piątek, 23 sierpnia 2013

Coryllus: Pedofilska bomba zabije Terlikowskiego

Miałem w planie umieścić tu dziś kolejny tekst, ale nagle doszło do zdarzenia, które sprawiło, że wszystko trzeba było przearanżować. A zatem, tekst, który napisałem wczoraj wieczorem specjalnie z myślą o Was, pójdzie do Salonu24, tu jeszcze do jutra powisi tekst o śmierci, o którym myślę nieskromnie jak najlepiej, natomiast teraz proszę przeczytać, co nam napisał nasz kumpel Coryllus. To co widzimy poniżej to jego najnowszy wpis na blogu w Salonie24, który Administracja ukryła, zeby świat się o nim broń Boże nie dowiedział. Ponieważ jednak jest to moim zdaniem coś absolutnie nie do zlekceważenia, przeklejam to - inna sprawa, że nawet bez pytania o zgodę - tutaj. Proszę się napawać. A cenzorzy Systemu niech gniją w swoich obsesjach.


Najpierw cytat:
Przebywałem w pewnym paryskim kolegium, gdzie pichcono tyle teologii, że nawet mury były nią przesiąknięte; lecz nie przypominam sobie stamtąd niczego poza kwaśnymi humorami i mnogością wszy. Łóżka były tak twarde, pożywienie tak nędzne, a studia tak mozolne, że niejeden młody człowiek, który w pierwszym roku kolegium rokował wielkie nadzieje, wychodził stamtąd szalony, ślepy lub trędowaty, o ile wcześniej nie przeniósł się na tamten świat. Wiele z sal sypialnych znajdowało się w sąsiedztwie wygódek; były one tak brudne i zasmrodzone, że nikt z lokatorów nie opuszczał ich żywy lub przynajmniej bez zawiązka groźnej choroby. Kary polegające na biciu rózgą były wymierzane z całą surowością, jakiej można było oczekiwać z rąk kata. Pryncypał kolegium chciał z nas wszystkich uczynić mnichów i aby nas zaprawić do postów, pozbawił nas mięsa. O ileż zgniłych jajek tam zjadłem! Ileż spleśniałego wina wypiłem!"
Myślicie, że to ksiądz Mądel napisał te słowa w swoim tajemnym dzienniczku? Akurat. To ojciec humanizmu Erazm z Rotterdamu opisuje w ten sposób swój pobyt w kolegium Montaigu. Już na pierwszy rzut oka widać, że są to same kłamstwa, robione w myśl najlepszych recept propagandowych. Po czym ja to poznaję? Po tym mianowicie, że są wymierzone w hierarchię kościelną i uniwersytecką, w tę rzekomo skostniałą strukturę, którą Erazm starał się obrzydzić swoim współczesnym. Tyle, że uniwersytet paryski w czasach Erazma był już finansowany przez króla i miasto, nie podlegał papieżowi. No więc coś tu śmierdzi psze państwa i nie są to bynajmniej te wychodki, obok których położone były sale sypialne, gdzie umierali studenci teologii nażarłszy się wcześniej śmierdzących jaj i zapiwszy je spleśniałym winem.
Umieściłem tutaj ten cytat ponieważ koresponduje on żywo ze sposobem relacjonowania wypadków właściwych księdzu Mądlowi. OK, mnie jest niesłychanie trudno wzruszyć i ktoś może powiedzieć, że po prostu brakuje mi empatii. Ponieważ jednak zdarzyło mi się w szkole średniej przeprowadzić kilka poważnych operacji hucpiarskich, znam różne techniki i chwyty. Może jest tego za mało na szósty dan, ale na pierwsze kyu w zupełności wystarczy.
Obserwowałem też ludzi, którzy w emocjonalnych zwodach byli prawdziwymi mistrzami. Pewna koleżanka ze studiów kiedy spóźniła się pewnego dnia na lektorat z niemieckiego, a tego dnia miało być jakieś zaliczenie i ona nic nie umiała, rozpłakała się i powiedziała, że na jej oczach samochód zabił człowieka. I prowadząca ten lektorat pani bardzo się wzruszyła. Myślę, że nie miała wyjścia, bo terror emocjonalny jest gorszy niż pożar górnych pięter lasu. Burzy cały porządek i wywraca hierarchię do góry nogami, i w zasadzie nie można sobie z nim poradzić. Są jednak ludzie, którzy to potrafią, ale oni odznaczają się wyjątkową wprost brutalnością i skrupułów mają mniej niż brudu za paznokciem. Mają również doświadczenie, które podpowiada im, że wobec emocjonalnego szantażysty inne metody, jak solidna chłosta albo publiczne upokorzenia nie skutkują. Tym mniej się owe inne metody nadają do zastosowania im więcej widzów ma szantażysta. Już Fryderyk Nietsche pisał: idziesz do kobiet? Nie zapomnij bata. A miał przecież na myśli intymne, a nie oficjalne szantaże emocjonalne, w dodatku jeszcze relacjonowane przez media. Tutaj przydałaby się bazooka i 40 rakiet, jak to zwykł mawiać pewien mój kolega ze szkoły średniej.
Ksiądz Krzysztof Mądel doskonale sobie z tego wszystkiego zdaje sprawę i wali z rury najgrubszej: byłem molestowany w dzieciństwie przez księdza. Otóż mili Państwo jest to nieprawdopodobna brednia, a mówi Wam to były poradnik seksualny z tygodnika „Pani domu”, Tu działa ta sama zasada co w przypadku samobójców gawędziarzy – im więcej opowiadania o stryczku tym mniejsze szanse na rzeczywiste jego zastosowanie. Ja bym chętnie posłuchał jak ksiądz Mądel był molestowany przez kogo. Bo właściwie po co się oszczędzać? Niech wejdzie do studia w TVN, u Drzyzgi na przykład i wali po nazwiskach, a także opowie czy za laskę dostawał snickersa, jak to było w słynnym antyklerykalnym dowcipie. Nie znacie? Proszę bardzo: ksiądz się gdzieś spieszył i zostawił ministranta w konfesjonale, co jest oczywiście niemożliwe, ale ludziom wymyślającym takie kawały wcale ów fakt nie przeszkadza. Wkrótce przyszła jakaś paniusia, klęknęła i zaczęła opowiadać o swoich sypialnianych ekscesach. Młodzieniec zastępujący księdza stropił się bardzo kiedy przyszło do rozgrzeszenia, nie wiedział co powiedzieć, więc wychylił się z konfesjonału i zapytał innego ministranta – ty? Co ksiądz daje za laskę? - Nie wiesz? Snickersa.
No więc trzymając się tej konwencji, którą uważam za jedyną dopuszczalną w konwersacji z księdzem Mądlem chciałem mu zadać to pytanie: co ksiądz dawał za laskę? Chciałbym także zadać księdzu Krzysztofowi inne jeszcze pytanie: czy korzyść ta wpłynęła jakoś na decyzję o wyborze drogi życiowej przez księdza Krzysztofa? Nie ma się co ochrzaniać chłopcy, jeśli było molestowanie to walimy po całości, żeby nie wystygło. I nie ma chowania się pod dywan. Wszyscy jesteśmy dorośli. Jeśli zaś Krzysztof Mądel chce nam powiedzieć, że jest zbyt wrażliwy, albo, że ma luki w pamięci w związku ze stresem przeżytym w dzieciństwie, to ja mogę go już tylko poszczuć psami i skierować na jakąś budowę do pracy, bo tam na pewno przywrócą go do przytomności.
Czy ktoś sobie wyobraża, że jakiś Jezuita wychodzi samowolnie z gabinetu prowincjała w XVI stuleciu? Albo, że opowiada takie historie? Oczywiście, że nie, a skoro dzieje się to w dzisiejszych czasach na oczach kamer to znaczy, że zostało przez kogoś dobrze zaplanowane, a ojciec prowincjał w to przedstawienie jest wmanewrowany. Nie może zachować się inaczej niż pani od niemieckiego u mnie na roku, kiedy usłyszała, że leniwa studentka widziała jak samochód zabił człowieka. To są sytuacje dla zdrowego i zdyscyplinowanego człowieka bardzo trudne do przeskoczenia, ale ja na przykład dobrze sobie z nimi radzę. Wiem jednak, że inni nie. Teraz pora na Terlikowskiego. Jego wystąpienie uważam za skandaliczne, uważam wręcz, że Terlikowski to po prostu pracownik działu mediów jakiejś agencji reklamowej założonej przez Palikota i jego kumpli. On już wyczuł pismo nosem i szykuje się do występów w telewizji, gdzie będzie tym swoim jojczącym głosem współczuł Mądlowi i opowiadał jakim to problemem w Kościele jest molestowanie. Pewnie też już podliczył sobie Tomasz Terlikowski ile za te występu otrzyma honorarium i co sobie za nie kupi, a może nawet skalkulował komu warto dać się opluć, a komu nie, bo to nie przyniesie żadnych korzyści. Nie wierzycie w telewizyjne tournée Terlikowskiego i serię głębokich tekstów na łamach prawicowej prasy? Poczekajcie.

