piątek, 7 czerwca 2013

O pewnym czerwonym spinaczu biurowym

Kiedy uruchamiałem ten blog, a już w chwilę potem otrzymywałem od Onetu pamiętny laptop, nikt nie miał najmniejszych wątpliwości, że to miejsce to najbardziej mięsista polityka. Od tego czasu jednak tak strasznie dużo się zmieniło, i nie jestem nawet pewien, czy najważniejszym z tego typu zdarzeń była akurat Katastrofa Smoleńska, że polityka nagle zeszła na drugi, a niekiedy nawet na trzeci plan. Co mamy dziś? Życie. Zwyczajne życie.
Dziś miałem lekcję z pewną, kończącą właśnie szkołę podstawową, Karoliną, i okazało się, że ona dostała na zadanie domowe przeczytać i zrozumieć pewną podręcznikową historię i napisać jej streszczenie na 50 słów. Zasiedliśmy więc do tego zadania, no i zaczęliśmy od samego tekstu. Proszę posłuchać.
Otóż 14 lipca 2005 roku pewien młody Kanadyjczyk nazwiskiem Kyle MacDonald wpadł na pomysł, że zorganizuje serię internetowych aukcji, opartych na wymianie różnych przedmiotów, zaczynając od zwykłego spinacza biurowego, w taki sposób, by w ciągu jednego roku zdobyć dom. Myśl – zaznaczam, ze myśl genialna w swojej prostocie – była taka, że jeśli każda kolejna aukcja przyniesie mu choćby bardzo lekki zysk, w ten sposób ów rok powinien wystarczyć.
A zatem, owego 14 lipca, Kyle MacDonald ogłosił chęć wymiany zwykłego, czerwonego, druciano-plastikowego spinacza na coś, co mu się spodoba, i ze wszystkich ofert wybrał pióro w kształcie ryby. Następnie, tego samego dnia, zamienił pióro-rybę na ręcznie zdobioną klamkę. 25 lipca udał się do miejscowości Amherst w stanie Massachusetts, gdzie zamienił klamkę na zwykły biwakowy kocher. 24 września pojechał do San Clemente w Kaliforni, gdzie wymienił kocher na prądnicę Hondy. 16 listopada udało mu się zamienić prądnicę na pustą beczkę po piwie z neonowym znakiem Budweisera. 8 grudnia, zdobywszy już pewną popularność, oddał prądnicę jakiejś kanadyjskiej gwieździe radiowej, i w zamian otrzymał skuter śnieżny. Tydzień później zamienił ów pojazd na jakąś dwuosobową ekstra wycieczkę, miesiąc później wycieczkę zamienił na ciężarówkę do transportu mebli, w następnym miesiącu oddał ciężarówkę za kontrakt nagraniowy z którąś z lokalnych wytwórni muzycznych, w kwietniu, za odstąpienie owego kontraktu, uzyskał roczny czynsz w jakimś mieszkaniu gdzieś w Arizonie, który już dwa tygodnie póżniej zamienił na kolację z Alice Cooperem. Ponieważ Alice Cooper, jak wiemy, to nie byle kto, reszta poszła już bardzo szybko. Tego samego dnia, jakiś miłośnik Coopera oddał mu za ten wieczór w pełni zautomatyzowaną śnieżną kulę zespołu Kiss, on tę kulę natychmiast oddał za rolę w jednym z epizodów serialu telewizyjnego, no i wreszcie niemal po roku, 5 lipca 2006 roku, za ową rolę dostał piętrowy dom w miejscowości Kipling gdzieś w Kanadzie.
Przeczytaliśmy tę historię, napisaliśmy piękny jej skrót na wymagane 50 słów, a ja postanowiłem ją tu opowiedzieć. Mam oczywiście nadzieję, że większość z nas uzna ja zwyczajnie za fantastyczną historię, która jest tak fantastyczna, że nie wymaga żadnego komentarza, ale za to pozostawia każdemu ogromne pole do dowolnych, choćby nie wiadomo jak osobistych, refleksji. Gdyby jednak miał się znaleźć ktoś, kto po przeczytaniu tego zapyta: „I co z tego?”, to ja przepraszam bardzo, ale sam nie wiem, co z tego. Dziś mój kolega Gabriel Maciejewski, który, podobnie jak ja, bardzo walczy o to, by nie zmarnować choćby jednej drobinki z tego, co zostało nam dane, opowiedział nam fantastyczną historię o dwóch szczególnych ludziach, których miał szczęście spotkać w życiu, a których scharakteryzował przy pomocy trzech słów – siła, doświadczenie i mądrość, i przeciwstawił to gniciu. Gniciu szczególnemu, po połączonemu z bezczelną agresją.
A wiec, jeśli ktoś mnie pyta, co z tego, to ja mogę tylko odpowiedzieć: To z tego. Ni mniej, ni więcej. I pozostaje mi tylko wierzyć, że będę dobrze zrozumiany.

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przez te minione dwa dni tak wzruszająco zareagowali na moje nędzne apele. Proszę mnie nie opuszczać.

A tu dla wszystkich oryginalny spinacz:





2 komentarze:

  1. Myślałem że w tej historii będzie moment typu: i pewnego dnia zmarł wujek Kyle'a i zostawil mu ogromny spadek :)
    I tak od spinacza do domu, a tu nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Remo
    No właśnie. A tu nie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...