poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Sianki-Wołosianka, czyli historia jednego Narodu i jednego plemienia

Poniższy tekst powstaje już od kilku dni i, tak jak to zwykle bywa w tego typu sytuacjach, w pewnym momencie przychodzi do głowy, żeby może dać spokój i całą tę Ukrainę przynajmniej na jakiś czas odłożyć na bok. Niestety, sama Ukraina nie bardzo daje nam jakiekolwiek pole manewru. Oto w „Uważam Rze” sprzed tygodnia natrafiłem na relację z, ukraińskiej oczywiście, zbrodni sprzed lat, kiedy to we wsi Ostrówki na Wołyniu, Ukraińcy zamordowali w najbardziej okrutny sposób 250 osób. Artykuł, tak jak większość tego typu artykułów, opisuje zdarzenie z najdrobniejszymi szczegółami, a nam nie pozostaje nic innego jak albo płakać, albo kipieć z wściekłości. Ewentualnie jeszcze możemy się cieszyć, że już niedługo do Ostrówek przyjedzie prezydent Komorowski, by zainaugurować kolejny nowy początek w relacjach polsko-ukraińskich.
Tak się składa, że moje stanowisko w wymienionej kwestii jest nieco bardziej oryginalne od wszystkiego, a sprowadza się ono do przekonania, że, w żaden sposób nie zapominając o wszystkich okrucieństwach, jakich Polacy doświadczyli swego czasu z rąk swoich ukraińskich oprawców, i zachowując tę samą na zawszę ocenę wątpliwych bardzo zasług Ukraińskiej Powstańczej Armii i jej przywódcy Stepana Bandery dla historii człowieka i świata, powinniśmy, jako naród wielki i godny, machnąć ręką na te wszystkie ukraińskie pretensje do niczym nie uzasadnionej wielkości, i zająć się własnymi interesami. A wśród nich, być może jednym z najważniejszych – by nie pozwolić Ukrainie wrócić pod skrzydła Rosji.
Z czego dokładnie wynika moje przekonanie o tym, że nie powinniśmy rozpamiętywać, a już z całą pewnością pozwalać na to, by pamięć o ukraińskich okrucieństwach wobec Polski i Polaków determinowała nasze myślenie o przyszłości tej części Europy? Otóż chodzi mi o to, że, moim zdaniem, z jednej strony, coś takiego jak naród ukraiński historycznie nie istnieje, i jeśli mamy mówić o Ukraińcach, to wyłącznie w kategoriach czegoś bardziej na kształt lokalnego plemienia, niż narodu, z drugiej natomiast strony, niezwykle rozbuchane pretensje dzisiejszej Ukrainy do tego by ta ich zupełnie świeża państwowość była przez cały świat traktowana bardzo poważnie, są i nie do opanowania, ale też i nie bardzo komukolwiek, poza oczywiście Rosją, mogą przeszkadzać.
Wydaje mi się, że przy obecnym stanie emocji, jakie obserwujemy po stronie ukraińskiej, a więc w postaci albo służalczego parcia w stronę Rosji na Wschodzie, albo głupiego nadymania się tą ich banderowską tradycją na Zachodzie, to nasze nieustanne żądanie od Ukraińców, żeby przeprosili nas za to co nam swego czasu zrobili, i jednocześnie pozwolili nam czcić pamięć Lwowa i okolic, jako naszą wspaniałą, polską pamięć, jest niczym innym jak domaganie się od nich, by przyjęli wreszcie to, dla mnie naturalne, a dla nich, nie do pomyślenia, stanowisko, że oni w najlepszym wypadku mogą liczyć na to, że historyczną i cywilizacyjną pozycję choćby takiej Polski osiągną, jak dobrze pójdzie, za jakieś pięćset lat. A już z całą pewnością, nie wcześniej, niż w dniu, gdy ich jedynymi liczącymi się bohaterami narodowymi przestaną być Stepan Bandera i Taras Szewczenko.
Jeszcze przed laty, kiedy swój blog prowadziłem w Salonie24, dyskutując zagadkę owego ukraińskiego zbydlęcenia, któryś z tamtejszych blogerów napisał coś takiego:
“Otóż UPA dokonała tych zbrodni z tak straszliwym bestialstwem (wyłupywanie oczu, palenie, krojenie piłami, obdzieranie ze skóry itd.) jak najbardziej celowo. Nie z powodu wrodzonego bestialstwa i zdziczenia ale jak najbardziej celowo i racjonalnie. Ponieważ UPA była bardzo zdyscyplinowana i zorganizowana, ale nie dość silna żeby wymordować wszystkich Polaków na Kresach, więc uznała, że jeśli będzie dokonywać tych mordów z tak straszliwym okrucieństwem, to wywoła przerażenie wśród wszystkich Polaków i nawet ci, których nie będzie można wymordować, sami uciekną za Bug.
To bestialstwo było częścią dobrze zaplanowanej zbrodni”.
Jest to wyjaśnienie oczywiście bardzo sensowne, choć jednak tylko częściowe. Bo ono odpowiada na pytanie o ukraińskie okrucieństwo odpowiada jedynie od strony technicznej. A ja bym chciał wiedzieć, dlaczego akurat Ukraińcy? Dlaczego nie Serbowie, dlaczego nie Chorwaci, dlaczego nie Wietnamczycy. Dlaczego nasi bracia Ukraińcy? Czyżby tamci byli mniej zdyscyplinowani? Bądźmy poważni.
Ja jednak nie znam odpowiedzi na to pytanie. Jedyne, co mi przychodzi do głowy: „Bo tak”.
Ale jeżeli ‘bo tak’, to tym bardziej nie ma już co dłużej na ten temat z Ukrainą rozmawiać. Nie ma też co dłużej o tym z nimi rozmawiać, nawet jeśli ktoś znajdzie na to pytanie odpowiedź bardziej intelektualnie umocowaną. Na przykład, że Ukraińcy mają to coś we krwi, albo, że szatan sobie Ukraińców bardzo upodobał. Bo oni, choćby się świat walił, winy na siebie nie wezmą. A jeśli nie wezmą, to możemy, owszem, nadal publikować zdjęcia rozprutych brzuszków i wyłupionych oczu i połamanych rączek i mówić, że to na cześć – ich i naszej – pamięci. Jeżeli tej odpowiedzialności na siebie nie wezmą, możemy też powiedzieć Ukraińcom, idźcie od nas w cholerę, bo jesteście zbyt straszni, żeby wasze imię zakłócało nasz sen.
