Niemiecki kanclerz, którego nazwiska w
momencie gdy piszę ten tekst akurat nie pamiętam – o! przypomniałem sobie: stolec –
wrzucił na Twittera następującą refleksję:
Mamy bowiem tego stolca, który ni stąd ni
z owąd, w sytuacji jaka zawładnego emocjami całego świata i gdzie praktycznie nie ma miejsca
na jakiekolwiek dyskusje, ogłasza, że Rosjanie to ludzie kochający pokój, a
jeśli Putin od lat jest ich ukochanym przywódcą, to tylko dlatego, że on ich
zmusza do tego, by w niego wierzyli, czemu oni się jak mogą przeciwstawiają, jednak bezskutecznie. A my,
bardzo wszystkich proszę, nie wierzmy że ów stolec przemawia w imieniu Niemców.
Oni oczywiście mają swoje grzechy, których do dziś nie odkupili, natomiast nie
ma najmniejszych wątpliwości, że w tym akurat momencie ów szolc nie przemawia w ich
akurat imieniu, ale w tym wszystkim co robi, reprezentuje Rosję i tylko Rosję.
I to nie jako Niemiec, ale jako rosyjski agent.
Czy to coś zmienia z perspektywy wolnego
świata? Oczywiście że nie. Dopóki niemiecki rząd jest tam zainstalowony przez
Rosję, by udawać Europę, możemy być pewni że oni oczywiście nie ogłoszą
jednoznacznego popracia dla rosyjskiej agresji na Ukrainę. To by ich oczywiście
wykluczyło z towarzystwa, które dziś trzyma władzę, natomiast będą lawirować na
tyle na ile się da bez większych strat. Dziś natomiast wygląda na to, że ów jeden
skromny tweet tego kacapa przybliżył Niemcy do miejsca gdzie nie tylko my tu w
Polsce, ale wszyscy na całym świecie, będziemy się temu czemuś przyglądać ze
zwiększoną uwagą.
Miejmy więc nadal oko na Niemców, choć w tym akurat wypadku pamiętajmy też, że nie ma nic gorszego od Rosji i dopiero w drugiej kolejności tych, którzy trzymają z Rosją wieczną sztamę, zwłaszcza gdy są to Niemcy właśnie.
Po mojemu on zwyczajnie łże. Mówi o "ludziach pochodzących z Rosji", ale, całkiem po niemiecku, myśli o odpowiedzialności zbiorowej. Ciekawe, skąd on sam pochodzi? Pochodzi formacyjnie, rzecz jasna.
OdpowiedzUsuńWłaściwie dlaczego nie użył określenia "Rosjanie", a zamiast tego "ludzie pochodzący z Rosji"? Na przykład, zdaje się w Izraelu, mieszka wielu Izraelczyków, którzy pochodzą z Rosji. Bez wątpienia, w samych Niemczech też mieszka wielu "pochodzących" z Rosji. O ile mnie pamięć nie myli, nie tak dawno były całe repatriacje z Rosji do Niemiec.
Zwracam uwagę, że ja tu wskazuję na całe społeczności o rosyjskim pochodzeniu ich członków, a przecież także w indywidualnym oderwaniu żyje w świecie wielu Rosjan z pochodzenia.
Uprawnione jest zatem pytanie, czy za samo pochodzenie ktoś się czepia Izraelczyków pochodzących z Rosji, albo Niemców stamtąd pochodzących? Natomiast, skoro stamtąd pochodzą, to z winy Putina muszą znosić pytanie: co myślą o tych zbrodniach na Ukrainie? Nie wierzę, iż są obrażani, czy fizycznie atakowani w razie odpowiedzi, że są przeciw. Dla nich na pewno jest to wojna Putina, a nie ich wojna.
Natomiast dla tych, którzy, podobnie jak ten Szolc, stają po stronie, czy wyrażają okolicznościowe zrozumienie dla rosyjskiej potrzeby wojennej, albo siedząc parędziesiąt donośności artyleryjskich dalej, brzęcząc przy tym ruskimi srebrnikami w kieszeni, coś tam rzężą o rosyjskich koniecznościach, to właśnie ICH JEST TA WOJNA a nie wojna jakiegoś Putina.
To samo odpowiednio dotyczy tych, którzy mieszkają w Rosji. Od tych, w odróżnieniu, może i trudno wymagać, aby otwarcie manifestowali sprzeciw. No, ale gromadząc się na mityngach poparcia, mogliby przynajmniej mrugać oczkiem, że ich entuzjazm, jest tylko dla jaj, a nie dla Putina.
Na koniec ponowię tę kapitalną charakterystykę dobrego Rosjanina, że podrzynając cudze gardło płacze rzewnymi łzami, że "żyzn' bladź takaja".
A gdyby według tej charakterystyki spojrzeć na tego Szolca czule przyglądającego się wojennemu cierpieniu Rosjan?