Po paru bardzo
poważnych ostatnio notkach, postanowiłem zdobyć się na coś lżejszego, a skoro
lżejszego to czemu nie na parę bardziej świeżych uwag na temat języka angielskiego.
Nie wiem jak
Państwo, ale ja, gdy byłem jeszcze dzieckiem, to byłem przekonany, że
tradycyjne amerykańskie „get out” wymawia się jako „geRaut”. Czemu tak? Nie mam
bladego pojęcia, ale powodem prawdopodobnie było to, że na jak najbardziej
wówczas dostępnych publicznie westernach, owo zawołanie tak właśnie brzmiało i
nikt z nas się nawet nad tym czymś nie zastanawiał. A zatem, ile razy
chcieliśmy przyszpanować i do kolegi z podwórka powiedzieć „GeTaut”, mówiliśmy „geRaut”
O co mniej
więcej chodzi, dowiedziałem się jeszcze na studiach, jednak ze względu na – jak dziś to
jestem skutecznie ocenić – szczególną gnuśność człowieka, z którym mieliśmy
zajęcia, moja wiedza na ten temat była wyjątkowo ograniczona.
Potem oczywiście przyszedł czas, gdy wsłuchałem się w wielki przebój
Beatlesów „A Day in the Life” i charakterystyczny fragment „saw a film”
został zaśpiewany jako „soərefilm”.
Dopiero po latach, gdy już sam byłem nauczycielem, a za sobą miałem już swoje doświadczenia, zwróciłem też uwagę na to, jak moja ukochana córka chrzestna, w ramach jakiegoś kaprysu, odezwała się do mnie po angielsku i zamiast zwykłego „I don’t know”, powiedziała: „əronnou”, a ja –uświadomiwszy sobie, że to jest dokładnie to samo zjawisko – zadałem sobie pytanie: skąd ona to wie, i od razu sam sobie odpowiedziałem: to jest odruch.
Potem już
raz za razem, pojawiali się tu u mnie uczniowie, wrzucający ów dźwięk „r”
wydawałoby się w sytuacjach zupełnie nieuprawnionych, a ju już wiedziałem, że
to są ci, co skutkiem pełnego otwarcia na język, uzyskali ową automatyczną
umiejętność korzystania ze wspomnianego „r”.
Ponieważ
wiem, że wśród czytelników tego bloga są osoby, które w sytuacji, gdy
chcą powiedzieć, że czegoś nie wiedzą, używając języka angielskiego,tak jak moje dziecko chrzestne mówią „əronnou”, pomyślałem
sobie, że może oni chcieliby usłyszeć proste wyjaśnienie, czemu akurat tak. A rzecz
polega na tym, że w sytuacji gdy jedno słowo w języku angielskim kończy się na
nieakcentowaną samogłoskę „ə”, a kolejne zaczyna się od samogłoski akcentowanej,
między jednym a drugim pojawia się owo „r”. Czemu? Diabli wiedzą, czemu.
Pojawia się i już, i stąd, kiedy mówimy na przykład „media attention”, między mediami a zainteresowaniem musi się pokazać owo „r”, tworząc ciąg „mediaRattention”.
Ktoś się w tym momencie zapyta, skąd w na początku wspomnianym „get out”, zamiast owego „t” wyskakuje nasze „r”. Powód jest prosty. Oto wypowiadając szybko sekwencję „get out” zwykle połykamy „t” i zamiast get wyskakuje nam coś w rodzaju „gə”, a zaraz po tym, naturalnie, jeszcze przed „out” pojawia się nasze „r”. Jeszcze ciekawsza sytuacja jest z „I don’t know” mojej chrzestnej córki. Tu również jednak, jeśli wypowiadamy tę frazę odpowiednio szybko, najpierw „I” realizuje się przez nieakcentowane „ə”, z sekwencji „don’t” wypadają „d” oraz „t” i w efekcie zamiast „I don’t” pojawia się „aron”, i ostatecznie wspomniane na początku „aronnou”.
Mam
oczywiście świadomość, że wielu z nas cała tu w tej chwili poruszona kwestia
kompletnie nie zainteresuje. Mimo to, dla zainteresowanej części czytelników
mam zagadkę: dlaczego, niezależnie od tego, czy nasza swego czasu wybitna
tenisistka Agnieszka Radwańska miałaby nosić nazwisko Radwańska, czy Adwańska, Mats Willander nazwisko to tak czy inaczej wymawiałby „radvanskə”. „AgneʃkəRadvanskə”.
A jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości i pragnie zawołać „But I...," niech śmiało ryzykuje – "bəRai".
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak byłem dzieckiem to puszczali w kółko w radio ten utwór:
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/wv8duh-cIU8
i ja też wtedy myślałem, że oni śpiewają tam: "sharap, sharap" :-)
Tak. Do dziś wiele osób uważa, że tak włąśnie to brzmi.
Usuń