I wreszcie, jeśli nie wezmą, powinniśmy natychmiast odwołać z Ukrainy naszego ambasadora, ich ambasadorów poszczuć psami, a na granicy poustawiać zasieki.
A nie wezmą. Bo wprawdzie była premier Tymoszenko dziś jest systematycznie truta gdzieś w kijowskim więzieniu, a były prezydent Juszczenko już wkrótce może się spokojnie spodziewać czegoś bardzo podobnego, jednak nie zmienia to faktu, że na murach całej zachodniej Ukrainy wciąż się będą powtarzać te same plakaty, billboardy i ten sam rodzaj graffiti, o jednym i tym samym przesłaniu – że nie ma jak Stepan Bandera i jego boski projekt o nazwie UPA.
Minioną sobotę spędziłem w Samborze, Truskawcu, Drohobyczu i – co być może najbardziej z tego wszystkiego znaczące – przejechałem się karpacką koleją z Sianek do Wołosianki, przez coś, co można z najczystszym sumieniem i drżącym sercem nazwać Zieloną Ukrainą. I, powiem najzupełniej uczciwie, ta wizyta zrobiła na mnie wrażenie nie mniejsze, niż te tyle już razu oglądane zdjęcia tych maleńkich dzieci przywiązanych kolczastym drutem do tego drzewa w którymś z parków we Lwowie, czy diabli wiedzą gdzie… no ale niewątpliwie tam, gdzie świat im wtedy pozwolił przez tę jedną chwilę chodzić zupełnie samopas. Sambor wygląda dość dobrze. Biednie, ale nie najgorzej. Natomiast Drohobycz, czy Truskawiec, gdyby nie te jeszcze nie do końca zniszczone polskie resztki, nie byłoby nawet o czym mówić. To co najpierw Sowieci, a później już sami Ukraińcy zrobili z tymi miasteczkami woła o pomstę do nieba. I jakby tego było mało, gdzie nie spojrzeć, te ich nędzne bazgroły, typu: „Sława gierojom UPA”, czy ów potężny, górujący nad drohobyckim rynkiem jak cała kamienica, portret Bandery.
No i te góry. Patrzyłem na tę zieleń, tak upojną i soczystą, tak gęstą i nieporównywalną z niczym innym, zanurzoną w tej biedzie i zniszczeniu wręcz nie do opisania, i myślałem sobie, że jaka to straszna niesprawiedliwość, że zabrano nam coś tak pięknego, a za to dali nam… no co? Jezioro Barlineckie? Nie żartujmy. Ale i to nie jest jeszcze najgorsze. Niechby i zabrali i coś tam zbudowali. Tymczasem nic z tego. Zabrali i porzucili, by gniło.
Wyjechaliśmy tą brudną, śmierdzącą wódą, lepką od jakiegoś wieloletniego syfu kolejką z wioski Sianki. Gdyby ktoś nie wiedział, Sianki to miejsce dziś już przedzielone na pół granicą, i żywe – ledwo żywe – jeszcze tylko trochę po ukraińskiej stronie. U nas już puste i zarośnięte kwiatami i drzewami.
Przed wojną Sianki były znaną w całej Polsce stacją sportów zimowych i jedną z największych miejscowości letniskowych z czterech powiatów górskich województwa lwowskiego, a w powiecie turczańskim – największym letniskiem. Wakacje regularnie spędzał tam marszałek Piłsudski. W latach trzydziestych na spragnionych radosnych wakacji turystów czekało w Siankach 10 domów letniskowych, 6 pensjonatów, luksusowo urządzone schronisko Przemyskiego Towarzystwa Narciarskiego, dom kolonii wakacyjnych T.N.S.W. we Lwowie, stacja turystyczno-narciarska P.T.T. u pani Genowefy Stefańskiej, kilka restauracji, bufet kolejowy, 7 sklepów spożywczych, piekarnia, orkiestra sezonowa, teatr amatorski, biblioteka, dancing, korty tenisowe, boisko do siatkówki i koszykówki, skocznia narciarska i tor saneczkowy. W 1935 r. powstała tu stacja meteorologiczna II rzędu, podobne stacje znajdowały się w Cisnej, Komańczy , Dynowie, Dolinie Kościeliskiej i Nowym Targu.
Byłem tam parę dni temu i nie znalazłem nawet echa tego, co tam się musiało przed laty dziać. I powiem szczerze, ze nie umiem nawet powiedzieć, jak by to miejsce wyglądało dziś, gdybyśmy naszej Ukrainy swego czasu nie utracili, ale i tak nie udałoby się nam uniknąć tego strasznego przejazdu przez Polskę sowieckich i polskich komunistów. Ale też, gdybyśmy tej Ukrainy nie utracili, a te minione dwadzieścia lat spożytkowalibyśmy tak, jak to widać, słychać i czuć aż nazbyt wyraźnie. Natomiast zastanawiam się, czy nie byłoby nam, mimo wszystko, lepiej się czuć w konfrontacji z tą bylejaką dzisiejsza Ukrainą i tymi Ukraińcami, snującymi się po tej zagrabionej nam ziemi z portretami Stepana Bandery, gdybyśmy chociaż te minione 20 lat poświęcili na to, by choćby tę nasza część Sianek doprowadzić do jakiegoś względnego choćby porządku i coś tam od nowa postawić.
Tymczasem pozostaje nam jedynie rozpamiętywać z jednej strony to co nam Ukraińcy, korzystając oczywiście najlepiej jak tylko potrafili, z ruskiej i niemieckiej pomocy, przed laty zrobili, a z drugiej tęsknić za tą zielenią. Nie wiem czy mam rację, ale wydaje mi się, że gdybyśmy dziś, choćby teraz, przy okazji najbliższych wyborów byli w stanie wybrać taką władzę, która rozumie czym jest Polska i co to słowo dla nas znaczy, za kilka lat moglibyśmy stanąć na nogi i osiągnąć taką pozycję, że – skoro już mówimy o Ukraińcach – oni by nam przynieśli siebie i ten Lwów i tę drugą część Sianek na tacy i poprosili, byśmy zechcieli się nimi zaopiekować. A jakby tego było mało, to by i przyznali, że ten Bandera to był jednak szubrawiec. A tak, wciąż mogą sobie bezpiecznie, pod samym naszym nosem, coś tam roić. I to jest nasz problem. Cała reszta, to już wyłącznie ich – i tylko ich – zmartwienie.
Ponieważ wszystko – przynajmniej na tym etapie – pozostaje takie jak dotychczas, bardzo proszę o dalsze wspomaganie tego bloga. Przez kupowanie książki i przez pomoc bardzo bezpośrednią, na podany obok Numer konta. Bardzo wszystkim za ten gest dziękuję.