Ponieważ seks i przemoc wśród nieletnich świetnie się sprzedają, czego dowiódł ksiądz Mądel, chciałbym w związku z treścią tej notki zaprosić Was na stronę www.coryllus.pl gdzie można kupić nasze książki. Trwa cały czas promocja książek Toyaha: trzy tytuły po 70 zł i promocja I tomu Baśni jak niedźwiedź oraz audiobooka po 25 zł, mamy także nową książkę: Dom z mchu i paproci, również za 25 zł. Do wszystkiego należy doliczyć koszta wysyłki.

4 komentarze:

  1. System wydaje się nie do ruszenia, ale dla odmiany kłamstwa przez niego generowane przypominają dziś spróchniałe rusztowanie, na siłę łatane i podpierane, gdzie się da, a i tak od niego co chwilę coś odpada. Aż strach mocniej oprzeć się o to rusztowanie, bo może się całkiem zawalić. I na to przychodzi Coryllus i wymierza w to próchno solidnego kopa. Nic dziwnego, że tam aż podskoczyli z przerażenia, jak zobaczyli ten wpis i czym prędzej go zwinęli, by zminimalizować straty. Swoją drogą ten mechanizm zwijania w S24 jest dość perfidny. Dobrze, że ten wpis jest i tutaj; na naszeblogi.pl też jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. @filozof grecki
    No wreszcie ktoś przyszedł. Nie rozumiem, co się z Wami dzieje. W tym pieprzonym Salonie ruch na okrągło, a tu zima.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Toyah
    Mnie gorąco! Ale to dlatego, że ja zatrzymałem się na etapie "Bucika". Czego Ty się spodziewasz? Że ja mam po "Buciku" pisać pod tagami "Tomasz Terlikowski", " Krzysztof Mądel"?! A niechby i po fotografiach z boston.com?!
    C'mon...

    OdpowiedzUsuń
  4. @zawiślak
    Mnie się "Bucik" też podaba. Nie rozumiem tylko, dlaczego, skoro on jest taki dobry, zaledwie dwie osoby go zkomentowały. Ciebie też tam zresztą nie było.
    Ja oczywiście wiem, że go czytacie, zawsze jednak jest miło otrzymać jakiś konkretny feedback.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...