wtorek, 8 marca 2016

O tym jak przywrócono karę śmierci za mowę nienawiści

Nie orientuję się akurat, ilu stałych czytelników tego bloga wie, co się dzieje na tak zwanym Twitterze, gdzie trafiło mi się od trzech już ponad miesięcy skutecznie urzędować, kto jednak tam choć od czasu do czasu zagląda, zauważyć musiał, że wczorajszy dzień został zdominowany przez przypadek pewnej laluni, która zechciała na swoim Facebooku wyrazić żal z tego powodu, że przy okazji niedawnego wypadku z oponą, Prezydentowi nic się nie stało, podczas gdy obywatele oczekiwali przynajmniej wstrząśnienia mózgu, lub jakiegoś choćby złamania. Dyskusja pod zdjęciem owej damy była długa i bogata w dziesiątki komentarzy, które zrobiły na mnie wrażenie przede wszystkich z tego powodu, że, choć większość z nich była mocno złośliwa i niekiedy pełna obelg, żaden z nich – podkreślam, żaden – nie życzył jej nawet nie śmierci, ale choćby wspomnianego wstrząśnienia mózgu. Powtarzam, mieliśmy przez cały boży dzień na moim Twitterze potwornie długą wymianę, w której udział brały udział dziesiątki niezwykle negatywnie nakręconych komentatorów i ani razu nie pojawiła się ani śmierć, ani nawet życzenie choćby najdrobniejszej krzywdy. No, owszem, przyznaję, że paru z nich zażyczyło sobie, by panią od wstrząśnienia mózgu zajął się prokurator, a nawet, by ją ukarać grzywną za obrazę Prezydenta, ale to było wszystko. Nawet nie pojawił się temat lochów.
Czytałem sobie te wszystkie głosy i nagle sobie uświadomiłem, że ja już chyba wiem, na czym polega problem tak zwanego „języka nienawiści”, o którym ostatnio tyle dyskutujemy. Na jakimś prawicowym forum pojawia się, dajmy na to, wpis typu „POpierdoleńcy, Polska już wami rzyga”, albo „Niech rudy Niemiec lepiej nie wraca do Polski, bo sprawiedliwość go nie ominie”, albo „Wy KOD-owskie parchy, won do Izraela” no i to jest oczywiście mowa nienawiści, której my tu nie lubimy, nie tolerujemy i uważamy za wysoce szkodliwą z punktu widzenia polskich interesów. Czy jednak tego typu plucie kwalifikuje się do tego, by prokurator jednemu, czy drugiemu z nas postawił zarzuty z oskarżenia o „stosowanie mowy nienawiści”? Czy tego typu jad upoważnia nas do tego, byśmy jego autora traktowali bardziej poważnie, niż jakiegoś pierwszego z brzegu durnia, który chodzi po mieście i maluje na murach sprayem napisy w rodzaju „śmierć konfidentom”? Otóż moim zdaniem nie. Moim zdaniem, jeśli zaczniemy się przejmować tego typu głupstwem, powoli dojdziemy do momentu – swoją drogą, uważam, że już gdzieniegdzie to się dzieje – gdzie ową mową nienawiści stanie się wszystko, co władza – jakakolwiek władza – zechce uznać za nienawiść, czyli choćby czyjeś oczy. A to jest już coś, czego nikt z nas nie chce.
Z drugiej strony mamy tych wszystkich nieszczęśników, którzy uznali za stosowne skomentować to, co się zdarzyło na autostradzie A4, w taki sposób, by wymyślać coraz to dowcipniejsze rodzaje „ostatecznego rozwiązania” dla prezydenta Dudy. I powiedzmy to sobie otwarcie: jeśli istnieje jakakolwiek równowaga między jednymi, a drugimi, to tylko w tym względzie, że w obu przypadkach mamy do czynienia z ciężkim poczuciem bezradności, który znajduje swoje ujście już tylko w eksplozji owego kompletnie beznadziejnego hejtu. My widzimy tego jakiegoś Kramarzyka i zarzucamy go stekiem wyzwisk, poczynając od świńskiego ryja, a kończąc na ubeckim pomiocie, tak jakbyśmy uwierzyli, że w ten sposób skończą się wszystkie nasze problemy, a oni z kolei wymyślają coraz to dziwniejsze sposoby śmierci dla Andrzeja Dudy, tak jakby sądzili, że w ten sposób zrównoważą ten świński ryj. I tu faktycznie jesteśmy tacy sami. Różnica jest w tym, że zarówno chamstwo, tępa wulgarność, jak i nawet prosta potwarz, należą się nam jak psu kość, ponieważ każde z nich jest częścią naszego tak ułomnego człowieczeństwa. Kiedy jesteśmy oburzeni, wściekli, czy właśnie bezradni w owym upragnionym braku satysfakcji, możemy pluć i przeklinać, a nawet porównywać nielubianego polityka do Hitlera, lub Dzierżyńskiego. Oczywiście, lepiej jest zachować poziom i zwalczać w sobie wszystko, co w nas niskie, niemniej jednak fakt jest taki, że to wszystko stanowi część naszej marnej natury. Kiedy jednak dochodzimy do miejsca, gdzie zaczynamy komuś, kogo nienawidzimy, życzyć śmierci, lub do zadania śmierci zachęcamy, przede wszystkim występujemy przeciwko naszemu człowieczeństwu, a poza tym – i to akurat w naszej dzisiejszej sytuacji stanowi kwestię kluczową – łamiemy prawo. Również prawo naturalne.
I teraz, skoro doszliśmy już tak daleko, pozostaje nam jedno, czyli zastanowić się, kto stoi za tym występkiem i kto w nim współuczestniczy. No i tu odpowiedź jest bardzo prosta i jednoznaczna. To media. Ogólnopolskie media głównego nurtu, w tym przede wszystkim „Gazeta Wyborcza”, telewizja TVN24, Onet i szereg mniej eksponowanych stacji i gazet. Media, ale też politycy tacy jak Donald Tusk, Bronisław Komorowski i cała ta pomniejsza sitwa. To oni wszyscy od niemal dziesięciu już lat pracują nad tym, by tym wszystkim ludziom nie zostawić nic poza owym „życzeniem śmierci”. By, kiedy oni już wreszcie poczują, że znaleźli się pod ścianą, czuli tylko jedno pragnienie: śmierć. I dziś, nawet jeśli prokuratura się za tych biedaków weźmie, my musimy pamiętać, że oni są tylko pionkami w ich grze. I dlatego niech nasza nienawiść pozostaje zimna jak lód. I niech broń Boże nie traci kierunku.

Wszystkich zapraszam do księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie jak zawsze kupujemy moje książki. I nie tylko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...