53 komentarze:

  1. Trudno Toyahu odmówić Ci racji. Bardzo mądre to, co piszesz.
    Ja chciałbym się przy okazji tej rozmowy podzielić dwoma historiami rodzinnymi. Najpierw opowieść mojej mamy, przed wojną uczennicy dobrego warszawskiego liceum żeńskiego Klementyny Hoffmanowej, która spędzała na obozie harcerskim wakacje na Ukrainie. I jej opowieść o biedzie jaka dotykała Ukraińców w tamtym czasie. Nie był to głód, jaki po wschodniej części zafundował im Stalin, ale była to ogromna bieda jak by się to teraz określało - poniżej minimum egzystencji. Do harcerek na obozie przychodził Ukrainiec, dziesięcioletni Michałko. Przyglądał się harcerzom, na widok ich pełnych menażek oczy wychodziły mu z orbit. Dzieci na całym świecie bywają okrutne - na widok Michałka przełykającego ślinę dzieciaki z obozu oferowały mu jedzenie i... czekoladę! Możemy się tylko domyślać czym dla niego była ta czekolada. Mówiły: - Michałko, dostaniesz tabliczkę czekolady, powiedz tylko, że jesteś Polakiem.
    - Ja Ukrainiec - odpowiadał Michałko. Stawka rosła, dzieciaki oferowały mu coraz więcej tej czekolady tylko za to, (co ci szkodzi Michałko!) by powiedział, że jest Polakiem.
    Michałko się nie ugiął.
    Po latach Mama opowiadała tę historię ze wstydem i podziwem dla tego małego Ukraińca.
    A druga historia, też rodzinna. Mój dziadek, polski przedwojenny oficer (dwukrotnie odznaczony krzyżem Virtuti Militari za wojnę bolszsewicką), wojenną koleją losów, która mogłaby posłużyć za kanwę sensacyjnego filmu, siedział w wiezieniu u Ruskich ale i był więziony przez Polaków. I jedni i drudzy go torturowali. Po latach mówił, że "tak jak mi w dupę dali Polacy, to nikt mu nie dał". Choć sam przyznawał, że powojenna wojskowa bezpieka nie miała sobie równych.
    Masz rację - zbrodnie wojenne Bandery i UPA trudno opisać, a cóż dopiero je pojąć. A jednak też trudno się oprzeć refleksji, że wojna wyzwala w ludziach takie instynkty, których sami by po sobie się nie spodziewali. Przypadki masowego nieprawdopodobnego okrucieństwa miały miejsce również niedawno na Bałkanach. To też wiem z bezpośrednich przekazów. Tak więc nie tylko Ukraińcy, ale też i Serbowie, i Chorwaci a pewnie też i Wietnamczycy.
    Ale też historycznie Polacy, bo czym lepsze jest wbijanie na pal od obdzierania ze skóry?
    Masz rację - oczekiwanie na natychmiastową ekspiację swoich win przez Ukraińców jest bezcelowe. Do niej trzeba dojrzeć, a najlepszą do niej drogą jest przyjazna i promieniująca na wschód kulturowo i gospodarczo Rzeczpospolita.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Kazef
    Tak jak w mailu. Oczywiście dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Jan
    Oczywiście, wojna jest wojną, a człowiek potrafi wiele. Jednak, jak idzie o Ukraińców i ich walkę, tam było za dużo metody i wyrachowania, żebyśmy mieli ich traktować tak jak każde ludzkie zwierzę.
    A tak na marginesie, jacy to Polacy torturowali Twojego dziadka?

