środa, 27 sierpnia 2008

Z TVN-em i z Duchem Świętym do lepszej Polski!

Kiedy w kwietniu jeszcze 2007 roku, Marek Jurek, w odruchu szczerego patriotyzmu i niezwyciężonej wiary, wystąpił z Prawa i Sprawiedliwości i opuścił fotel marszałka Sejmu, natychmiast, z Arturem Zawiszą, Marianem Piłką i jeszcze paroma wybitnymi Polakami, założył nowe ugrupowanie prawicowe. Zrobił to oczywiście tylko po to, by jego gest nie poszedł na marne, żeby za gestem poszedł czyn i żeby wszyscy zainteresowani, a zwłaszcza ludzie marnego ducha, gdzie droga, gdzie prawda i gdzie duch.
Rozbity tym kompletnie bezsensownym aktem wandalizmu i zniszczenia, napisałem do Dziennika króciutki list, który zatytułowałem Głupstwo w imię Ducha Świętego, a który redaktorzy postanowili opublikować. Oto te kilka smutnych słów z kwietnia zeszłego roku:
"Chciałbym podzielić się wspomnieniem, jak po nieudanej pierwszej kadencji prezydenta Wałęsy, pragmatyczni politycy chcieli wystawić kandydaturę prof. Adama Strzembosza, by ten powstrzymał Kwaśniewskiego. Strzembosz był kandydatem idealnym. Miał duże poparcie, był lubiany i szanowany przez wiele środowisk i gdyby kampania przebiegała bez histerii ze strony patrzących na świat ‘z niebiesiech’ naszych specjalistów od Pana Boga, Kwaśniewski nie zostałby prezydentem, a Polska byłaby dziś może inna. Niestety politycy z ZChN i okolic, natychmiast wysunęli kandydaturę generała Wileckiego (sic!), później Hanny Gronkiewicz Waltz, a w międzyczasie kilku kolejnych przedziwnych postaci, które nad Strzemboszem miały tę przewagę, że podobno były bardziej pobożne, patriotyczne, czy polskie. Z całej pracy wyszło tyle, że prof. Strzemboszowi spadło poparcie i obraził się na Kaczyńskich, Wilecki odmówił, Gronkiewicz poparła Wałęsę, Wałęsa przegrał z komunistą. W tamtym czasie, po raz pierwszy ujrzałem tak wyraźnie, jak w imię Ducha Świętego można popełnić tak okropne głupstwo. Ostatnie dni pokazały ten ponury mechanizm równie mocno i równie bezwzględnie".
Zarówno sam problem, z którym musieliśmy się przecież parę razy w naszej wspólnej historii zmierzyć, jak niejednokrotnie bardzo przykre konsekwencje opisanego przez mnie procederu, sprawiają, że oczywiście się powtarzam. Pisałem o tym ponad rok temu do Dziennika, wspominałem o tym już tu, w tym roku, w naszym Salonie i znów się – jakby to niektórzy pewnie określili – głupio podniecam. Na ale, jak tu się nie emocjonować, skoro wystarczy odrobinę otworzyć oczy i nastawić troszeczkę uszy, żeby nie przegapić ani jednego dnia dudniącego echem tych pełnych rozmodlenia czynów i słów sprzed lat.
Dopiero co, po raz kolejny w ciągu paru ostatnich miesięcy, mieliśmy okazję się rumienić ze wstydu, będąc świadkami tej żenady pod tytułem Bolesław mówi, i przyglądając się bezradnie, jak najgorsze szumowiny bezlitośnie wykorzystują kompletny psychiczny upadek, było nie było, ale jednak bohatera naszej wspólnej historii. Widzimy te najbardziej obrzydliwe zabiegi wokół totalnie już odjechanego Lecha Wałęsy, mające jeden jedyny cel - zniszczyć do samego już końca wszelką nadzieję na odrodzenie tego, co zwiemy popularnie duchem narodu, i wiemy aż za dobrze, że ta porażka ma wyjątkowo wielu ojców.
Ale przecież nie chodzi tu tylko o Lecha Wałęsę. Wczoraj w Rzeczpospolitej dwa teksty zajmujące niemal całą jedną stronę, teksty w pewnym sensie niezwykłe. Pierwszy z nich opisuje kwestię związaną z faktem, że, jak się okazuje, część opinii publicznej ma dylemat pod tytułem „Kto zyskał na bojkocie TVN”. Jakby ktoś, najsłuszniej zresztą, zapomniał, o co chodzi, przypominam, że politycy PiS-u w ramach odruchu protestu wciąż nie przychodzą do studia TVN i TVN24 i zdaje się, że niektórym ta sytuacja jest wybitnie nie w smak. Rzeczpospolita informuje jednak, że tylko niektórym. Bardzo zadowoleni z takiego obrotu sprawy są – a jakże by inaczej – Artur Zawisza i Marek Jurek. To oni podobno zyskali najbardziej na tym, że TVN tak długo niszczył ich byłych przyjaciół z Prawa i Sprawiedliwości, że ci w końcu nie wytrzymali i postanowili się na TVN wypiąć.
