czwartek, 22 października 2009

Krótki tekst o sobie

Mój towarzysz broni, Sowiniec, po raz kolejny poskarżył się, że piszę za długie teksty. Tym razem jednak, w jego skardze zabrzmiała poważniejsza nuta – rezygnacji. Czuję się więc w oczywistym obowiązków wyjaśnić sprawę po raz kolejny.
Sytuacja, panie Jerzy, jest trudna. Bo oto tak. Dla mnie na przykład, te teksty, nawet jeśli są naprawdę długie, i tak są krótsze niż mecz futbolowy. Wczoraj oglądałem Real z Milanem i uważam, że wystarczyłoby zdecydowanie ostatnie 20 minut. A zatem, ja bym też - podobnie jak Pan - miał postulat, żeby mecze piłkarskie zaczynały się od stanu 2-1 i trwały 15 minut. Emocje byłyby znacznie większe, no i przede wszystkim człowiek miałby więcej czasu na inne rzeczy. No ale co mam zrobić? Wyjść na ulicę i protestować? Uznają mnie za wariata, a tego bym nie chciał.
Poza tym, ja ostatnio naprawdę kilka razy próbowałem pisać bardzo króciutkie teksty i to – nieskromnie powiem – teksty na tematy niezwykle poważne. Przede wszystkim jednak, nikt mnie za to szczególnie nie pochwalił (nawet Pan nie napisał "No wreszcie!!!"), a wręcz przeciwnie, z przeprowadzonych sondaży wyszło mi, że większość wyborców jest - w moim wypadku - za długimi tekstami. Nawet bardzo długimi. A ja, jak wszyscy wiemy, do sondaży mam stosunek równie nabożny, jak nasz Dobry Pan Premier.
No i jeszcze jedno. Całkiem niedawno, w momencie pojawienia się na scenie posła Chlebowskiego w roli goodfella, napisałem najkrótszy tekst w życiu, zatytułowany ‘Dola kibola’, a składający się wyłącznie z przeedytowanych słów kibolskiej piosenki "Nic się nie stało, Platformo, nic się nie stało!" Mimo że uważam ten tekst za jeden z najlepszych jakie napisałem w życiu, Administracja Salonu uznała go za kompletnie niepoważny i, nawet mimo mojej interwencji, odesłała go w diabły. Efekt jest taki, ze dziś to moje zawołanie jest cytowane nawet przez Jana Pospieszalskiego w telewizorze, a pies z kulawą nogą nie wie, że to ja.
Jestem przekonany, ze gdyby ów tekst był długi jak cholera, to - być może Panu by się nie spodobał - ale przynajmniej ja byłbym bardziej sławny i szanowany gdzie trzeba.
Tak że, jak sam Pan widzi, jestem rozdarty. Ale chyba zostanie jak jest. Mimo wszystko, niech Pan jeszcze czasem wpada, choćby po to, żeby przez parę sekund popatrzeć na zdjęcie Przemyka. Na spotkaniu na Rozdrożu ludzie mi mówili, że ono, właśnie w tym miejscu, ich uwzniośla.
A do czytania będzie Pan miał teksty starego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...