    OdpowiedzUsuń
  4. @Toyah
    Dziadek, Stanisław Boćkowski na początku działań wojennych będąc polskim żołnierzem dostał się do niewoli bolszewickiej. Po torturach, z których najbardziej dokuczliwą było nie bicie, ale najpierw głodzenie przez kilka dni, po czym karmienie słonymi śledziami i nie podawanie picia został skazany na śmierć. Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności dziadkowi udało się dosłownie w ostatniej chwili zbiec, niestety jeden z dziadka, z którym się dostał do niewoli został rozstrzelany. Po długich i dość burzliwych przejściach (pisałem, że byłby to materiał na film sensacyjny) dziadek przeszedł linię frontu i dostał się z powrotem do polskiego wojska. Wydało to się podejrzane ówczesnemu dowódcy pułku, do którego dziadek trafił. Został więc aresztowany z podejrzeniem o szpiegostwo na rzecz Ruskich. Tam był właśnie przez Polaków torturowany, bity i głodzony, bo chcieli na nim wymusić zeznania. Uratowała go osobista znajomość z generałem Mokrzyckim albo Mokrzeckim (nie pamiętam dokładnie nazwiska), do którego udało mu się skierować list. Dzięki interwencji tego generała dziadka zwolniono z aresztu. Zrehabilitowany brał udział w działaniach wojennych, w których odznaczył się odwagą, za co został uhonorowany tymi krzyżami Virtuti Militari. Nie wiem za co dostał pierwszy krzyż. Drugi otrzymał za udział w Bitwie Warszawskiej.
    Po wojnie przeniesiony do rezerwy pracował w Banku Państwowym. Już jako pięćdziesięciolatek brał udział w kampanii wrześniowej, dostał się do niemieckiej niewoli i resztę wojny w oflagu. Po wojnie powrócił do Polski, tu z kolei w 1951 roku aresztowany przez ubeków przesiedział w więzieniu do 1955 roku. Zmarł w wieku 90 lat w 1975 roku.
    Taka to w największym skrócie historia dziadka.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Acha - dodam jeszcze, że dziadek nigdy nie miał do Polaków pretensji o te "przesłuchania". W jakiś sposób rozumiał, że jego historia ucieczki od bolszewików mogła wydawać sie nieprawdopodobna stąd podejrzenie o szpiegostwo. To były warunki frontowe, prawo działało nieco inaczej niż w normalnej sytuacji. Stwierdzał tylko fakt, że te "przesłuchania" były niezwykle dotkliwe. Tym bardziej bolesne, że od swoich.
    Piszę o tym, bo myślę, że warto wspomnieć o również takich indywidualnych historiach, bo one składają się na tę wielką, którą znamy wszyscy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szanowny Panie Toyah,
    Pochodze z Gliwic. Historia mojej rodziny zwiazana jest ze Lwowem i kresami. Od 26 lat mieszkam w Chicago, w kraju ktory niestety przyczynil sie do najwiekszej zbrodni (poza rozbiorami) na panstwie polskim. Oczywiscie mam na mysli Jalte i zabranie nam kresow. Po raz pierwszy bylem we Lwowie w 2000r i doznalem dziwnego uczucia "deja vu". MImo, ze bylem pierwszy raz a rodzice malo o Lwowie opowiadali - obawiajac sie UB, poczulem sie jak w domu. Jakbym tam mieszkal od lat. Chyba mam to piekne miasto w genach. Podczas pielgrzymki naszego Papieza do Lwowa, popelnilem dokument do obejrzenia, ktorego zapraszam. Mowa tam o przeszlosci, terazniejszosci i przyszlosci tego miasta.
    http://www.youtube.com/user/janzam51?feature=mhum#p/u/0/J5s3HAGNCP4
    Jestem podobnie jak Pan pod wrazeniem tych pieknych kresowych terenow, tak nierozerwalnie zwiazanych z historia Polski. Uwazam, ze tylko silna Polska pozwoli na powrot polskich biznesow i Polakow na te tereny.
    Pozdrawiam
    Jan Maciej Zamorski
    Zbieznosc mojego nazwiska z obecnym miejscem zamieszkania jest zupelnie przypadkowa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze jedno - należy się sprostowanie i przeprosiny.
    Jak już napisałem o moim dziadku zacząłem szukać po szufladach pamiątek po Nim. I popełniłem ogromną pomyłkę. Nie był odznaczony orderem Virtuti Militari, ale Krzyżem Walecznych. Przepraszam ze tę pomyłkę, ale opowieści dziadka słuchałem jako kilkunastoletni chłopiec, później się jego losami specjalnie nie interesowałem. Przez lata byłem przekonany, że te odznaczenia to właśnie Virtuti Militari.
    Dopiero teraz zobaczyłem swoją pomyłkę. Wszystko jedno - Twój tekst spowodował, że przypomniała mi się Jego opowieść. Muszę pogadać z rodzeństwem. Może oni będą znali więcej szczegółów.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Jan
    Bardzo dobrze, że opowiedziałeś tę historię. Ja wprawdzie nadal twierdzę, że ukraiński plan sprowadzający się do założenia, że jeśli oni pokażą wszystkim swoim sąsiadom, czym jest prawdziwe okrucieństwo, to sąsiedzi dadzą im święty i wieczny spokój, stanowi ewenement w skali ludzkości wyjątkowy, ale to że wojna człowieka niszczy, to fakt, o którym warto nie zapominać.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Zamorski Jan
    Cieszę się bardzo, że nas tu Pan znalazł. Proszę zostać. No i zachęcić znajomych.

    OdpowiedzUsuń
  10. @Jan
    Dla naszej rozmowy to bez znaczenia. Podobnie jak dla naszej oceny postawy Twojego dziadka.

    OdpowiedzUsuń
  11. @toyah

    Celem terroru nie jest skutek w postaci: "niech ci żywi, pełni grozy, uciekną stąd". To jest tylko metoda.

    Celem jest uniemożliwienie przyszłej, ufnej koegzystencji. "Zatrucie krwi pobratymczej", jak to określił Sienkiewicz. W tym sensie, nacjonaliści ukraińscy osiągnęli cel, a w każdym razie te społeczne skutki ich terroru nadal, okazuje się, trwają.

    Uniemożliwienie ufnej koegzystencji oznacza również odrzucenie szansy odszukania w historii i uczczenia wspólnych bohaterów. I w tym sensie właśnie Ukraińcy ponoszą teraz klęskę, bo jako ikony narodowe pozostają im postaci jakie widać.

    I przykład, jaki od nich bije.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ukraińcy są w bardzo dogodnym położeniu: Polacy są generalnie do nich przychylnie nastawieni, tych którzy rozumieją okrucieństwa lat 40 jest stosunkowo niewiele. Mogą więc spokojnie, bez utraty "powagi" nas przeprosić i zrobić reset naszych "zaszłości". Przeproszenie polegałoby na usunięciu banderowców z życia publicznego (vide: antysemityzm u nas). Ale na to się nie zanosi. Zamiast tego , Toyahu, proponujesz traktować ich "niepoważnie". I tu jest problem - nie ma zgody na niepamięć pomordowanych Polaków. Nie może być handelku, doraźnej idiotycznej polityki za Pamięc. Na Ukrainie rośnie w siłę moskiewska cerkiew. Ale na mój gust, po co prawda trzech dniach, niemniej jednak uważam, że to nie ruskich będą nienawidzieć ukraińcy tylko Polaków. Część ukraińców odczuwa coś w rodzaju kainowego zażenowania ale bez żadnych działań z naszej strony długo to nie potrwa. Jednym słowem tylko prawda nas wyzwoli i wzmocni. Zadna mała głupia polityka.

    OdpowiedzUsuń
  13. @orjan
    Cel od początku był jeden. Wolna Ukraina. A ponieważ z twardych względów historycznych, których zresztą sami Ukraińcy byli twórcami, o tym mowy być nie mogło, tę wolność oni postanowili sobie wywalczyć widłami, siekierami i bezwstydnym okrucieństwem. 'Krew pobratymcza', o której wspominasz, była tu tylko marnym odpryskiem.

    OdpowiedzUsuń
  14. @xe
    Ponieważ cała merytorycznie czytelna część Twojego komentarza powtarza tezy mojego wpisu, nie bardzo rozumiem Twojej deklaracji o braku zgody.
    Natomiast ja nie rozumiem zupełnie, zamiast czego, Twoim zdaniem, ja proponuję traktować Ukraińców niepoważnie?
    Czy możesz ten fragment sformułować tak, żeby prosty chłop ze wsi mógł go zrozumieć?

    OdpowiedzUsuń
  15. :)..trochę jestem zmęczony stąd gonitwa słów..
    chodziło mi o to, że ja uważam iż ukraińców powinno się traktować ze śmiertelną powagą - przede wszystkim ze względu co zrobili (i kto wie czy nie powtórzą). Poważne traktowanie łączy się z odpowiedzialnością - i oni musza wziąść odpowiedzialność za to co zrobili. Nasz rząd powinien twardo stawiać tę sprawę (czego brakowało ś.p. LK) i to jest punkt wyjścia do ułożenia sobie dobrych stosunków z ua. Teraz jest b.dobry czas ale nie będzie trwał wiecznie.
    Może by im dobrze zrobiło deja vu z ruskim rządem? Po prostu męczy mnie pytanie: czy nam jest rzeczywiście na rękę niezależna Ukraina z czerwono-czarną flagą?

