poniedziałek, 18 stycznia 2016

O wężach i ludziach

Spotykam się ostatnio z pretensjami, że mniej piszę i, owszem, nie mam żadnego problemu z tym, żeby się do tego przyznać. To prawda. Od kilku dni piszę mniej niż wcześniej, a już zwłaszcza w roku minionym, kiedy to na tym blogu opublikowałem równe 315 tekstów, wyrównując niemal rekord pamiętnego roku 2010, kiedy to zamieszczonych notek było o całe pięć więcej. Przyczyną tego rozleniwienia jest jednak paradoksalnie to, że ja nigdy chyba w życiu nie byłem tak zarobiony, jak dziś. No i nigdy też nie miałem 60 lat, co, jak niektórzy tu może wiedzą, znacznie ogranicza ogólną aktywność.
Otóż jestem zarobiony jak jasna cholera. Przede wszystkim mam bardzo dużo lekcji, poza tym muszę przestrzegać narzuconych mi przez Piotra Bachurskiego terminów, a poza tym pozostaje oczywiście dom, który przez znaczną część dnia jest na mojej głowie.
Ale jest coś jeszcze. Otóż odnoszę wrażenie, że wszystko, co było do powiedzenia, zostało już wielokrotnie powiedziane i naprawdę nie ma sensu, by to wszystko powtarzać po raz kolejny, z tą różnicą, że w nieco innym politycznym pejzażu. Ja naprawdę nie mam przekonania, czy gdybym zaczął na nowo komentować polityczne wydarzenia, zachowując dotychczasowy poziom emocji, po pewnym czasie i tak większość z nas nie zareagowałaby pretensjami, że się zwyczajnie powtarzam. A proszę, nie zapominajmy, że pierwszy tekst na tym blogu został opublikowany w lutym 2008 roku i to jest czymś prawdziwie niepojętym, że udało się nam poruszyć aż tyle tematów.
Mijają więc te lata i pojawia się znów problem zdrady i zaprzaństwa. Parę dni temu jedna z wielkich agencji ratingowych o nazwie Standard & Poor’s przedstawiła najnowszą ocenę wiarygodności Polski jako członka społeczności międzynarodowej i wyszło na to, że pod rządami Prawa i Sprawiedliwości oraz przy prezydenturze Andrzeja Dudy, nasz kraj osiągnął najniższy jej poziom w swojej współczesnej historii. Standard & Poor’s opublikował swoją ocenę i w wielu miejscach Kraju zaczęły strzelać korki od szampana. Dlaczego? Bo oto okazało się, że ktoś o jakimś tam autorytecie dał Polsce w mordę, i to dal wielu z nich jest z pewnego punktu widzenia wiadomością wręcz fantastyczną.
Od paru dni przymierzam się do tego, by na ten temat napisać cały tekst i za każdym razem dochodzę do wniosku, że historia owej zdrady jest, z jednej strony, tak głęboka, a z drugiej, tak wiele razy skomentowana, że co tu można dodać? No ale przed nami jeden z nich, człowiek nazwiskiem Kuczyński, jego stosunek do kraju, który go wykarmił, i mój, nieco przeredagowany, tekst na temat narodowej zdrady jeszcze z roku 2009. I niech mi ktoś teraz powie, że on nie jest jak najbardziej aktualny.

Dzisiejsza „Rzeczpospolita” opublikowała podpisany przez Waldemara Kuczyńskiego tekst http://www.rp.pl/artykul/303426.html, do którego potrafię się – za względów mam nadzieję oczywistych – odnieść wyłącznie gdy chodzi o sam początek, za to w formie pogłębionej refleksji. Zanim jednak przejdę do rzeczy, parę słów o Kuczyńskim. Ja nie uważam, że Kuczyński jest idiotą. Nie twierdzę, że to co on myśli, mówi i pisze, to opinie niemądre i pozbawione wartości. Ja nawet nie będę się upierał, że Kuczyński to człowiek zarozumiały, leniwy i zły. To wszystko, jeśli idzie o Kuczyńskiego, z mojego punktu widzenia, jest absolutnie nieistotne. Durniem może być jakiś Wołek, czy Warzecha. Oni mogą być patentowanymi leniami, którzy popełniają błąd za błędem. Kuczyński stoi zupełnie w innym miejscu. On jest już tylko zdrajcą.
I jako zdrajca, Kuczyński zasługuje też na pewnego rodzaju zainteresowanie. Tak się złożyło, że był on już bohaterem moich refleksji. Poszło o jego wielokrotnie formułowaną wypowiedź, że jeśli efektem tego ma być unicestwienie Jarosława Kaczyńskiego i jego politycznego projektu, to Kuczyński jest gotów zgodzić się na to by Polska spłonęła. Oczywiście, ja sobie zdaję sprawę z tego, że przykłady tego typu zdziczenia można znaleźć w wielu miejscach. I to nie tylko na ulicy. W końcu emocje, jakie rozpalili koledzy między innymi Kuczyńskiego, nie poszły na marne. A więc wszystko co widzimy, wszystko czego słuchamy, to wszystko też zapamiętujemy. W przypadku Kuczyńskiego chodzi o to, że on jest po pierwsze osobą publiczną, a po drugie, on ten jad umie z siebie wylać w sposób wyjątkowo, że tak powiem, czysty. I przez to stanowi klasykę.
Dziś Waldemar Kuczyński pisze tekst w Rzeczpospolitej z jedną – jak się zdaje – tezą. W Polsce jest jak jest, ponieważ jedna czwarta społeczeństwa to urodzeni mordercy. I on nie ma na myśli jakiejś jednej czwartej. On tu jest bardzo precyzyjny. Nie wiem, jak Kuczyński rozwija swoją myśl i wiedzieć nie muszę. To co mnie interesuje, to początek jego tekstu, w którym z dumą przypomina tytuł swojego starego tekstu zatytułowanego „Boję się narodu”, oraz wybity fragment dzisiejszego artykułu: „Jedna czwarta Polaków chciałaby niezbyt brutalnego, za to opiekuńczego zamordyzmu, ubranego w orły, sztandary, defilady wojskowe i w politykę historyczną, jak w wierszyku ‘Kto ty jesteś? Polak mały.’
Kuczyński prezentuje swoje insynuacje akurat na tle odradzania się prawdziwego, komunistycznego zamordyzmu w postaci gazu pieprzowego, policyjnych pał, powracających dowcipnie życzeń dla obu Kaczyńskich – nie tylko na onetowym portalu – żeby zdechli szybko i skutecznie. Przy wtórze dopingu ze strony najbardziej zaangażowanej części społeczeństwa w temacie „zrobienia porządku z anarchią i bandytyzmem”, a wszystko w ramach najbardziej oczywistych działań pijarowskich na rzecz przedłużenia rządów Platformy Obywatelskiej. I ja go rozumiem, a raczej może w tym wszystkim rozpoznaję. To jest klasyka. Natomiast to co mnie tu szczególnie uderzyło, to owo wspomnienie wierszyka Władysława Bełzy, którego uczyli mnie, najpierw moja babcia i dziadek, a później Rodzice. Oto ten wierszyk w całej swojej okazałości: „Katechizm polskiego dziecka”:

