wtorek, 16 września 2008

Rządy miłości w źródle życia

Dziś w Rzeczpospolitej niezwykle interesujący i bardzo znamienny tekst o tym, jak swoją wewnętrzną, poufną instrukcją, TNS OPOP wykluczył z udziału w badaniach grupowych osoby niepełnosprawne, jąkające się, z brakami w uzębieniu, oraz kobiety w ciąży.
Jak tłumaczy tę interesującą politykę, niejaka Anna Rosołowska z OBOP-u, nie dopuszcza się do badań tej części społeczeństwa, ponieważ: „Trudność takiego badania polega na tym, że w ciągu kilkudziesięciu minut należy pozwolić badanym, skupić się na temacie dyskusji, w nienaturalnym dla niech pomieszczeniu i wśród obcych ludzi", a gdyby to skupianie się miało być narażane na obecność kogoś bez zębów, albo kobiety w ciąży, czy jakiegoś, nie daj Boże, jąkały, to ktoś mógłby się zacząć śmiać, albo po prostu by się wściekł - i badanie by się nie udało.
Jak się można domyśleć, Rzeczpospolita, podobnie zresztą, jak kilku przez nią cytowanych ekspertów, oburzają się niezmiernie na tę demonstrację nietolerancji. Ja pewnie też bym się pooburzał, gdybym nie był taki stary i gdybym przez swoje doświadczenie nie był tak pięknie uodporniony na tego rodzaju ekscesy ze strony intelektualistów wszelkiej maści.
Niedawno przewodniczący klubu poselskiego PO, Zbigniew Chlebowski, odpowiednio poinstruowany przez panią Ewę Kopacz, minister zdrowia w rządzie PO, rozbawił wyborców Platformy i skupionych wokół Platformy zwykle niegłosujących kibiców, informując, że na PiS głosowało w minionych wyborach 100% pacjentów zakładów psychiatrycznych. Pisałem o tym już na swoim blogu i, mam nadzieję, że wszystko, co chciałem na ten temat powiedzieć, to już tam powiedziałem. Dziś tylko mogę tym, którzy z podobną formą zbydlęcenia nie mieli dotychczas do czynienia i mogą nie zrozumieć, o co Clebowskiemu chodziło, wyjaśnić, że nowe standardy wprowadzone przez nową władzę i nową myśl społeczną, traktują chorobę psychiczną, jako komiczny element naszego życia i informacja o głosowaniu w zakładach psychiatrycznych była elementem tzw. public relations strategy.
Ale przecież wypowiedź Chlebowskiego też nie stanowiła w moim doświadczeniu jakiegoś przełomu. Właściwie od pierwszego dnia rządów Platformy Obywatelskiej jesteśmy świadkami nieustannego rozprawiania przez liderów tego projektu, na temat tego, kto jest chory, kto zdrowy, kto umie grać w piłkę, kto jest wysportowany, kto jest niski, a kto wysoki, kto gruby, a kto smukły. Kulminacją tego szaleństwa stało się publiczne, w świetle reflektorów i przy dźwiękach fanfar, zaprezentowanie przez Premiera Rządu wyników swoich badań lekarskich.
TNS OBOP wyklucza ze swoich badań ludzi brzydkich, niezgrabnych, oraz kobiety w ciąży, Rzepa nadaje artykułowi na ten temat tytuł: „Niepełnosprawni głosu nie mają", a ja oczywiście wiem, że to przecież nie jest artykuł o Platformie Obywatelskiej i że być może wśród zarządzających polityką OBOP-u nie ma wyłącznie zwolenników Platformy, ale prawdopodobnie znaczna część tego grona popiera starą Lewicę i Demokratów, a jeszcze inni samych Demokratów, a pewna ich część może tylko samą Lewicę.
Nie ma jednak wątpliwości, że istnieje pewien gatunek obywatela, który na widok kobiety w ciąży czuje wzburzenie. Są to ludzie, dla których widok kobiety w zaawansowanej ciąży jest odstręczający z dwóch względów. Raz, że z jego punktu widzenia, kobieta w ciąży wygląda pokracznie, jest ślamazarna i marudna, a dwa, że on kompletnie nie potrafi zrozumieć, jak można sobie ściągać na głową tak poważną niewygodę, jaką jest dziecko.