    OdpowiedzUsuń
  16. @xe
    Przede wszystkim nam jest bardzo nie na rękę graniczyć z Rosją, lub choćby z rosyjskimi koloniami. To jest poza wszelką dyskusją. Podobnie, w naszym interesie jest istnienie wolnej Ukrainy, wolnej Białorusi i wolnej Litwy.
    Natomiast moja teza jest taka, że dopóki Polska jest słabym i gnuśnym państwem, rządzonym przez zgnuśniałe łajzy z Platformy Obywatelskiej i przyległości, Ukraina do wyboru ma tylko Banderę lub Rosję.
    No i jeszcze jedno. Ja uważam, że problem ukraiński jest bardzo poważny. Niepoważne, moim zdaniem, jest to czepianie się przez nich banderowskiej tradycji. Bo to jest gówno, nie tradycja.

    OdpowiedzUsuń
  17. problem z ukrainą nie ogranicza się tylko do łajz z po et consortes , wystarczy przypomnieć sobie wstrzemięzliwą postawę LK i myślę, że w PiSie też jeszcze paru by się znalazło (o! a propos, to mogłoby być też pytanie wyborcze!).. Co do wolnej Ukrainy - to pytanie brzmi jak wolna i za jaką cenę? Wolna od bandery -jestem za! Banderowska - niech ją ruscy ćwicza.

    OdpowiedzUsuń
  18. @xe
    Wolna za każdą cenę. Nawet z Banderą. Bo Bandera nie jest naszym problemem. To jest wyłącznie problem Ukraińców. Dopóki Ukraina pozostanie wolna, cała reszta będzie już tylko w naszych rękach. Jeśli wezmą się za nich - zgodnie z Twoim życzeniem - Ruscy, za nas się wezmą Niemcy, i wtedy dopiero zobaczysz, jaki ten Bandera był nieważny.
    Lech Kaczyński to świetnie rozumiał, więc jemu akurat daj święty spokój.

    OdpowiedzUsuń
  19. Bandera nieważny?? Powiedz to tym którzy mieli okazję się zapoznać z produktem bandery na własnej skórze. Banderowska Ukraina jest o wiele gorsza od samej Rosji, więc w zasadzie wybór jest prosty. Poza tym banderowiec - niemiec dwa bratanki...

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeszcze odnośnie Bandery jako "wyłącznie problemu Ukraińców" : to prawda, że hańba jaką zgotował on Ukraińcom którzy nie chcą mieć z nim nic wspólnego jest ich wielkim problemem. Ale to jest ich los - w ich rękach. Od nich samych zależy co z tym zrobią. My im przebaczyliśmy po dwakroć i teraz powinniśmy powiedzieć jasno i wyraźnie: jesteśmy za wami ale pod niebiesko żółtą flagą a nie czerwono-czarną.

    OdpowiedzUsuń
  21. @xe
    Mylisz się. Banderowskiej Ukrainy już dawno nie ma. To co z niej zostało, to tylko ta nędza, te bazgroły na murach i to plemię, żałośnie szukające jakiejś tożsamości. Jak idzie natomiast o Rosję i Niemcy, oni są realni jak cholera. Nie widzieć tego jest roztropnością z mojego punktu widzenia przedziwną.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie mam pojęcia skąd wiesz , że nie ma...
    Ja np.: kiedyś w Polsce zetknąłem się z sytuacją kiedy poszkodowana ukrainka przez konduktorkę (z kolei mając za sobą "cały pocoąg") na wychodne rzuciła: "Szkoda , że was Gitler nie wyciął wszystkich". Kobieta była między 50 a 60. Poza tym, widziałem flagi upa -wiszące nie u kogoś w ogródku tylko w centralnym punkcie miasta - Krzemieniec, Poczajów, Włodzimierz.. Więc dla mnie banderowska ukraina ciągle jest. Jest klimat. Najstraszniejsze jest to , że częścią tej tożsamości jest nienawiść do Polaków.

    OdpowiedzUsuń
  23. @Toyah

    To co tutaj napisałeś, a potem dyskutujesz daje dużo do myślenia.

    Ta niesłychanie okrutna bestialskość... Bardzo ostro opisał to Malaparte w "Kaput".
    I myślę sobie, że to jest właśnie to - zderzenie chrześcijańskiej kultury zachodu z tatarsko - mongolską kulturą i filozofią wschodu.
    To co nam się wydaje niesłychanie okrutne, tam jest normalne i bez znaczenia.

    Gdy parę lat temu pracowałem w Szanghaju, byłem świadkiem ujęcia jakiegoś drobnego, ulicznego złodziejaszka. Ludzie go tłukli niemiłosiernie. Aż do przyjazdu milicji. I wtedy okazało się, że to była tylko rozgrzewka. Prawdziwy wycisk dostał on publicznie od tych milicjantów. Wprost potwornie go skatowali. A on się cały czas nie bronił. Również nikt nie stanął w jego obronie.
    A później w telewizji, w tychże Chinach widziałem publiczne egzekucje.

    To co dla nas jest niebywałym okrucieństwem, na wschodzie ma inny wymiar.

    A Ukraina, chyba nie zaprzeczysz, należy do wschodu.
    Mam duże wątpliwości, czy ludzie, którzy siebie nazywają Ukraińcami, kiedykolwiek zostaną obywatelami Europy.
    A może się mylę?

    OdpowiedzUsuń
  24. Mnie ten post też poruszył. Nie tyle Pana konkluzje, ile raczej Pana opisy. B. sugestywne, wręcz malownicze. Natomiast jest mi bliski punkt widzenia xe. Jeśli ta Ukraina jest taka (brud, rozpad i kult Bandery) to może w ogóle nie jest warta inwestowania w nią naszej cennej 'polskiej energii' (że użyję tego totalnego określenia). Ale jeśli nawet tak jest, to jednak myślę, że protekcjonalny ton wobec tego państwa jest jednak nie na miejscu. Ukraina nie jest dzieckiem. Ukraina sama wykuje swój los. Jeśli chcą być w Europie, proszę bardzo, i nie byłoby to złe. Nie ma wiz, nie ma granic, ludzie swobodnie się przemieszczają, uczą się czegoś, stopniowo zanikają animozje sąsiedzkie. Ale z tego co Pan pisze, wynika, że długa jeszcze przed nimi droga. A jak mordowali, byli okrutni (a byli niewątpliwie), niech się uderzą w pierś. Rachunek sumienia jeszcze nikomu nie zaszkodził.

