Gdyby ktoś nie wiedział, a był zainteresowany, bardzo krótko opowiem, na czym polega projekt znany pod nazwą „Szlachetna Paczka”, a realizowany w Polsce z coraz większym sukcesem przez księdza Jacka Stryczka. Ogólnie bardzo rzecz ujmując, chodzi o to, że raz do roku, bardzo biedne rodziny aplikują do księdza Jacka o pomoc, on do owych rodzin wysyła wolontariuszy, którzy sprawdzają na miejscu sytuację, następnie sporządzają bardzo szczegółową i opartą na ściśle określonych kryteriach opinię, która jest analizowana przez innych wolontariuszy i wreszcie lista zakwalifikowanych do uzyskania pomocy rodzin zostaje opublikowana. W tym momencie do księdza Stryczka zgłaszają się tak zwani darczyńcy i deklarują odpowiednie wsparcie dla potrzebujących.
O jakim wsparciu mówimy? Otóż pomysł jest taki, że w grę wchodzi wszystko, czego rodziny sobie zażyczą. Ktoś chce tonę węgla – może być tona węgla; ktoś potrzebuje stół, albo dywan – będzie stół i dywan; dziecko chce laptopa, lub domek dla Barbie – proszę bardzo, może być laptop i domek; kto inny marzy o dżinsach firmy Levis, będą Levisy. Z tego co wiem, nie ma marzenia – być może z wyjątkiem willi z ogrodem, czy nagłej śmierci dla starej Kowalskiej – którego ksiądz Stryczek nie spełni. Warunek jest jeden: zakwalifikowane do „paczki” rodziny mają przedstawić listę potrzeb, lista zostanie przekazana dla majętnych darczyńców i w określonym dniu pod dom zajeżdża ciężarówka z paczkami. Czasem w towarzystwie wozu transmisyjnego telewizji.
Ktoś mnie spyta, skąd ja to wszystko wiem. Otóż wiem to wszystko, bo mi opowiadała córka, która od wielu lat jest wolontariuszem u księdza Stryczka i przez parę miesięcy w roku temat „Szlachetnej Paczki” jest jednym z pierwszych tematów w naszym domu. Czy jej się działalność w „Szlachetnej Paczce” podoba? Owszem, bardzo. Są oczywiście drobne powody do narzekań, ale generalnie ona jest w to bardzo mocno całym sercem zaangażowana. Ona, jak mówię, działa tam od wielu lat i historie, które nam każdego roku przynosi, są tak niekiedy wstrząsające, że nie ma sposobu, by je tu na tym blogu opisywać. Ale też z jej opowieści wynika, że nie ma na świecie wiele rzeczy tak poruszających, jak widok tej biednej, najczęściej nie z własnej winy, rodziny, tych matek, tych ojców, tych dzieci wreszcie, jak są nagle zasypywani stosem tych paczek, i w pewnym momencie nie ma już nic więcej, jak tylko te łzy szczęścia.
A więc to jest projekt księdza Jacka Stryczka, który wprawdzie, gdy chodzi o tak zwaną dobroczynność, pod względem popularności, nie ma się co równać z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, jednak jego skala, z tego co słyszę, owe miliony Owsiaka już dawno przegoniła. Z tego co słyszę, realna wielkość zeszłorocznej pomocy w ramach „Szlachetnej Paczki” jest tak duża, że póki co Owsiak o czymś takim może dopiero marzyć, a wygląda na to, że kolejne lata będą już tylko lepsze.
Co ja sądzę o działalności dobroczynnej organizowanej poza Kościołem, miałem okazję tu pisać niejednokrotnie. Jeśli jednak chodzi o projekt księdza Stryczka, mam uczucia mieszane. Z jednej strony oczywiście ja wiem, że, podobnie jak się to dzieje w przypadku Owsiaka, z praktycznego punktu widzenia, za tą całą „paczką” nie stoi nic innego, jak lans jednego człowieka. W wymiarze uniwersalnym, owa „pomoc” nie ma żadnego znaczenia. Nawet jeśli okaże się, że gdzieś tam, dzięki temu stołowi, czy długopisowi, jakieś dziecko uzyska upragnione warunki do nauki, dostanie się na dobre studia i będzie mogło zacząć utrzymywać rodzinę, to jest wciąż jedynie pojedynczy gest jednego darczyńcy. Z drugiej jednak strony, nawet jeśli sam ksiądz Stryczek prowadząc swoją akcję trąbi i wali w bębny, ów darczyńca pozostaje doskonale anonimowy i cichy, a to jest coś, co zasługuje zdecydowanie na szacunek. Również dla samego księdza Stryczka, który tak to wszystko zorganizował, by oni wszyscy pozostali cisi i anonimowi, no i żeby na końcu został tylko ten jeden milczący gest solidarności.
