Parę dni temu, jak chyba już wiedzą
nawet ci co na co dzień piłką nożną się nie interesują, stało się tak że
reprezentacja Niemiec, nie wychodząc nawet z fazy wstępnej, wyleciała z
mistrzostw świata. To natomiast co najbardziej ciekawe w całym szumie
spowodowanym owym wydarzeniem, jest wbrew pozorom nie to, że Niemcy uchodzili
za jednego z głównych faworytów mistrzostw, bo tak akurat nie było. Oni akurat
już od wielu lat ciągną się w ogonie Europy i tak naprawdę sami od początku na
jakikolwiek sukces nie liczyli. Głównym natomiast powodem tego, że o tym co się
stało rozmawia dziś cały świat, to to że Niemców już chyba nikt poza Rosją i
jej kolaborantami tam i tu nie lubi, i każda ich porażka siłą rzeczy jest dla
każdego normalnego człowieka swego rodzaju świętem. I nie chodzi tu przede
wszystkim oczywiście o zwykłych Polaków, Anglików, Francuzów, czy Ukraińców; radość z niemieckiego wstydu jest, jeśli się tylko rozejrzeć, powszechna.
Co jednak, gdy chodzi o kolaborantów? Tam również jest pewien podział. Otóż z jednej strony, mamy środowiska,
które swoją proniemieckość, czy niekiedy wręcz niemieckość, wpisaną w swoją
historię, z drugiej natomiast te, dla których owa proniemieckość jest czystą
wypadkową ich antypolskości – antypolskości obecnej niestety w całej Europie. Europejska
internacjonalistyczna lewica tu akurat nie będzie nas interesowała, natomiast z
naszego lokalnego punktu widzenia ciekawy jest sposób w jaki przedstawiają ów
problem śląski europoseł Łukasz Kohut, który aspiracje do zostania Niemcem ma już
chyba wdrukowane w swoje serce, oraz niezwykle aktywny w internecie ksiądz
jezuita Krzysztof Mądel, zamieszczając na swoim koncie twitterowym co następuje:
„Przeciwko
Niemcom są tylko nacjonaliści i nieudacznicy, zwykli Polacy utożsamiają się z
Niemcami nie z Japonią, bo wielu pracuje lub pracowało w Niemczech, a inni
ubijają z nimi doskonałe interesy, bo to nasz główny partner handlowy, wymianę
z Japonią mamy niewielką”.
I tu znów konfidentura w rodzaju Kohuta,
jako organizm obcy, nas nie zainteresuje, natomiast chciałbym powiedzieć kilka
słów na temat jak najbardziej Polaków, dla których jednak pogarda do
wszystkiego co polskie jest tak silna, że oni aż padają na kolana – w przypadku
ks. Mądla, dosłownie – prosząc by Francuzi, Belgowie, Szwedzi, czy w tym
wypadku Niemcy wzięli nas za łeb, postawili do pionu, a następnie łaskawie nas
pogłaskali i powiedzieli: „Gut Polack”. Proszę zwrócić uwagę, na sposób w jaki
ks. Mądel przedstawia sytuację. Kiedy on pisze o naszych związkach z Niemcami, nie
pisze o korzyściach jakie ci mieli czy to z niewolniczej Polaków w czasie
okupacji, czy z quasi-niewolniczej przez długie lata po wojnie, nie pisze o tym
jak to dzięki tzw. współpracy gospodarczej dziś Niemcy opanowali znaczną część branży
spożywczej, elektronicznej i kosmetycznej w Polsce, ale wręcz odwrotnie – dla ks.
Mądla to co ważne to to, że to Polacy mają to szczęście, że mogli robić dla
Niemca kiedyś za marki, a dziś euro i że mogą liczyć na jakieś promocje w Lidlu
czy w Rossmanie, a nie Niemcy że rok w rok ciągną z Polski ciężkie pieniądze.
To nie my jesteśmy ich partnerem handlowym, to oni łaskawie zgadzają się ubijać
z nami interesy. I to wreszcie my ciężko pożałujemy, jeśli w Polsce wygra
nacjonalizm i nieudacznictwo i nie będziemy potrafili się cieszyć z sukcesów
niemieckich sportowców, a oni sobie stąd pójdą.
Jest jednak w tweecie ks. Mądla coś, co
jego pozycję wobec Niemców mocno osłabia. Otóż, jak pewnie zauważyliśmy,
wspomina on o „utożsamianiu”. Jest oczywiście możliwe, że on się u tych swoich
jezuitów słabo uczył i nie wie, co oznacza owo słowo. Jeśli jednak użył go
świadomie, to, jak mówię, wyszło słabo. Jeśli bowiem tak to właśnie było, to
każdy Niemiec, słysząc że jakiś Polak zamarzył, by się z nim utożsamić,
natychmiast w jego stronę z pogardą splunie i powie mu, żeby nie wychylał się z
szeregu i pamiętał, że jest tylko głupim Polakiem, a jeśli już chce, to utożsamiać
się może tylko z tą swoją podczłowieczą masą, ciesząc się ewentualnymi drobnymi
przywilejami.
