Pewnie
nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki
spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zupełnie niezwykły
trend jaki w ostatnich tygodniach pojawił się po tak zwanej „reżimowej stronie”.
Otóż zarówno znaczna część zwykłych komentatorów politycznej sceny, jak i również
niektórzy mniej lub bardziej znaczący dziennikarze i politycy tworzący front
walki z Prawem i Sprawiedliwością, zaczęli głosić opinię, że koniec owego PiS-u
jest już bardzo bliski, z tego przede wszystkim powodu, że Jarosław Kaczyński jest
dziś półprzytomnym staruszkiem, który nie odróżnia przysłowiowej dupy od łokcia,
i który, jeśli jeszcze jakoś publicznie funkcjonuje, to wyłącznie dzięki takim wspomagającym
funkcje życiowe środkom jak pielucha i osoba która ową pieluchę mu regularnie zmienia.
To że tego typu opinia pojawiła się w publicznej przestrzeni, z jednej strony
ze względu na swoją kompletną absurdalność, mnie zdziwiła, z drugiej jednak
przyjąłem ją z pewnym zrozumieniem, jako że poziom zidiocenia obserwowany po tak
zwanej stronie „jebaćpisowej” stał się w ostatnich latach nadzwyczaj
transparentny i naprawdę trudno jest dziś wykluczać istnienie intelektualnych i
kulturowych patologii choćby w najbardziej drastycznym wydaniu.
Wprawdzie
wciąż miałem nadzieję, że jeśli wiarę w to, że Jarosław Kaczyński, człowiek
przecież ledwie co 74-letni, w niekontrolowany sposób porusza się po świecie,
poczynając od załatwiania potrzeb fizjologicznych, a kończąc na podejmowaniu
prostych politycznych decyzji, możemy zaobserwować nie tylko w intelektualnie
spauperyzowanym motłochu, ale również u osób publicznie rozpoznawanych i często
też tu i ówdzie szanowanych, to ci drudzy doskonale wiedzą, że to wszystko to są
tanie bajki rozpuszczane z myślą o tych pierwszych, ale ponieważ cel uświęca
środki to należy nie ustępować. Stało się jednak tak, że najpierw postanowiono
powołać sejmową komisję to zbadania tzw. Afery Pegasusa, a następnie, jakby
tego było mało, na głównego świadka powołano tego właśnie Jarosława
Kaczyńskiego.
Przepraszam
bardzo, ale jakiż to dziwny pomysł stał za podjęciem tego rodzaju decyzji. Czy
oni wiedzieli, że Kaczyński sobie jednak
jakoś z tym wyzwaniem poradzi, ale byli pewni, że oni to zrobią lepiej od
niego? To jest oczywiście możliwe, ale chyba jednak mało prawdopodobne. Tam
musiał być ktoś, kto by im jednak powiedział, że ryzyko jest zbyt duże i cały
ten projekt może się skończyć fatalną klapą. A zatem może wzywanie Jarosława
Kaczyńskiego przed ową komisję, w dodatku w taki sposób, by jego wystąpienie
było przez cały dzień relacjonowane na żywo
przez wszystkie polskie media, było częścią jakiegoś antyrządowego spisku? Taka
ewentualność wydaje się jednak zbyt absurdalna by ją brać pod uwagę. A zatem,
pozozostaje już tylko trzecia możliwość: oni wszyscy są tak głupi, że w rzeczy
samej uwierzyli, że jeśli wezwie się Jarosława Kaczyńskiego, by stanął przed
ich obliczem, to on, jak to interesująco określił popularny twitterowy profil „Ruch
Ośmiu Gwiazdek”, zwyczajnie się „zesra” i świat skona ze śmiechu. Posłów
reprezentujących w komisji Prawo i Sprawiedliwość się pod byle pretekstem
wyrzuci z sali, no i wtedy posłowie Zębaczyński, Trela, Kluzik i Sroka go
najzwyczajniej na świecie najpierw upodlą, a potem ostatecznie zniszczą. Innego
wyjaśnienia owej przedziwnej decyzji nie widzę i nie sądzę, by takie było.
Ze
względu na brak czasu, nie byłem w stanie oglądać wystąpienia Prezesa przez całą
jego długość od rana do wieczora, ale, owszem, kilka jego większych fragmentów widziałem.
W dodatku zapoznałem się z opiniami na temat tego co się tego dnia stało,
zarówno publikowanymi w internecie, jak i w ogólnopolskich mediach. Powszechny
nastrój jest taki, że z prawej strony sceny słyszymy radosny śmiech i złośliwe
rżenie, a z lewej wściekłość połączoną z
czarną rozpaczą. Wspomniany wcześniej
profil „Ruch Ośmiu Gwiazdek” posunął się wręcz do tego, że nie owijając w bawełnę,
stwierdził, że to nie komisja „rozjebała” świadka, ale świadek „rozjebał”
komisję i wezwał wszystkich jej członków do złożenia dymisji.
Kiedy
piszę ten tekst, jest sobota, jutro niedziela, no a potem kolejny tydzień. Czy
jest taka możliwość, że przewodnicząca Sroka ogłosi w poniedziałek, że
przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego się zakończyło i owi państwo spróbują
jakoś wrócić na kurs i ścieżkę? Kto to może wiedzieć? Każdy ruch niesie tu określone
ryzyko, no a poza tym, nie sądzę, by którykolwiek z nich nagle odzyskał rozum i
uznał, że jednak najpewniej Kaczyński się nie „zesra” i lepiej będzie mu dać
spokój i liczyć, że ktoś go może zastrzeli. Więc może jednak będziemy mieli
kolejny dzień tej rzeźni. Moim zdaniem jednak, to co nastąpi dalej jest już bez
najmniejszego znaczenia. Nawet jeśli gdzieś tam krążą jeszcze jakieś niedobitki,
które wierzą, że może Kaczyński był w piątek pod działaniem narkotyków, lub
czegoś tam równie skutecznie podtrzymującego go przy życiu, przysłowiowe mleko
się rozlało i tego co cała Polska była świadkiem, odzobaczyć się już nie da.
Moim zdaniem, to już jest koniec. Ktokolwiek dziś – również w obozie szeroko
pojętej prawicy – będzie chciał powtarzać owe brednie, że Jarosław Kaczyński to
skończony, nieprzytomny i cieżko schorowany staruch, narazi się na poziom
szyderstwa, spod którego się nie podniesie. I to jest wiadomość bardzo dobra.
Kto wie, czy w dzisiejszej politycznej sytuacji dla nas nie najważniejsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.