poniedziałek, 3 czerwca 2013

Wojciech Fibak - ukochane dziecko III RP

Możliwe bardzo, że są osoby, które mi w to co mówię nie uwierzą, ale, jak idzie o moje dotychczasowe i obecne życie, nie ma nic takiego, co pragnąłbym zachować w głębokiej tajemnicy. Mam tu na myśli jakiekolwiek swoje zachowanie, dzisiejsze, czy przeszłe, które mogłoby na przykład stać się celem szantażu, czy jakiejś brudnej prowokacji. Oczywiście nie będę ukrywał, że są rzeczy, których się mocno wstydzę i wolałbym ich na sumieniu nie mieć, jednak żadna z nich nie ma takiej rangi, bym mógł tu odczuwać jakikolwiek większy niepokój. Na tyle duży, bym dla ukrycia tego czy owego gotów był do jakichś większych poświęceń.
Mam jednak oczywiście swoją wyobraźnię i ona pozwala mi czasami pofantazjować, jakbym się zachowywał, gdyby moje życie ułożyło się w taki sposób, że każdy dzień stanowiłby walkę o to, by się nie wydało. By to co robię, z jednej strony, trwało jak najdłużej i przynosiło mi odpowiednie korzyści, a z drugiej, żebym zachował ten spryt, tę ostrożność, te przebiegłość, a jednocześnie tę trzeźwość umysłu, by to moje zło miało się jak najlepiej i najbezpieczniej.
Załóżmy że moja pozycja, moje pieniądze, moje towarzyskie powiązania, no i wreszcie osobiste zepsucie pozwalają mi uprawiać biznes stręczycielski na najwyższym poziomie. Wyobraźmy sobie, że ja żyję – i to żyję bardzo dobrze – dzięki temu, że starym dziadom z pieniędzmi na całym świecie dostarczam młodych dziewcząt, i że jestem w tym na tyle dobry, że nie muszę się ani ogłaszać, ani nawet jakoś szczególnie starać, by moja oferta była w odpowiednich kręgach znana i uznana.
Jak taki biznes może działać? No, mogę sobie wyobrazić. Dzwoni do mnie mój kumpel Gabriel Maciejewski i mówi: „Słuchaj. Jutro o 16.30 zgłosi się do ciebie pewna Kaśka, powoła się na mnie, jest sprawdzona. Bierz ją”. Jutro o 16.30 dostaję esemesa od jakiejś Kaśki. Co robię? Jestem ostrożny, boję się prowokacji, więc nie reaguję. Za chwilę dzwoni do mnie Gabriel i mówi: „No co jest?” Ja mu na to: „Okay. Powiedz jej, żeby jutro o 19 spotkała się ze mną w Spencerze”. Następnego dnia czekam w Spencerze, wchodzi jakaś dziewczyna, ja ją starannie oglądam, potem pytam, skąd zna Gabriela i takie tam… nieważne. Chodzi o to, że ponieważ to co robię jest nielegalne i potencjalnie dla mnie zabójcze, uważam jak cholera. Żeby nikt mnie broń Boże nie wystawił. No i tak się ten mój biznes kręci.
I oto dziś dowiaduje się ja, że Wojciech Fibak, człowiek, o którym w środowisku już podobno od pewnego czasu krążyły plotki, że on się zajmuje sutenerstwem na może nie szeroką, ale bardzo wysoką skalę, otrzymał jakiś czas temu esemesa od nieznanej sobie kobiety, że ona ma ochotę się puścić z jakimś bogatym – przepraszam przy okazji wszystkich kibiców Legii Warszawa i przede wszystkim osobiście samego zainteresowanego – staruchem, i że słyszałam, że Fibak jest jej to w stanie zorganizować, on ją zaprasza do siebie do galerii na Krakowskim Przedmieściu, w dodatku zachęca, by zechciała wpaść z koleżanką, prowadzi z nimi swobodną rozmowę, podczas której wprowadza je w najgłębsze szczegóły swojego biznesu, pozwala się od początku do końca nagrać, a kiedy się dowiaduje, że spotkała go najbardziej prymitywna dziennikarska prowokacja, zaczyna beczeć, że on prosi o litość, i że w zamian obiecuje współpracę do końca życia.
Przepraszam bardzo, ale ja tego co się stało nie rozumiem ni w ząb. Oczywiście może być tak, że Wojciech Fibak to wieczny idiota, który ostatnio, z nadmiaru pieniędzy i przez przebywanie w towarzystwie sobie podobnych, zgłupiał jeszcze bardziej i stąd to wszystko. Może się też okazać, że ta prowokacja była przygotowana na tak wysokim poziomie, że na nią dałby się nabrać nie tylko Fibak, ale nawet ktoś od niego nieskończenie bardziej inteligentny i ostrożny. Może wreszcie się niedługo dowiemy, że to wszystko jest zwykły dziennikarski humbug, nie wart nawet splunięcia i to, że ja dziś to wszystko tak starannie rozważam, to wstyd przede wszystkim dla mnie. I, powiem uczciwie, że tę ostatnią opcję biorę pod uwagę szczególnie mocno. Zwłaszcza gdy sobie uświadomię, kto jest redaktorem naczelnym „Wprostu”, który to wszystko przeprowadził.
Myślę jednak, że oni go faktycznie przyłapali, a w związku z tym, wciąż powraca pytanie, czemu on się dał tak fatalnie podejść. Czy to przez to, że on durny, czy że ten Latkowski taki sprytny? Otóż mam na ten temat pewną teorię, którą chciałem się tu podzielić. Moim zdaniem, ani Fibak nie jest taki głupi, ani Latkowski taki chytry. Rzecz najprawdopodobniej polega na tym, że Wojciech Fibak, kiedyś wybitny tenisista, a dziś tak zwany alfons, padł ofiarą świata, w którym przyszło mu żyć, a więc świata, gdzie zarówno występek, jak i bezkarność są na tyle codziennością, że nikt nawet się na jednym i nad drugim nie ma czasu zastanawiać. Mam bardzo mocne przeświadczenie, że gdyby Fibakowi ktoś jeszcze pół roku temu powiedział, że to jego alfonsowanie jest złe i niemoralne, on by najpierw nie zrozumiał, o co chodzi, a potem zacząłby ziewać. A gdyby ktoś, z czyim zdaniem on się liczy, bo przecież nie ja, go przestrzegł, że to się może dla niego źle skończyć, on by najpierw wybuchnął śmiechem, a potem zadzwonił do swojego kumpla Kulczyka i mu to wszystko opowiedział, jako bardzo zabawną anegdotę.
Rzecz w tym, że jakkolwiek osobiście durny i pozbawiony zarówno wyobraźni, jak i instynktu samozachowawczego, jest Wojciech Fibak, to nie on jest tu największym winowajcą. To dzisiejsza Polska, a więc kraj, gdzie pewnej ściśle określonej części społeczeństwa wolno wszystko i nikomu nic do tego, ponosi jako pierwsza odpowiedzialność za ten wstyd. A piszę to wszystko, skromnie przyznając, że prawdopodobnie to, co mi się w tej chwili w głowie zaczyna układać, to i tak nawet nie ułamek tego, z czym mamy do czynienia w rzeczywistości.
Na koniec pozostaje jeszcze jedno pytanie. Czemu oni postanowili się wziąć akurat za Fibaka? Cóż on im takiego złego zrobił, że oni nagle okazali się tacy złośliwi i bezwzględni? W końcu, nie oszukujmy się – kim jest, ewentualnie, kim nie jest, ten Latkowski, byśmy mieli go podejrzewać o to, że on robi to, co mu przyjdzie do jego pustej głowy? Otóż tego prawdopodobnie się nie dowiemy nigdy. I nie musimy się tym jakoś szczególnie martwić. Jest mnóstwo zagadek znacznie ciekawszych. Próbujmy sobie radzić z nimi.

