sobota, 6 stycznia 2024

Don Paddington: Serce, część 3

 Koszulki z napisem „Gaśnica wolności”, „Ręce precz od Janka Pietrzaka!”, „1670! Żądam kolejnego sezonu. Subito!”, oraz „Polskie media, nie niemieckie!” w cenie już od 67.99 zł, czyli esej o byciu kimś wyjątkowym. 


Boże, jak ja kocham symbolikę!...

(anonimowy komentarz do wydarzeń po 15.10.2023.)



Część 3: Najważniejsze jest to, co w sercu.


Trzeci problem, z którym wypada nam się w tym eseju zmierzyć, ilustruje pewna robocza hipoteza, którą można sformułować w sposób następujący: Allan Quatermain i Alison Doody  – choć sami w sobie imponujący – nie mają wstanu do Władka.

Oczywiście nie mam tutaj na myśli Allana Quatermaina i Alison Doody w sensie ścisłym, lecz efekty działania niemieckiego idealizmu i efekty stosowania metody statystycznej – efekty w postaci tworzenia niezwykłości w naszym świecie, których symbolem są w niniejszym tekście Allan i Alison. Sadzę, że jest to jasne, natomiast nie sądzę, by ktokolwiek z Czytelników wiedział, kim jest Władek.

Władek, dzisiaj już świętej pamięci, był moim parafianinem. Zmarł na krótko przed świętami i wszyscy którzy go znali, są jego śmiercią nader przejęci. Sama śmierć była bardzo zwyczajna: Władek zmarł na szpitalnym łóżku, zmożony ciężką chorobą. Tyle tylko, że ciężko jest uwierzyć, że już go pośród nas nie ma…

Był kilka lat starszy ode mnie. Sprawiał wrażenie chłopa nie do zdarcia. Był mężem, ojcem i dziadkiem. Był rolnikiem i strażakiem. Głośno i wyraźnie wyrażał swoją opinię o różnych sprawach. Zawsze był obecny na pierwszej niedzielnej Mszy Świętej i zawsze przystępował do Komunii Świętej. Tyle. W sumie nic nadzwyczajnego…

Gdy Władek zmarł i przyszedł dzień pogrzebu, przewożono rankiem jego ciało z kostnicy do kościoła. I wtedy mieszkańcy wioski, w której Władek mieszkał, wylegli na ulicę, by mu pomachać i w ten sposób go pożegnać. Zachowanie tych ludzi było niezwykłe. Pogrzeby się zdarzają i dość często dotyczą one osób nader przyzwoitych, czy wręcz zasłużonych. Tym niemniej ja, w swej dość już długiej karierze proboszcza, nie spotkałem się jeszcze z tego rodzaju manifestacją. Bo to była manifestacja. Żegnano Władka jak króla, prezydenta, papieża, choć jako żywo królem, prezydentem, czy papieżem nie był. Kim więc był?


Mówiłem kazanie na pogrzebie Władka. Znałem go trochę, ale postanowiłem porozmawiać wcześniej z ludźmi – krewnymi, przyjaciółmi, znajomymi – którzy z racji oczywistych znali go znacznie lepiej. Z ich opowieści wynikało, że Władek, tak trochę niepostrzeżenie zyskał sobie pośród nich taką pozycję, że teraz, gdy go nie ma, trudno im jest sobie wyobrazić codzienne życie bez niego. Gdy coś takiego mówi żona, albo dzieci, należy przyjąć to ze zrozumieniem i złożyć wyrazy współczucia. Ale gdy mówią coś takiego znajomi? Sąsiedzi? Także młodzi ludzie? Kim ten Władek był?


Kazanie, które powiedziałem na pogrzebie bardzo się ponoć ludziom spodobało. Nie będę go teraz powtarzał, natomiast warto nadmienić, że mówiąc o Władku, starałem się go pokazać jako porządnego faceta. Niekiedy używamy tego określenia – „porządny facet” – chcąc w skrócie opisać od dobrej strony jakiegoś mężczyznę, ale generalnie nie zastanawiamy się jaka jest, jaka powinna być treść tego określenia. Mam już 60 lat i przyznam się, że dopiero śmierć Władka i okoliczności dotyczące jego pogrzebu skłoniły mnie do tego, by nad tą treścią się zastanowić. To nie było trudne, ponieważ „porządny facet” wyłonił się ze zbieranych o Władku opowieści.

Oto więc, drodzy Czytelnicy, przedstawiam wam:

Przepis na to, w jaki sposób być porządnym Facetem

(podpowiedzi śp. Władka)


  1. Trzymać z Bogiem i Kościołem.


  1. Pracować, trzymać się swej żony, troszczyć się o najbliższych, szanować sąsiadów.


  1. Pomagać potrzebującym (zgodnie ze strażackim zawołaniem: „Bogu na chwałę, ludziom na ratunek!”).


  1. Mówić prawdę prosto w oczy: nie owijać w bawełnę, lecz otwarcie przedstawiać co leży na wątrobie.


  1. Wiedzieć z kim wypić, ale też wiedzieć komu odmówić towarzystwa.


  1. Wiedzieć kogo i za co pochwalić.


  1. Wiedzieć kogo i za co opieprzyć.


Jakże to wszystko jest proste i oczywiste. I jednocześnie trudne. Trudne w tym znaczeniu, że może zdarzyć się ktoś, kto postępuje w zgodzie z punktem 4. powyższego przepisu, ale à propos punktu 5. gubi się szalenie; ktoś z punktem 6. i 7. jest za pan brat, ale jednocześnie nie jest mu po drodze z punktem 1. Możliwości kombinacyjnych jest tutaj dużo. Władek zaś był wierny wszystkim 7. punktom jednocześnie. I to go czyni wyjątkowym. A źródło owej wyjątkowości biło w jego sercu.


Gdy niniejszej części eseju o byciu wyjątkowym dałem tytuł „Najważniejsze jest to, co w sercu”, pomyślałem sobie, że być może część Czcigodnych Czytelników uzna go za nieznośnie trywialny, kościółkowy, coelhowski. Niestety, myśląc o Władku i o tym na czym polega bycie kimś wyjątkowym, nie byłem w stanie nic mądrzejszego i zgrabniejszego wymyśleć. Wskazanie bowiem na serce jest tutaj trafne, ponieważ w Piśmie Świętym serce jest synonimem wnętrza człowieka: serce to jego dusza, wola, rozum, sumienie. To właśnie tam, człowiek – jeśli tylko chce – jednoczy się z Bogiem. I tam, z tego zjednoczenia (a nie ze statystyk, bujnej wyobraźni i tym podobnych pomysłów), wyłania się to, co prawdziwie jest wyjątkowe. 

Tak… Najważniejsze jest to, co w sercu. Wszystko inne, to głupstwa.


Pozdrawiam wszystkich serdecznie.


P.S.: Bardzo proszę, by zainteresowani koszulkami kierowali zamówienia bezpośrednio do producenta, czyli do wspomnianego już wcześniej p. Stefana Kaczmarka, właściciela firmy NOWIECZEK. Firma jest duża i bardzo znana; bez kłopotu można namiary na nią znaleźć w internecie.


P.P.S.: Istnieje też możliwość, że wzmianka o koszulkach w tytule eseju, jest zwykłym, chamskim klikbajtem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...