W jednym z ostatnich tekstów wspomniałem o tym jak z księdzem Paddingtonem i grupą małych dzieci z miejscowej podstawówki pojechaliśmy do wsi Obra, by zwiedzić mieszczące się w starym i niezwykle pięknym pocysterskim kompleksie seminarium duchowne Ojców Oblatów. Dzieci z którymi tam byliśmy, były zwykłymi wiejskimi dziećmi, a że w znacznym stopniu wyszły spod ręki i serca swojego księdza, stanowiły grupę, która potrafiła zrobić wrażenie, szczególnie gdy przyszło im śpiewać na pełen głos „Chwalcie łąki umajone”. A nie należy też zapominać o dwóch paniach nauczycielkach.
Najpierw ksiądz Paddington odprawił dla nas wszystkich Mszę Świętą, a po mszy, po samym kościele i po jego podziemiach prowadzał nas młody bardzo chłopak, jeszcze kleryk, a ja sobie tylko myślałem, że to jest naprawdę niesamowite, jak on – człowiek w końcu tak młody i siłą rzeczy przecież niedoświadczony – potrafi być sprawny w kontaktach z ośmiolatkami. W kościele znajduje się wielki obraz przedstawiający św. Jana Nepomucena trzymającego swój obcięty przez głupiego i występnego króla język. Kleryk najpierw urządził dzieciom konkurs na to, by zgadywały, co on takiego trzyma w ręku, a po tym, jak już dzieci wyczerpały swoją wyobraźnię do końca, zaczynając od ptaszka, a kończąc na jajku, kleryk poinformował ich że to jest nic innego jak język św. Jana, i opowiedział im historię owego języka ze szczegółami. Nie trzeba dodawać, że dzieci były zachwycone.
Następnie zeszliśmy do krypty, żeby obejrzeć trumny z pochowanymi tam zakonnikami plus centralnie położony sarkofag Karola Antoniewicza. Kleryk opowiedział dzieciom o tym, że cholera to nie tylko brzydkie słowo, ale też okropna choroba, a następnie, jak to Antoniewicz zmarł zaraziwszy się tą właśnie cholerą od pewnego biedaka, któremu niósł Komunię Świętą. Dzieci słuchały w skupieniu, przyglądały się tym trumnom i tylko jeden chłopczyk zapytał, czy się nie zarazimy cholerą, ale po zapewnieniu kleryka, że nic mu nie grozi, dumał nad tą niezwykłą tajemnica z wszystkimi.
W pewnym momencie, kiedy staliśmy przed ołtarzem, kleryk pokazał nam pewną absolutnie niezwykłą rzecz. Otóż ponieważ jest to kościół należący kiedyś do Cystersów, po obu stronach prezbiterium znajdują się tak zwane stalle, czyli chóry zakonne, w których Cystersi mieli zwyczaj siedzieć i śpiewać na zmianę, raz ci z lewej, a raz ci z prawej. Otóż to co dla nas tu interesujące, to to że aby wejść do któregokolwiek z nich, trzeba było stanąć na stopniu skonstruowanym na kształt skrzydlatego smoka, który oczywiście miał symbolizować Szatana. Oryginalna myśl więc była taka, by przystępując do tych śpiewów najpierw zdeptać Diabła.
Kiedy opowiadający nam o tym wszystkim kleryk zwrócił nam uwagę na to deptanie, a w dodatku w jego glosie nie zauważyłem nawet śladu zawstydzenia tak oczywistym przejawem jakże niechrześcijańskiej nienawiści, pomyślałem sobie, że gdyby w tamtym miejscu i w tamtym momencie pojawiła się obok nas jakaś dziennikarka lokalnego dodatku do „Gazety Wyborczej”, byłoby już po nas. Oczywiście po nas by było już wcześniej, za samo sprowadzenie tych dzieci w tak okropne miejsce, gdzie nic tylko te podziemia, te trumny i obcięte języki, nie wspominając już o niebezpieczeństwie złapania cholery, ale myślę, że ta nienawiść by nas pogrążyła ostatecznie.