Mówi Artur Zawisza: „Dostaliśmy prezent od losu, a może od Jarosława Kaczyńskiego”. O jaki prezent chodzi Zawiszy? Otóż telewizja rodziny Walterów, od czasu, jak do jej studia przestali przychodzić politycy PiS-u, wpadła w bardzo ciężki kłopot z powodu tzw. braku parytetu. Poważny kanał informacyjny, pozbawiony nagle całego politycznego skrzydła, przestaje być kanałem poważnym, a staje się zwykłym, nudnym, propagandowym śmietnikiem. Jaki jest sens dla człowieka w przeciętny sposób interesującego się życiem politycznym naszego kraju, gapić się w dzień w dzień na tępe potyczki między ministrem Schetyną, a przewodniczącym Napieralskim? Doskonale to wiedzieli przywódcy PiS-u, podejmując decyzję o bojkocie. Wiedzieli, że bez przedstawicieli tej części opinii publicznej, które reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość, TVN może po prostu zacząć wyłącznie puszczać powtórki. Oczywiście, przy znanym poziomie nieobiektywizmu i agresji dziennikarzy i przyjaciół TVN-u, nawet gdyby w ich programach występowali tylko Jacek Kurski na zmianę ze Zbigniewem Ziobro, główna strategia stacji i tak nie uległaby zmianie ani na jotę. Niemniej bez pewnego zachowania pozorów, nawet tak wyrafinowana maszyna propagandowa, jaką jest TVN, musiałaby się w końcu zatrzeć i całe te pieniądze, tak pieczołowicie zbierane przez ostatnie lata, mogłyby bez tych właśnie pozorów pójść mocno na marne. Chyba jednak nie byli liderzy PiS-u na tyle przenikliwi, żeby pamiętać o istnieniu tej zawsze czujnej grupy, zawsze gotowej do działania na rzecz Narodu i jego zdrajców.
Bo w tym samym właśnie momencie, kiedy PiS ogłosił bojkot, na pomoc panu Pieczyńskiemu, Wejchertowi i spółce przybiegli najlepsi z najlepszych, czyli byli posłowie Zawisza i Jurek. Zrobili to dla siebie? Ależ skąd! Oni wszystko, co robią, robią dla Boga i Ojczyzny. Przecież nie jest tak, że Zawisza z Jurkiem, kiedy pomagają TVN-owi złamać bojkot zorganizowany przeciwko kłamstwu i zdradzie, sami kłamią i w jakikolwiek sposób występują przeciwko swoim odwiecznym ideałom. Przecież nie jest tak, że oni nagle znależli się w sytuacji tzw. łamistrajków. Jakże tak! Ależ nigdy! Oni tylko skorzystali z okazji, żeby dorzucić swoje trzy grosiki na rzecz uciemiężonej Ojczyzny.
Każde słowo, jakie tych dwóch zacnych mężów, wypowiada, co drugi dzień na zmianę, do uszka któregoś z dziennikarzy TVN-u, to najszczersze słowa wiary, nadziei i miłości. No a poza tym Zawisza z Jurkiem grają. Oni grają tak, jak najlepsi synowie tej ziemi grali przed laty ze Służba Bezpieczeństwa. Oni rozgrywają Wejcherta tak, jak kiedyś rozgrywał Kiszczaka Adam Michnik, a Jaruzelskiego nieoceniony pan Bolesław. Oni są jak przyczajone tygrysy, ukryte smoki i jak cała Świątynia Szaolin. Oni pojawiają się w studio TVN24 i zaczyna się historyczny stare-out competition. A zwycięzca będzie tylko jeden – ten, który idzie w imię Naszego Pana.
Artur Zawisza wyjaśnia ten konflikt między prawdą, a kłamstwem tak, jak tylko on potrafi. W swojej wypowiedzi dla Rzeczpospolitej podkreśla, że właściwie bojkot jest usprawiedliwiony i PiS faktycznie miał powody, żeby się obrazić na stację Walterów. Jednak zaznacza jednocześnie, że Kaczory są przy tym, w tym swoim proteście, bardzo zakłamani, bo „gdyby PiS na serio traktował swoje zastrzeżenia, to jego członkowie nigdy by się nie pokazywali w tej telewizji”. Co innego sam Zawisza. Ten się – owszem - pokazuje nieustannie. No ale on przecież tam się wcale nie pchał. On się o miejsce w studio nie prosił. On tylko skorzystał z okazji. Na a poza tym, każdy dobrze wie, że on akurat ma tylko jeden cel – ochronę życia poczętego. Gdyby Zawisza mógł wybierać tematy swoich pogadanek w wieczornych programach w TVN24, on by mówił wyłącznie o aborcji, a to przecież nie jego wina, że właściciele TVN-u to tacy sami bezbożnicy, jak Gosiewski z Kuchcińskim.
Dobry człowiek ten Artur Zawisza. Dobry jak Marek Jurek, jak Marian Piłka i jak... no ten, jak mu tam... no Wojtyła... Karol.. Natomiast żaden z nich na pewno nie jest tak dobry i tak mądry, jak Jerzy R. Nowak, któremu Rzepa oddaje znaczną część tej wczorajszej strony. No ale Nowak to nie byle kto. To nie zwykły polityk. To jedyny, prawdziwy, pełny strateg. To prawdziwy przywódca, to nasze wybawienie, to ostateczne rozwiązanie. To ostatnia ucieczka tego znękanego narodu. On do TVN-u nie chodzi. Na razie nie musi. On ma od tego swoich rycerzy. Sam czeka w odwodzie. Ale już wypowiedział pierwsze ostrzeżenie. Jeśli PiS się nie opamięta – to koniec z poparciem, koniec z miłosierdziem. Ruch Przełomu Narodowego już pali ogniska. A potem, jako sygnał do natarcia i ostatecznego zwycięstwa, wizyta Jerzego Roberta Nowaka u Moniki Olejnik. Albo... co tam u Olejnik! Niedługo wrzesień; wraca Kuba Wojewódzki. Będzie można walnąć z grubej rury.

1 komentarz:

  1. I wszystko ci się pomyliło głupku. Szefem sztabu wyborczego Wileckiego, w 2000 roku był obecny poseł PIS i kandydat PIS w obecnych wyborach Bogusław Kowalski. Gronkiewicz kandydowała w 1995, a ZChN poparcie wycofał. Syn prof. Adama Strzembosza - Tomasz - należy do Prawicy RP.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...