Był
kiedyś taki dowcip. Spotyka rabin księdza i pyta:
- Panie
ksiądz, czy to prawda, że Jezus był Żydem?
- Tak,
- odpowiada ksiądz.
- A
Matka Boska, Maryja, czy ona też była Żydówką.
- No
tak, - mówi ksiądz.
- No a
ten Józef, cieśla, to on też Żyd?
- No
patrz pan, jaki my to interes z rąk wypuściliśmy.
Ja
ten żart tak dobrze pamiętam, bo raz, że
mnie on rozbawił, a dwa, że to w sumie było nie tak dawno temu. A zatem nie
upłynęło wiele lat, jak Żydzi postanowili się jednak, niemal rzutem na taśmę,
za temat wziąć. Otóż obejrzałem wczoraj na Netflixie film zatytułowany „Mary” i
jestem pod wrażeniem podwójnym. Przede wszystkim uważam, że od strony
realizatorskiej, aktorskiej i po prostu filmowej, bardzo dobry. Obejrzałem więc
go, jak to mówią, na jednym wdechu. Drugie jednak wrażenie, jakie on na mnie
zrobił bierze się stąd, że przez cały ten film widać jak na dłoni, że oni chcą
do sprawy wrócić i to z jednoznacznie złymi intencjami. Tam jest bardzo dużo
elementów, które warto by było opisać i skomentować, ale ja tu może wymienię kilka tych podstawowych, ktore powinny nam wystarczyć.
Otóż mamy
okrutnego Heroda, zdziadziałego psychopatę i sadystę, który jest tak
psychopatyczny i okrutny, że chyba aż trzy razy słyszymy opinię, że on nie może
być Żyden, ale zwyczajnie Rzymianinem. I to by się zresztą zgadzało. Ta
sugestia wprawdzie nie pada, ale ze strojów w jakie jest ubrane jego wojsko
wynika bardzo wyraźnie, że ci żołnierze, to ewidentni Rzymianie, a on nimi
kręci, jak tylko chce. Wygląda na to, że – to już tak pewnie na wszelki wypadek
– gdyby się miało okazać, że Herod to jednak Żyd, on tych dzieci nie każe
wymordować, ale zaledwie odebrać matkom i przynieś ich w koszykach do poałacu,
a on tam już sprawdzi, który to ten niby Mesjasz. W tym filmie praktycznie nie
ma złych Żydów, czy to w świątyni i w jej okolicach, czy to w Betlejem, gdy
Maryja z Józefem i Dzieckiem przyjeżdżają i proszą o nocleg. Oczywiście, jest
tam tłum ludzi, wszystkie drzwi zamknięte, ale to wyłącznie przez to, że
gruchnęła wieś, że ma się narodzić Mesjasz Zbawiciel i wszyscy ci ludzie tłoczą
się tam, czuwając i wypatrując zapowiedzianej gwiazdy na niebie. W ogóle jest tak, że
kiedy już Jezus się rodzi, to na miejsce nie przychodzi tylko trzech króli plus
paru pastuszków, ale cały tłum Żydów, żeby „powitać Pana”. Mamy tę grotę, w środku
jednego konia, na którym przyjechała Święta Rodzina, a wokół groty tłum, jakby
całe Betlejem przybiegło. No i wreszcie końcówka. Kiedy już jest po wszystkim,
Maryja z Józefem i z Dzieckiem wracają triumfalnie do Jerozolimy, tam zostają
przyjęci przez kapłanów i wszystko kończy się jak najbardziej szczęśliwie.
Zupełnie jak w Ewangeliach. Przynajmniej na tym etapie, bo aneksu autorzy filmu
nie dokręcili.
Ale jest
jeszcze coś, co robi naprawdę wrażenie potężne. Otóż jest Lucyfer, który jest
tak straszny, niemal jak pamiętny Diabeł z „Pasji” Gibsona. I tego akurat nie
potrafię zrozumieć. Ciekawe co Żyd miał na myśli. Bardzo ciekawe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.