Kampania
przed pażdziernikowymi wyborami powoli się rozpędza, a ja dziś trafiłem na
wypowiedź premiera Morawieckiego, jaką ten podczas kolejnego wiecu skierował tym
razem pod adresem osób starszych. I pewnie nie zwróciłbym na słowa Premiera
szczególnej uwagi, gdyby nie to, że na samo zakończenie swojej wypowiedzi
wyraził on przekonanie, że emeryci, w odróżnieniu, od wielu osób młodszych, bardzo
dobrze pamiętają to, co się działo w Polsce lata temu i nie dadzą się nabrać na
szalbierstwa Donalda Tuska i jego kompanii. Ja wprawdzie również bardzo liczę
na to że wielu z nas ma wystarczająco dobrą pamięć, by 15 października podjąć
jedyną sensowną decyzję, nie zmienia to jednak faktu, że niemal każdego dnia pojawia
się zbyt wiele znakó, które, gdy chodzi o ową pamięć, mogą niepokoić.
Oto,
proszę sobie wyobrazić, wczoraj wieczorem, włączyłem sobie na chwilę telewizję
TVP Info, gdzie akurat odbywała się codzienna awantura między zaproszonymi
politykami, i w tym dokładnie akurat momencie nieznany mi poseł PSL-u opowiadał
jak to za rządów AWS-u, w samym jego macierzystym regionie Warmińsko-Mazurskim,
sprywatyzowano trzy ważne zakłady mięsne. Pan poseł bardzo starannie podkreślił
fakt, że owa prywatyzacja odbyła się nie wbrew pozorom za rządów Platformy
Obywatelskiej i PSL-u, ale AWS-u właśnie z ówczesnym Porozumieniem Centrum i
połową polityków dzisiejszego PiS-u. A wniosek z tego, zdaniem Posła, płynie
taki, że dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość powinno siedzieć cicho i na temat
wyprzedaży polskiego majątku milczeć.
Ponieważ
oprócz wspomnianego przedstawiciela PSL-u, w telewizyjnym studio, nie licząc
prowadzącego program Adriana Klarenbacha, znajdowała się jeszcze pani poseł z
PiS-u, i minister z rządu premiera Morawickiego, można było się spodziewać, że
od razu nastąpi oczywista interwencja. Tymczasem nic z tego. Ja, od czasu gdy
wspomniany red. Klarenbach publicznie wyszydził głosy twierdzące, że w
Republice Południowej Afryki kiedykolwiek żyli, czy nie daj Boże, wciąż żyją
jacyś Biali, bo skąd oni mieli się tam znaleźć, skoro, jak wiemy, Czarny Ląd
jest czarny, a nie biały, i kropka, po nim akurat za dużo się nie spodziewam,
więc nie zaskoczyło mnie ani to, że on na wypowiedziane klamstwo, ani nie umiał
w sensowny sposób zareagować, ani nawet nie za bardzo wiedział, co znaczy skrót
„PC”. Zdziwiło mnie natomiast to, że temu cwaniakowi z PSL-u pozwolili szaleć
pozostali goście w studio, w tym posłanka Prawa i Sprawiedliwości i minister w
Prawa i Sprawiedliwości rządzie. Polityk PSL-u zatem bredził coś o wyprzedaży
polskiego majątku dokonywanej w latach 90. przez Jarosława Kaczyńskiego i jego
ludzi, a z drugiej strony jak zły duch pojawiła się owa straszna niepamięć, w
którą, jak się zdaje, nie chce wierzyć nasz premier Morawiecki. I to nie
niepamięć prostego emeryta, czy rozbuhanego młodzieńca, ale ludzi, dla których
z czystej zasady pamiętanie jest psim obowiązkiem.
Oni mają więc
pamiętać, że w roku 1997, czyli w momencie gdy władzę w Polsce przejęła
koalicja AWS-u i Unii Wolności, Porozumienie Centrum praktycznie zostało już zniszczone,
Jarosław Kaczyński, był zaledwie skromnym posłem mikroskopijnego koła Ruchu
Odbudowy Polski, które pozostawało w opozycji do rządu. Mają też pamiętać, że
ministrem finansów w rządzie AWS-u był nie kto inny jak Leszek Balcerowicz, ministrem
spraw zagranicznych Bronisław Geremek, ministrem sprawiedliwości Hanna
Suchocka, szefem MON Janusz Onyszkiewicz, a za prywatyzacje odpowiadał niezapomniany
Emil Wąsacz, który parę lat później stanął przed Trybunałem Stanu za swoją rolę
w prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej,
ZUS-u oraz Domów Twarowych „Centrum”. Ten ostatni wprawdzie w roku 2020 został
przez Sąd Najwyższy oczyszczony z zarzutów, ale, jak wszyscy świetnie wiemy,
fakt ten nie mówi nam dokładnie nic.
A zatem,
taki to był ów rząd AWS-u, takie to było Porozumienie Centrum i taki to był w
tym wszystkim przywódca polskiej prawicy, Jarosław Kaczyński, który gdy
nadszedł moment próby, zażądał, by jego nazwisko usunąć z list wyborczych Akcji
Wyborczej Solidarność. Ale taka to też jest owa tak ważna dla wszystkich nas pamięć.
I w sumie można by się było w tym momencie zasmucić i czekać w lęku na tę
październikową niedzielę, gdyby nie to,
że mimo wszystko jednak, to co jest dzisiaj, a nawet o to co było wczoraj, a
kto wie, czy nie tydzień temu, pamięta nawet red. Klarenbach. I jest szansa, że
to wystarczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.