Parę dni temu na kanale Discovery oglądałem niezwykle zabawny program, w którym autorzy postanowili zmierzyć prędkość przemieszczania się smrodu. Badany smród był najróżniejszego rodzaju, a więc od zwykłej psiej kupy na bucie, do tzw. śmierdzącej bomby. Kupa to kupa. Nic takiego. Ale śmierdząca bomba była absolutnie okropna. Jak nam wyjaśniono, smród śmierdzącej bomby stanowił mieszaninę zgniłego jaja i śmierdzącego bąka. Do eksperymentu wyznaczono oczywiście ludzi. I to było dla mnie przeżycie najbardziej przejmujące. Uczestnicy eksperymentu musieli autentycznie brać udział w czymś miejscami nie do zniesienia. To jak oni ten eksperyment przeżywali było z jednej strony oczywiście śmieszne, a z drugiej wywoływało współczucie. No ale co robić? Tak to było i mam tylko nadzieję, że im Discovery dobrze zapłaciło.
Ośmielony wspomnianym programem, postanowiłem też zrobić coś nieprzyjemnego, ale za to dla dobra nauki. Co więcej, postanowiłem, że zrobię to za darmo, dla czystej satysfakcji jaką daje tego typu praca, gdzie się coś odkrywa, a następnie wyciąga z tego odkrycia wnioski i tymi wnioskami dzieli się z innymi, dla wspólnego dobra. Zajrzałem mianowicie na pewien blog, na który z zasady nie zaglądam, tak jak z zasady w ogóle unikam niemiłych, a tym bardziej niepotrzebnych przeżyć. Samo zresztą wejście było całkowicie przypadkowe. Po otrzymaniu kolejnego komentarza Sowińca, zapragnąłem zorientować się, gdzie on ostatnio, poza moim blogiem, bywa i tak trafiłem tam gdzie trafiłem. A tam? Jakież tam ciekawe rzeczy! Jakaż atmosfera! Jakie sytuacje! No a przede wszystkim napis: „Popieram Internet bez chamstwa”.
Pewnie bym nawet i tym nie dał się sprowokować, ale dałem się skusić na temat. A mianowicie na panią Elizę Michalik – dziennikarkę Superstacji. A dokładnie na apologię tej niezwykłej – kto zna, ten wie – postaci. Nie wiem tego na pewno, ale chyba red. Michalik się tu dotychczas nie zajmowałem. Superstacją – owszem, trochę. Ale nią chyba nie. Dlaczego Superstacją? Z tej przyczyny, że każdy, kto miał okazję choćby rzucić okiem na ten niezwykły kanał, na ten ich wystrój, na ludzi, jakich oni tam zatrudniają, a i może nawet i zdołał wysłuchać któregoś z programów Superstacji, wie, że to jest właśnie sytuacja, kiedy trzeba coś powiedzieć. Można też oczywiście pokiwać głową i zająć się sprawami bieżącymi, ale osobiście takie zachowanie uważam za dowód niedobrego zblazowania. A tego przecież nie lubimy, prawda?
Eliza Michalik, obecnie dziennikarka i jedna z gwiazd Superstacji, to co innego. Ona wprawdzie jak najbardziej zasłużenie jest tam tą gwiazdą, ale sama już jednak nie ma tej siły przebicia. Bez tego całego kontekstu, bez swoich koleżanek i kolegów, bez tego wszystkiego co stoi za nazwą Superstacja pozostaje tylko twarz, głos, słowa, spojrzenie – a więc ulica. O czym tu pisać? Tym razem zwróciłem uwagę właśnie na tę kobietę, skutkiem zapuszczenia się w miejsca gdzie normalni ludzie nie chodzą. Jakie to dziwne. Szukałem Sowińca, a znalazłem Elizę Michalik. Jakież to szczególne czasy nam nastały!
Laudacja o której mówię, na cześć dziennikarskiego kunsztu i zwykłej ludzkiej uczciwości Elizy Michalik, zgromadziła niemal dwieście komentarzy, które w większości – jak przystało na miejsce walki z internetowym chamstwem – były poświęcone najbardziej brutalnemu obrażaniu ludzi. W pewnym momencie doszło do tego, że rozmowy koncentrowały się już niemal wyłącznie na retorycznych popisach wokół smrodu spermy, kupy i krwi. Jednak w pewnym momencie mój kolega Zebe, który widocznie też, podobnie jak ja, prowadzi prace badawcze, wkleił tam dwa filmiki z youtuba, pokazujące Elizę Michalik i jakiegoś gibającego się młodzieńca w akcji. Nie będę tu powtarzał tych linków, tak samo zresztą jak pozostanę dyskretny jeśli idzie o sam blog, na którym to wszystko o czym piszę, się działo, ale powiem tylko, że jak ktoś chce, niech sobie poszuka na youtubie. Myślę, że z pewnego punktu widzenia – warto. I nie chodzi nawet o to, że Eliza Michalik sepleni w sposób naturalny i karykaturalny jednocześnie, a w tym samym czasie śmieje się z Prezydenta, że ten „sepleni”, a jej kolega zachowuje się jakby coś zażył. To jest – owszem – zabawne, ale nie jesteśmy tu przecież po to, żeby śmieszyć, lecz bardziej przestraszać. Ja tylko powiem, że Eliza Michalik i ten obok, we wspomnianej sytuacji, omawiają przede wszystkim grubość, wielkość i głębokość „zadniej części Prezydenta”. Sens tego wystąpienia, polega na tym – poza oczywiście zwykłą demonstracją kunsztu dziennikarskiego obu gwiazd – że oni zastanawiają się, co się zmieści w „zadniej części prezydenta Kaczyńskiego” i przerzucają się różnymi zabawnymi propozycjami, co i w którym miejscu owego „zadka Prezydenta” można by umieścić.
