sobota, 28 stycznia 2023

Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie...

 

      Proszę mi pozwolić, że dziś, tak jak to już parę razy wcześniej bywało – mimo że wydawałoby się, że jest całkiem odwrotnie – zacznę od końca. Otóż przed wielu już laty, ale już jak najbardziej w naszym Nowym Wspaniałym Świecie, rozmawiałem z pewnym znajomym, który cały niemal okres  swojej zawodowej kariery poświęcił na pracę w branży bankowej, i powiedział mi on, że nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak wielu z owych staruszków, których mijam codziennie na ulicy, sądząc że to jest dokładnie ta sama bieda co cała reszta, na swoich kontach bankowych trzymają grube miliony. Informacja ta oczywiście, pozostawiła mnie z rozdziawioną buzią, nie wyłowując jednak większych refleksji, no bo skąd? Jednak już niedługo potem media zaczęły informować o osobach, które jako swój sposób na życie wybrały tak zwane „oszustwa na wnuczka”, czy nieco poóźniej już „na policjanta”, i w ten sposób byłem w stanie niejako potwierdzić, że mój znajomy mówił prawdę i że faktycznie wiele z tych osób które mijamy na ulicy, a kto wie, czy nawet nie siedzimy obok nich na Mszy Swiętej w kościele, nie podejrzewając, że są oni w jakikolwiek sposób inni od nas, mają majątki o jakich my możemy jedynie marzyć. No i wreszcie przyszedł czas gdy wybuchła niesławna afera Amber Gold i nie było dnia byśmy nie otrzymali szansy by w tych czy innych mediach mediach wsłuchać się w żale dokładnie tych samych staruszków, którzy tym razem nie zostali oskubani z życiowych oszczędności, tym razem już jednak nie w ramach metody „na policjanta”, czy „na wnuczka”, ale „na Tuska”. Właśnie tak: na Tuska.

      I to był moment, kedy nagle sobie uświadomiłem, kim są owi staruszkowie, którzy wedle relacji mojego znajomego trzymają na swoich bankowych kontach grube miliony. To są dokładnie ci sami ludzie, którzy przekazali na rzecz Amber Gold swoje złoto i dziś nagle się zorientowali, że chyba jednak znacznie lepiej by zrobili, gdyby ten swój majątek ulokowali w PKO BP, czy choćby w Skokach. A zatem co to za ciekawi państwo, o których tu rozmawiamy? Otóż tak: moim zdaniem, to są albo starzy esbecy, albo wdowy, które ich przeżyły, albo ich dzieci, albo diabli wiedzą kto taki, ale z całą pewnością ci, którzy z jednej strony zebrali ów majątek, a z drugiej, postanowili go zainwestować tam gdzie wszystko wskazywało na to, że jest napewniej i najbezpieczniej. A więc w projekt, który otrzymał najwyższe gwarancje. Od kogo? Wszyscy wiemy.

       I tym sposobem, skoro odpowiedni wstęp mam nadzieję odpowiednio wybrzmiał, przejdźmy do czasów jak najbardziej współczesnych. Rozmawiałem niedawno z pewnym swoim znajomym, zatrudnionym w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych na stanowisku kogoś kto administruje resortowymi mieszkaniami jeszcze z czasów PRL-u i opowiedział mi on nadzwyczaj ciekawą historię. Otóż zdecydowana większość tych mieszkań jest wynajmowania, podczas gdy ich faktycznie właściciele, a więc byli funkcjonariusze, mieszkają w wypasionych willach, zapisanych na ich żony czy dzieci, prowadzą wypasione życie, tyle że raz na jakiś czas muszą podjechać swoimi wypasionymi terenowymi toyotami pod ten czy inny blok i porozmawiać z moim znajomym na temat pękniętej rury, czy zatkanego kibla. No i oczywiście – bo to są najczęsciej bardzo sympatyczni i chętni do pogawędek starsi państwo – pogadać o tym jak to rząd PiS-u pozbawił ich środków do życia, sprowadzając ich emeryturę z 11 tys. do 2,5, i oni teraz musza wynajmować swoje miejszkania, by jakoś przeżyć.

      Oto, jak wielu z nas wie, Donald Tusk spotkał się niedawno ze swoimi sympatykami w Siedlcach i w pewnym momencie na scenę wyszedł pewien „pan Jan” i przedstawiwszy się jako były esbek, zapytał Donalda Tuska, czy on, jako przyszły premier zadba o to, by przywrócić dawną sprawiedliwość, i jemu oraz jego kolegom z resortu zrekompenować straty wynikłe z polityki Prawa i Sprawiedliwości. Donald Tusk natychmiast zapewnił esbeka, że oczywiście, jak najbardziej i bez najmniejszych wątpliwości, esbek z kolegami nagrodzili Tuska brawami, a ja piszę dziś ten tekst ponieważ męczy mnie jedno tylko pytanie: po ciężką cholerę ów esbek tam przyszedł i pozwolił sobie na tego rodzaju coming-out? Przecież on z całą pewnością wie doskonale, że gdy chodzi o interesy jego i towarzystwa jakie on tam reprezentuje, nie ma nikogo kto by tak jak Donald Tusk gwarantował im jakieś tam bezpieczeństwo. Tu jednak pojawia się pewien problem: otóż nie ma pewności, czy Donald Tusk o owych zobowiązaniach pamięta. Oglądałem w telewizji owego esbeka i nie mogłem nie zauważyć, że wokół niego siedziała cała kupa jego kolegów z resortu. Jak to mówi znany bon mot, to było widać, słuchać i czuć. I ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że oni dziś prowadzą życie na tyle wygodne, by nie musieć zarywać dnia by pojawiać się na organizowanych przez Donalda Tuska eventach i prosić go by ten, kiedy już pokona PiS, przywrócił im dawne emerytury. A zatem, w moim głębokim przekonaniu, wspomniany esbek – dziś już, dzięki wolnym mediom, wiadomo że to człowiek o nazwisku Jan Orzyłowski z Siedlec – wraz ze swoimi kolegami przyszedł tam tylko po to, by uprzedzić Donalda Tuska, że jeśli on przez te dziewięć czy dziesięć miesięcy jakie mu pozostały do Sądu Ostatecznego nawali, to może stracić poparcie bardzo znacznej części swojego naturalnego elektoratu. I to będzie koniec.

       Donald Tusk przekaz zrozumiał. Brawo!



1 komentarz:

  1. Jak wspomniałeś o tych ubekach i ich wielkich pieniądzach których się dorobili. To mi przyszła do głowy taka refleksja - ile jest w ogóle takich ludzi co dorobili się w sposób nieuczciwy, czy chociażby w sposób "tajemniczy", a w większości sytuacji stają w opozycji do nas Polaków? Z jednej strony chcą być uważani za jednych z nas, ale gdy tylko powiesz 'sprawdzam', to okazuje się, że są całkowicie obcy i nastawieni do nas wrogo. Przykładowo - chodzi mi o ludzi typu korpo-specjalistów, którzy osiągnęli pozycję przez "giętki kark", albo przez ustawionych rodziców od których dostali całe potrzebne wsparcie, a z ich ust nie schodzi frazes o "wędce zamiast ryby" i "ciężkiej pracy zamiast narzekania" albo chociażby nauczycieli skupionych wokół dyrektorów szkół w grupkach wzajemnej adoracji o których kiedyś wspominałeś(ci co mogą liczyć na wszelkie premie i podwyżki tylko dlatego że są kolegami dyrektora). Można by wiele przykładów podać, bo chyba każdy z nas spotkał się z tym "zjawiskiem".

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...