Mieliśmy
tu parę dni temu z dawna wyczekiwany tekst naszego ulubionego psychoterapeuty, Gerarda Warcoka, na tematy oczywiście bieżące, a dziś znów będziecie się Państwo obejść beze
mnie. Oto bowiem wczoraj, na swoim blogu, znany nam bardzo dobrze Gabriel
Maciejewski zamieścił tekst tak poruszający i tak potrzebny, że do tej chwili
nie potrafię się spod niego otrząsnąć. A ja, ponieważ wiem, że wielu z nas poza
to nasze miejsce nie zagląda, za zgodą Autora przenoszę jego niezwykłą
refleksję tutaj, dla – jak to onegdaj ładnie określił poeta – wspólnej korzyści
i dla dobra wspólnego. Polecam szczerze i z gorącym sercem.
Do białej wściekłości doprowadzają mnie
wpisy politycznych realistów zatroskanych o los uchodźców z Ukrainy, o nasz
własny los, a nawet o los mój i mojego bloga. Ludzi reprezentujących taką
postawę, jest coraz więcej i nie rozumieją oni, że czas na demonstrowanie
małostkowości nigdy nie jest dobry. Teraz zaś jest moment najgorszy. Czym ci
ludzie próbują bronić swoich idiotycznych wpisów, rzekomych analiz i wróżb?
Zwykle doświadczeniem życiowym i rozeznaniem w polityce, co sprowadza się do
kilku wyświechtanych sloganów o cynizmie polityków.
Jak chcecie wobec tego, w dni poprzedzające
Zmartwychwstanie, określać się wobec bliźnich, którzy uciekli z piekła? Poprzez
cynizm polityków? A co wiecie o ich osobistych wyborach i lękach? Kto was w
ogóle upoważnił do zabierania głosu w takich kwestiach posługując się przy tym
tak znikomym rozeznaniem?
Jak chybione są dziś wszystkie sądy i
jakie chciejstwo z nich wyłazi, niech zaświadczą, przedwojenne jeszcze, wpisy
niektórych kolegów. Twierdzili oni, na podstawie zasłyszanej w kolejce do kasy
rozmowy, że na wschodzie Ukraińcy nie będą strzelać do Rosjan, bo strzelaliby
do swoich. Dziś ci „swoi” spalili im domy, wywieźli graty za granicę, okradli
sejfy domowe i szafki z biżuterią. Kogo schwytali to zabili, nie oszczędzając
dzieci i starców. Są jednak tacy, którzy dalej wierzą, że to wojna między
„swoimi”.
Mnie najbardziej w całej około wojennej
retoryce drażni porzucenie wiary. Co jakiś czas ktoś zadaje mi pytanie, ale jak
to, pan wierzy mediom, wierzy pan, że to wszystko, jest tak, jak pokazują?
Przede wszystkim pokładam ufność w Bogu, a w związku z tym nie mogę przyjąć
żadnej innej postawy, poza tą, którą demonstruję, albowiem wiara mi na to nie
pozwala. Nie można bowiem wątpić w dobro i relatywizować zła, które ujawniło
swoją moc nagle.
Jak wszyscy wiedzą, nie wierzyłem w wojnę.
Nie mogło mi się pomieścić w głowie, że jakiś rosyjski polityk wyda rozkaz
bombardowania Kijowa, matki miast ruskich. No, ale tak się stało, a w związku z
tym muszę przyjąć jakieś wyjaśnienie tej sytuacji. Ono zaś brzmi – ekipa Putina
to piekłoszczaki nie zaciekawione niczym poza sobą. I dopiero wychodząc z tego
założenia mogę oceniać wszystkie wypadki.
Nie wiem co siedzi w głowie Joe Bidena i
nie mam zamiaru zgadywać. Wystarczy mi, że tu przyjeżdża i udziela poparcia
polskim politykom. Nie wiem, jak zachowałoby się NATO wobec agresji na Polskę,
ale pokładam ufność w Bogu i myślę, że nie pozwolono by nam zginąć. Pokusa, by
odrzucić tę opcję i nasładzać się – bo o to właśnie chodzi – czarnymi
scenariuszami, jest jednak nie do zwalczenia. Po co ludzie to robią? Myślę, że
nie potrafią oddalić pokusy zwracania na siebie uwagi za wszelką cenę. Nie chcą
też, by uznano ich w towarzystwie za frajerów, którzy stoją po stronie słabych
i oszukanych. Nie wiem doprawdy, jak wytłumaczyć im, że są durniami i zostaną
za tę postawę najprawdopodobniej ukarani już w tym życiu, nie w przyszłym.