    OdpowiedzUsuń
  25. @jel
    byłem przez trzy dni na Wołyniu: nieprawdopodobne przeżycie. Trzy bite dni, pięne , słoneczne. Przyroda po prostu pęka w szwach, wszystko naturalne piękne, wręcz bajkowe. Niekończące się pola, na pastwiskach przy drodze konie i krowy (ale nie w jakichś megagospodarstwach - tylko tak po kilka na własny użytek),stawy, rzeki, rozlewiska, wierzby płaczące, grupki gęsi, ludzie poruszający się na furmankach, (ewentualnie stare wołgi i łady), drzewka wszędzie starannie bielone,drewniane kolorowe stare domki ..po prostu powrót do przeszłości.. W tej idylli (we włodzimierskim na przykład) natrafiam na spore nieużytki. To są pola Polaków.Polskie wsie.Okazuje się , że tam się nie uprawia ziemi po polakach. Niektórzy twierdzą, "że na tej ziemi nic nie urośnie". Nie dowiedziałem się czy z powodu klątwy, czy też dlatego że to "ziemia głupich Lachów". I wjeżdzasz do miasteczka a tam powiewa flaga banderowców. Polskie kościoły są w bardzo opłakanym stanie, w wielu znajdowały się sale gimnastyczne, muzea ateizmu i inne takie tam. Księża nie wszędzie odprawiają msze po polsku. W Polsce w cerkwiach chyba się po Polsku nie odprawia?

    OdpowiedzUsuń
  26. @xe
    W takim Chorzowie co krok znajdziesz kogoś, kto Ci powie, że Hitler, jak idzie o Polaków, zawalił sprawę. Więc co? Ja mam się przeprowadzać na wieś? Chętnie. Ale na pewno nie w tego powodu.
    Powtarzam. Moim zdaniem trzeba koniecznie wprowadzić Ukrainę do Europy. Tam im tego Banderę wybiją z głowy. Ruscy zresztą predzej czy później też. Tyle że w ten sposób Ukraińcy będą dalej tą kolonią, a my następni w kolejce.

    OdpowiedzUsuń
  27. @jazgdyni
    Otóż uważam że się mylisz. Ukraina to nie Chiny. Ja naprawdę widziałem, jak bardzo wielu z nich chce wejść do Europy. Ale też wielu z nich coś sobie ubzdurało, że oni jako swoje wiano, powinni tu wnieść tę swoją banderowską historię. Na szczęście nie wszyscy.
    Pewnie że ich nie ucywilizujesz w rok czy dwa. Może nawet nie w sto. Ale nie można ich oddać Rosji.

    OdpowiedzUsuń
  28. @jazgdyni
    Otóż uważam że się mylisz. Ukraina to nie Chiny. Ja naprawdę widziałem, jak bardzo wielu z nich chce wejść do Europy. Ale też wielu z nich coś sobie ubzdurało, że oni jako swoje wiano, powinni tu wnieść tę swoją banderowską historię. Na szczęście nie wszyscy.
    Pewnie że ich nie ucywilizujesz w rok czy dwa. Może nawet nie w sto. Ale nie można ich oddać Rosji.

    OdpowiedzUsuń
  29. Ale można im dać ultimatum: chcecie do Europy?-proszę bardzo ale bez Bandery.
    Co do Chorzowa: nie widziałem flagi hitlerowskiej w centrum , ani na żadnym maszcie publicznym.

    OdpowiedzUsuń
  30. @Toyah

    Możliwe - to tylko rozważania, albo hipoteza.
    Kompromisowo można powiedzieć, że są zawieszeni w rozkroku między kulturą łacińską i kulturą wschodu.
    Moje dywagacje dotyczyły tylko i wyłącznie stosunku do okrucieństwa.

    Resztę kładę na karb młodości, powiem więcej, dzieciństwa narodu, który dopiero pączkuje. Stąd gorączkowe poszukiwanie wzorców, stąd Szewczenko i Bandera.
    Bo kogo oni jeszcze mogą wymienić?
    Nie mają przecież swojej własnej historii.

    To ciągle naród bez szkieletu.

    No i zgadzam się zupełnie. Oddanie ich ruskim byłoby naszą okropną klęską.
    Chyba Piłsudski myślał właśnie tak

    OdpowiedzUsuń
  31. @toyah
    Myślę, że masz rację - wygląda na to, że jedyna droga do ucywilizowania Ukrainy wiedzie poprzez włączenie jej w struktury UE.
    Przy pomocy silnej Polski.
    Tylko Polska w tej chwili jest tak słaba jakby jej nie było a i jak widać UE nie jest tworem naszych marzeń.

    Czy wobec tego nie lepszym rozwiązaniem federacji państw Europy Centralnej i Wschodniej?
    Tylko żadne z państw ewentualnych kandydatów do takiej federacji nie wyrazi - w najbliższej przewidywanej przyszłości - chęci akcesji.

    Pozostaje więc alternatywa:
    1. Syf jeszcze gorszy niż dziś, upadek Polski, Ukrainy, Białorusi, Litwy, Słowacji i ich faktyczny rozbiór pomiędzy Rosję i Niemcy.
    2. Cud.

    Ja optuję za Cudem.

    OdpowiedzUsuń
  32. @jel
    Sami się w piersi nie uderzą. A już z całą pewnością nie tu gdzie są dziś. No i w żadnym wypadku nie w odpowiedzi na nasze apele.
    Co do inwestowania, jestem za. Choćby po to, by sobie wreszcie dali spokój z tym Banderą.

    OdpowiedzUsuń
  33. @xe
    Ale za to puszczają niemieckie piosenki.

    OdpowiedzUsuń
  34. @raven59
    Jeśli Polska będzie silna, a jel rząd będzie rozumieć interes tej części Europy, zgodzą się.

    OdpowiedzUsuń
  35. @Toyah
    Potrzeba wobec tego cudu aby Polacy wybrali odpowiednich przedstawicieli a tym samym odpowiedni rząd...

    OdpowiedzUsuń
  36. @raven59
    Zobaczymy. Z cudami jest tak, że spadają na człowieka bez ostrzeżenia.

