak jeszcze wiele lat temu, kiedy problem obecności osób homoseksualnych w ogólnopolskich mediach dopiero – przepraszam wszystkich gejów za wyrażenie –raczkował, w telewizji pojawił się jeden z tych „wesołków” i opowiadał, co sądzi o różnych mniej lub bardziej związanych z owym zboczeniem kwestiach. Nie pamiętam dziś, kto to był, ale mam bardzo mocne przekonanie, że dzisiejszy prezydent Słupska, Robert Biedroń. To co mnie uderzyło w jego wystąpieniu, to akurat nie były wygłaszane przez niego opinie, z których dziś i tak nie pamiętam już ani jednej, ale to, że on występował na tle plakatu, na którym widać było prężącego się gołego mężczyznę w wersji po angielsku określanej nazwą „full frontal nudity”, albo po prostu „full monty”.
Ale i tu, refleksje, jakie ów plakat we mnie wywołał, nie były związane z tą, z mojego punktu widzenia, obrzydliwością, ale z tym, że ja sobie zacząłem myśleć, jak by to było, gdyby telewizja postanowiła przeprowadzić rozmowę z którymś z heteroseksualnych polityków, a on uznałby za stosowne swojej wypowiedzi udzielać na tle zdjęcia tak zwanej „gołej baby”. Jestem pewien, że gdyby jakiś Ryszard Czarnecki, Grzegorz Schetyna, czy nawet Ryszard Kalisz, wystąpili publicznie na tle jakiegoś aktu, cała Polska wybuchnęła by najpierw śmiechem, a potem każdego z nich zwyczajnie zniszczyła. Za co? A za to, że się głupio ujawnił, jako pospolity onanista.
Tymczasem tu mamy zdeklarowanego homoseksualistę, który ani nie pokazuje się na tle półki z książkami, ani mapy świata, ani obrazu Kossaka, ani nawet kominka w wiejskiej chałupie, ale najzwyczajniej na świecie, wywalonego na wierzch penisa. Czy mnie to dziwi? Otóż nie. Może kogoś, owszem, natomiast mnie ani trochę. Ja od dawna bowiem jestem przekonany, że bycie homoseksualistą wiąże się z jednym i z tylko jednym rodzajem intelektualnej aktywności. Homoseksualny pisarz, artysta, czy polityk ma na uwadze tylko dwie kwestie: prawną możliwość adopcji dzieci i uruchomienie publicznych toalet z przeznaczeniem tylko dla mężczyzn. Gej zdobywa miejsce w parlamencie i nie interesują go ani podatki, ani budżet na obronę, edukację, służbę zdrowia, ma głęboko w nosie ustawę o partiach, czy o wspieraniu rodzin wielodzietnych – to co go naprawdę porywa, to wyłącznie prawa osób homoseksualnych.
Parę dni temu miałem obejrzeć rozmowę ze wspomnianym Biedroniem. I o czym oni rozprawiał? Czy o wykorzystaniu europejskich pieniędzy w rozwoju Słupska, a może organizacji pracy w Ratuszu, a może o sytuacji w kraju w związku z wyborami? Ależ skąd! Biedroń gadał niemal wyłącznie o sposobach uprawiania seksu w środowiskach gejowskich i lesbijskich, o książce, którą na ten temat wydał i o aplikacji, jaka ma zainstalowaną w telefonie, która go na bieżąco informuje o erotycznych ofertach. To jest tak, jakbym ja, zostając posłem do parlamentu, czy prezydentem miasta, zajmował się wyłącznie prawną legalizacją konkubinatu, opodatkowaniem prostytucji, szerokim dostępem do pornografii, ewentualnie też zniesieniem monogamii, no i co chwilę sprawdzał, co słychać na giełdzie.
Syn mój, który, jak tu wcześniej wspominałem, zarabia więcej niż potrzebuje, spędził ostatnio upojny tydzień w Barcelonie na festiwalu Primavera. I opowiadał mi o koncercie jednego ze swoich ulubionych muzycznych zespołów pod nazwą Antony and the Johnsons. Sam koncert, od strony muzycznej, był oczywiście znakomity, natomiast faktyczny problem polegał na tym, że – jak się należy domyślać, ze względu na homoseksualną orientację owego Antony’ego – cała oprawa występu była tak obrzydliwa, że tego się zwyczajnie nie dało oglądać. Wedle relacji mojego syna, to co się działo na scenie, stanowiło pokaz najbardziej ohydnej perwersji, tak ekstremalnej, że człowiek staje już tylko w obliczu ściany. Thurston Moore i Patti Smith opowiadał coś o walce z kapitalizmem, Swans i Sunn O))) zabawiali się swoim satanizmem, reszta tym, co tam akurat im w głowach grało, natomiast Antony pokazywał ludzi kopulujących ze świniami.
Ktoś się zapyta, co mi strzeliło do głowy, by w tych jakże szczęśliwych dniach zajmować się zboczeniami. Otóż odpowiedź jest prosta. W weekendowym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Andrzej Duda, pytany o swój stosunek do homoseksualistów, odpowiedział, że on ma w nosie, jakie kto ma upodobania seksualne i to do tego stopnia, by nie widzieć przeszkód, by w jego kancelarii był zatrudniony jakiś gej, o ile tylko nie będzie przychodził do pracy pół goły. No i podniosła się z dawna wyczekiwana wrzawa. Bo jak to tak można, zarzucać gejom upodobanie do aż tak niestandardowych zachowań? Czyż oni nie są takimi samymi ludźmi, jak każdy z nas? Skąd taki pomysł, że którykolwiek z nich będzie tam po korytarzach biegał w stringach? A w jaki to niby sposób geje się różnią od ludzi heteroseksualnych?
Otóż ja tym razem jestem gotów nieco skrytykować mojego prezydenta. On chyba jednak niepotrzebnie operuje aż na tak wysokim poziomie. W końcu wchodzimy w czas miłości i łagodności. Trzeba było odpowiedzieć Mazurkowi, że on nie ma żadnego problemu ani z pedałami, ani z onanistami wszelkiej innej maści, byleby tylko w swoich gabinetach na ścianach nie wieszali plakatów z umięśnionymi byczkami bez majtek, lub wypiętymi ciziami. Myślę, że to by musiało przejść.

Serdecznie zapraszam do księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie są do nabycia wszystkie moje książki. I od razu przestrzegam onanistów wszelkiej maści: o seksie nie ma tam ani jednego słowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...