Wczoraj,
jak rozumiem, w reakcji na wyrok warszawskiego sądu, który przyznał, że za
rządów Donalda Tuska wskaźnik bezrobocia w Polsce wyniósł 14,4%, na swoim
oficjalnym twitterowym profilu Platforma Obywatelska opublikowała następujące
coś:
Nie będe
oczywiście analizował owej tak niesłychanie bezczelnej manipulacji, licząc że
czytelnikom mojego bloga jakiegolwiek objaśnienia są jak psu na budę, lecz
zamiast tego, przypomnę kolejny swój tekst, tym razem z roku 2012, wówczas zatytułowany
pięknie „I ty zostaniesz spawaczem”, a dziś z pewną modyfikacją. Bardzo proszę.
Głupio
się przyznawać, ale jakoś przegapiłem niedawną wypowiedź Donalda Tuska, w
której to zachęcał on młodych ludzi, by jeśli chodzą im po głowie jakieś
ambitne plany zawodowe, i gdzieś tam szumi im myśl o robieniu kariery,
porzucali te dyrdymały i brali się za co popadnie, zwłaszcza że podobno akurat
jest zapotrzebowanie na spawaczy. Gdybym chciał z Donaldem Tuskiem wejść w
debatę, powiedziałbym mu pewnie, że z tego co wiem, rynek spawania jest już
dość szczelnie obłożony, natomiast podobno w Coventry poszukują operatorów
wózków widłowych, no i w Warszawie niedługo ma się zwolnić stanowisko premiera,
ale, jeśli idzie akurat o niego, to jedyne na co mam ochotę, to kiedy będzie
schodził po schodach, zwyczajnie mu podstawić nogę, i liczyć na pomyślny rozwój
wypadków, a poza tym ten akurat temat jest tak smutny, że nawet ta noga nie
gwarantuje choćby minimalnej satysfakcji.
No ale owszem, w końcu dowiedziałem się,
że Donald Tusk każe moim obu córkom i synowi brać się za spawanie. Co więcej,
okazuje się, że jemu ten pomyśl strzelił do głowy nie na zasadzie wypadku, ale
on go najwidoczniej teraz będzie się lansował regularnie. Ostatnio powtórzył go
w „Kropce nad i” u Olejnikowej. I to wrażenie było tak mocne, że ja praktycznie
do dziś nie potrafię się z tego wygrzebać. Otóż proszę sobie wyobrazić, że mamy
tę Polskę, te Europę, mamy ten rząd, mamy tę minister Kudrycką, która dba o
rozwój tak zwanego szkolnictwa wyższego, mamy w tej chwili już chyba tysiące
wyższych uczelni, na których studiują grube miliony maturzystów, mamy te
najróżniejsze kierunki studiów, których liczba i różnorodność zwiększa się w
postępie geometrycznym, mamy wreszcie tę naszą dumę, że Polska staje się krajem
ludzi wykształconych, a na to przychodzi ten piłkarz i mówi: „A spawać już
umiecie?”
Mało tego. Oto przed nami stoi magister
historii bez minimalnej choćby zawodowej praktyki, typowy przedstawiciel tak
zwanej klasy pasożytniczej, a więc ktoś kto w normalnej sytuacji mógłby
faktycznie już tylko aplikować na stanowisko spawacza gdzieś u niemieckiego
bauera, i poucza tych wszystkich naiwnie jeszcze liczących na to, że ta nasza
Polska podniesie się z tego błota, że on akurat wie najlepiej, jak to jest i
być bez pracy i pracować, no bo i był nauczycielem, i wykładowcą na uczelni, a
spawaczem jak najbardziej też. I on szczerze ten typ kariery wszystkim poleca.
W końcu mamy kurwa kryzys, nie?
To co mnie jednak w tym wszystkim
porusza najbardziej to fakt, że namawiając moje dzieci do tego, by spróbowały
się przekwalifikować i zapisać na kurs spawacza, on ma jak najbardziej właściwy
ogląd sytuacji. Tak się bowiem składa, że ja w ostatnich tygodniach i
miesiącach na temat tak zwanych perspektyw odbyłem z moimi dziećmi bardzo dużo
rozmów i powiedziałem im mniej więcej to samo. Że prawdopodobnie przyjdzie im w
końcu machnąć ręką na te swoje ambicje i marzenia, wsiąść w samolot, wiać stąd
gdzie pieprz rośnie, i liczyć na to, że ktoś gdzieś ich zechce zatrudnić jak
człowieka, płacąc przy okazji tyle, by gdy przyjdzie weekend mogli sobie gdzieś
pójść i pospędzać czas. Tyle że moje gadanie i ich lęki to są nasze osobiste
sprawy, do których mamy prawo, i na które możemy sobie pozwolić. Jeśli jednak
pojawia się człowiek, który – właśnie przez to, że nie nadawał się do żadnej
pracy, a którego wykształcenie też nie bardzo dawało mu jakiegokolwiek wyboru, a
miał w sobie wystarczająco dużo bezwzględności – postanowił swego czasu zostać
premierem rządu i w ten sposób wziął na siebie nie byle jaką odpowiedzialność,
i dziś informuje ludzi, że nie ma już nic – to znaczy, że mamy do czynienia z
bezczelnością wręcz kosmiczną. A bezczelność ta jest tym większa, że ten tak
zwany premier przedstawia swój raport wręcz z szyderstwem w głosie skierowanym
wobec tych, którzy nie chcą zrozumieć, że odpowiedzialne życie wymaga
elastyczności. I żeby, gdy o to idzie, brać przykład właśnie z niego, który,
kiedy było ciężko, się nie opierdalał.
Czytam to tu to tam, że Donald Tusk jest
w stanie bliskim obłędu. Że on jest już na krawędzi. A ja się zastanawiam, co
dalej? I jedyne co mi przychodzi do głowy, to to, że on już niedługo ogłosi, że
z punktu widzenia interesów Polski i Europy te 10 procent Polaków mający jakiś
tam fach w ręku tak naprawdę całkowicie wystarczą. Reszcie wystarczyć powinna
umiejętność rachowania i czytania. I w ten sposób jakiś wariat w końcu nie
wytrzyma i mu zrobi jakąś krzywdę, a Angela Merkel, w dowód tradycyjnej
niemieckiej wdzięczności, odznaczy go pośmiertnym medalem za zasługi dla
polityki Rzeszy w stosunku do Państwa i Narodu Polskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.