wtorek, 9 czerwca 2015

A powieki nasze ciężkie i serca mroczne

Słowo daję, że kiedy pisałem wczorajszą notkę, nawet do głowy mi nie przyszło, że poruszam temat, którego omawianie zajmie nam dwa kolejne dni. A jednak, jak się okazuje, na to, by dziś zająć się czymś nowym zwyczajnie nie ma szans.
A wszystko wydawało się tak proste. Mieliśmy Święto Dziękczynienia, kardynał Nycz przewodniczył Mszy Świętej, którą swoją obecnością zaszczycił prezydent-elekt Andrzej Duda i oto w pewnym momencie zawiał wiatr, zdmuchnął z ołtarza Hostię, ta spadła w okolice, gdzie akurat klęczał Duda, ten rzucił się w jej kierunku, wziął Ją z należną czcią w dłonie i odniósł Nyczowi. Tyle.
W tym momencie, wydawałoby się, że będziemy świadkami dwóch reakcji: pierwsza z nich sprowadzać się będzie do tego, by określić to, co się stało, mianem Znaku, którego rozpoznanie będzie już tylko naszym zadaniem, druga natomiast ograniczy się ewentualnie do wyszydzania wcześniejszej i głoszenia tak zwanego „powszechnego obciachu”. I można było wierzyć, że my, jako ludzie w jakiś tam sposób doświadczeni, poradzimy sobie zarówno z jednym, jak i z drugim.
Tymczasem doszło do tego, że pojawiła się grupa komentatorów, która dostarczyła nam emocji kompletnie wcześniej nieprzewidzianych. Oto okazało się nagle, że nie jest ważna ani nasza Wiara, ani nawet owo szyderstwo, które się musiało objawić w reakcji na nią, natomiast to co się liczy, to zachowanie poszczególnych uczestników owej Mszy, podczas której – o czym wielu z nas jest przekonanych – doszło do prawdziwego cudu. Nagle się okazuje, że tematem nie jest ani Duda ani ten Wiatr, ani to jedno absolutnie niezwykłe zdjęcie, zdjęcie już stanowiące historię, ale wyrazy twarzy ludzi biorących obok Andrzeja Dudy udział w owym nabożeństwie. Oto, jak się nagle z każdej strony dowiadujemy, to, czym powinniśmy się teraz zajmować, to to, w jaki sposób na ów Wiatr zareagowali obecni na Mszy generałowie i prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, kto klęczał, a kto tylko z ponurą miną siedział, kto splamił honor oficera, a kto okazał się zwykłym bucem, kto wcześniej przystąpił do komunii, a kto nie, no i do jakiego stopnia udział w owym nabożeństwie był dla tych, co się na niego zdecydowali, wyłącznie elementem brudnej gry, a do jakiego manifestacją szczerej wiary. A wszystko to, z pełną złośliwej satysfakcji konstatacją, że tak naprawdę tam jedynym człowiekiem okazał się być Andrzej Duda.
Powtórzę raz jeszcze. Mamy ów niepojęty Wiatr, reakcję naszego nowego, tak cudownie wymodlonego prezydenta, a z naszej strony pojawiają się wyłącznie owe czujne spojrzenia i pełne pogardy szepty. I to, jak się okazuje, staje się nagle tematem, problemem i sensem tego poranka.
Ja wiem, że każde kolejne moje słowo może tylko sprawić, że niechęć do mnie i żal o tę moją zawziętość i brak zrozumienia dla naszych szczerych, patriotycznych uniesień, będą już tylko coraz większe, ale nic na to nie poradzę. Moim zdaniem bowiem, do czasu gdy się jakoś nie weźmiemy w garść i nie doprowadzimy do porządku, nie będzie z nas najmniejszego pożytku.

Wszystkich czytelników zapraszam na stronę www.coryllus.pl, gdzie właśnie ruszyła sprzedaż kolejnego tomu „Baśni jak niedźwiedź” Gabriela Maciejewskiego. Przy okazji zachęcam do kupowania moich książek. Do wyboru – do koloru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...