Oglądałem wczoraj w nocy najpierw przyjazd, a następnie wystąpienie prezydenta Zełeńskiego do Waszyngtonu i, jak pewnie wielu z nas, byłem pod wrażeniem, które mnie nie opuszcza od samego początku roysjskiej napaści na Ukrainę, że, owszem, tu dzieje się historia, tyle że ta akurat historia jest bardziej wyjątkowa, niż wszystko co miałem okazję obserwować przez całe moje dorosłe życie. Oglądałem pojawienie się Zełeńskiego na Kapitolu, następnie jego wejście do tej wyjątkowej sali, słuchałem jego przemówienia, przyglądałem się wpatrującym się w niego jak w święty obrazek amerykańskim senatorom i kongresmenom, no a potem brał mnie już tylko czysty śmiech, kiedy praktycznie po każdym jego zdaniu oni wszyscy wstawali i nie przestawali klaskać, a w pewnym momencie autentycznie się wystraszyłem, że ta stara wariatka Nancy Pelosi spadnie ze swojej trybunki, kiedy się zbyt niebezpiecznie wychyli by Zełeńskiego pocałować. Patrzyłem na to wszysko i nie opuszczała mnie wciąż ta sama myśl, że choć wydaje mi się, że ja to świetnie rozumiem, to jednak jest w tym coś takiego, co sprawia, że tak naprawdę o tym co się naprawdę dzieje nie mam bladego pojęcia.
I oto już rano, gdy opowiedziałem córce
o tym co to się w nocy działo, ona mnie zapytała, czy ja sądzę, że świat by
dostał takiej samej histerii, gdyby Putin zaatakował nie Ukrainę, lecz Polskę.
Czy gdyby Rosjanie miasto po mieście, dzielnicę po dzielnicy, dom po domu
zrównywali z ziemią nie na Ukrainę, ale w naszej Polsce, gdyby oni mordowali Bogu
ducha winnych Polaków, wywozili nie ukraińskie, ale nasze dzieci w głąb Rosji,
gdyby to my, a nie oni musieliśmy się tułać po świecie, by żyć. Czy
wtedy również cały świat wznosiłby w niebo biało-czerwoną flagę, a Nancy Pelosi
nie marzyłaby o niczym innym jak o tym, by rzucić się na prezydenta Dudę i go
ucałować.
Ktoś powie, że odpowiedź jest prosta.
Sytuacja by się w żaden sposób nie powtórzyła, przede wszystkim dlatego, że
Duda to kretyn, a nie wybitny mąż stanu, poza tym połowa społeczeństwa to nie
bohaterowie jak Ukraińcy, ale tępa, nie płacąca podatków, zapijaczona hołota,
słuchająca Zenka Martyniuka i dająca schronienie księżom pedofilom, a ja do
tego dodam od siebie, że świat by na wieść o rosyjskiej agresji na Polskę ani
by nie mrugnął, bo najbardziej wpływowi polscy politycy, związane z nimi
wpływowe media, oraz wspierający jednych i drugich wpływowi artyści, pisarze,
profesorowie uniwersytetów, oraz panoszący się wokół celebryci stanęliby na
głowie, by świat od Polski się odwrócił; no i oczywiście rząd Zjednoczonej
Prawicy zostałby natychmiast skutecznie odwołany, Putin by tu natychmiast
powołał zarząd tymczasowy, a Donald Tusk z przyległościami natychmiast zaczęliby
z Rosjanami robić interesy.
Ktoś mi powie, żebym już może przestał żartować, bo sprawa jest jak najbardziej poważna, a ja, choć wcale nie wydaje mi się, bym żartował bardziej niż zwykle, już się robię jak najbardziej poważny. Otóż po solidnym przemyśleniu pytania mojego dziecka, muszę bardzo poważnie odpowiedzieć, że gdyby Rosja w lutym mijającego roku napadła nie na Ukrainę, lecz na Polskę, to świat by zareagował dokładnie tak samo jak zareagował w stosunku do agresji przeciwko Ukrainie, a to dlatego mianowicie, że w moim najgłębszym przekonaniu tu wcale nie chodzi o Ukrainę czy Polskę, ale o Rosję i o diabli wiedzą gdzie przygotowany plan zniszczenia owej Rosji jako państwa o jakimkolwiek międzynarodowym znaczeniu. Nie wiem oczywiście, czy rosyjska agresja na Ukrainę była częścią tego planu, ale nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Ktoś Tam Jeszcze znależli sposób by się w ową agresję wręcz znakomicie wstrzelić i teraz szansy, jaką ona postawiła przed cywilizowanym światem, już z rąk nie wypuścić. Dlaczego tak uważam? Przede wszystkim, widząc co się dzieje i jak się sprawa rozwija, nie umiem sobie wyobrazić, w jaki sposób, niezależnie od tego, czy Ukraina wygra tę wojnę, czy przegra, czy Putin zostanie zamordowany, czy może w wyniku procesu w Hadze posadzony, czy zwyczajnie umrze, i niezależnie od tego kto zajmie jego miejsce, Rosja – a zwłaszcza może sami Rosjanie – już na zawsze będą w powszechnej świadomości funkcjonować, jako parias tego świata. Wystarczy też spojrzeć na zachowanie wobec nowej sytuacji Niemiec i Francji. Oni robią wrażenie, szczególnie dziś, już po wizycie Zełeńskiego w Waszyngtonie, jakby kompletnie oszaleli ze strachu i już tylko jak osaczone zwierzę walczą o życie. A oni lepiej ode mnie muszą wiedzieć jaki los zgotowała sobie Rosja przez te wszystkie wieki, a już zwłaszcza przez minione stulecie. Ale jest jeszcze coś, być może nawet ważniejszego, a mianowicie stary, nigdy nie zmordowany pop. Otóż sposób w jaki kultura poppularna, w ciągu zaledwie paru dni po wybuchu wojny, została postawiona na nogi, dowodzi, że tu musiało dojść do społecznej manipulacji nie dającej się porównać z niczym co miało miejsce wcześniej w całej naszej historii. A skoro tak, to ja nie wyobrażam sobie, by przedsięwzięcie o takiej sile zostało przygotowane z dnia na dzień.