Rozumiem. Chamstwo. Rozumiem też, że jest to chamstwo nie w sensie, jaki temu słowu nadała polityczna debata, która przecież nie od dziś stopniowo przejmuje język i transformuje go pod swoje potrzeby. Ja wiem, że tu mamy do czynienia nie z chamstwem w sensie tym, że ktoś użył wulgarnego słowa, albo że popisał się szczególną złośliwością, lub pewną myśl podbudował zbyt dużą agresją. Tu akurat mamy chamstwo w jego podstawowym, słownikowym znaczeniu. I ja to wiem. Ale też wiem, że to nic. To są właśnie takie czasy, a Superstacja zaledwie z tych czasów korzysta. Z jednej strony, wygląda na to, że im wolno, a z drugiej, właśnie dlatego że im wolno i to wolno coraz bardziej, nawet ewentualne głosy protestu brzmią tu głupio i naiwnie. Nasza przestrzeń publiczna, w czasach tego niby-kapitalizmu i niby-wolności, została wręcz wypełniona taką właśnie tandetą na każdym możliwym poziomie. A więc – powtarzam – to nic. Tak jest i tak już pewnie będzie. Mnie tu bardziej interesuje coś innego. Że to własnie Eliza Michalik, jej kiwający się koleś, ich macierzysta stacja stały się symbolem czegoś, co całkowicie bezczelnie działa pod hasłem walki z chamstwem.
O tym już tu pisałem na pewno. W Salonie24 pojawiła się jakoś niedawno inicjatywa, by blogi, które są szczególnie zmartwione postępem internetowego chamstwa, zostały oznaczone banerem informującym, że autor danego bloga popiera Internet bez chamstwa. No i te śliczne, niebieskie paski zaczęły się rozmnażać jak grzyby po deszczu. Sytuacja kiedy ci właśnie uczestnicy debaty, dla których Eliza Michalik i oferta Superstacji są wzorem kultury i zawodowego kunsztu, dla których standard wyznaczony przez Elizę Michalik jest wartością, którą warto promować w ramach walki z internetowym chamstwem jest porażająca. Wpis, w który się zapuściłem, jak już powiedziałem, aż kipi komentarzami. Większość z tych komentarzy związanych jest z debatą na temat chamstwa w debacie. Większość głosów, które te komentarze niosą, to głosy z jednej strony wspierające Elizę Michalik i Superstację w ich walce z powszechnym chamstwem, a z drugiej broniące ich przed agresją schamianego i bezwzględnego tłumu. Ciekawe jest też to, że debata, którą uruchomił tekst o Elizie Michalik zjednoczyła ludzi całkowicie ponadpolitycznie. Przeciwko chamstwu, które z taką agresją potraktowało głos Superstacji i Elizy Michalik, zaprotestowali i ci z lewa i ci z prawa. I ci, którzy na autora tego bloga, na przykład, mówią: „prawak” i ci, którzy na niego syczą „lewak”. Ci, dla których bohaterem jest Wojciech Jaruzelski i ci, dla których radość życia wyznacza bożonarodzeniowa choinka. Za Elizą Michalik wstawili się ci, którzy dla walki z chamstwem gotowi są naprawdę na wiele. Na co? Wolę nie myśleć.
Pamiętam, jak jeszcze na samym początku tej drogi oglądałem Szkło kontaktowe i w pewnym momencie zadzwoniła jakaś kobieta, która powiedziała, że ona mieszka obok kamieniołomów i tam stoi takie urządzenie do niszczenia czegoś – nie pamiętam – i że ona sobie marzy, by któregoś dnia wsadzić tam obu braci Kaczyńskich i przeprowadzić eksplozję. Problem tylko jest taki, że nie wiadomo, czy te ich grube tyłki tam się uda wtłoczyć. Ona to powiedziała, Sianecki, czy Miecugow – też już nie pamiętam – pokiwał głową, podziękował za wypowiedź, życzył dobrej nocy i dalej już poszło. Tak prawdopodobnie właśnie zaczęła się walka z chamstwem. Dziś wkraczamy w nową jej fazę. Dobrzy ludzie nawet zaprojektowali odpowiedni baner i hasło. Jest już nawet poezja. Powiedzmy że anonimowa:
„A tak całkiem poważnie zapytam: skąd wam się biorą te wszystkie ponurości? i obrzydliwości? Ten strach, zady? nienawiść, te bluzgi wasze, wszystko w waszych rękach i ustach staje się ohydne u wstrętne?
Dlaczego?
Dlaczego wasz świat jest taki obrzydliwy?
Dlaczego słowa wasze są podłe?
Dlaczego widzicie tylko smutek i brzydotę?”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.