    OdpowiedzUsuń
  37. Panowie - czyli generalnie jesteście za "pojednaniem" z Ukrainą banderowską? Bo tak rozumiem, brak postawienia im ("mojego") ultimatum

    OdpowiedzUsuń
  38. @xe
    "Cywilizowanie" Ukrainy to program na wiele lat. Za 10 lat nie będzie problemy "bandery", wszyscy uczestnicy mordów będą przed Sądem Bożym.
    Nie wierzę, żeby ukraińskie sądy zdecydowały się na osądzanie "banderowców" teraz.
    Po za tym trzeba też pamiętać, że za czasów ZSRR "rozprawiano się" z "banderowcami" - na różne sposoby.

    OdpowiedzUsuń
  39. @xe
    Jakie pojednanie? Kto mówił o pojednaniu? Plan jest jeden: Między Polską a Rosją trzeba stworzyć bufor złożony z wolnych państw. Natomiast z Twojego komentarza wynika, że jeśli oni będą wciąż bredzić o Banderze i UPA, to Ty wybierasz Rosję. I tu jest spór.

    OdpowiedzUsuń
  40. @raven59
    przecież tu chodzi o dziedzictwo a nie tych nielicznych starych dziadków po pachy we krwi.Ołeh Tiahnybok urodził się w 1968.. A to , że w ZSRR się z nimi rozprawiano chyba nie świadczy o ich bohaterstwie..??
    @toyah
    oczywiście , że banderowców do Rosji.
    Polityka powinna być najpierw słuszna a dopiero potem realna.

    OdpowiedzUsuń
  41. @xe
    Zapewniam Cię, że ich do Rosji wysyłać nie będzie trzeba. Rosja do nich pofatyguje się osobiście. I wtedy już nie będziemy musieli rozmawiać ani o tym co słuszne, ani o tym co realne.

    OdpowiedzUsuń
  42. @Toyah
    Choć jest mi bliskie stanowisko xe (a tym bardziej po jego wpisie, w którym poruszył sprawę wręcz zabobonnej niechęci Ukraińców do Polaków), Rosji nie wybieram; i myślę, że xe też tego nie robi.
    Ja Rosji właściwie nie znam. Coś czytałam oczywiście, książki Sołżenicyna przede wszystkim, Mistrza i Małgorzatę i jak bóbr płakałam nad losem dr. Żywago (pewnie jako kobieta, skłonna do tkliwości). Uczyłam się wiele lat rosyjskiego (jak wszyscy), ale ich ledwie odczytuję, a ten ich ruchomy akcent był moim przekleństwem na studiach. I choć to język jak polski - fleksyjny i ma zdrobnienia, to jakoś nie wydaje mi się piękny, a piękny jest dla mnie język angielski , i o podróży do Londynu marzyłam, a do Moskwy mnie nie ciągnie.
    Piszę trochę bezładnie, ale zmierzam do pointy takiej oto, że nie będę się wzruszać losem Ukrainy, jak oni sami (Ukraińcy) nie mają dość rozumu, żeby o ten swój los zadbać, choć rozumiem, że z racji graniczenia i przeszłości kwestia relacji polsko-ukraińskiej jest kwestią ważkę i lepiej oczywiście sprzyjać temu, choć nie za wszelką cenę, by ten nieszczęsny sąsiad jednak się europeizował. Piszę 'nieszczęsny' bo ten Pana opis wielkich i wszechobecnych portretów Bandery nie nastraja do optymizmu ani tym bardziej do wniosku, że przy najbliższej okazji, to oni zaraz strzepną z siebie tego gieroja jak kurz i bezboleśnie wyleczą się z tego paskudnego nacjonalistycznego obłędu.

    I tyle mojego na temat, na którym właściwie mało się znam.

    OdpowiedzUsuń
  43. @jel
    Ja też się nie wzruszam losem Ukrainy. Natomiast losem Polski - jak najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  44. @Toyah
    To chyba się rozumiemy.

    OdpowiedzUsuń
  45. @xe
    Dziękuję za opis sielskiej wiejskiej Ukrainy. Stawy, sady bielone, gęsi, wierzby płaczące. Naprawdę urocze!

    OdpowiedzUsuń
  46. @xe
    Banderowska Ukraina nie jest, jak piszesz, gorsza od Rosji. Rosja uprawia dziś, na oczach świata, wszystkie te sposoby mordowania ludzi, z których tak dumni są Ukraińcy, plus jeszcze kilkadziesiąt innych. Tyle że chwilowo nie na Polakach. Każdy to mógł zobaczyć na filmach dokumentalnych z ostatnich lat. Więc proszę, nie rozpędzaj się z rzucaniem Ukrainy w ramiona Rosji. Chyba że za słuszne uważasz podrzynanie sobie gardła.

    OdpowiedzUsuń
  47. @Marylka (i oczywiście inni również)
    Wiele osób myśli "jak Piłsudski".. tylko , że Piłsudskiego nie było 1943. Myśmy wygrali wojnę w 1920 a Ukraińcy przegrali - i wtedy my jako silniejsi i ważniejsi mogliśmy czynić różne wspaniałomyślne gesty wobec ukraińców , w tym też marzyć o buforze z Rosją. Niestety, historia potoczyła się tak najpierw wyrezali nas Niemcy potem Ruscy, a na końcu Ukraińcy. To instalowanie banderowców jako remendium na Rosję , wydaje mi się naiwne (a w perspektywie rzeżi wręcz głupie)Ba, powiem więcej : strasznie mi to wali michnikiem. Bo oto my będziemy nawracać banderowców, albo będziemy prosić ukraińców żeby przestali lubić banderowców. No dobrze,..a jak oni nam zrobią kuku? Oni mają fioła na punkcie polskiego poczucia wyższości: -jak Polacy mogą im mówić kogo mają lubieć a kogo nie? Takiego panicza to nic tylko w mordę lać. Natomiast kiedy postawimy sprawę jasno: my nienawidzimy banderowców bo oni nas mordowali i nie chcemy mieć z nimi nic wspólnego - to wtedy ukraińcy będą musieli się określić: z mordercami czy nie? Ale różnica jest tak , że to będzie ich decyzja a nie jakieś nasze oczekiwanie na randkę w ciemno. Rosja jak będzie chciała rozwalić tą nasze chore małżeństwo z bestiami - to co zacznie robić? Będzie szczuła bestię żeby nas kąsała. I bestia nas zeżre a my będziemy dumni , że to zżarła nas ukraińska bestia a nie rosyjska.

