Posłankę Platformy Obywatelskiej
Gabrielę Lenartowicz znam oczywiście z jej regularnych wystąpień w w telewizji
TVP Info, natomiast powodem dla którego nie zapomnę jej nigdy, jest pewien
wieczór w szczycie pandemii, kiedy to posłanka Lenatrowicz nadawała ze swojego
mieszkania i w pewnym momencie do pokoju wszedł jakby nigdy nic jej mąż z
jakimś pytaniem. Pani Garbrysia, zamiast wesoło przeprosić widzów i na przykład
poprosić męża, by się ładnie przywitał z redaktorem Klarenbachem, wyskoczyła na niego z tak
zwanym pyskiem, a on biedaczek natychmiast padł na czworaka i zaczął się, jak
zapewnie sądził, dyskretnie wyczołgiwać spod kamery. Ja oczywiście, jak się
zapewne tu domyśłamy, o intelektualnym
potencjale polityków Platformy Obywatelskiej z przyległościami mam opinię
nadzwyczaj krytyczną, jednak to co ci państwo odstawili tamtego dnia
autentycznie mnie poraziło. No i w ten sposób uznałem, że pani poseł
Lenartowicz już nigdy nie zapomnę.
Sposób w jaki ona się znów pojawiła w
moich myślach jest dość niezwykły. Oto parę dni temu znalazlem na Twitterze pewien
mem, oznaczony jak najbardziej nazwą oraz znakiem towarowym Platformy
Obywatelskiej, na którym widzimy przedstawioną w mocno złowrogim ujęciu twarz
premiera Morawieckiego, oraz równie złowróżbny podpis: „PiS zadłuża nas na
potęgę! Dług publiczny pod koniec 2023 wzrośnie do 2bln 230 mld zł!” Proszę
popatrzeć.
Nie wiem czy Państwo zauważyli, ale ja
owszem, i po tym jak już się przyjrzałem temu obrazkowi po raz któryś,
spostrzegłem, że owe wyliczenie – rozumiem, że wzięte z pardon me french dupy –
sygnowane jest autografem wspomnianej pani poseł. A to, jak mogę się domyślać,
oznacza, że stanowi ono cytat z wypowiedzi jej autorstwa. A to już mi daje do myślenia. Rzecz bowiem w
tym, że tworzenie tego co nazywamy długiem publicznym, to dziś w całym świecie
praktyka zupełnie naturalna. Ja sam oczywiście nie mam pojęcia, jak to
konkretnie działa i jak to się dzieje że poszczególne społeczeństwa owego długu, który właściwie wyłącznie rośnie, praktycznie nie odczuwają, no i tym bardziej nie wiem, w jaki sposób te ogromne
liczby istnieją realnie, a nie tylko jako obraz skrywanych przed nami
faktycznych operacji między bankami i rządami, wiem natomiast, że my tu w
Polsce na tle tego co się wyprawia w krajach, które światem rządzą, czyli
Japonią, Stanami Zjednoczonymi, Belgiem, czy Niemcami, z naszym długiem nie mamy nic do gadania.
Podczas gdy w Polsce on dziś nie stanowi nawet połowy naszego PKB, to
na przykład we wspomnianej Belgii sięga niemal 100 procent, a w Stanach
Zjednoczonych 129 procent, że nie wspomnę o Japonii z ich 230 procentami. Mało
tego. Otóż według oficjalnych prognoz Eurostatu Polski dług publiczny maleje
najszybciej w całej Europie.
I oto w tej sytuacji, Platforma Obywatelska
wypuszcza na nas swoją posłankę Gabrielę Lenartowicz z komunikatem, z jednej
strony informującym, że już za rok Polska osiągnie poziom wewnętrznego długu
bliski 2,5 bilionom złotych, z drugiej tworzącym wrażenie, że owe biliony będą
dla społeczeństwa stanowiły śmierć, a dodatkowo jeszcze licząc na to, że
Polacy, nie mając w większości pojęcia o tym, czym cały ten, jak mu
tam... dług publiczny jest, złapią się ze strachu za serce i solidarnie zagłosują
przeciwko Prawu i Sprawiedliwości.
Ale jest coś co w tej sytuacji koniecznie
należy przypomnieć. Otóż kiedy w roku 2013, gdy Polską rządził Donald
Tusk, a polskimi finansami zarządzali Jan Wincent Rostowski i jego szajka, nasz dług zaczął się bardzo niebezpiecznie zbliżać do unijnej granicy, czyli 58% PKB. I
wtedy właśnie owi mędrcy przypomnieli sobie, że są przecież jeszcze Otwarte
Fundusze Emerytalne, gdzie za ich namową Polacy od lat trzymają swoje oszczędności, a kluczyk
do tego kuferka jest przecież w ich rękach. No i jedną z tych rąk, oni z dania na dzień wypłacili
sobie 153 mld złotych, z których 134 mld przekazali do ZUS-u, a resztę, zagarnęłi pod siebie, rozumiem, że jako premię za innowacyjność w zarządzaniu
gospodarką, no i w ten sposób pod koniec roku 2014 mogli z dumą ogłosić, że polski dług publiczny spadł do 51%. A my dziś zwróćmy uwagę na pewien szczegół: 51% po wspomnianym przekręcie, a mimo to więc wciąż
więcej niż Polska ma dziś, po dwóch ciężkich latach pandemii, po roku wojny na
Wschodzie, no i przy całej tej niezwyklej, idącej w setki miliardów złotych,
fali społecznego wsparcia, jakie niemal każdy z nas regularnie odbiera od ponad siedmiu
już lat.
W swoim tekście, który od wczoraj już wisi na portalu i.pl, gdzie mam przyjemność od niedawna publikować, przypomniałem scenę, o której swego czasu opowiedział mi pewien mój kolega. Otóż był rok może 2011, a on jechał samochodem przez Polskę i w pewnym momencie zatrzymał się przed którymś z miejscowym sklepików, żeby kupić coś do picia. I oto przed sobą w kolejce zwrócił uwagę na miejscowego chłopaczka, który położył na ladzie odliczone dwie złotówki plus sześćdziesiąt groszy i poprosił o kilogram ziemniaków i dwa jajka. A ja mam w tej sytuacji do pani poseł Lenartowicz pewną prośbę. Ja wiem, że choćby ze względów fizjonomicznych może to być niełatwe, ale niech Pani łaskawie się zamknie i zejdzie ze sceny. Może być na czworakach. Obiecuję że nie będę się śmiał.
PS. Jak
już wcześniej informowałem, zostałem jako autor zaproszony do współpracy z
portalem i.pl.stanowiącym część koncernu medialnego Polska Press, odkupionego
parę lat temu przez Orlen od Niemców. Z informacji jakie otrzymuję, wśród
często bardzo znaczących autorów tam się udzielających, w wewnętrznych
statystykach moje teksty utrzymują bardzo wysoką pozycję. Proszę mi kibicować i
zaglądać tam jak najczęściej. Postaram się zamieszczać tam swoje teksty
odpowiednio często. A i tu wrócę niedługo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.