Kilka dobrych już lat temu w mojej
okolicy znajdował się mały sklep z serami i był to sklep zupełnie wyjątkowy.
Pierwszym powodem jego wyjątkowości było to, że tam faktycznie były tylko sery –
wszelkie możliwe sery, jakie można sobie wyobrazić – drugim natomiast to, że
stołował się tam nie kto inny jak poseł Borys Budka. Zaszedłem tam kiedyś, a
tam, proszę sobie wyobrazić zakupy robił on sam we własnej osobie, a z boku
doradzały mu żona i mała córeczka. I proszę mi teraz powiedzieć, czyż to nie była wspaniała wręcz okazja, by w tej właśnie rodzinnej konfiguracji dać Budce w łeb
i go zwyzywać, a jego żonie – gdyby próbowała interweniować – powiedzieć żeby
zamknęła mordę i zabrała dziecko, bo jeszcze i ono niechcąco oberwie. Pytanie
jest oczywiście retoryczne, bo choć przede wszystkim wszyscy wiemy, że okazja
po temu, owszem, była wyśmienita, to takich rzeczy się nie robi. Po prostu.
Pomarzyć jak najbardziej oczywiście można, ale tego typu egzekucje my, ludzie
cywilizowani, zostawiamy chołocie, czy jak to pięknie kiedyś zacytował klasyka
sam Prezes – innym szatanom.
A zatem, my tu wszyscy mamy świadomość
owego porządku, natomiast, jak już pewnie część z nas słyszała, wczoraj własnie
jeden z owych innych szatanów w którymś ze sklepów gdzieś w Polsce zauważył
marszałka Karczewskiego jak próbuje zrobić zakupy, wyrwał mu z ręki telefon,
walnął nim o ziemię, a następnie, wykrzykując znane z różnego rodzaju
politycznych manifestacji wulgarne hasła, zabrał się za samego Karczewskigo,
pobił go i posłał w ślady telefonu. Czemu on to zrobił, wszyscy wiemy. Powód
jest zawsze ten sam i to jest też ten sam powód, dla którego ja miałem ochotę zelżyć
i dać w mordę Borysowi Budce przed laty w sklepie z serami: nienawiść i
pogarda. Różnica jest tylko taka, że ani ja, ani nikt kogo znam nie biega po
mieście drąc mordę, szarpiąc się z policją i plując na obcych ludzi, a już tym
bardziej waląc kogo popadnie po pysku.
Ale jest jeszcze jedna różnica, i moim
zdaniem absolutnie kluczowa. Otóż gdybym ja pobił Borysa Budkę, popchnął
policjanta, czy zwyzywał i opluł kogokolwiek, stanął bym przed sądem i się od
kary nie wywinął. Tymczasem nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że
nawet jeśli człowiek który zaatakował marszałka Karczewskiego zostanie
zidentyfikowany, a prokuratura postawi mu zarzuty, to każdy sędzia albo jego sprawę
umorzy, albo go uniewinni, albo nie wymierzy żadnej kary ze względu na niską społeczną
szkodliwość czynu. Mało tego. Gdybym ja dał w mordę Borysowi Budce, to wszyscy
moi bliźsi i dalsi znajomi uznaliby mnie za idiotę, a niewykluczone że prezes
Kaczyński na specjalnie zwołanej konferencji prasowej ogłosił, że nie chce mieć
ze mną nic wspólnego. Gdy chodzi o tego żula co pobił Marszałka, on już z cała
pewnością jest w swoim środowisku bohaterem, jego sojusznicy już szykują
transparenty z napisem „murem za”, a kto wie, czy Donald Tusk nie zastanawia
się, czy nie przydałoby się tego dzielnego człowieka umieścić na listach wyborczych.
Czytałem niedawno rozmowę jaką
tygodnik „Sieci” przeprowadził z premierem Morawieckim i tam padły słowa, które
z jednej strony zmroziły mnie swoją ponurą bezwzględnością, a z drugiej stanowiły
zwiastun czegoś co już za chwilę, jak się okazało musiał nastąpić. Otóż,
zapytany o sytuację Polski wobec unijnej agresji i zablokowane pieniądze z KPO,
Premier powiedział co następuje:
„To, co
powiem, niektórym się pewnie nie spodoba, ale dla mnie są to sprawy trzeciorzędne
i powoli wpadają w czwartorzędność. Wiem że inni widzą w tym jakieś
funhdamentalne wybory; ja – powiem szczerze – tego nie dostrzegam. Większego
chaosu i kłopotów, niż mamy obecnie w sądownictwie, już chyba mieć nie możemy, a
to, czy jeden sędzia może powiedzieć coś o drugim, nie ma chyba aż tak
fundamentalnego znaczenia, by z tego powodu tkwić w tym pacie. Sądownictwo
zostało doprowadzone do stanu półzapaści i myślę, że będzie wegetowało do
momentu gdy nastąpi jakaś poprawa, a może i szersza zgoda na zmiany. Dziś jest
gorzej niż było”.
A więc – nie daliśmy rady. Jeszcze, jak słyszę, Prezydent próbuje się stawiać i ogłasza, że on nie pozwoli na to, by ktokolwiek obcy powoływał i odwoływał nam sędziów, ale jest oczywiste, że nawet jeśli on rzeczywiście nie pozwoli, to od razu usłyszy, że nie pozwalać to on może najwyżej ministrowi Czarnkowi, a od nas wara.
Nie daliśmy więc rady. Natomiast ja do tego co powiedział Premier mogę dodać już tylko tyle, że choć oczywiście podzielam jego diagnozę, że nigdy tak źle jak dziś nie było, i dziś nie ma najmniejszego sensu, by prowadzić dotychczasową, tak strasznie doraźną walkę z tym złem, to jestem pewien, że z każdym miesiącem będzie jeszcze gorzej i jedyne na co możemy liczyć, to to, że jakimś cudem dotrwamy do jesiennych wyborów i jeśli tylko Polacy wytrwają, wtedy owo zło w sposób naturalny zdechnie. Tak nam dopomóż Bóg!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.