Popatrzmy na Polskę. Spróbujmy sobie
policzyć, ile czasu potrzebowała czarna propaganda tak zwanej liberalnej
demokracji, by doprowadzić do tego, by na dźwięk nazwiska Kaczyński pół Polski zrywało
się na równe nogi i zaczynało wrzeszczeć: „Jebać PiS”. Przecież, jeśłi za
początek tej fali przyjąć rok 2005, to w grę wchodzą lata. Dziś wszyscy ci, którzy
przedstawiają się światu wznosząc w niebo unijne i tęczowe flagi, a na
ramionach tatuując sobie albo czerwone błyskawice albo osiem gwiazdek, albo jedno i
drugie, dosłownie z dnia na dzień zaczęli wywieszac flagi Ukrainy. Z dnia na
dzień. Od pierwszego dnia wojny. Bo co? Bo tak się nagle przejęli? Tak nagle zrozumieli,
że Rosja to zło? Nie żartujmy. Wczoraj
na Twitterze, w reakcji na wiadomość, że Jarosław Kaczyński jest w szpitalu,
któryś z nich wrzucił czarno-białe zdjęcie Prezesa z podpisem: „Test”. Komentarze
pod tym zdjęciem, niemal wszystkie ograniczające się do życzenia Kaczyńskiemu
śmierci, idą w setki, a większość z nich jest autorstwa osób, które w swoim
opisie jak najbardziej mają niebiesko-żółtą flagę Ukrainy. Mówię o ludziach,
którzy na jednym oddechu modlą się o śmierć Putina i Kaczyńskiego, by już
chwilę później wołać: „Sława Ukrainie, gierojom sława!”. Oni tak sami z siebie?
Chciałbym to widzieć.
A zatem jest dla mnie czymś oczywistym,
że oni zostali w sposób absolutnie bezwzględny zmanipulowani. Oni i nie tylko
oni. Politycy na całym świecie, artyści, profesorowie uniwersytetów, pisarze,
piosenkarze, dziennikarze i wielu, bardzo wielu zwykłych ludzi nawet się nie
zorientowali, jak nagle pokochali Ukrainę i Ukraińców i znienawidzili Rosję. Oglądałem
wczoraj w nocy transmisję z wystąpienia prezydenta Ukrainy – dziś prawdopodobnie
najważniejszego obok prezydenta Stanów Zjednoczonych światowego przywódcy –
patrzyłem na wciąż powracającą twarz kongresmenki Rosy DeLauro, jak ona w
pewnym momencie cała swoją postawą już niemal błaga o to, by mogła umrzeć na
Ukrainie, i wiedziałem, że jest już po Rosji, a w naszym interesie jest już
tylko to, by nie oddać władzy tym niemieckim zdrajcom, bo byłoby bardzo źle, gdyby
obok Rosji, Niemiec i Francji, na śmietniku historii wylądowała też Polska.
A ja jeszcze mam jedną uwagę, już do samego prezydenta Zełeńskiego. Jak już wspomniałęm, on dziś jest być może pierwszym przywódcą wolnego świata i wszystko wskazuje na to, że jego pozycja może już tylko rosnąć. Mam nadzieję, że on dobrze wie, że tylko część z tego – znaczna bo znaczna, ale jednak tylko część – to zasługa jego i jego narodu. Mam nadzieję, że on pamięta, że wystarczy chwila, a o każe się, że to wszystko był tylko sen. Mam nadzieję, że tego nie spieprzy, bo jest naprawdę dobry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.