Nie muszę tu nikogo specjalnie zapewniać, że o dziennikarzach wszelkiego typu i o dowolnej proweniencji politycznej mam od zawsze zdanie jak najgorsze. I nie mam tu na myśli jedynie dziennikarzy polskich i wyłącznie współczesnych, ale w ogóle dziennikarzy jako bandę najbardziej zgnuśniałych i skorumpowanych bałwanów. W moim głębokim przekonaniu, dziennikarze jako grupa zawodowa, ale też jako ludzki gatunek, mimo że powszechnie uważani są za tzw. czwartą władzę, są jeszcze głupsi niż artyści, czy nawet politycy. Każdy artysta, co by o nim nie mówić, jednak ma jakiś – nawet jeśli tylko jeden i nawet jeśli bardzo marny – talent, no a jeśli uzyskał jakąś pozycję, to w jakimś stopniu przez to, że włożył w ten sukces jakiś wysiłek, no i w efekcie okazał się lepszy od innych. Z politykami sprawa jest prosta, bo tu liczy się tylko jedno – trzeba wykazać się na tyle, czy to sprytem, czy jakimś tam, choćby i oszukanym urokiem, żeby wygrać wybory i zajść tam, gdzie inni nie potrafili. I to już jest coś. Dziennikarze to najczęściej zupełnie przypadkowa zbieranina zdemoralizowanych leni, którzy ani nic nie potrafią, ani potrafić nie mają ambicji i jeśli uzyskają jakoś pozycję, to wyłącznie dlatego, że lepsi i mądrzejsi od nich potrafili ich wykorzystać dla własnych interesów i to wszystko. Proszę zwrócić uwagę, że nawet tych dwoch gagatków z „Washington Post” jedyny sukces jaki w życiu odnotowali nie wynikał z ich pracowitości, czy talentów, ale z intrygi, jaką przeciwko Nixonowi uknuł nienawidzący go osobiście któryś z agentów FBI, a oni już tylko byli pionkami w jego rękach, które wykonały dla niego tę część roboty. Gdyby nie on, to oni nie ruszyliby tyłków ze swoich redakcyjnych foteli. A o Polsce nawet nie mam ochoty wspominać, a wystarczyłoby choćby przypomnieć, jak to przed kilku laty grupa satanistów umówiła w krakowskich kościołach serię bluźnierczych koncertów, które by się niechybnie odbyły, gdyby nie interwencja moich dzieci, reakcja Kurii, oraz tekst, który zamieściłem tu na blogu. O odwołaniu festiwalu, pisały, zapewne za podpuszczeniem jego organizatorów, media na całym świecie, natomiast tu w Polsce, pozostawione, z wyjątkiem „Wyborczej” oczywiście, same sobie redakcje, zarówno z lewej jak i z prawej strony sceny, nawet się nie zorientowały, że coś takiego miało miejsce. Czemu? Bo nikt im nie pokazał palcem, a na to by zainteresować się tym, co krąży choćby w Internecie, to oni byli zbyt leniwi.
I oto ledwie
wczoraj wydarzyło się coś bardzo znaczącego, a jednocześnie kompletnie
niezauważonego przez świat mediów, oraz, konsekwentnie, opini publiczną. Oto
któraś z holenderskich gazet opublikowała tekst, w którym „ujawniła” [sic!]
informację, że Radosław Sikorski od pięciu lat pozostaje na garnuszku rządu
Zjednoczonych Emiratów Arabskich, jako członek Rady Doradczej konferencji Siri
Bani Yas Forum, z wynagrodzeniem 100 tys. dolarów rocznie. Oczywiście, ani ja,
ani zapewne nikt z czytających ten tekst, o tym nie miał bladego pojęcia i to
jest zrozumiałe. Oczywiście to że Sikorski prowadzi różne mniej lub bardziej
tajne interesy na całym świecie i że owe biznesy pozwalają mu się dziś cieszyć
wielkim majątkiem, stanowiło wiedzę powszechną, ale Siri Bani Yas Forum? Co to
za cholera, tego już nie wiedział nikt. I oto nagle okazuje się, że o sprawie
napisali Holendrzy i polskie media – inna sprawa, że z pewnymi znaczącymi
wyjątkami – podniosły krzyk że patrzcie państwo, jaka to sensacja: „Jak donosi
holenderska gazeta”, „Według holenderskiej gazety”, „Z przeprowadzonego przez
holenderską gazetę śledztwa wynika...”.