Ktoś może mnie zapytać, co mnie obchodzi
jakiś upadły ksiądz, a ja chętnie odpowiem. Otóż ks. Mądel nie obchodzi mnie
nic, a jeśli poświęcam mu nieco miejsca, to tylko jako komuś to dał mi
pretekst, by wreszcie powiedzieć coś, do czego zabierałem się już wielokrotnie,
ale jakoś nie potrafiłem zacząć. Jest bowiem tak, że ów straszny podział, jaki
przecina Polskę niemal na pół musi mieć jakąś inną przyczynę niż tylko tę, że
Kaczyński to stary pierdziel z kotem i bratem, którego wysłał na śmierć, a
Donald Tusk to przystojny, inteligentny i szanowany w świecie europejski
polityk z piękną żoną, jeszcze piękniejszą córką i cudownymi wnukami. To nie
może być tak, że przez zwykłą, choćby nawet i bezczelnie głośną propagandę,
doszło w części naszego społeczeństwa do takiej histerii, by jednemu Bogu ducha
winnemu człowiekowi aż tak powszechnie życzyć najbardziej okrutnej śmierci, a
tych którzy do owych życzeń nie chcą się dołączyć, wyzywać od śmierdzącej,
burackiej hołoty, nie zasługującej na prawa wyborcze. I oto stało się tak, że
po przeczytaniu tweeta ks. Mądla, zrozumiałem że owa nienawiść do Jarosława
Kaczyńskiego i wszystkiego co on reprezentuje wynika z tego przede wszystkim,
że za nim stoi Polska piękna i dumna. Ludzie którzy są już na granicy, by
zacząć podkładać bomby i strzelać, żyją w tym swoim świecie denerwują się głównie
tym, że ktoś od tylu lat, z nieprawdopodobną determinacją, próbuje im
powiedzieć, że to nie my powinniśmy się wstydzić przed światem, ale jeśli już,
to świat – a przynajmniej pewna ważna jego część – przed nami. I to sprawia, że
oni tracą rozum.
Zaczęliśmy od piłki i na piłce może
skończmy. Jest oto tak, że po to by śledzić na bieżąco wydarzenia sportowe,
zainstalowałem sobie w telefonie aplikację sport.pl, jak się okazuje, zarządzaną
przez niesławną spółkę Agora. Proszę sobie wyobrazić, że dziś nie ma
praktycznie dnia, by tam się nie ukazał tekst pod tytułem „Francuzi szydzą z
Polaków”, „Niemiecka prasa nie zostawia na Polakach suchej nitki”, „Według
światowych mediów Polska najgorsza drużyną na mistrzostwach w Katarze”, „Hiszpanie
śmieją się z Lewandowskiego”. Nie chodzi
mi o to, że oni, choćby bezlitośnie i okrutnie, krytykują naszą grę. Nie. Agora
chce nam powiedzieć, że dla świata Polska to kupa śmiechu. Część z nas to
czyta, a następnie widzi premiera Morawieckiego, czy prezesa Obajtka jak dumnie
stoją i ogłaszają wielki polski sukces i dostają cholery na tak nieprzystojną w
ich rozumieniu bezczelność.
Znałem kiedyś pewnego pana, który kiedy usłyszał
że Borussia sprzedaje Roberta Lewandowskiego do Bayernu, tłumaczył mi że jeśli
tak wielka drużyna jak Bayern kupuje Polaka, to nie po to, by się wzmocnić, ale
po to, by osłabić głównego rywala w Bundeslidze. Był mój znajomy szczerze
przekonany, że Lewandowski będzie w Bayernie wyłącznie grzał ławkę, bo oni mają
mnóstwo znacznie lepszych piłkarzy i im Lewandowski jest potrzebny tylko jako
pionek w poważnej grze. Tak było i Bóg mi światkiem, że nie zmyślam. Dziś
mojego znajomego już z nami nie ma, więc trudno mi zgadnąć, w jakim nastroju
byłby on dziś, przed meczem z Francją, no i oczywiście tym bardziej nie umiem powiedzieć,
czy jeśli Polska dziś jakimś cudem wygra ten mecz, on by się cieszył, czy
raczej byłoby mu przykro, że Polska nie potrafiła zrozumieć, gdzie jest jej
miejsce. A co z innymi? Co choćby z portalem sport.pl? Co wreszcie z tymi
wszystkim, dla których zwycięstwo Polski w takim momencie to jedynie powód do
rozpaczy, bo w ten sposób owa Polska – nie ich Polska – będzie mogła mówić że
Niemcy z mistrzostw wylecieli, a my gramy dalej. I kto wie, czy niektórzy z
nich nie zażądają od takiego Facebooka, by usuwał wszelkie szowinistyczne komentarze
polskich nieudaczników i nacjonalistów, jako naruszające europejski szyk i
porządek. Niemożliwe? Ależ skąd! Proszę popatrzeć choćby na to, ledwie sprzed tygodnia.
Jedno jest pewne, że ci wszyscy maherzy od robienia z ludzi zombie używają ludzkich słabości, czasami najbardziej skrytych i intymnych, aby dokonać swojego dzieła.
OdpowiedzUsuń