czwartek, 7 stycznia 2016

Zielony Baran, czyli czy ktoś się może sfajdał?

Jak wszyscy już wiemy, wczoraj w Niedzicy w pensjonacie o nazwie „Zielona Owieczka”, doszło do niezapowiedzianego i kompletnie niespodziewanego spotkania Jarosława Kaczyńskiego z premierem Węgier Viktorem Orbanem. Ponieważ było to spotkanie prywatne, nie wiemy o nim absolutnie nic, poza tym, że zaczęło się rano, panowie zjedli na przywitanie śniadanie, po paru godzinach obiad w postaci żurku i pstrąga, a po 6 godzinach się pożegnali i wrócili do innych zajęć, Orban do przygotowania następnego spotkania, tym razem z premierem Cameronem. Jak donoszą media, podobno był jeszcze plan, żeby pójść na zamek i rzucić stamtąd okiem na Pieniny, ale to już sobie darowano.
Jak już wspomniałem, o spotkaniu nie wiemy nic. Nie wiemy więc zatem, po co oni się spotkali, o czym rozmawiali, co się przez ten czas wydarzyło, natomiast możemy oczywiście próbować się w tym jakoś rozeznać i jakieś propozycje składać. Gdy chodzi o mnie na przykład, ja już wczoraj w komentarzu na Twitterze zaproponowałem, że może poszło o to, że Kaczyński poprosił Orbana o spotkanie, by ten mu opowiedział, jak się należy zachować w sytuacji, gdy nagle się okazuje, że cały dosłownie świat jest przeciwko nam, a w dodatku strzały przesłoniły niebo. Czy jednak tak było, tego oczywiście nie wiem. Fakt pozostaje niewzruszony: premier Węgier spotkał się z Jarosławem Kaczyńskim, panowie rozmawiali przez sześć godzin, nikt nic nie wie i nikt nic nie chce powiedzieć… tyle że jeśli któregoś dnia dochodzi do czegoś takiego, to każdy normalnie myślący człowiek wie, że żartów być nie może. Moim zdaniem, to do czego doszło wczoraj w Niedzicy, niezależnie od tego, czy kiedykolwiek się dowiemy, o czym tam rozmawiano i po co to w ogóle było, ma wymiar ściśle historyczny. Ja wiem, że to porównanie jest z pewnego punktu widzenia mocno niezręczne, ale mówię o czymś, co można tylko porównać do spotkania Donalda Tuska z Putinem na sopockim molo przed sześcioma laty.
Na to co się stało, nasze media zareagowały oczywiście w charakterystycznym dla siebie stylu, a więc, z jednej strony, całkowitym niezrozumieniem skali i powagi wydarzenia, a z drugiej rechotem. Mam jednak wrażenie, że tym razem, o ile owo niezrozumienie nie jest niczym nowym i zaskakującym, to rechot robi wrażenie dość szczególne, zwłaszcza gdy dochodzi z miejsc, gdzie już wszyscy są mocno po wyroku. Weźmy takiego byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, który wystąpił wczoraj w telewizji TVN i ogłosił, że Kaczyńskiemu to już chyba tylko pozostaje Orban, bo na przykłada taka „kanclerz Merkel nigdy by się z nim nie chciała spotykać w jakimś ‘Zielonym Baranie’”. Wyskoczył Marcinkiewicz z owym „zielonym baranem”, a prowadząca rozmowę Jolanta Pieńkowska dostała na to autentycznego ataku śmiechu.
Tymczasem rzecz polega na tym, że jeśli dochodzi do spotkania między prezesem Prawa i Sprawiedliwości a premierem Węgier, spotkanie trwa sześć godzin i nikt – dosłownie nikt – na jego temat nie wie nic, to znaczy, że ci, którzy by chcieli cokolwiek tu wiedzieć, a wiedzieć nie będą, nie mają naprawdę żadnego powodu, by rechotać. Jeśli już, to raczej powinni się bać. No a rechoczą. I to może świadczyć o dwóch rzeczach: oni są albo tak głupi, że zatracili instynkt samozachowawczy, albo ze strachu oszaleli. Oba rozwiązania przyjmuję z całym dobrodziejstwem inwentarza.

Oczywiście wszystkie moje książki są na swoim miejscu, a więc w księgarni u Coryllusa pod adresem www.coryllus.pl. Polecam gorąco.

3 komentarze:


  1. "Zdjęcie prezesa Rzeplińskiego rozmawiającego z Andrzejem Dudą zamieścił na Twitterze Marcin Kędryna, odpowiadający za koordynację obsługi medialnej głowy państwa." cyt za niezależna.pl

    Na szczęście są tacy, który osłonią prezydenta przed strzałami przesłaniającymi niebo. To profesjonalni koordynatorzy.

    OdpowiedzUsuń
  2. @betacool
    Ja nie mam pojęcia, czymu Prezydent go tam trzyma. Wiem, że z tego prędzej czy później będziemy mieli gruba aferę.

    OdpowiedzUsuń
  3. A w TV zobaczymy pierwszy raz kurę, która pogoni lisa.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...