Jest jednak coś w owej „Szlachetnej Paczce”, co mi nie pozwala zamknąć tematu w tak sympatyczny sposób i co prawdę powiedziawszy stanowi główny powód, dla którego piszę dziś ten tekst. Otóż chodzi o samego księdza Stryczka. Jak się dowiaduję, ów ksiądz udzielił dłuższej wypowiedzi dla portalu money.pl http://manager.money.pl/ludzie/artykul/ks-jacek-stryczek-jezus-wcale-nie-kazal-sie,65,0,2046785.html, w której wypowiedział bardzo dużo kwestii zasługujących na osobne potraktowanie, ja jednak chciałbym wspomnieć zaledwie jedną z nich:
„[Co siódmy Polak pracuje, ale żyje w ubóstwie] Ale to zależy tylko od niego. Nikt nie jest skazany na to miejsce pracy, w którym jest, a jeżeli czuje, że jest skazany na nie, to znaczy, że się zagubił, stał się niewolnikiem sytuacji, z której nie potrafi znaleźć wyjścia.
Jeżeli w jego branży nie ma więcej pracy, powinien się przekwalifikować, stopniowo budować swoje kompetencje, żeby z czasem migrować na rynku pracy. A u nas w ramach właśnie tego katomarksizmu jest takie myślenie, że jeśli mi jako pracownikowi jest źle, to winni są wszyscy wokoło tylko nie ja sam. Jak ci jest źle, to zmień pracę. Jeśli twój zawód jest słabo płatny, to naucz się tego, w którym płacą więcej. Wszystko zależy od człowieka, a nie od systemu. Nie ma czegoś takiego jak sprawiedliwość społeczna”.
A zatem, mamy z jednej strony tę „Szlachetną Paczkę”, a z drugiej człowieka, który ową nazwę stworzył i dzięki której może publicznie wygłaszać opinie takie jak powyższa. Proszę zwrócić uwagę: z jednej strony mamy tego księdza Stryczka i ten jego fantastyczny projekt, a z drugiej tę ludzką nędzę, dla której, jak się nagle okazuje, on nie ma nic, jak tylko pogardę.
Przepraszam bardzo, ale chyba już wolę Owsiaka. Ten się przynajmniej lepiej kamufluje.
Zapraszam do księgarni na stronie www.coryllus.pl, gdzie można kupić moje książki. Polecam całym sercem.
Przepraszam bardzo, ale chyba już wolę Owsiaka. Ten się przynajmniej lepiej kamufluje.
Zapraszam do księgarni na stronie www.coryllus.pl, gdzie można kupić moje książki. Polecam całym sercem.
Kumpel mojego starszego synka korzysta z innego programu księdza Stryczka, tzw. mentorskiego, mam zacząć się o niego martwić?
OdpowiedzUsuńZgadzam sie w zupelności z Pana oceną i chce podzielic sie swoim doświadczeniem ze Szlachetną Paczką. Otóż rok temu przygotowałam taką paczkę, dokładnie wedlug potrzeb na liście i uznałam, że skoro sie podjęłam i tej rodziny juz nikt inny nie wybierze to kupiłam wszystko co rodzina zgłaszała. Dodatkowo deklarowałam chęć pomocy w ciągu całego roku, min. proponowałam wyposażenie mieszkania czym zajmuje sie firma męża. Niestety kontakt po przekazaniu paczki z wolontariuszka sie urwał nie odpowiadała na telefony. A od zespolu Szlachetnej Paczki zaczęły przychodzić wiadomości o tym , że skoro zrobiłam taką paczkę to powinnam sie poczuwac do wpłaty na konto stowarzyszenia ponieważ ktoś całą tà akcje musi obsłużyć a to kosztuje. Nie wpłaciłam i nie mam do tej akcji zaufania.
OdpowiedzUsuńNie odebrałem tego wywiadu jako wyrazu pogardy. Pewne zdania brzmią szokująco w ustach księdza, a nie byłyby tak szokujące w ustach finansisty. Nieodłącznym elementem kapitalizmu są poważne (wręcz rażące) różnice stanu posiadania. Podobnie w każdym społeczeństwie musi istnieć grupa ludzi słabych i nieprzystosowanych - tak mówi statystyka. Rolą MOPSu, czy noclegowni Brata Alberta jest podciągnięcie tego dna na tyle, żeby zachować rozsądny poziom. Jest to również interesem bogaczy, gdyż człowiek umierający z głodu jest nieprzewidywalny i niebezpieczny. Ks. Stryczek postawił sobie za cel pomaganie w awansie społecznym - biednym, ale niekoniecznie najbiedniejszym. Warunkiem jest chęć i energia do zmiany, a nie tylko "dochody poniżej kreski". Jest to pomysł ambitny i z pewnością nie zawsze osiągalny. Istotne jest jednak to, że potrzebujący powinni dostać wędkę, a nie być głaskani po głowie. Oczywiście można krzyknąć: dajcie więcej miejsc pracy, więcej kursów doszkalających, więcej ulg podatkowych. Ale ks. Stryczek odpowiedział na swój sposób: dajemy impuls do pozytywnej zmiany, bo to możemy zrobić.
