Prędkość, z jaką dziś przesyłana jest każda informacja, a jednocześnie szybkość, z jaką każda z nich się publicznie dezaktualizuje i tym samym staje się równie bezużyteczna jak jakiś paproch na ekranie komputera, robi, przynajmniej na mnie, bardzo duże wrażenie. Kiedy pisze ten tekst, jest noc z niedzieli na poniedziałek, jutro ukazuje się kolejne wydanie tygodnika „Newsweek”, a w nim wiadomość, którą znamy od wczoraj i która od wczoraj praktycznie przestała istnieć, i mogę dać głowę, że kiedy ów „Newsweek” trafi na półki w lokalnych marketach, po niej nie zostanie nawet wspomnienie. Jest wprawdzie szansa, że na niektórych z nas zrobi wrażenie informacja – stara, bo stara, ale na bezrybiu i rak ryba – że teść Dudy to Żyd, jednak pomijając tę opcję, jedyna nadzieja w tym, że redaktor Lis zdecyduje się obok opublikować artykułu o tym na przykład, jak gdzieś w Tajlandii nasi politycy wykorzystują małe dziewczynki. Inaczej, pies z kulawą nogą tego czegoś nie kupi… No i jest oczywiście jeszcze szansa, że do numeru będzie dodany „Snajper” Eastwooda, albo coś równie atrakcyjnego, więc jakoś ta sprzedaż pójdzie.
Jednak i tak już cała Polska wie, że w jutrzejszym wydaniu „Newsweeka” redaktorzy Krzymowski i Szulc opowiedzą, jak to przez minione tygodnie oboje prowadzili redakcyjne śledztwo i w starych, jeszcze z roku 2000, archiwach znaleźli jakąś smutną kartkę papieru z sygnaturą Unią Wolności, na której znalazło się nazwisko i podpis Andrzeja Dudy, co świadczy o tym, że Duda był kiedyś członkiem miejscowego oddziału Unii Wolności, a przesłanie owej informacji jest takie, że Duda, nigdy wcześniej o tym wstydliwym akcencie w swoim życiorysie nie wspominając, skłamł. Jak mówię, my to wszystko już wiemy, nawet notka w Wikipedii została już odpowiednio uzupełniona, a zatem, wiemy też, że jeśli sztab Dudy się w ogóle sprawą przejął, na sto procent zdążył już przygotować skuteczną obronę. Poza tym, jak wiele na to wskazuje, również jutro pojawić się mają kolejne sensacje związane z podsłuchami u Sowy, więc przed nami tak naprawdę jedynie kolejny poniedziałek, kolejny tydzień i nasze kolejne zmartwienia i radości. A więc życie.
A ja jednak czuję, że muszę jakoś skomentować sprawę tej Unii Wolności i od razu chcę oświadczyć, że w moim odczuciu to, że jeżeli Duda, nawet jeśli przez chwilę, miał coś wspólnego z Unią Wolności, to jest to dla niego wstyd i hańba i Bogu dzięki, że się z tego gówna zdążył w porę wyrwać. Z mojego punktu widzenia, dorosły człowiek, który jakoś tam interesuje się polityką i ma swój rozum, ma też psi obowiązek wiedzieć, z kim się zadaje, a jeśli nie wie, albo coś bez sensu kombinuje, to popełnia błąd. Tu więc usprawiedliwienia nie ma.
A jednak pragnę też zadeklarować, że ja ów tajny jak jasna cholera szczegół z biografii kandydata Dudy mam głęboko w nosie i zdziwiłbym się, gdyby on zechiał gdziekolwiek go przypominać. A wszystko to z tej prostej przyczyny, że ja doskonale znam najnowszą historię Polski i świetnie też pamiętam, jak wyglądał rok 2000. A więc rok 2000 to był czas, kiedy jedyna wiarygodna partia na tej nędznej scenie, czyli Porozumienie Centrum już dawno została przez służby zniszczona, jedynym faktycznym przedstawicielem polskiej prawicy był AWS, który już wówczas był równie wiarygodny, jak dziś Platforma Obywatelska, Polską tak naprawdę rządziły gangi i szykujące się do odzyskania władzy SLD, a więc dla jakiegoś słabo zorientowanego, a posiadającego polityczne ambicje 28 latka z Krakowa, faktycznie jedynym rozwiązaniem mogło się wydać postawienie na Unię Wolności. Jeśli bowiem nie oni, to nie pozostawało już nic więcej. Jeśli nie oni, to równie dobrze można było siedzieć w domu i zajmować się sobą.