No ale jakoś nam się upiekło. Mam tylko nadzieję, że to wszystko przez to, że do takich ekscesów jak ten, do którego doszło w miniony poniedziałek w kościele w Obrze, dochodzi w Polsce każdego dnia, w dziesiątkach miejsc, i różnego rodzaju szamani, czy to z ”Wyborczej”, czy z jakichś ośrodków krzewienia kultury świeckiej o nieokreślonych nazwach, musieliby się rozdwoić, żeby opanować choćby małą tego cząstkę. I że akurat, dalej będzie już tylko – z ich punktu widzenia, naturalnie – gorzej, i w efekcie nie pozostanie im nic innego jak słuchać po raz sześćset sześćdziesiąty szósty najnowszej płyty grupy muzycznej pod nazwą Kapela ze wsi Warszawa – tak długo aż im języki porosną włosami.
Przypominam wszystkim, którzy wciąż są do tylu, że wciąż jest do kupienia książka o liściu i elementarz. I u Coryllusa, i w Poznaniu u Karmelitów i w wielu innych miejscach. A jak ktoś już ma i książkę i trochę swobody ruchów, proszę o wsparcie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Dziękuję.
Siedzę w nadmorskim kurorcie na Pomorzu Zachodnim. Wczoraj po północy zabrakło mi papierosów, więc poszedłem na spacer, żeby je kupić w którejś z dyskotek. Były już opustoszałe - cisza nocna - ale na ulicach wciąż trochę młodzieży. All these young men and young women looking so good. Czworo z tych youngsterów - dali wcześniej czadu, bardzo ożywieni - zatrzymało się przed kościołem, czymś zainteresowani. A ja, zainteresowany nimi, po drugiej stronie ulicy zwolniłem kroku i usłyszałem głos dziewczyny: "Wstaniemy na dziewiątą, akurat. Idziemy na dziewiętnastą!".
OdpowiedzUsuń@Her Man
OdpowiedzUsuńFantastycznie. Ja bym tez szedł na 19.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJa na wszelki wypadek byłem dziś na 8.00 a potem oddałem się czytaniu...
Szczęść Boże !
@raven59
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że byłeś wyspany, bo przysypiać w czasie Mszy to grzech.
@toyah
OdpowiedzUsuńBez obawy - wcześnie poszedłem spać, już o 1.
Po za tym dziś była pierwsza niedziela miesiąca - Apostolstwo Modlitwy i Żywego Różańca.
Piękna notka.
@raven59
OdpowiedzUsuńA jutro Matki Boskiej Kodeńskiej.
@toyah
OdpowiedzUsuńCo zbieg okoliczności - dziś na "ulicznej wyprzedaży" kupiłem książkę "Błogosławiona wina" Zofii Kossak, za całe 5 zł.
"Dla Ciebie to wszystko zostało napisane, o Maryjo, błogosławiona Jutrznio zbłąkanych, Matko wygnańców, Pocieszycielko smutnych i tęskniących. Jak wierne drzewo wdałaś woń wdzięczną, a kwiaty Twoje owocem czci i uczciwości.
Matko pięknej miłości i nadziei świętej, w Tobie wszelka łaska drogi i prawdy, w Tobie nadzieja żywota i cnoty. Kto Ciebie słucha - nie będzie zawstydzon, a kto przez Ciebie swe dzieła sprawuje - nie zgrzeszy.
Matko uwielbiana i umiłowana, królująca miłościwie w Częstochowie, Kodyniu, Ostrej Bramie, Piekarach, Lourdes, Fatimie, Kijowie, Loreto..
W tysiącu miejsc sławiona i wyobrażana, wszędzie obecna, taż sama, Krynico Nieustannej Pomocy, Stolico Mądrości Bożej..."
@raven59
OdpowiedzUsuńW rzeczy samej! Niebywały zbieg okoliczności.