Wprawdzie
ów dziwny pażdziernikowy wieczór, z poprzedzającym go jeszcze dziwniejszym
weekendem, już za nami, i po nim zostały tylko tu i ówdzie porzucone dynie, a
my jak Pan Bóg przykazał obchodzimy nasz Dzień Wszystkich Świętych, pragnę jednak
przypomnieć swój dawny dość już tekst, gdzie wszystko co powinniśmy wiedzieć zostało
wyłożone prosto i jednoznacznie. Zapraszam.
Oto
grubo ponad 2000 lat temu, tereny, które dziś zamieszkują Brytyjczycy oraz
częściowo też Francuzi były zamieszkiwane przez plemiona celtyckie. Ponieważ
czasy były pogańskie, Druidzi, pełniący tam funkcję kapłanów, czcili Samhaina,
boga śmierci, zwyczajowo na przełomie października i listopada organizowali
Święto Samhaina. Celtowie wierzyli, że w tę właśnie noc Samhain zbiera
porozrzucane po okolicy dusze ludzi zmarłych w ciągu roku i w ramach pokuty
zamienia je w zwierzęta. To przez to też, panowało przekonanie, że podczas nocy
Samhaina wszelkiego rodzaju gnomy, skrzaty i tym podobne krążą po świecie, no i
należy się bać. Jednocześnie, przez to, że nadchodził czas chłodu i mroku,
ludzie wierzyli, że nadchodzące dni zwiastują też nadejście hord demonów i czarownic.
Aby odstraszyć owe złe duchy, Celtowie tej nocy rozpalali na wzgórzach ogromne
ogniska.
W tym samym czasie, na południu Europy, gdzie oczywiście było głównie ciepło i
jasno, Rzymianie czcili boginię sadów, ogrodów i drzew owocowych, Pomonę. Wyobrażali
ją sobie, jako śliczną dziewczynę, trzymającą w rękach naręcza owoców, z głową
przyozdobioną wieńcem z jabłek, i w specjalnych świątyniach składali jej dary z
owoców, by potem już się tylko bawić.
Kiedy Rzymianie podbili Celtów, przywieźli też ze sobą swoje zwyczaje. Wkrótce,
festiwal Pomony, oraz celtycka Noc Samhaina stopiły się w jedno i powstało z
tego duże dwukulturowe święto.
Widząc co się dzieje, w VIII wieku papież Grzegorz III ogłosił 1 listopada
Dniem Wszystkich Świętych, z taką oto intencją, by chrześcijanie porzucili
pogańskie rytuały i zainteresowali się czymś bardziej sensownym i pożytecznym,
jak choćby oddawaniem czci tym męczennikom za Wiarę, którzy w kalendarzu
liturgicznym nie mieli swojego święta. Wtedy to, w reakcji na ową aktywność
Kościoła, jako zorganizowany kult, pojawiła się magia i czarnoksięstwo, a
wyznawcy nowej religii nadali nocy z 31 października na 1 listopada nazwę Nocy
Czarownic. Wierzyli oni, lub może tylko udawali, że wierzą, że tej nocy Szatan
i jego dwór, w postaci czarownic, demonów i czarodziei schodzą na Ziemię, by
przy pomocy różnego rodzaju bluźnierczych gestów szydzić z Dnia Wszystkich
Świętych.
Do dziś owe dwa pogańskie święta, Noc Samhaina, oraz Noc Czarownic, przetrwały
w znakomitej formie jako All Hallows Evening, skrócony następnie do Hallows
Evening, następnie do Hallows Eve, by wreszcie odnaleźć się w owej niby
zabawie, którą nie tylko nasze dzieci, nazywają „Hallowe’en”.
Nie
dajmy się, proszę, zwieść tej dyni.
Chyba największy problem z halloween jest taki, że w krajach anglosaskich to jest traktowane jak zwyczajna zabawa, dzieci przebierają się za jakieś postacie(niekoniecznie tylko za duchy i demony) i zbierają słodycze po domach, coś jak imprezy sylwestrowe na koniec roku na całym świecie, gdzie nikt nie widzi żadnych podtekstów religijnych. To wchodzi do nas razem z innymi "wynalazkami" anglosasów, jak hamburgery, fish and chips itp.
OdpowiedzUsuń