Nie wiem, czy świadomość tego faktu jest tu powszechna, czy jej akurat nie ma w ogóle, ale faktem jest, że od dłuższego czasu wsparcie dla tego bloga z jakiegoś powodu ostatnio praktycznie ustało. Jeśli ktoś sądzi, że my sobie bez niego radzimy, ma tylko częściowo rację. Owszem, radzimy sobie w tym sensie, że – jak widać – żyjemy. Ale na tym koniec. Bardzo więc proszę o to wsparcie. Jeszcze może przez przyszły rok. To powinno wystarczyć. Przepraszam za obcesowość i dziękuję.


13 komentarzy:

  1. Może to zwykła zemsta jest? Coś poszło nie tak, Fibak nastręczył czyjąś córkę albo coś.
    Mnie urzekła prostota tej prowokacji, Fibak nawet nie zaprzecza tylko ma żal że to na niego padło.

    Już mam, wymyśliłem jak to pisałem :)

    Fibak będzie się drugi raz rozwodził.
    To myślę że w sądzie taki argument na rzecz winy Fibaka za rozpad małżeństwa jest nie do przecenienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. @Remo
    Brzmi to bardzo solidnie. Tyle że to też by o nim źle świadczyło.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest ogólnie chyba takie towarzycho.
    Nie znam Pana Fibaka osobiście ale coś mam przeczucie że obraz wyłaniający się z tej historii stanowi standard raczej niż ewenement.
    (taki jeden tenisista były opowiadał jak wygląda takie życie i ten klimacik fibakowy tam występował choć w swojej opowieści postawił akcenty na narkotyki)

    Wygląda na to że obecną żonę Fibak poznał tak samo.
    To była studentka a dziś jest prawniczką która skupuje domki i dworki - no zdolniacha z niej.

