Kilka dni temu, polska posłanka do Parlamentu Europejskiego Sylwia Spurek, w wywiadzie dla Interii, zaapelowała o prawny zakaz produkcji mleka oraz jajek, a stawiając tzw. kropkę nad literką i, zakomunikowała że jej celem na dziś jest likwidacja akcji „mleko w szkole”. Aby wzmocnić swój apel, przedstawiła listę nieszczęść, jakie spadają na człowieka spożywjącego mleko i powiedziała co następuje:
„Pijąc szklankę mleka dziennie, kobieta zapewnia sobie zwiększone ryzyko rozwoju raka piersi. Czy ktoś mówi o tym Polkom? I czy wie pan, że pijąc mleko zwiększa pan ryzyko zachorowania na raka prostaty? Wiem, jestem bardzo nietypową polityczką, mówię ludziom rzeczy, które niekoniecznie chcą usłyszeć, które są nieprzyjemne, a w pierwszej chwili wypierane”.
Większość z nas, nawet jeśli nie zna bliżej Sylwii Spurek, to o niej tu i ówdzie słyszała, i nie sądzę by jej kolejne wypowiedzi robiły jeszcze na kimkolwiek wrażenie. Kobieta ta stanowi rozdział zamknięty i to co mówi, czy powiedzieć zamierza, może zainteresować już tylko desperacko poszukujące nowych tematów media... i, jak się okazuje przewodniczącego najnowszego wydania starego jak Polska Ludowa ZSL-u, Władysława Kosiniaka-Kamysza. Proszę sobie wyobrazić, że na słowa Spurek ów Kosiniak zareagował na Twitterze ostrym jak brzytwa komentarzem:
„Po zakazie hodowli, wędkarstwa, promocji mięsa i nabiału, pani Sylwia Spurek proponuje likwidację barów mlecznych i programu ‘szklanka mleka’ w szkołach. I co następne? Delegalizacja rosołu i schabowego? Kontrola naszych talerzy? Co za ABSURD!”
Rozumiemy to, prawda? Najpierw likwidacja barów mlecznych i programu „szklanka mleka”, a potem pora na schabowego? Słucha Kosiniak-Kamysz Sylwii Spurek, jak ta wzywa do zakazu spożywania mleka i aż serce mu zaczyna krwawić na myśl, że teraz to już tylko pora na schabowego i można umierać.
Ja znam ten rodzaj zidiocenia. Pamiętam jak lata temu nieświętej pamięci red. Grzegorz Miecugow miał w TVN-ie autorski program, gdzie w specjalnie zaaranżowanych przestrzeniach prowadził bardzo mądre rozmowy z różnego rodzaju profesjonalistami. Któregoś razu gościem Miecugowa był lekarz neurochirurg, który opowiadał o ludziach, cierpiących na chorobę, która sprowadza ich do stuprocentowego stanu wegetatywnego. Atmosfera rozmowy robiła takie same wrażenie jak cały wystrój, było poważnie i posępnie, wsłuchany w słowa lekarza red. Miecugow mądrze kiwał głową, ten mu opowiadał o ludziach, którzy nie są w stanie nawet poruszyć ustami, i w pewnym momencie padło pytanie:
„Chce pan powiedzieć, że taki człowiek nie potrafi sobie nawet zrobić herbaty?”
Ja oczywiście już wcześniej wiedziałem, że oni są zwyczajnie głupi, ale przyznaję ze wstydem, że dość często oglądając wówczas wspomniany program, myślałem sobie, że kto jak kto, ale ten Miecugow to jednak intelektualnie stoi nieco wyżej. Tymczasem padło to pytanie o herbatę i uświadomiłem sobie nagle, że to wszystko stanowi czyste złudzenie. Nagle zrozumiałem, że w momencie gdy sam on tak się odkrył, to dla całej tej reszty nie ma żadnego ratunku. Później jeszcze miałem okazję czytać z nim jakąś rozmowę, gdzie opowiadał ów mędrzec o tym, jak to on właściwie nie wierzy w jakikolwiek absolut, ale na swój własny użytek wyznaje osobiste przekonanie, że człowiek po śmierci wciela się w jakiś realny obiekt, i na przykład staje się krzesłem, czy stołem. No ale to już na mnie takiego wrażenia jak owa herbata nie zrobiło.
Grzegorz Miecugow już od lat nie żyje, natomiast mamy tu nadal całą tę resztę i dziś akurat na czoło wychodzi przewodniczący Kosiniak-Kamysz ze swoim kotletem schabowym. A ja siedzę, piszę ten tekst i myślę sobie, że ani jeden ani drugi ani nie są, ani nigdy nie byli, szczególnymi wyjątkami. Jest więcej jak prawdopodobne, że tak naprawdę, jedyne co oni potrafią, to ustawić się w odpowiedniej pozie, znaleźć ów niepowtarzalny ton głosu, zrobić odpowiednią minę i to tyle. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że gdyby większość z nich, czy to polityka, czy dziennikarza, czy znanego prawnika, pisarza, czy artystę przyłapać w sytuacji całkowicie prywatnej, to moglibyśmy się poważnie zdziwić. I tu nawet chyba nie trzeba by było wchodzić im do kuchni. Myślę że wystarczyłoby im dać do przeczytania ten tekst i zapytać, czy zauważyli tam coś interesującego o sobie i swojej branży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.