- Kto ty jesteś?
- Polak mały.
- Jaki znak twój?
- Orzeł biały.
- Gdzie ty mieszkasz?
- Między swemi.
- W jakim kraju?
- W polskiej ziemi.
- Czem ta ziemia?
- Mą ojczyzną.
- Czem zdobyta?
- Krwią i blizną.
- Czy ją kochasz?
- Kocham szczerze.
- A w co wierzysz?
- W Polskę wierzę.
- Coś ty dla niej?
- Wdzięczne dziecię.
- Coś jej winien?
- Oddać życie.


To jest właśnie to, co Kuczyńskiemu skojarzyło się z brutalnym zamordyzmem. Wiersz Bełzy i te sztandary, te orły…
W tej sytuacji, ja też mam pewne skojarzenia. Otóż kiedyś jedna pani kupiła sobie pytona. Prawdziwego węża – pytona. I z nim mieszkała, bawiła się z nim, a nawet spała. Kiedyś z niepokojem zauważyła, że jej pyton, śpiąc nie zwija się ta jak dotychczas, ale śpi wyciągnięty. Ponieważ wystraszyła się, że pyton może być niezdrów, sprowadziła lekarza – specjalistę od gadów. I oto, czego się dowiedziała. Pyton jest jak najbardziej zdrowy, tyle, że zaczyna się przymierzać do ostatecznego zjedzenia swojej pani. I ćwiczy, czy jest w stanie ją skutecznie skonsumować. Dlatego tak się rozciąga. I sprawdza swoje możliwości. Powoli, cierpliwie. A ona biedna myślała, że jest chory.
Ta historia ma szczęśliwe zakończenie, a więc możemy się wszyscy zgodzić, że owa kobieta miała jednak szczęście. Prawda, panie Kuczyński? Na ile jednak potrafię ocenić sytuację, Pan się już nie wyślizgnie.
Od czasu gdy napisałem ten tekst, minęło dobrych sześć lat. Nie były to lata ani spokojne, ani szczególnie dla nas dobre, o czym wystarczy, że zaświadczy kwiecień roku 2010. Jednak nie da się ukryć, że te lata jakoś nam minęły i jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Z ratingiem Standard & Poor’s z jednej strony, a tym rechotem z drugiej. Wygląda na to, że ze mnie nie byle jaki prorok. Niektórzy się z całą pewnością już nie wyślizgną.

Przypominam, że moje książki można kupować przede wszystkim w księgarni na stronie www.coryllus.pl. Zapraszam serdecznie.

2 komentarze:

  1. PANIE KRZYSZTOFIE, AGENCJA S&P TO WIELKI PIC NA WODĘ, NIE MA CZYM SIĘ PRZEJMOWAĆ (POLECAM ZOBACZENIE FILMU "BIG SHORT" W KINIE, DOBRY, CI GENIUSZE SĄ WSPANIALE PRZEDSTAWIENI). JAKBY AGENCJE BYŁY UCZCIWE LUB DZIAŁAŁY NA ZASADACH 100 LAT WSTECZ, TO WSZYSTKIE KRAJE EURO-KOŁCHOZU MIAŁYBY RATING CCC (PONIŻEJ ŚMIECIOWEGO).

    I NIECH MI KTO POWIE, ŻE TO NIE PRAWDA, ŻE ŻYDOKOMUNA SZCZERZE NIENAWIDZI POLSKI I POLAKÓW.

    A MNIE W DOMU MÓWILI, ŻE DO WŚCIEKŁYCH PSÓW SIĘ STRZELA.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Jan Szpyt
    Widziałem. Czemu Pan pisze wielkimi literami?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...