poniedziałek, 29 stycznia 2024

O dobra czynieniu

 

Jak tu już kiedyś słusznie zauważył nasz ksiądz Krakowiak, powodem dla którego tak fatalnie się tu ostatnio opuściłem, nie jest moja rozpacz z powodu porażki Prawa i Sprawiedliwości, ani tym bardziej postępki nowej władzy wobec Polski i Polaków, lecz fakt, że moja postępująca starość z każdym dniem wymaga ode mnie koncentrowania się na życiu , i trudno jest mi znaleźć dobry moment, by siąść i coś napisać. Drugim powodem owego zastoju – bpo wciąż wierzę, że jest to zaledwie zastój – jest dramatyczna wręcz ocywistość tego co dziś wszyscy przyżywamy, a ja nigdy nie miałem ambicji by odnosić się do kwesti oczywistych. Stało się jednak tak, że przy okazji kolejnego wydania tak zwanej Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy trafiłem na coś, o czym, jak podejrzewam, wielu z czytelników tego bloga wie od dawna, a ja dla tych z nas, którzy, podobnie jak ja, o tym bladego pojęcia nie mieli, chciałbym podrzucić coś nadzwyczaj cennego.

I dalej już nie będzie ani jednego słowa ode mnie, ale dokładny zapis informacji przekazanej przez coś co nosi nazwę Instytutu Zachodniego. Proszę się skupić.

      

      Jednym z bardziej charakterystycznych elementów życia codziennego w III Rzeszy były kwesty uliczne na Dzieło Pomocy Zimowej (Winterhilfswerk, WHW). Była to ogólnokrajowa akcja charytatywna na rzecz potrzebujących zainicjowana w 1933 r. i nadzorowana przez Narodowosocjalistyczną Ludową Opiekę Społeczną (Nationalsozialistische Volkswohlfahrt).

      Zbiórki prowadzano każdego roku od października przez kolejne sześć miesięcy. W tym czasie na ulicach niemieckich miast i miasteczek pojawiali się członkowie partii i innych organizacji z charakterystycznymi puszkami. Prowadzenie zbiórek było obowiązkiem młodych ludzi z Hitlerjugend oraz Związku Niemieckich Dziewcząt. Pomocą służyli im wysocy funkcjonariusze partyjni oraz członkowie różnych nazistowskich formacji, w tym SS i Narodowosocjalistycznego Korpusu Motorowego (NSKK). Kulminacyjny punkt kampanii stanowił „Dzień Solidarności Narodowej”, przypadający w pierwszą niedzielę grudnia. Na ulicach Berlina datki zbierali wówczas czołowi naziści, jak również popularni aktorzy, muzycy czy też bohaterowie wojenni. Jak donosiła berlińska prasa, do Hermanna Göringa, który kwestował na Unter den Linden, ustawiały się kolejki, a „kobiety mdlały, usiłując dostać się do puszek”. Zaangażowanie znanych z życia politycznego osobistości sprawiało, że w 1938 r. tylko w samym Berlinie w ciągu dwóch i pół godziny zebrano ponad milion marek.

      Propaganda przedstawiała tę masową kampanię jako przykład istnienia narodowosocjalistycznej wspólnoty narodowej (Volksgemeinschaft). I rzeczywiście ów „socjalizm czynu” cieszył się niemałym poparciem wśród Niemców. W 1943 r. Pomoc Zimowa zgromadziła 1,6 mld marek. Środki te wykorzystywane były na pomoc socjalną, w ramach której kupowano potrzebującym np. węgiel. Z czasem jednak – zwłaszcza po 1939 r. – przeznaczano je na zbrojenia. To właśnie pod hasłem Pomocy Zimowej zbierano odzież dla żołnierzy na froncie wschodnim. Stąd też rozwijano niekiedy skrót WHW jako Waffenhilfswerk, czyli Dzieło Pomocy Zbrojnej.

      Każdy darczyńca w podzięce otrzymywał odznaki Pomocy Zimowej, które należało przypiąć w widocznym miejscu, co z kolei wymuszało masowe uczestnictwo w akcji. Na plastikowych odznakach, które były przez wielu kolekcjonowane, widniały przeróżne rysunki, jak np. wizerunki miast niemieckich, portrety filozofów, kompozytorów itp. Jak podaje Peter Fritzsche w książce „Życie i śmierć w Trzeciej Rzeszy”, podczas kampanii z lat 1938-1939 wyprodukowano aż 170 mln sztuk odznak Pomocy Zimowej. Zresztą wzrastający popyt na nie ożywił znacząco niemiecki przemysł zabawkarski.

      Bezpośrednio z Dziełem Pomocy Zimowej powiązana była comiesięczna akcja Eintopfsonntag, czyli „jednogarnkowa niedziela”. Idea tej inicjatywy polegała na tym, aby każdej pierwszej niedzieli miesiąca w okresie od października do marca przygotowywać prosty, jednogarnkowy posiłek, którego koszt nie powinien przekracza 0,5 marki na osobę w rodzinie. Tego dnia w mieszkaniach zjawiali się członkowie partii z puszkami Pomocy Zimowej i zbierali „zaoszczędzone” fenigi. Było to też okazją do inwigilacji.

      Obie akcje cieszyły się względnie dużą popularnością wśród Niemców, choć spotykało się też słowa krytyki. Dotyczyły one przede wszystkim ich pozornie dobrowolnego, a w rzeczywistości przymusowego charakteru. Na Pomoc Zimową, nazywaną niekiedy „zorganizowanym rozbojem w biały dzień”, musieli składać się pracownicy przedsiębiorstw państwowych oraz urzędnicy. Za odmównie wpłaty groziły poważane konsekwencje, a nawet sąd. W systemie powszechnej inwigilacji i donosów niespotykana była też odmowa wrzucenia pieniędzy do puszki.

      Zbiórki na Pomoc Zimową organizowano przede wszystkim podczas różnych niemieckich uroczystości. Przykładowo, w 1940 r. dobrą okazją stał się Dzień Policji Niemieckiej (Tag der Deutschen Polizei), obchodzony 18 lutego. W akcję zaangażowani zostali wówczas funkcjonariusze Narodowosocjalistycznego Korpusu Motorowego, kwestujący po ulicach miasta z puszkami.


I to tyle na dziś. Z mojej strony mogę tylko dodać, że gdyby ktoś tu chciał mi zarzucić, że ja sugeruję iż Jerzy Owsiak, w swojej akcji „światełka do nieba” kontynuuje tradycję nazistowskiej dobroczynności, to ja prostestuję. Projekt Jerzego Owsiaka, podobnie jak i jego finansowe efekty, nie mają nic wspólnego z działalnością polskiego państwa. Polskie Państwo z owej działalności nie ma nic. Cały dochód z owej dobroczynności wpada w ręce tego niezwykłego człowieka.




 

3 komentarze:

  1. Czesc, w sieci mozna znalezc film opisujacy Pomoc Zimowa o ktorej piszesz.Wyslalem go dalszemu krewnemu, ktory jest lekarzem.
    Odpisal,ze dla niego jako osoby zwiazanej ze srodowiskiem medycznym w Polsce, szkalowanie WOSP jest nieprzyzwoite.
    Oni sa jeszcze gorsi od nauczycieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam trzech porządnych lekarzy i jednego porządnego nauczyciela, tak że z mojego punktu widzenia lekarze wciąż górą.

      Usuń
  2. Zawsze lubilem Twoje poczucie humoru

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...