Sąd w Warszawie skazał Mariusza Kamińskiego na trzy lata bezwzględnego więzienia plus dziesięć lat zakazu pełnienia funkcji publicznych, i właściwie, pomijając głosy tych, którzy od 5 już lat nie mogą przeboleć faktu, że ów Kamiński w pamiętny sobotni poranek nie znalazł się na pokładzie tupolewa lecącego do Smoleńska, wszyscy zgadzają się co do tego, że ów wyrok ma znaczenie o tyle tylko, że jest wynikiem politycznej intrygi, mającej na celu ratowanie prezydenta Komorowskiego przed wyborczą porażką. Skąd taka jednoznaczność w ocenie? Odpowiedź na to jest równie prosta, jak prosta sama intryga. Otóż jeśli przez 25 lat polski wymiar sprawiedliwości nie jest w stanie wyegzekwować choćby najbardziej symbolicznej kary, nawet nie dla najbardziej znanych peereleowskich przestępców, takich jak Wojciech Jaruzelski, Florian Siwicki, Jerzy Urban, Czesław Kiszczak, czy cała banda drobniejszych komunistycznych morderców z aparatu bezpieczeństwa, ale nawet obronić wyrok więzienia dla gangsterów z Pruszkowa, i nagle dziś, na miesiąc przed wyborami, skazana zostaje jedna z symbolicznych wręcz postaci politycznej opozycji, każdy normalny obserwator musi wybuchnąć śmiechem.
Jeśli jednego dnia dowiadujemy się, że podczas wizyty tak zwanego „bronkobusa” w Bydgoszczy, przedstawiciele sztabu Bronisława Komorowskiego na centralnym placu w mieście postawili wyciętego z tektury kandydata, po to, by wyborcy mogli sobie z owym manekinem zrobić pamiątkowe zdjęcie, a już następnego dnia sąd w Warszawie skazuje ważnego polityka opozycji na trzy lata bezwzględnej odsiadki, i w dodatku już tego samego dnia wspomniany manekin pojawia się we własnej postaci w państwowej telewizji z odpowiednim komentarzem, to wydawałoby się, że zupełnie naturalną reakcją z naszej strony będzie pełna radosnego wyczekiwania cisza przed kolejnymi fajerwerkami, których przy dobrym wietrze może być przed nami jeszcze z trzydzieści parę. Tymczasem okazuje się, że z powodów dla mnie kompletnie niewytłumaczalnych, dostajemy festiwal histerii, jakiej świat nie widział. Najpierw przychodzi sam Szef i ogłasza, że wyrok na Kamińskiego jeszcze bardziej przybliża nas do Białorusi, po nim na scenę wchodzi minister Ziobro i – co już wygląda na czysty sabotaż – porównuje to co zrobił warszawski sędzia, do mordów sądowych na Żołnierzach Wyklętych, a wokół cała prawicowa opinia publiczna załamuje ręce nad końcem demokracji. Zamiast zwyczajnie wzruszyć ramionami, jeszcze raz wyrazić uznanie dla Mariusza Kamińskiego za jego walkę z korupcją, śmiać się z Komorowskiego i dalej wspierać kampanię Dudy, my postanawiamy uprawiać propagandę, która potrzebna jest Dudzie jak psu na budę.
Użyłem wcześniej słowa „histeria” i zrobiłem to bardzo świadomie. Otóż chodzi o to, że każdy z nas wie świetnie, że skoro numer ze skazaniem Kamińskiego to zwykła zagrywka sztabu prezydenta Komorowskiego, to już podczas apelacji ów wyrok zostanie cofnięty i wszyscy o sprawie zapomnimy. Jaki jest więc sens porównywać Polskę do Białorusi? Gdybyśmy tu mieli Białoruś, to przede wszystkim Kamiński już by siedział, Sąd Najwyższy pozbawiałby właśnie Dudę prawa do kandydowania, a bracia Karnowscy, zamiast swobodnie pyskować, jak robią to w tej chwili, już dawno by występowali w telewizji TVP Info i apelowali o spokój. A i tak już nie mówię o tym beznadziejnie głupim wybryku Ziobry, bo zwyczajnie mi wstyd tłumaczyć mu różnicę między sytuacją, w jakiej byli Żołnierze Wyklęci, a tym, co dziś przeżywa Mariusz Kamiński. Oczywiście, biorę pod uwagę, że tu się fatalnie mylę i faktycznie, zanim nadejdzie maj, Duda zginie potrącony przez TIR-a z litewską rejestracją, a Kamiński pójdzie siedzieć, natomiast z całą pewnością do tego typu podejrzeń wcale nas nie przybliża wczorajszy wyrok sądu w Warszawie. I powtórzę to jeszcze raz: jestem pewien, że zarówno Jarosław Kaczyński, jak i Zbigniew Ziobro znakomicie sobie z tego zdają sprawę, tyle że nie wiadomo po co podbijają bębenek. Teraz tylko brakuje, by przy okazji najbliższej konferencji prasowych te cizie z TVN-u zaczęły przepytywać Dudę na okrągło, czy on się zgadza ze swoim prezesem, że Polska jest jak Białoruś i czy jego zdaniem Kamiński faktycznie dziś cierpi, jak Żołnierze Wyklęci przed laty.
Mam jednak wielką nadzieję, że Andrzej Duda nadal będzie sobie radził tak jak dotychczas i nie da się sprowokować. Mam nadzieję, że już do końca kampanii będzie jak dotychczas jeździł od miasta do miasta i zadawał szyku tak, by jak najwięcej z nas uznało, że z niego jest naprawdę fantastyczny gość. A Kamiński? Nie mam najmniejszych wątpliwości, że on dziś spał bardzo, bardzo dobrze. Kto wie, czy nie lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. W końcu nie często mu się ostatnio zdarzało być aż takim bohaterem.
Przypominam, że w księgarni pod adresem www.coryllus.pl niezmiennie są do nabycia moje książki, poczynając od pierwszego zbioru felietonów z tego bloga pod tytułem „O siedmiokilogramowym liściu i inne historie”, przez zupełnie wyjątkową książkę o rock and rollu i nie tylko, po felietony najnowsze o paleniu licha, czyli po prostu Złego. Nawet nie ma się co zastanawiać.
Przypominam, że w księgarni pod adresem www.coryllus.pl niezmiennie są do nabycia moje książki, poczynając od pierwszego zbioru felietonów z tego bloga pod tytułem „O siedmiokilogramowym liściu i inne historie”, przez zupełnie wyjątkową książkę o rock and rollu i nie tylko, po felietony najnowsze o paleniu licha, czyli po prostu Złego. Nawet nie ma się co zastanawiać.