OdpowiedzUsuńW tym kontekście uważam, że wywiad ma sens, choć nie zgadzam się z nim w 100%.
Pozdrawiam
@Iza
OdpowiedzUsuńNie sądzę.
@Unknown
OdpowiedzUsuńNiestety, z tego co wiem, ci wolontariusze to niekiedy zwykli durnie.
@toyah
OdpowiedzUsuńNaprawdę nic poza bezosobowym rzuceniem błota? Wszędzie są zwykli durnie. Statystycznie wychodząc z psem macie po 3 nogi. Ale wypadałoby napisać coś więcej gdy nazywa się kogoś durniem, nawet jeśli to anonimowy przedstawiciel dowolnej organizacji. Wypadałoby napisać coś więcej gdy zarzuca się pogardę (a więc fałsz i dwulicowość) osobie jednak całkiem zasłużonej.
Pozdrawiam
@a1pha-centauri
OdpowiedzUsuńSam przyznałeś, że wszędzie są durnie. A zatem, o co chodzi?
Chodzi o to, że w mojej opinii ani k. Stryczek nie zasłużył na krytykę o pogardzie, ani anonimowa wolontariuszka nie zasłużyła na miano durnia. Twoja opinia jest przeciwna, ale bez wytłumaczenia. Co sprawia, że blisko jej do pomówień.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
@a1pha-centauri
OdpowiedzUsuńNo proszę, a w mojej opini wszystko, co ksiądz Stryczek mówi w tym wywiadczie świadczy o tym, że on ludzi biednych i niezaradnych ma w pogardzie. Co do anonimowej wolontariuszki, nie wypowiadałem się.
Szanowny Toyahu przeczytałem Twą notkę z prawdziwym zaciekawieniem. Ocena ks. Stryczka jest intuicyjna ale doskonale trafna. Był (krótko)w parafii św. Wojciecha w Częstochowie wikarym. Nabrał na pożyczki wiele osób. U mnie "pożyczył" 10 tys. zł. Zniknął z Częstochowy, później dwukrotnie mignął mi w telewizji (m.in. w Pałacu Prezydenckim u Komorowskiego, jako organizator imprezy bożonarodzeniowej dla dzieci w ramach "szlachetnej paczki"). Lubi się "kręcić koło pieniędzy"; jest autorem książki wydanej przez Tyg. NIEDZIELA, której treść obraca się w tematyce "pecunia non olet". To jest niebezpieczny, bezczelny typ w sutannie. Szkodzi kościołowi bardziej niż Owsiak. Proszę ostrzec córkę przed tym osobnikiem!
OdpowiedzUsuń@prozetpil
OdpowiedzUsuńMożesz napisać coś więcej o tej aferze w Częstochowie? Coś co byłoby do sprawdzenia? Bo może też chciałbym kogoś ostrzec, ale potrzebuję konkretów.
Pozdrawiam
Działania finansowe x. Stryczka w Cz-wie dotyczą końca lat 90- tych i były dość prymitywnym początkiem kariery. Proszę zajrzeć na stronę fundacji Wiosna a przekona się Pan, że to już inna liga. Tu nie ma pokrzywdzonych, wszyscy są zadowoleni, zwłaszcza biznesmeni. Dlaczego oni? Nie jestem urzędnikiem skarbowym, nie wiem.
OdpowiedzUsuńPańscy znajomi - moim zdaniem - nie powinni jednak uczestniczyć w programach edukacyjnych i kursach przedmałżeńskich organizowanych przez tego Kapłana z uwagi na szczególną interpretację tekstów ewangelicznych.
Wszystko można dziś odliczyć od podatku (szlachetną paczkę też!), więc p. Stryczek nie robi nic nadzwyczajnego. Spowiada cwaniaczków i cwaniaczki rzucą nędzarzom, co im zbywa. Prawdziwa sztuka dawania jałmużny polega na tym, że odbywa się ona bez blasku fleszy i bez kamer.
OdpowiedzUsuń