Wiara podpowiada mi takie scenariusze. Powodowani wiarą i bojaźnią bożą
powinniśmy odrzucać takie pokusy i wszelkie zło, które płynie z relatywizowania
i analizowania krzywd wynikających z jawnej i podłej agresji. Nie ma na to
dzisiaj miejsca w Polsce. I niech to wszyscy dobrze zapamiętają.
Piekło wydaje bowiem coraz to lepsze i
fajniejsze dyrektywy. Ogłoszono właśnie, ze najemnicy z Syrii dostawać będą
1800 dolarów za każdego zabitego Ukraińca. Rozumiem, że za kobietę i dziecko
też? Jeśli to prawda, a ja myślę, że tak, tym bardziej nie możemy przyjmować
innej postawy niż zawierzenie Bogu. Wobec zła zaś musimy się określać jawnie i
natychmiast. Ufając, że jeśli popełnimy błąd, albo zgrzeszymy mimowolnie, Pan
Bóg nam wybaczy po szczerej spowiedzi.
Najgorsze co można zrobić to
relatywizować zło posługując się schematami myślenia rodem z podręczników
politologii. Są bowiem chwile i całe wielkie obszary działań, kiedy żadne strategie
nie znajdują uzasadnienia. Poza wiarą oczywiście. Jeśli więc ktoś widząc ten
tłum matek i dzieci na granicy, włącza inną niż chrześcijańska narrację i
zaczyna roztaczać wokół wizje polityczne, ten jest z piekła rodem. Obojętnie
ile razy nie powiedziałby szczęść Boże. I obojętnie w jakich
podniosłych rodzajach liturgii by nie uczestniczył. Przekonani o własnej
słuszności, ortodoksyjni kapłani rosyjskiego prawosławia unieważnili już
tydzień temu takie histerie. Na ich fałszywe nawoływania można zareagować tylko
milczeniem. Kiedy zaś ono nie poskutkuje, braterskim napomnieniem. To trzeba
powtórzyć trzy razy przynajmniej, zanim przystąpimy do jawnej walki ze złem.
Najgorsze jednak co można zrobić to
poprzestawać z wątpiącymi i podstępnymi. To są truciciele, a im bezpieczniejsi
się czują i im mniej zależy im na losie bliźnich dotkniętych działaniami zła,
tym gorszy los tych, którzy ich słuchają. Takich istot jest wokół mnóstwo i
cieszą się one niezwykłą popularnością. Powód jest moim zdaniem bardzo prosty,
sprzedają oni pewien towar, którego brakuje wszystkim – wyniosłość i połączone
z nią poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego. Tak przecież potrzebne w tych
strasznych czasach, kiedy media torturują normalnych ludzi widokiem płaczących
dzieci i matek. Wyniosłość pozwalająca z góry patrzeć na tę całą mierzwę, która
w opinii trucicieli mózgów tylko częściowo zalicza się do gatunku ludzkiego.
Poczucie bezpieczeństwa zaś pozwala odciąć się od tego oceanu nieszczęścia i
pozostać dawnym sobą, ze swoimi nawykami. Podążanie za głosem takich ludzi,
który dziś brzmi niczym głos syren, albowiem uwalnia od odpowiedzialności
indywidualnej, przenosząc ją w sferę polityki, jest drogą prosto do piekła.
Niebawem się o tym przekonacie.
Na koniec słowo o dwoistości. Często
słyszymy opinię ludzi, powołujących się na rozsądek, podnoszących kwestie
polityczne w ocenie obecnego kryzysu i troszczących się o przyszłość naszą i
rzeszy uchodźców, którzy sugerują, że po cichu komuś pomagają jednak. Proszę
Państwa, albo pomagamy jawnie i stoimy murem przeciwko złu, albo palimy Panu
Bogu świeczkę i diabłu ogarek. To jest bardzo prosta sprawa i sugestie podobne,
słyszalne już w mediach, z ust osób krytycznie nastawionych do polityki rządu i
postawy Polaków wobec naszych braci ze wschodu, są po prostu niestosowne. W
wielu zaś przypadkach są po prostu skrytym oddawaniem hołdu złemu. Tak właśnie
jest i nie chce być inaczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.