Jeszcze w roku 2008 napisałem w Salonie wpis zatytułowany „Na Irasiadzie do niebytu”. Była to refleksja oparta o wywiad jaki Dziennik opublikował z dziś już świętej pamięcią Przemysławem Gosiewskim i nas reakcjach jakie ten wywiad wywołał wśród przyplatformowego bractwa. Atak jaki sprowokował Gosiewski związany był właściwie z jednym tylko fragmentem jego wypowiedzi, a mianowicie zdaniem, że przy tak trwałym podziale naszej sceny politycznej, z jakim mamy do czynienia, PiS prędzej czy później wróci do władzy i że „tylko kataklizm” mógłby ten fakt zmienić.
Wówczas słowa Gosiewskiego o kataklizmie po ciemnej stronie wywołały wyłącznie wściekły rechot, a dziś, kiedy w gruncie rzeczy ledwo dochodzimy do siebie po kataklizmie, który nie tylko zabrał na Prezydenta, ale i samego Gosiewskiego, myślę, że byłoby dobrze się zastanowić, czy to jest własnie ta sytuacja, o której wspomniał Przemysław Gosiewski dwa lata temu. Czy to jest właśnie ta sytuacja i początek tego procesu, czy może jest to zupełnie inna sytuacja i początek innego procesu. Procesu podobnego, ale jakże innego? Bo jak wiemy kataklizmy walą różnie. To tu to tam. A huk jaki po nich zostaje, rozbrzmiewa wszędzie. Przeczytajmy najpierw ten stary tekst.
W Dzienniku został opublikowany wywiad z Przemysławem Gosiewskim, zatytułowany „Tylko kataklizm może zatrzymać PiS". Ponieważ nie czytam Dziennika, prawdopodobnie, nie wiedziałbym nawet o tej rozmowie, gdyby nie to, że w dzisiejszym Salonie pojawił się na ten temat komentarz jednego z bardziej aktywnych bojowników o oczyszczenie przestrzeni publicznej z elementów symbolizowanych przez ludzi takich jak Przemysław Gosiewski. Postanowiłem zabrać w tym temacie głos, jednak wbrew pozorom nie po to, żeby polemizować z tymi, którzy Gosiewskiemu życzą wszystkiego najgorszego, ani nawet bronić samego Gosiewskiego. Robię to po to, by zwrócić uwagę na coś co się wyprawia w naszym życiu publicznym już od pewnego czasu, a wcale najbardziej nie dotyczy ani zaczadzonych komentatorów ani samego Gosiewskiego, ale całej przestrzeni polityczno-medialnej. Mam tu na myśli manipulację z jednej strony, a wściekłość z drugiej.
O co chodzi? Publikuje Dziennik rozmowę z Przemysławem Gosiewskim, zwykłą rozmowę z jednym z polityków. Gosiewski, jak to Gosiewski - ważny polityk Prawa i Sprawiedliwości - analizuje podczas tej rozmowy sytuację polityczną w Polsce z punktu widzenia miejsca, w którym się znajduje. Czytamy zwykłą rozmowę z Gosiewskim, taką jak wiele innych, tyle że zapisaną na papierze, więc zgrabną stylistycznie i uporządkowaną. W sumie przy tym żadnych rewelacji. Gosiewski mówi, że Platforma zawodzi, że PiS się szykuje do ewentualnego powrotu do władzy, i mniej więcej cały wywiad oscyluje wokół tych dwóch kwestii, z pewnymi szczegółami. W pewnym momencie, przyciskany przez dziennikarza, skąd mu w ogóle przyszło do głowy, że PiS może jeszcze kiedykolwiek wrócić do władzy (absurd, prawda?), odpowiada, że scena jest, jego zdaniem podzielona trwale, więc albo PO, albo PiS. Trzeciej siły, przy słabości komunistów raczej nie będzie, chyba, że nastąpiłby jakiś kataklizm. Standard.
Oczywiście Dziennik, tytułuje całość tak jak wyżej, za tym tytułem pędzi cała medialna propaganda, za propagandą pędzą zawsze gotowi komentatorzy, i wszyscy strasznie się cieszą, że Gosiewski zwariował i mówi, ze tylko kataklizm może powstrzymać PiS. Nie wiem, jak inni, ale tekst, który mnie zainspirował, poświęcony jest szydzeniu z Gosiewskiego, bo ten, rzekomo, jest już dziś pewien, że w 2011 roku PiS wraca do władzy, i polemizowaniu z Gosiewskim na poziomie, na którym polemika nie istnieje. Wprowadza się więc autor tego paszkwilu w stan polemiki nie z Gosiewskim, ale ze swoim wyobrażeniem Gosiewskiego i z tym, co mu się wydaje, że Gosiewski mówi. Tak naprawdę więc nie ma argumentów, lecz jedynie powtarzane od dawna tezy, że PiS jest do niczego i że właściwie już jest po PiS-ie.