A do tego jeszcze odchodzą jąkały i ludzie z tanimi sztucznymi szczękami.
Prawdopodobnie więc, autorzy rozporządzenia, nad którym się pastwi dzisiejsza Rzepa, kierując się cywilizacyjnymi standardami, w których wyrośli, uznali, ze nie da się skutecznie pracować w towarzystwie osób, które nie przeszły wcześniej odpowiedniej selekcji na gruncie tego, co w faszystowskich Niemczech nazywano lebensborn.
Wiemy już, kto głosował na PiS. Pacjenci zakładów psychiatrycznych. Ale kto w tym samym czasie uznał, że cywilizacyjna oferta Donalda Tuska i jego wysportowanych i wyglancowanych przyjaciół jest idealna dla zaspokojenia pewnych pragnień i pewnych kompleksów? I tu zgadzam się w pełni z teorią lansowaną przez główne media w kraju i za granicami, że główną część klienteli Platformy Obywatelskiej stanowili tak zwani dobrze usytuowani, dobrze wykształceni młodzi ludzie z dużych miast.
Specjaliści od politycznego wizerunku Platformy, dodaliby pewnie do tego jeszcze osoby zdrowe i ładne. A sam Donald Tusk najpewniej dorzuciłby do tego ludzi wysportowanych, a jego główny przyboczny, Sławomir Nowak - osoby dobrze ubrane.
Kierownictwo OBOP-u prawdopodobnie tę fascynującą listę uzupełniłoby o kobiety, którym ani w głowie zawracać sobie głowę rodzeniem dzieci. A przynajmniej nie przez siebie.
Więc, jak mówię - cała ta historia z wewnętrznym rozporządzeniem kierownictwa TNS OBOP nie bardzo mnie dziwi. Co wiecej, uważam, że gdyby ci państwo dostali szanse uregulowania całości życia społeczno-politycznego w naszym kraju, a może i na świecie, zrobili by wszystko co w ich mocy, żeby praw obywatelskich pozbawić wszystkich tych, którzy w jakikolwiek sposób odbiegają swoimi fizycznymi walorami od tego, co oni uznają za standard. Żeby posiadać, na przykład, prawa wyborcze, zarówno czynne, jak i bierne, trzeba by było spełnić pewne ściśle określone warunki właśnie na gruncie kryteriów, o których powyżej..
Ale też muszę jeszcze raz powtórzyć. Wcale nie uważam, że biura OBOP-u emitują jakąś dziwną, trującą substancję, która działa w ten sposób na umysł i wrażliwość człowieka. Jestem pewien, że to, co się wyprawia w towarzytstwie socjologów z OBOP-u i innych ośrodków badawczych, jest zwykłą rutyną wszędzie, wszędzie całym tak zwanym cywilizowanym świecie. I nie tylko w Polsce, ale i w Holandii, w Niemczech, we Francji, czy w Szwecji.
A co ma do tego Platforma i w ogóle polityka? Też już o tym wspominałem. Na linii politycy-eksperci, istnieje nieustanna wewnętrzna wymiana idei. Najlepiej ją widać wtedy, gdy po każdych wyborach, gazety i media elektroniczne zaczynają publikować słupki poparcia dla poszczególnych partii, z bardzo silnym podkreśleniem, kto jest młody, kto stary, kto wykształcony bardziej, a kto mniej, kto mieszka na wsi, kto w miasteczku, a kto na wsi, kto pochodzi z Polski A, a komu przyszło gnić w tak zwanej Polsce B.
Jeśli więc artykuł w Rzeczpospolitej jest tak bardzo interesujący, to przede wszystkim dlatego, że - niewykluczone - że wskazuje na ewentualne przyszłe kierunki rozwoju tego, co obserwujemy od lat. I że dzięki tej własnie informacji, jeśli za rok, albo dwa, Zbigniew Chlebowski odkryje, że wśród wyborców PiS-u jest zdecydowanie większy odsetek ludzi o niesymetrycznych sylwetkach, niż wśród wyborców Platformy, nie będziemy jakoś szczególnie porażeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...