poniedziałek, 25 listopada 2024

W co zmienia się wosk, czyli wybieram Karola Nawrockiego

Prawo i Sprawiedliwość desygnowało do walki o polską prezydenturę Karola Nawrockiego i niemal natychmiast, z jednej strony, pojawiły się biadolenia, że oto sami wykopaliśmy sobie grób, a z drugiej, to tu to tam zgłaszają się przeróżne osoby, głównie dziennikarze, twierdząc z trudem skrywaną dumą, że to oni jako pierwsi, już wiosną 2015 roku, ogłosili, że wbrew wszelkim przewidywaniom, Andrzej Duda ma jednak szansę na pokonanie Bronisława Komorowskiego. Ponieważ ja jednak, tu na tym blogu, jeszcze 12 listopada 2014 roku, przedstawiłem analizę, w której wykazałem, że przyszłym prezydentem RP zostanie Andrzej Duda, chciałem dziś tamten tekst przypomnieć. Podaję go tu w niezmienionej formie, tyle że uznałem za stosowne leciutko zmienić tytuł i zamiast Andrzeja Dudy wstawić tam nazwisko naszego dzisiejszego kandydata. Reszta, jak mówię, pozostaje nienaruszona, ale jeśli ktoś ma ochotę, może sobie pozmieniać to i owo, tak by ten tekst lepiej pasował do dzisiejszej sytuacji.

 

 

 

Prawo i Sprawiedliwość – a tak naprawdę, jak się należy domyślać, Jarosław Kaczyński – ogłosiło, że kandydatem zjednoczonej prawicy na prezydenta w przyszłorocznych wyborach będzie Andrzej Duda… no i, jak można było mieć pewność, podniósł się odpowiedni rwetes. Co za nim stoi? Jakie zmartwienia? Jakie dylematy? Otóż jeden i tylko jeden. Wedle powszechnej opinii bowiem Duda przeciwko Komorowskiemu nie ma szans. Kto inny może tak – on nie. Ja oczywiście wiem, co za tego typu reakcją stoi i do pewnego stopnia ją rozumiem, niemniej jednak chciałbym tu dorzucić swoje trzy grosze, a podejrzewam, że owe grosiki mogą niektórych z nas wybić z owego – dla mnie oczywistego – ogłupienia.

Ponieważ od roku już 2010, a więc czwarty już, jak by nie liczyć, rok, prezydentem RP jest Bronisław Komorowski, większość z nas uznała, że cokolwiek by o tym dziwnym człowieku nie mówić, to jest jednak ktoś. Zdrajca, zaprzaniec, ruski agent, głupek, mąż swojej żony – a mimo to, jednak ktoś, i to na tyle ktoś, że choćby wyniki badań opinii publicznej wskazują na to, że my Polacy Komorowskiego lubimy i szanujemy i że w całym kraju nie ma instytucji, której byśmy bardziej ufali, niż jemu i tej kobiecie. A ja to podejście uważam z jednej strony za w sposób oczywisty błędne, a z drugiej dowód tego, jak tak wielu z nas dało się najzwyczajniej w świecie otumanić. Otóż rzecz polega na tym, że Bronisław Komorowski, jeśli choć na krótką chwilę zapomnimy o naszych kompleksach, to jest ktoś absolutnie najgorszy. Komorowski, jeśli spojrzeć na niego bez owych kompleksów, wynikających przede wszystkim że świadomości, że, jak by nie patrzeć, to jest jednak prezydent, a poza tym prezydent, który wedle wszelkich danych jest przez nas szanowany i lubiany, pokaże nam się on, jako kompletne i absolutne dno. Jeśli spojrzymy na Komorowskiego bez tej okropnej iluzji, zobaczymy, że od niego lepszy jest każdy, i to nie mówię o każdym, choćby najgłupszym polityku Prawa i Sprawiedliwości, ale również o Sikorskim, Tusku, Halickim, Nowaku, Palikocie, ale też o takich tuzach polskiej polityki, jak Ryszard Kalisz, Włodzimierz Czarzasty, czy Leszek Miller. Oni wszyscy od Komorowskiego są lepsi pod każdym względem. I co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Tu nie ma ani żartów, ani przesady. Jako prezydent, w mniejszym stopniu od Bronisława Komorowskiego, kompromitowałby nas Włodzimierz Czarzasty.