Autor tej recenzji jest trochę taki, jak pani Toyahowa, kiedy się na mnie zezłości. Ona, jeśli w takich sytuacjach mnie nienawidzi, i mówi rzeczy, które jakoby miałyby mnie dotyczyć, to tak naprawdę ani nie ma na myśli ani mnie, ani moich zachowań, tylko czegoś, co się jej w nerwach przywidziało, albo przesłyszało. Gosiewski bowiem w wywiadzie dla Dziennika nie mówi, że PiS z pewnością wróci do władzy. On większą część swojej wypowiedzi poświęca analizie sytuacji politycznej i wyrażaniu nadziei, że dzięki ciężkiej pracy, uda się władzę odzyskać. Ale oczywiście tytuł jest wyraźny: „Tylko kataklizm...". A skoro tak, to można walić w Gosiewskiego, jak w bęben.
Pisze nasz polityczny ekspert, że PiS na pewno przegra kolejne wybory, bo nawet jeśli nie powstanie żadna nowa siła, a PO się skompromituje, to i tak ludzie zagłosują na komunistów, a nie na PiS. Ja oczywiście uważam tę opinię za niemądrą, no ale jest to opinia, więc niech sobie będzie. Jednak co to wszystko ma wspólnego z tym, że Gosiewski jest podobno - jak zwykle - głupi? Nie mam pojęcia. To znaczy, mam pojęcie. Pewne pojęcie, wynikające z doświadczenia, mam. Otóż wcale nie chodzi o to, co Gosiewski mówi. To co się liczy, to fakt, że Gosiewski mówi. A Gosiewski, jak wiemy, jest mały, gruby, niezgrabny i na dodatek jeszcze bełkocze. I peron we Włoszczowej wybudował. I to wszystko, w sposób wzorowy determinuje całą resztę. Dlatego też na przykład, mówiąc o Gosiewskim, ani razu nie używa się jego nazwiska. O Gosiewskim pisze się wyłącznie ‘Gosiu'. I na to nie ma absolutnie rady, dlatego że dla wielu Gosiewski tak naprawdę nie jest nawet człowiekiem. Wielu prędzej by się udławiło własnym językiem niż napisało o Gosiewskim per „Gosiewski”. Jest albo „Gosiu”, albo „Edgar”, albo „włoszczowska pokraka”, jeśli ktoś ma talenty bardziej poetyckie.
Myślę jednak, że to, akurat, używanie formy ‘Gosiu', jest objawem ogólnego upadku instynktu samozachowawczego po stronie przeciwników Prawa i Sprawiedliwości. Oni, z zupełnie niezrozumiałego powodu, autentycznie uznali, że mają naprzeciwko siebie bandę idiotów, z których nawet jeśli jeszcze są jakieś szczątki, to i tak już obserwujemy samą końcówkę. Najpierw nakręcili oni propagandowy mechanizm, oparty w dużej mierze na kłamstwie, następnie uwierzyli w to kłamstwo, które sami skonstruowali, a w efekcie całe swoje emocje i wszelkie działania praktyczne oparli na tym właśnie kłamstwie. Chodzą więc w kółko, strasznie z siebie zadowoleni, i powtarzają słowa-znaki, gesty-symbole, w głębokim przekonaniu, że te znaki i symbole tworzą jakąś realną rzeczywistość.
Wczoraj, przez chwilę wymieniałem opinię z kimś o nicku irasiad. Mam wrażenie, że wielu przeciwników PiS-u i wielu tych, którzy, gdyby mieli okazję, utopiliby obu Kaczyńskich w łyżce zupy, oparli swoje polityczne emocje na dwóch filarach; na nienawiści i rechocie. Oni - kiedy mówią: ‘Kaczyński', albo ‘Gosiewski', albo ‘Ziobro' - nie analizują, nie spekulują, nie myślą. Oni wyłącznie szukają jakiegoś krótkiego hasła, które pozwoli im podbudować swoją nienawiść czymś bardziej realnym. I stąd te wszystkie ‘irasiady', ‘borubary', ‘jarkacze', ‘lechuje'. To jest trochę tak, jakbym ja, nienawidząc Kwaśniewskiego, jedyne co bym na jego temat nosił w sercu, to słowo ‘goleń', ewentualnie ‘filipińska zaraza'. Ktoś by mnie pytał, dlaczego ja nie lubię komunistów, a ja bym zaczynał rżeć i mówił, że nie lubię bezy. A jak bym się zapisywał do jakiegoś portalu, gdzie wymagany jest nick, to bym sobie wybierał coś w stylu ‘olekijola'.
Jest to wszystko, o czym tu piszę, głupie, jak nie wiem. A jeśli się człowiek nad tym głębiej zastanowi, to na dodatek jeszcze może i przygnębiające. Tak jak przygnębiający jest każdy przejaw intelektualnego upadku, gdziekolwiek z nim mamy do czynienia. Jednak przy tym, mamy też iskierkę nadziei. Bo jest akurat tak, że jeśli chce się odnieść polityczny sukces, trzeba mieć coś zdecydowanie cięższego, niż gimnazjalne grepsy. Coś takiego, jeśli zadziała to najwyżej raz. Za drugim razem trzeba się będzie postarać znacznie bardziej.
