Nie chcę się chwalić, ale opierając się
na bardzo pobieżnej kwerendzie, nie mogę nie zauważyć, że Radosław Sikorski na
tym blogu od samego początku jego istnienia zajmuje miejsce honorowe, ciesząc
się niemal czterdziestoma unikalnymi notkami, a diabeł jeden wie, ile razy on
tu został wspomniany ot tak, przy okazji. Czemu uważam ów wynik za swój sukces?
Otóż z tej prostej przyczyny, że jeśli dziś cała Polska zastanawia się, czy fakt
że Sikorski robi to co robi, mówi co mówi,
i zachowuje się jak zachowuje, stanowi wynik jego alkoholizmu, uzależnienia od
narkotyków, czy którejś z wielu opisanych w naukowych czasopismach chorób
psychicznych, to wiem, że ja akurat zawsze trzymałem się przekonania, że
Sikorski to człowiek, jak najbardziej przytomny, i choć cwany tak jak większość
osób odbywających dziś wyroki w nie tylko polskich więzieniach, to zwyczajnie intelektualnie
wybitnie ograniczony, a więc, jak to niektórzy z nas lubią określać – głupi.
Przyznaję, że jest jedna rzecz, której,
gdy chodzi o Radka Sikorskiego, nie rozgryzłem. Nie mam bladego
pojęcia jak to się stało, że jakoś tam przecież ustawiona żydowska rodzina robiąca jakąś
tam karierę w Stanach Zjednoczonych zdecydowała się wydać swoją jedyną córkę za
Polaka, katolika i konserwatystę, w dodatku bez grosza przy duszy. Tego akurat
nie wiem i nie podejrzewam, bym się miał tego zanim odejdę z tego świata
dowiedzieć. Wiem natomiast, że gdy chodzi o samego Sikorskiego, kariera jaką ten przez lata realizował nie
jest wynikiem ani jego osobistych zasług, czy talentów, ale wyłącznie
wcześniej wspomnianego cwaniactwa. Ale wiem też, że podobnie jak w przypadku owych
sukcesów, które są wynikiem wyłącznie jego cwaniactwa, tak samo dzisiejszy
upadek, który ja dziś tu zapowiadam, a którego różnego rodzaju zapowiedzi mamy
okazję akurat od pewnego czasu to tu to tam obserwować, jest wynikiem jego
całkowitej bezbronności. Radosław Sikorski – wierzę w to głęboko – nie jest ani
pijakiem, ani narkomanem, ani wariatem w klasycznym tego słowa rozumieniu. W moim rozumieniu, Sikorski jest człowiekiem do tego stopnia głupim, że
korzystając ze swojego cwaniactwa zapędził sie tak głęboko, że nagle nawet on musiał
zauważyć, że dalej jest już tylko ściana i gdziekolwiek się obróci zobaczy
wyłącznie śmierć. Właśnie tak – śmierć.
I nie chodzi mi o to, że on zobaczył kogoś,
kto czyha na niego z kawałkiem sznura, czy nie daj Boże, jak śp. prezydent Adamowicz, kolejnego wariata z
nożem. Nie, on prawdopodobnie zrozumiał, że jeśli nagle coś się jakimś cudem nagle
nie zmieni, to jemu nie pozostanie nic innego jak tę całą tak wydawałoby się
fantastycznie przygotowaną przygodę zakończyć jednym ponurym gestem. I oto ledwie
co wczoraj, Radosław Sikorski udzielił wywiadu Radiu Zet – swoją drogą ciekawy
jestem, czy to że oni go tam wciąż zapraszają i zachęcają do gadania, nie stanowi też części jakiegoś
bardzo perfidnego planu – podczas którego wyraził przekonanie, że w momencie
gdy Rosja zaatakowała militarnie Ukrainę, rząd Prawa i Sprawiedliwości uznał,
że oto otworzyła się szansa zrobienia z Putinem odpowiedniego dealu i w ten
sposób odzyskania utraconego po II Wojnie Światowej Lwowa i pozostałych zagrabionych
przez tak zwany „wiatr dziejów” terenów i przyczajony, oczekiwał cierpliwie
rozwoju sytuacji. Tak dokładnie wyraził się Radosław Sikorski w wypowiedzi dla
Radia Zet i dziś wielu z nas się zastanawia, czy kiedy on rozmawiał z red.
Rymanowskim, to był pijany, czy pod wpływem narkotyków, czy rzecz się ma tak,
że jest on zwyczajnie psychicznie chory.
A ja uważam, że problem jest zupełnie
inny. Sikorski jest tak przytomny jak nie był nigdy w swoim nędznym życiu. On
wie, że koniec zbliża się bardzo szybkimi krokami, i znikąd ratunku. Sikorski musi
wiedzieć znacznie lepiej niż każdy z nas, co on takiego za sobą ciągnie, co w
pierwszym zamierzeniu miało mu dać władzę, fortunę i miejsce w historii, a
ostatecznie oznacza dramatyczny upadek. On to wie i stąd te jego występy, do
których go w dodatku zachęcają ludzie żli i podstępni.
A ja nagle sobie pomyśłałem, że jeśli ta
skromna notka zechce stanowić zapowiedź śmierci, to wówczas wszystko będzie na
swoim miejscu.
W języku hiszpańskim jest określenie "braguetazo" dotyczące mężczyzny, który żeni się z zamożną kobietą. Podobno określenie to ma źródłosłów nawiązujący do damskich majtek. Ktoś ładnie wyłożył je na język polski: "ożenek przez rozporek". Pozostaje ustalić, ko jest stroną inicjatywną czyli w języku bolszewickim: kto, kogo, że tak powiem, doprowadza i dalej prowadzi.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda nam się dożyć właściwej odpowiedzi.
Usuń