    OdpowiedzUsuń
  48. @xe
    To nie o to chodzi, w jaki sposób będziemy nawracać banderowców. Jak napisał Toyah: "Jeśli Polska będzie silna, a jej rząd będzie rozumieć interes tej części Europy, zgodzą się". Nie będzie trzeba żadnych dyskusji, nawet worek pokutny sami sobie uszyją.
    Litwa po przegranej wojnie w r. 1920, kiedy to walczyła (kiepsko) przeciw Polsce po stronie bolszewików, do roku 1927 pozostawała w stanie wojny z Polską i wciąż domagała się u mocarstw o swoje "prawa". Wreszcie Marszałek Piłsudski wybrał się osobiście na jedno z posiedzeń konferencji Ligi Narodów, żeby zakończyć sprawę. Posłuchał przez chwile jęków i wrzasków niejakiego Augusta Waldemarasa, prezydenta Litwy, po czym powiedział: A teraz, panie Waldemaras, krótko: pokój czy wojna? Waldemaras zdębiał i wyjąkał przerażony: Pokój! I tak w jednej chwili zniknął międzynarodowy problem.
    Lech Kaczyński doskonale znał tę historię i wiedział, że nie chodzi o wdawanie się w dyskusje z Ukraińcami, lecz o przywrócenie Polsce autorytetu.

    OdpowiedzUsuń
  49. @Marylka & xe

    Bardzo mądrze żeście to napisali.
    Zazdroszczę wam wiedzy historycznej.

    OdpowiedzUsuń
  50. @Marylka
    "Jeśli Polska będzie silna, a jej rząd będzie rozumieć interes tej części Europy, zgodzą się" - to jest strasznie ogólnikowe, ale brzmi ładnie. I ja bym też tak chciał..:) Ale..Polska dzisiaj jest beznadziejnie słaba. Jeszcze przed 10.IV mieliśmy "banderowców na rowerach"- przypomnę, że w ostatniej chwili na wskutek protestów małej grupki starszych osób i ks.Zaleskiego nasi przywódcy bohatersko wybrneli z sytuacji i nie wpuścili banderowców tłumacząc się jakimiś idiotycznymi kruczkami biurokratycznymi. Myślę, że Piłsudski załatwiłby sprawę jednym słowem: "wyp..ać!" Więc dzisiaj jesteśmy słabi jak nigdy, uzależnieni od ruskich (gaz, umowy, agenci)i mamy jeszcze udawać że uda się nam banderowców ucywilizować? Łatwiej byłoby już chyba zchrystianizować unię europejską jak to sobie "filozofowali" jeszcze kilka lat temu nasi poniektórzy biskupi.

    OdpowiedzUsuń
  51. myślę, że te dwie koncepcje: twarde stanowisko w sprawie mordów wołyńskich jak i silna Polska, która prędzej czy później wciągnie w swoją orbitę taką Ukrainę, wzajemnie się nie wykluczają.

    Poza tem nie zapominajmy, że świadomość zbrodni nie umiera wraz z bezpośrednimi sprawcami.

    Ja akurat pochodzę z tamtych stron. Mój pradziadek Józef Mokrzycki był zawiadowcą stacji Stryj. Był szanowanym urzędnikiem, do Wiednia jeździł po kapelusze dla prababci. Z wielu opowieści rodzinnych wiem, że Polacy i Ukraińcy, jak i liczni Żydzi, ale też Ormianie, Białorusini, Niemcy, żyli przez lata w bardzo dobrej zgodzie.

    Moja ciotka wybrała się parę lat temu do Iwanówki, szukać grobów przodków i śladów rodzinnych, beztrosko zapuściła się głęboko. Jakie jej było zdziwienie, jak usłyszała od gospodyni, u której się zatrzymała, by tam nie łaziła! Bo tam żyją bezpośredni sprawcy zbrodni i ich dzieci. Ta historia jest wbrew pozorom niedawna i bardzo żywa. A to, że nie potępiana, pleni się jak ten chwast, na tej żyznej ziemi..

    i jeszcze dwa cytaty z Jasienicy:

    "Rok 1569 zniósł granicę pomiędzy Ukrainą a gęsto zaludnioną Koroną. Paragrafy Statutu Litewskiego broniące koroniarzom dostępu tutaj, działać przestały (Prawo! Prawo!). Potop ludzki lunął na Ukrainę. Zdaniem współczesnych obserwatorów całe regiony zaczęły się wyludniać w Polsce rdzennej. Plebs koronny - chłop, mieszczanin, nawet drobny szlachcic - wzmógł naród ukraiński, wtopił się w jego organizm.
    Rok 1590 przyniósł ustawę sejmową "Porządek z strony niżowców i Ukrainy", oficjalnie wprowadzając nazwę tego kraju do terminologii politycznej."

    i:

    "Plebs koronny wzmógł naród ukraiński, dopomógł mu do swoistej eksplozji demograficznej. Gęściej teraz zaludniona, z natury przebogata Ukraina stała się polem do popisu dla magnaterii wszystkich t r z e c h narodów Rzeczypospolitej - polskiego, litewskiego i ruskiego. Taka jest prawda, którą doskonale znał Bohdan Chmielnicki, kiedy mówił w roku 1649: "Lachom i Litwie nic do nas, wojska zaporoskiego i do Białej Rusi.. My w poddaństwie i niewoli u nich być nie chcemy". Do Lachów zaliczał oczywiście całą spolonizowaną i katolicką część szlachty ukraińskiej - Wiśniowieckich, Ostrogskich. Bo przeciwko ruskiej szlachcie prawosławnej nic nie miał. Sam się przecież zaliczał do urodzonych."

    Oni cierpią z pewnością na brak tożsamości, mają z tym problem. Ale nam lepsza europejska Ukraina niż ruska tuż za rogiem.

    OdpowiedzUsuń
  52. Dla mnie w tym tekście najistotniejsze i niestety najsmutniejsze jest przypomnienie w jakiej nędzy znajduje się nasze państwo. Że my musimy się zajmować dziś w takim kontekście takimi kwestiami jak Ukraina, UPA, Wołyń...Takimi oczywistymi oczywistościami.Jak się stoczyło państwo i jaki ogrom pracy czeka nas i dalsze pokolenia by się odbudować. A pesymizm mój tym większy, że jestem przekonany, że problemów będzie jeszcze więcej i to wcale nie mniejszego kalibru.
    Co do pomysłu "wciągnięcia" Ukrainy do UE, to dlaczego aż tak źle życzysz naszym sąsiadom??? Zresztą to i tak mrzonka. Karty tasują gdzie indziej a i rozdanie już się odbyło...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...