Jak mówię, to że Andrzej Duda w roku 2000 postanowił się zadać z tą hołotą, świadczy o nim nie za dobrze. Ja na jego miejscu bym jednak starał się ów ciężki okres przeczekać i się nigdzie nie pchać, no ale dla niego najwidoczniej wiedza, że przed Polską kolejne wybory, które na sto procent wygra SLD, i że wraz z nimi kolejne pięć lat Kwaśniewskiego, który akurat wziął drugą kadencję w pierwszej turze, była kwestią podstawową i nie znoszącą dyskusji. A ponieważ tego, że System już się na Millera i Kwaśniewskiego czaił, wiedzieć nie mógł, to skoro pod nosem miał tę lokalną Unię Wolności, uznał, że trzeba brać co dają.
Zapisał się więc Andrzej Duda do nieszczęsnej Unii Wolności – która i tak zresztą już wkrótce jak najsłuszniej zdechła – a kiedy pojawił się PiS, zaangażował się w ten projekt całym sercem i trwa przy nim wiernie do dziś. I to nawet mimo 10 kwietnia 2010 roku, kiedy System pokazał mu tak, jak tylko System potrafi, jak bardzo był głupi i nierozsądny. I ja, za tę jego wierność choćby, będę na niego głosował 10 maja, niemal dokładnie pięć lat po tamtej zbrodni, i głęboko wierzę, że to on właśnie zostanie Prezydentem Rzeczpospolitej.
I nie mogę się już doczekać, by spojrzeć im w twarze – tym, którzy nagle się tak strasznie dziś emocjonują wiadomością, że przynależność do UW, to jednak wstyd. Bo to tak naprawdę jest dla mnie newsem dnia dzisiejszego – że dla nich to jest nagle wstyd.
Zapraszam wszystkich do odwiedzania księgarni pod adresem www.coryllus.pl i kupowania moich książek. To jest naprawdę proste i, jak się zastanowić, absolutnie jedynie sensowne rozwiązanie na ten koniec zimy, początek wiosny i adwent nadchodzącego zwycięstwa.
Zapraszam wszystkich do odwiedzania księgarni pod adresem www.coryllus.pl i kupowania moich książek. To jest naprawdę proste i, jak się zastanowić, absolutnie jedynie sensowne rozwiązanie na ten koniec zimy, początek wiosny i adwent nadchodzącego zwycięstwa.
OdpowiedzUsuńNiezwykłe zaiste niezwykłe. Tygodnik p. Lisa tropi w Polsce Żydów i ich zięciów.
Cóż na to organ Michnika? Nie nabrzmiewa i nie czerwienieje ze złości na wrodzony polski antysemityzm?
@betacool
OdpowiedzUsuńMnie akurat znacznie bardziej zadziwia to, że oni w tym Newsweeku musieli być autentycznie przekonani, że na nas ta informacja podziała demobilizująco. Oni naprawdę myśleli, że my jesteśmy żydożercami.
A to bardzo ciekawa kwestia. Czy taki Goebels nie uwierzył w pewnym momencie w swoją propagandę...
OdpowiedzUsuń@betacool
OdpowiedzUsuńMyślę, ze tak.
Komentator DOBRA NOWINA przypomina w onet.pl o tym, że służalczość dziennikarzy to nic nowego.
OdpowiedzUsuńKiedy Napoleon dał nogę z Elby, gdzie uwięzili go Anglicy, to paryska prasa donosiła:
„Pierwszego dnia po ucieczce – „Potwór wymknął się z klatki”
Drugiego dnia – „Uzurpator wylądował na wybrzeżu”
Trzeciego dnia – „Napoleon maszeruje na Paryż”
Czwartego dnia – „Bonaparte zbliża się…”
Piątego dnia – „Ukochany cesarz będzie jutro owacyjnie witany przez lud Paryża”.”
Historia lubi się powtarzać – pisze DOBRA NOWINA – i cytuje tytuły z onet.pl:
Dwa miesiące temu – „Komorowski miażdży kontrkandydatów”.
Miesiąc temu – ” Komorowski deklasuje rywali”.
A wczoraj – ” Komorowski traci, Duda zyskuje”.