wtorek, 29 marca 2022

Państwo Schnepf na ukraińskim froncie

 

       Kilka z minionych dni spędziliśmy relaksując się w Gdyni i okolicach i choć mógłbym bardzo chętnie podzielić się paroma ciekawymi myślami na ten czy inny temat, opowiem o jednej rzeczy, kitóra całkiem niespodziewanie zrobiła na mnie wrażenie szczególne. Otóż na restauracyjnym telewizorze podczas śniadania serwowano nam reglularnie coś co nosi nazwę „Śniadanie z TVN”, a czego osobiście nigdy dotychczas nie miałem nieszczęścia poznać i od czego gorszy może być już chyba tylko rozdawany przez sieć drogeryjną Rossmann magazyn „Skarb”. I oto podczas jednego ze śniadań, zza pleców dobiegła mnie najpierw informacja, że gościem programu będzie były ambasador Platformy Obywatelskiej w USA, Ryszard Schnepf, który, jako doświadczony „dyplomata” opowie nam o prezydencie Bidenie, no a potem był już tylko sam Schnepf.

     Co ów Schnepf mówił, nie wiem, bo po pierwszych kilku zdaniach przede wszystkim złośliwie go postanowiłem nie słuchać, no a poza tym, znacznie bardziej niż jego syk intresowało mnie to, co nam tak naprawdę chciała zademonstrować stacja TVN, decydując się na to, by akurat dziś, gdy wszyscy tak bardzo żyjemy rosyjską agresją na Ukrainę, wrzucić nam na talerz tego strasznego kacapa. Mamy tę wojnę, a wraz z nią wciąż powracający temat owej wieloletniej, tak strasznie niesławnej, kolaboracji państw, rządów, polityków, mediów z ową azjatycką dziczą reprezentowaną dziś przez Putina i owo demoniczne Z, a tu nagle z dziesiątek możliwości oni wybierają wręcz symbol owej zdrady i walą nim jak kijem po klatce z tygrysem.

      Ja mam owego Schnapfa na oku od czasu gdy on został ambasadorem w Waszyngtonie, przez różnego rodzaju wybryki zarówno wtedy, po wszystkie jego kroki już po tym jak on wrócił do Polski, i oczywiście nie spodziewam się po nim niczego dobrego. Dlatego też, kiedy sterczał mi on nad talerzem podczas tamtego śniadania, zatkałem sobie na niego uszy. Nie zdziwiłoby mnie też oczywiście zaproszenie go do TVN-u, czy nawet na zjazd Platformy Obywatelskiej – no ale, na Boga, nie dziś, gdy każdy Ruski, jest powszechnie traktowany jak śmierdzące jajo, albo coś nawet znacznie gorszego. Tymczasem nagle on wchodzi na scenę i jak gdyby nigdy nic, zaczyna się puszyć.

         Popatrzmy więc może z kim mamy do czynienia. Zacznijmy od końca:

Maksymilian Schnepf podczas II wojny światowej był żołnierzem Armii Czerwonej a następnie wstąpił do 1 Polskiej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, sformowanej w 1943. Brał udział w walkach o Stalingrad, bitwie pod Lenino, walkach o warszawską Pragę, walkach o Warszawę, operacji berlińskiej. Następnie służył w ludowym Wojsku Polskim od 3 czerwca 1946 do 2 września 1950. W lipcu 1945 w stopniu porucznika dowodził pododdziałem złożonym z dwóch kompanii w sile ok. 110-160 żołnierzy z 1 Praskiego pułku piechoty, wspierających wojska sowieckie w operacji określonej później mianem ‘obława augustowska’. Od 3 września 1951 do 24 sierpnia 1954 w stopniu podpułkownika pełnił funkcję szefa I Oddziału Zarządu II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Studia wyższe ukończył na Akademii Sztabu Generalnego uzyskując tytuł magistra. Uzyskał tytuł oficera dyplomowanego.