Ktoś mi pewnie na to powie, że owszem, ja mogę sobie tak gadać, niemniej, to on akurat, a nie kto inny, cztery lata temu został prezydentem, i to on dziś, a nie kto inny, jest jakoś tam przez naród co najmniej tolerowany. Owszem, zgoda, tyle że ja bym bardzo chciał przypomnieć tym, którzy lubią rzeczy zapominać, jak to się stało, że to właśnie on został tym prezydentem. Doszło do katastrofy w Smoleńsku, prezydent Kaczyński zginął, no i trzeba było rozpisać nowe wybory. Prawo i Sprawiedliwość, jak wiemy, wystawiło Jarosława Kaczyńskiego, natomiast Platforma Obywatelska najpierw ogłosiła, że ich naturalny kandydat, a więc Donald Tusk z udziału w tej konkurencji rezygnuje, a następnie zorganizowała tak zwane „prawybory”, gdzie do walki stanęli Komorowski i Sikorski. Dla każdego w miarę przytomnego obserwatora pierwszą rzeczą bez dyskusji było to, że Jarosław Kaczyński wygra zarówno z jednym, jak i z drugim, ale też i to, że jeśli jego kontrkandydatem zostanie Komorowski, zwycięstwo to będzie przygniatające, niewykluczone, że już po pierwszej turze. No i nagle wyszło na to, że Sikorski tę rywalizację przegrał, a Platforma Obywatelska przeciwko niesionemu smoleńską tragedią Kaczyńskiemu wystawia tego głupka.

Od tamtego czasu pojawiło się wiele teorii na temat tego, dlaczego oni postanowili do tej walki – przypomnijmy, że walki o wyjątkowo dużym dla nich znaczeniu – wystawić kogoś takiego, jak Komorowski. Prof. Zyta Gilowska na przykład zasugerowała swego czasu, że to jest zagadka, której my przez bardzo długi jeszcze czas, nie rozwiążemy. No ale ponieważ póki co porozmyślać chyba nam jeszcze wolno, w ramach tego rozmyślania proponuję odpowiedź z mojego punktu widzenia jedyną sensowną. Otóż dla Systemu jedynym prezydentem na ten szczególny czas był właśnie ktoś taki jak Komorowski, człowiek, który oczywiście bez odpowiedniej pomocy żadnych wyborów wygrać nie byłby w stanie, a z drugiej strony ktoś, kto, kiedy już tym prezydentem zostanie, będzie całkowicie posłuszny, wręcz bezwolny. Czy tu jeszcze może nie chodziło o ów symboliczny już tylko gest pokazania nam, ludziom pogrążonym w owym posmoleńskim bólu, że jesteśmy nikim – tego nie wiemy, ale oczywiście wszystko jest możliwe.

Został więc ów Bronisław Komorowski prezydentem i dziś mamy to co mamy. Z jednej strony, świadomość kompletnego upadku, a z drugiej ów lęk, że być może my tak naprawdę czegoś nie wiemy i możliwe, że to jednak jest ktoś naprawdę wybitny. Otóż nie. Jest faktem, którego żadne moce ziemskie, czy choćby i piekielne nie są w stanie podważyć, że prezydent Komorowski jest najgorszy w tym sensie, że każdy jest od niego lepszy. Nawet Andrzej Duda.