Irasiadem, Gosiem, czy Borubarem wyborów się nie wygrywa.
A więc tak to mogło się wydawać wtedy, gdy jeszcze nikomu poza najbardziej oszalałymi z miłości elementami projektu o nazwie Platforma Obywatelska, nawet do głowy nie przyszło, że zanim dojdzie do kolejnych rozstrzygnięć, zarówno Lech Kaczyński jak i Przemysław Gosiewski zostaną zmieceni z powierzchni ziemi właśnie przez pewien kataklizm. A jak jest dzisiaj? Czy dziś widać wyraźniej jak to jest z tym Borubarem i Irasiadem? Czy dziś Borubar i Irasiad są w stanie coś wygrać? Otóż z całą pewnością nie. I jest bardzo prawdopodobne, że oni stracili swą moc ani nie przez zwykły upływ czasu, ani przez swoją kiczowatość, lecz właśnie przez ten kataklizm. Wszystko wskazuje na to, że jednak Przemysław Gosiewski i miał rację i jej nie miał. Miał, bo kataklizm, to poważna rzecz. To tak! Natomiast nie miał, bo zapomniał, że – jak już wspomniałem wyżej – każdy kataklizm jest chaosem. A chaos, jak wiemy, może zdradzić nawet zło.
Panie Toyahu, cos na temat bezczelnosci i glupoty zwolennikow PO. Czyli o agitowaniu w firmach za pomoca poczty sluzbowej. Chyba cos Pan na ten temat kiedys wspominal.
OdpowiedzUsuńIlekroc mamy wybory, chyba w kazdej firmie uaktywniaja sie ludzie, ktorzy za chyba swoje powolanie uwazaja e-mailowa antykaczystowska agitacje. Co charakterystyczne, te swoje prymitywne agitki wysylaja "pa wsiem", uwazajac w calej swojej bucie i bezczelnosci, ze caly swiat glosuje tak, jak oni. Poglady polityczne osoby, do ktorej sla swoje madrasci nie maja zadnego znaczenia Co ciekawe, nigdy nie dostalem agitki prokaczystowskiej. Otrzymuje jedynie teksty takie, jak np. ten (notabene od osoby, z ktora nigdy o polityce nie rozmawialem). Przepraszam za brak polskich czcionek
WYBORY 2010Nie jestem ju¿ ¿aden smarkacz,£eb mam pokryty siwizn¹.Nie zag³osujê na Jarka,Bo zbyt ciê kocham, Ojczyzno!Niejeden ciê¿ar na barkachD?wiga³em, znosi³em trudy.Nie zag³osujê na Jarka,Bo do?æ mam k³amstw i ob³udy.Gdy spytasz mnie, niedowiarka,Dlaczego? Wyznam ci szczerze:Nie zag³osujê na Jarka,Bo w ¿adn¹ zmianê nie wierzê.Sk¹d wiem, ¿e wybór niedobry?Nie wierzê w zmiany oblicza,Bo nie chcê powrotu ZiobryI teczek Macierewicza.Bo nie chcê mieæ Prezydenta,Co straszy gejem i ¯ydem,Co w ka¿dym widzi agenta,I mo¿e zaszczuæ jak Blidê.Na Jarka nie oddam g³osuZa czasy, gdy by³ premierem,Za ten upadek etosu,I koalicjê z Lepperem.Za to, co wciska ludowi,Na co pozwala i sprzyja,Za to, co pisze SakowiczI g³osi Radio Maryja.Za sieæ pods³uchów i haków,Wydanie walki elitom,Za to, ¿e sk³óci³ Rodaków,Za IV Rzeczpospolit¹.Dzi? w duszy mej zakamarkachOdkrywam decyzji sedno:Nie zag³osujê na Jarka,Bo nie jest mi wszystko jedno.Wybaczcie drwinê i sarkazm,Odporno?æ z wiekiem siê zmniejsza.Nie zag³osujê na Jarka,Bo Polska jest najwa¿niejsza!
Teddy
@Teddy
OdpowiedzUsuńTo mnie właśnie zawsze fascynowalo. Że oni są głęboko przekonani, że każdy kogo mają wokól siebie, musi mieć poglądy identyczne z ich.
Takie same nietaktowne zachowania obserwuje na lekarskich kongresach naukowych, na ktorych czesto bywam. Przed smiercia Lecha Kaczynskiego przyozdabianie slajdow roznymi niewyszukanymi zartami z Kaczorow bylo na porzadku z dziennym. Powazny facet z tytulem profesora wyglaszal wyklad dla 1000-osobowego audytorium i czul sie w obowiazku okrasic go zartami w stylu "irasiad". Na szczecie nie wszystkich to bawilo.
OdpowiedzUsuńTeddy