Był długoletnim kierownikiem Studium Wojskowego na Uniwersytecie Warszawskim. Był także kierownikiem Akademii Teatralnej i ASP. Był dyrektorem w Żydowskim Instytucie Historycznym. Sprawował stanowisko dyrektora administracyjnego w Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Warszawie. Działał jako publicysta Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce. Do końca życia był pułkownikiem dyplomowanym w stanie spoczynku.

Zmarł 17 sierpnia 2003 w Warszawie. 22 sierpnia 2003 został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie (kwatera EII-4-4).

Jego żoną została Alicja z domu Szczepaniak, z którą miał synów Ryszarda (ur. 1951, dyplomata) i Zygmunta”.

      To teraz może Mama:

W 1947 wstąpiła do Polskiej Partii Robotniczej. W 1949 została zatrudniona w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego we Wrocławiu, gdzie brała udział w walkach z podziemiem niepodległościowym, za co w latach 70. przyznano jej specjalną emeryturę, która została jej odebrana po 1989. Następnie pracowała w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego.

Podjęła działalność w Polskim Towarzystwie Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, w którym objęła funkcję sekretarza Zarządu Głównego.

Jej mężem był płk Maksymilian Sznepf (1920–2003), a ich synami są Ryszard (ur. 1951, dyplomata) i Zygmunt.

      No i na koniec – prawie – jeszcze coś:

Sekretarz stanu w Kancelarii Premiera Ryszard Schnepf podał się do dymisji.
Rzecznik rządu Konrad Ciesiołkiewicz powiedział IAR, że premier przyjmie tę rezygnację. Stanie się to prawdopodobnie jutro.
Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Michał Kamiński wyjaśnił, że Schnepf musi odejść, gdyż bez porozumienia z premierem przedstawiał wizję polskiej polityki zagranicznej. Kilka dni temu Schnepf powiedział ‘Rzeczpospolitej’, że rząd zaproponuje udział Polski w budowie kontrowersyjnego gazociągu Rosja - Niemcy po dnie Bałtyku. Premier w specjalnym oświadczeniu zdementował tę informację.
Michał Kamiński przyznał, że sytuacja jest przykra. Ryszard Schnepf jest bowiem bardzo zdolnym ministrem, który ma wielkie osiągnięcia. Jednak, jak podkreślił Kamiński, w każdym kraju jest tak, że jeśli minister zrobi coś bez uzgodnienia z premierem, to podaje się do dymisji
”.

      A teraz parę konkretów. Otóż Sznepf trafił do rządu Prawa i Sprawiedliwości jeszcze jako śmieć po ośmiu latach wladzy Platformy Obywatelskiej i został zagospodarowany przez premiera Marcinkiewicza. Po tym gdy w „Rzeczpospolitej” ujawnił że Polska chcę wspólnie z Rosją i Niemcami budować Nord Stream, wciąż jeszcze premier Marcinkiewicz wyrzucił go na zbity pysk, zaklinając się na wszystkie świętości, że on nic takiego dla Polski nie planował, a europoseł Michał Kamiński rozbeczał się nad Schnepfa odejściem.

      A ja już się tylko zastanawiam, czy kiedy Schnepf pobiegł do „Rzeczpospolitej” ze swoim newsem, to przez to, że musiał się tym szczęściem ze swiatem podzielić, czy wręcz przeciwnie, chciał na Marcinkiewicza naskarżyć, i myślę że oni wszyscy byli w jednej bandzie. Włącznie oczywiście z Kamińskim.

       Czytam te wszystkie informacje i z przerażeniem stwierdzam, że to coś wciąż żyje i ma się najwyraźniej bardzo dobrze. Alicja Schnepf za osiem lat dobije do setki, a gdy przyjdzie jej czas, to jej syn wrzuci jej do trumny order, który jej swego czasu przyznał sam prezydent Bronisław Komorowski. Co do wojny natomiast, to ona jest oczywiście straszna i wszyscy modlimy się, by każdy ruski żołnierz, kiedy już szczęśliwie wróci do kraju, miał obie nogi poprzestrzelane w jedną i drugą stronę. Jest jednak coś co napawa nadzieją. Otóż przyjdzie już niedługo moment, gdy ów ruski front załamie się również i tu u nas, w Polsce.



 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...