I o Dudzie dziś chciałem pisać. Otóż biorąc pod uwagę, że Bronisław Komorowski jest prezydentem Systemu, a nie Polaków, prezydentem nie wybranym w powszechnych wyborach przez Naród, ale nominowanym przez System, w obliczu zbliżających się w przyszłym roku wyborów musimy pogodzić się z tym, że jeśli System uzna, że trzeba Komorowskiego zachować na tym stanowisku, on prezydentem będzie przez kolejne pięć lat. I nikt z nas nic w tej sprawie nie zrobi. Koniec. Kropka. I nie zmieni tego żadna, choćby najbardziej fantastyczna kontrkandydatura. Gdybyśmy nawet nagle spośród siebie wyłonili kogoś o przymiotach i talentach Ronalda Reagana i Margaret Tchatcher i o twarzy George’a Clooney’a, jeśli życzenie Systemu będzie inne, on tych wyborów nie wygra. Wygra je Bronisław Komorowski.

I oto Prawo i Sprawiedliwość wystawia do tej walki Andrzeja Dudę i wszyscy wybuchają perlistym śmiechem. Przepraszam bardzo, ale z jakiego to powodu? W czyją to stronę ów śmiech jest skierowany? Czy naprawdę w stronę Dudy? A niby z jakiego powodu? Powiedzieliśmy już sobie, że, obiektywnie rzecz biorąc, od Komorowskiego lepszy jest każdy, a więc oczywiście też Duda. Tu jednak mamy coś więcej: Duda, obiektywnie rzecz biorąc, jest lepszy od wielu, wielu innych chętnych do tego, by kandydować w tych wyborach, a już na pewno od prof. Nowaka, który tu i ówdzie był aż nazbyt poważnie proponowany do tej roboty. Z tego co wiem, Duda wygląda nienajgorzej, jest bardzo elokwentny, inteligentny, jak się zdaje stosunkowo uczciwy, politycznie bardzo kompetentny, krótko mówiąc prezentuje się jako ktoś, przy kim wielu kandydatów w normalnej demokratycznej walce nie miałoby szans. A my tu mówimy o Bronisławie Komorowskim? Przepraszam bardzo, ale w jaki sposób Komorowski jest w stanie wygrać z Dudą, jeśli przyjmiemy, że te wybory, podobnie jak poprzedzająca je kampania, będą uczciwe? Ktoś powie, że nie będą. Ktoś powie, że propaganda Systemu Dudę rozbije w proch. No i zgoda. Ja to bardzo poważnie biorę pod uwagę, tyle, że kogo nie rozbije? Nowaka? A czemu niby Nowak byłby się jej w stanie oprzeć, skoro w lipcu roku 2010 oni pokazali, co są w stanie zrobić z samym Jarosławem Kaczyńskim?

Sprawa polega na tym, że przede wszystkim – podkreślam, z tego co o nim wiem – Duda jest dobry. Po prostu. To nie jest George Clooney, nie jest to też Ronald Reagan, czy Margaret Thatcher, ale jest dobry. Przede wszystkim jednak, jak już wcześniej się umówiliśmy, na Komorowskiego dobry jest każdy, tyle że nam nie jest potrzebny każdy, ale ktoś przynajmniej na te smutne czasy – adekwatny. Jeśli System uzna, że dość już tych oszustw, Duda wygra i to wygra w pierwszej turze. Jeśli nie, nie wygra ani Jarosław Kaczyński, ani nikt, kogo sobie wymyślimy. Jedno powinniśmy pamiętać, by nie dać się aż tak zaczarować. Trzymajmy się rzeczywistości. Spójrzmy na to zdjęcie i pamiętajmy – to nie oni są naszym przeciwnikiem. To są eksponaty z ruskiego gabinetu figur woskowych. Wystarczy, że temperatura wzrośnie choćby o jedną kreskę, oni się roztopią i nie zostanie z nich nawet kupka kupy. I to wcale nie dlatego, że wosk nie zamienia się w gówno.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

W co zmienia się wosk, czyli wybieram Karola Nawrockiego

Prawo i Sprawiedliwość desygnowało do walki o polską prezydenturę Karola Nawrockiego i niemal natychmiast, z jednej strony, pojawiły się bia...