poniedziałek, 30 czerwca 2014

Komu czułki nie podpowiedziały, temu serce wymodliło

W ciągu minionego weekendu – pomijając oczywiście zwycięstwo Kostaryki nad tymi nadętymi bucami z Grecji – dwie rzeczy zrobiły na mnie wrażenie naprawdę silne. Pierwsza z nich to wypowiedź Waldemara Kuczyńskiego dla Mazurka, pod znaczącym bardzo tytułem „Moje czułki to wyczuły”, w której to ów dziwny człowiek bardzo szczerze przyznał, że on się wyleczy ze swojej obsesji na punkcie Jarosława Kaczyńskiego dopiero wówczas, gdy rzeczony Kaczyński wreszcie zechce uprzejmie opuścić ten padół. Kuczyński oczywiście we wspomnianym wywiadzie wypowiada inne, wcale nie mniej interesujące rzeczy, jednak przez swoją otwartość i pewną szczególną poetyckość, sięgającą niemal Krainy Grzybów, ta deklaracja otrzymuje u mnie pierwszeństwo.
Drugi raz ostatnio, jak poczułem ów wyjątkowy dreszcz emocji, to po wypowiedzi znanego nam już dość dobrze dominikanina, ojca Pawła Gużyńskiego, który w momencie gdy mogło się wydawać, że on już wszystkie zajmowane przez siebie pokłady opętania wyczerpał, ni stąd ni z owąd pokazał, że tam granic nie ma i równie szczerze, jak wcześniej Waldemar Kuczyński, zaproponował, by w Polsce uruchomić specjalistyczne punkty świadczące usługi aborcyjne, które będą prowadzone przez ludzi, dla których aborcja jest w pełni akceptowalnym zjawiskiem cywilizacyjnym, z myślą o kobietach w potrzebie silniejszej, niż jakiekolwiek dylematy moralne.
Jak mówię, zarówno postawa Waldemara Kuczyńskiego, jak i ojca Gużyńskiego zrobiły na mnie wrażenie szczególne, a ja mam wrażenie, że za tym nie stoi już tylko fakt, że i jeden i drugi prezentują ów rodzaj zdziczenia, który zawsze wywołuje u ludzi żyjących spokojnie i bez potrzeby szczególnych ekscesów, pewną konsternację, ale obie wypowiedzi mają w sobie coś, co je łączy nie tylko emocjonalnie, ale jak najbardziej praktycznie. Otóż odnoszę wrażenie, że zarówno Kuczyński, szantażując diabli wiedzą kogo, czy to jakiegoś kolejnego Cybę, czy może tylko służby polskiego państwa, że on nie przestanie szaleć, dopóki w okupowanej przez siebie przestrzeni będzie musiał znosić oddech Jarosława Kaczyńskiego, jak i ojciec Gużyński, również szantażując diabli wiedzą kogo, że Polska będzie niszczeć w owej tępej i beznadziejnej nienawiści między zwolennikami i przeciwnikami aborcji, dopóki nie zakreślimy odpowiednich stref wpływu i nie odgrodzimy ich od siebie wysokim płotem, przez który jedni nie będą musieli patrzeć, jak się morduje niewinne dzieci, a drudzy nie będą musieli słuchać tego irytującego brzęczenia modlitw, walczą o coś znacznie więcej, niż tylko tak zwany „ekran”. A zatem, mam wrażenie, że to co sprawia, że z jednej strony Kuczyński, a z drugiej Gużyński, tak nas sobą absorbują, to fakt, że oni obaj, jeden i drugi, zupełnie niezależnie od siebie, proponują rozwiązanie wręcz rewolucyjne, a mianowicie usankcjonowanie morderstwa dla tak zwanego dobra wspólnego. Zdaniem Gużyńskiego i Kuczyńskiego, nasza polska nienawiść, którą oni widzą, obserwują i nad nią, jako ludzie z natury dobrzy i łagodni, obaj się szalenie użalają, wymaga ofiar i oni aby ową nienawiść zaspokoić i w ten sposób przysłużyć się pokojowi społecznemu, gotowi są złożyć pewną ofiarę. Oczywiście nie chodzi o to, że jeden, czy drugi wyjdą na miasto, obleją się benzyną i podpalą. Takie gesty to oni zostawiają dla jakichś nieopanowanych desperatów. Kuczyński i Gużyński to są poważni intelektualiści, a więc rozwiązania jakie proponują, muszą być przede wszystkim skuteczne. A zatem plan jest taki: najpierw trzeba zabić Jarosława Kaczyńskiego, a zaraz po nim pewną, miejmy nadzieję że jak najmniejszą, grupę nienarodzonych dzieci. Nie należy przy tym zapominać o takiej oto możliwości, że śmierć Kaczyńskiego pozwoli osobom najbardziej dotkniętym przez tę nienawiść na tyle odetchnąć, że nawet już mordowanie dzieci może się okazać zbędne. I to byśmy mogli potraktować, jako pewien bonus.
Tak czy inaczej, czy to ze względu na niewątpliwy szok, jaki te dwa zdarzenia wywołają, czy na zwykłe opadnięcie emocji, jest szansa, że w naszej kochanej ojczyźnie wreszcie zapanuje spokój. W końcu ona na te swoje 25 urodziny z pewnością na coś od nas zasłużyła.

W księgarni prowadzonej przez Gabriela Maciejewskiego pod adresem www.coryllus.pl są do kupienia dwie pierwsze moje książki, wydane jeszcze pod nazwą „Toyah”. Ze względu na fakt, że to jest już koniec nakładu, a cena jest wyjątkowo atrakcyjna, serdecznie polecam. Jak ktoś nie ma, to dla siebie i znajomych, a jak ktoś ma, to na prezent. To będzie bardzo dobry prezent. Proszę również o wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Przed nami miesiące kluczowe. Dziękuję.

3 komentarze:

  1. @Toyah
    Muszę Ci powiedzieć, że powoli boję się tu do Ciebie zaglądać.
    I o ile Kuczyński w ogóle mnie nie zaskakuje, to jeśli chodzi o duchownego, pozwolisz, że uznam, że Tobie się coś popieprzyło.
    Daję słowo, że brak mi odwagi, by poszukać tej jego wypowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. @zawiślak
    Jest gorzej. On już miał okazję zareagować na głosy oburzenia i wszystko podtrzymał.

    OdpowiedzUsuń
  3. O. Gużyński był często prowadzącym "Rozmównicę" na TV Religia, powtarzają odcinki więc można się mu przyjrzeć. Co do Cyby to właśnie NSA uznał, że wdowa po Marku Rosiaku nie zasługuje na rentę albowiem "wydarzenie nie nosiło znamion wyjątkowości".

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...