    Człowiek zpierdziela do 67 i nic z tego nie ma, a taka zakochuje się "od pierwszego wejrzenia" i życie ma ustawione.
    Pani Olga ma 38 lat to życie przed nią.
    A że nie jest w ciemię bita to załatwi piernika w sądzie.

    http://www.pudelek.pl/artykul/54361/fibak_rozwodzi_sie_z_przyjaciolka_kate_rozz/

    http://www.fakt.pl/Kate-Rozz-wydala-oswiadczenie-w-sprawie-Wojciecha-Fibaka,artykuly,214386,1.html

    http://www.pomponik.pl/plotki/news-fibak-spisal-intercyze-olga-nie-dostanie-nic,nId,960919

    Google twoim przyjacielem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Toyah
    Nic mnie to nie zaskoczyło.
    Ty się interesujesz popem i tenisem, to pewno też pamiętasz, że prasa jakieś kilkanaście lat temu donosiła o p. Wojtku jako swatce. Działo się to w mieście Monte Carlo, gdzie podobno prawdziwej miłości nie ma. Często wówczas powtarzały się tam nazwiska Bobby'ego De Niro jak i tenisistki "na zakręcie"- Magdy Grzybowskiej. Oboje w przeciwnym kontekście.
    P.S.
    A pamiętasz może, jak Fibak był adwokatem Polańskiego, gdy ostatnio chcieli go palić na stosie?? To jest piękny geszeft, stary...

    OdpowiedzUsuń
  5. @Remo
    Nieważne. Mnie bardziej interesuje to poczucie bezkarności.

    OdpowiedzUsuń
  6. @zawiślak
    Ta świadomość że wszystlko wolno. To jest mocna rzecz. Wyobrażasz sobie, co sie tam musi dziać, jeśli Twoim kumplem jest taki dajmy na to Kulczyk.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Toyah
    "Kulczyk moim przyjacielem jest cały świat należy do mnie" To mafia jak u Scorseze w Chłopcach z ferajny. Fibak, Polański, Wajda & CO to jeden sort. Jedni robią w kulturze inni w sporcie zależy jak się komu z predyspozycjami i talentem trafiło ale wszyscy grają na skrzypkach od tego co nieomija. Czasem temu lub owemu skrzypki się wymkną z dłoni. Polański spieprzał przed sprawiedliwością przez ocean, Wajda poszedł na szychtę do służbistów a Fibak się obudził z ręką w nocniku. Taka to zabawa. Czym skorupka nasiąknie tym trąci choć czasami niektórym uda się wcześniej zejść z tego świata zanim syf wybuchnie.

    Co do rozrywki to Fibak jest detalistą, zobacz hurtownię:
    http://muzyka.onet.pl/galerie/akb48-swiatowy-fenomen-z-japonii,5532357,14475433,galeria-mala.html

    Ten koleś co to rozkręcił puścił pomysł na franczyzę i goni te dziewczynki tabunami po całym azjatyckim stepie. To jest dopiero jazda.

    OdpowiedzUsuń
  8. @crimsonking
    Faktycznie ostro. Moim zdaniem Japonia to bardzo niebezpieczne miejsce. Kto wie, czy tam się nie dokonuje historia?

    OdpowiedzUsuń
  9. @toyah
    Być może, oni tam żyją z szybkością światła. Jeśli tam dzieją się jakieś mega przemiany kulturowe to jedno jest pewne, dla starego świata to nic dobrego. Sataniści 2.0 w takiej odsłonie, że nikt się nie połapie o co chodzi. Homo Japons.

    OdpowiedzUsuń
  10. @crimsonking
    Też w sumie chciałem wspomnieć o Diable, ale jakos ostatnio zaczynam sie zastanawiać, czy jego przypadkiem nie zrobiło się za duzo.

    OdpowiedzUsuń
  11. Swego czasu w LOTcie krążyła anegdota, jak to pan Wojciech, dbając o swój portfel, oszczędzał na przelotach. Kupował mianowicie zawsze dwa bilety, jeden w biznes klasie, drugi ekonomiczny. Biznes ma tę zaletę, że można go zwrócić w ostatniej chwili. Więc latał pan Wojciech w klasie biznes za cenę economy!
    Jak się jest nieuczciwym w małych sprawach, to tak samo jest się nieuczciwym w dużych..

    OdpowiedzUsuń
  12. @tompsi
    Strasznie to skomplikowane, ale wygląda interesująco.

    OdpowiedzUsuń
  13. Znaczy się jak to było z tymi miejscami?
    Gościu kupował dwa bilety, jeden oddawał tak późno że nikt go już nie kupil?
    I wtedy Fibak mówił: o, wolne miejce w biznes klasie, siendnę se tam?
    Nieźle :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...