Oczywiście, kiedy po raz pierwszy usłyszałem
o owym Siri Bani Yas Forum, natychmiast wpisałem sobie tę nazwę w swoją
wyszukiwarkę i dowiedziałem się na jej temat tego czego dwiedzieć się było
można. Ale mało tego: syn mój poszedł krok dalej i wszedł na internetową stronę
wspomnianego Forum i oto okazało się, że aby zrobić krok kolejny i zobaczyć
czym oni się, trzeba mieć unikalny login i hasło, a więc trzeba być „one of the
gang”. I w tym momencie stało się coś jeszcze. Oto syn mój umieścił na swoim
twitterowym koncie odpowiedni zrzut ekranu, trafił na niego nasz poseł Radosław
Fogiel i – przynajmniej jeden myślący – natychmiast poinformował o tym
znalezisku podczas konferencji prasowej. A my się już pewnie domyślamy, że za tą
informacją na równe nogi zerwał się świat krajowych mediów, by opowiedzieć o
tym, jak to nie ma sposobu by się zorientować, czym się konkretnie zajmuje
Radosław Sikorski w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, o ile się nie zna hasła.
Aż się boję pomyśleć, co by to było, gdyby moje dziecko było tak leniwe, jak ta
banda nierobów.
Jest jednak jeszcze coś i to uważam za
clue programu. Oto i ja poszperałem w Sieci i trafiłem na tekst, jeszcze z 1
czerwca 2021 roku, umieszczony na internetowej stronie TVP Bydgoszcz, gdzie jak
byk stoi tak:
„Europoseł
ma też fortunę zgromadzoną w akcjach (16 tys.411) amerykańskiej spółki Silvair
Inc, która tworzy oprogramowanie dla rozwiązań z zakresu internetu rzeczy. Jest
notowana na warszawskiej giełdzie, kurs za jedną akcję to teraz 6,30 zł.
Jak
podaje wprost.pl, Radosław Sikorski ‘zarobił w ubiegłym roku 107,5 tys euro
brutto jako poseł do Parlamentu Europejskiego i 100 tys, dolarów jako członek Rady
Doradczej konferencji Siri Bani Yas Forum’”.
Chcę być dobrze zrozumiany. Kiedy w roku
2021 o tym Siri Bani Yas wspomniało wprost.pl, a za nim TVP Bydgoszcz, żaden z
tych leni nawet nie pomyślał, by pójść za tropem i sprawdzić, co to takiego. Bo
kogo obchodzi jakieś siri bani srani? A my już wiemy, że oto minął już piąty rok,
kiedy to Sikorski robi swoje najbardziej ciemne interesy na Półwyspie Arabskim,
natomiast ja bym chciał znać nazwisko tego dziennikarza najpierw „Wprostu”, a
potem TVP Bydgoszcz, który doszedł już tak daleko, że jedyne co mu pozostało to
paść ze zmęczenia i się upić. I dopiero dziś, jak rozumiem, podniósł swój
znużony łeb i zawołał: „O cholera! Faktycznie coś takiego kiedyś było.
Holendrzy ukradli nam temat”. A reszta? Reszta nie wie nawet i tego.
Przepraszam. Jak się okazuje, o sprawie od paru tygodni wiedzą też dziennikarze OKO Press. Dziś oni to tu to tam się chwalą, że holenderska informacja o Siri Bani Yas to wynik wspólnego śledztwa OKO i holenderskiej gazety, a ja oczywiście zaglądam do ich tekstu, a tam informacje żywcem przepisane z Wikipedii. Dziennikarskie śledztwo. A ja już dziś, skoro, jak widać, za Sikorskiego na poważnie postanowiła się już wziąść nawet Agora – swoją drogą, tam musi być naprawdę ciekawie – , to ja już tylko czekam aż nasze media nagle podadzą absolutnie sensacyjny news, że Sikorski nie ma nawet matury.
No, ale jak wrzuciłeś swój tekst na portal i.pl o tym, że nawet nie wiemy, czy on ma maturę i w jaki sposób anonimowy licealista z PRLu stał się studentem Oxfordu, to widziałem, że jeden gość próbował ci w komentarzach tłumaczyć, że to żadna sensacja i szukanie dziury w całym, bo przecież każdy tak mógł, a to że być może nie ma matury to są insynuacje i RS nie ma obowiązku tego wyjaśniać, pomimo że jest osobą publiczną.
OdpowiedzUsuńTam było jeszcze lepiej. On mi tłumaczył, że on wyjechał PO maturze, bo matury są w maju, a on wyjechał pod koniec czerwca.
UsuńFaktycznie, jeszcze lepiej.
Usuń