Włączyłem sobie
wczoraj na ułamek chwili telewizję TVN24 i tak się złożyło, że zaczynał się właśnie
skrót wiadomości. Któryś z pracowników stacji zaczął przekaz w następujący
sposób: „Dziś, 20 grudnia 2023 roku skończył się w Polsce hejt. Przed
siedzibą TVP pojawili się politycy PiS-u, by bronić tuby propagandowej swojej
partii”. Słyszałem to na własne uszy. Tak było. W taki właśnie sposób
stacja poinformowała o wydarzeniu dnia. A ja sobie pomyślałem, że tym oto sposobem
wspomniane niedawno przez posłankę Leszczynę, z charakterystycznym dla niej
wdziękiem, „imparszjaliti” osiągnęło ostateczny triumf.
Wróciłem do
oglądania Polsatu i tam z kolei pokazano mi to co się wydarzyło dokładnie o
godzinie 11. TVP Info nadawała swój codzienny program, ludzie w swoich domach
siedzieli sobie przed telewizorami i pochłaniali jak co dzień informacje dnia,
gdy nagle obraz się najpierw wykrzywił, zamrugał i sygnał zniknął, by w
następnym momencie zostać zastąpiony przez program TVP1, i tu znów mogłem
podziwiać owo „imparszjaliti” w pełnej krasie.
Kiedy piszę ten tekst, kończy się ten
nieprawdopodobny kompletnie dzień i zachodzę w głowę, co się wydarzy jutro,
pojutrze, i w kolejnych dniach, może tygodniach, czy miesiącach. I choć nie
przychodzi mi do głowy nic ani szczególnie mądrego, ani choćby oryginalnego, to
jedno wiem na pewno. To mianowicie, że coś bardzo podobnego, choć może nie aż o
takiej intensywności, miało miejsce już parokrotnie wcześniej. I wbrew pozorom
nie chodzi mi o pamiętną noc i poranek 13 grudnia 1981, do czego dziś wszyscy,
swoją drogą bardzo słusznie, wracamy, ale o lata znacznie późniejsze. Mam na myśli
czerwiec roku 1992 i kolejne miesiące, a później jesień roku 2007, kiedy to po
dwóch ciężkich latach koalicyjnych rządów Prawa i Sprawiedliwości, LPR-u i
Samoobrony, swoją upiorną twarz pokazała tak zwana „miłość”, by nie dać nam
spokoju przez kolejne osiem lat. Od roku 2007, a tym bardziej od niesławnego „Lewego
Czerwcowego”, upłynęło wystarczająco dużo czasu, by wielu z nas, zwłaszcza
tych, którzy dziś mają 30 czy 40 lat, a niekiedy nawet i więcej, patrząc na to
co się właśnie wydarzyło, uznało że oto właśnie skończył się świat jaki znali.
A ja piszę ten tekst po tak okropnie długiej przerwie głównie po to, by im
powiedzieć – a mam tu również na myśli moje dzieci, które są dziś w
autentycznej rozpaczy i takim samym przerażeniu – że nie dzieje się nic aż tak
szczególnego, jak im się może wydawać. Oczywiście, tego że w ciągu jednego
dnia, bez słowa ostrzeżenia, z minuty na minutę, władza złamała wszelkie
możliwe przepisy prawa, włącznie z zapisami Konstytucji, wyłączając ludziom w milionach
domów sygnał telewizyjny, wyrokiem reżimowego sądu skazując na wieloletnie
więzienie opozycyjnych polityków i wyrzucając z pracy legalnie zatrudnionych ludzi, nie
widzieliśmy od czasu Stanu Wojennego, niemniej, jak mówię, ten rodzaj zimnej
agresji, przemocy i nienawiści, udekorowanej bezczelnymi frazesami o
demokracji, sprawiedliwości, przywracaniu normalności i nowych czasach niepokonanej
miłości, mieliśmy okazję obserwować już wcześniej. I choć, jak mówię, intensywność z jaką
owa miłość jest egzekwowana robi wrażenie, to jest parę rzeczy, na które warto
zwrócić uwagę i spróbować je docenić.
Przede wszystkim, póki co nie mamy do
czynienia z serią politycznych zabójstw, czego przykłady możemy bez większego
wysiłku przywołać z lat 1990. Siła i polityczna pozycja jaką się cieszy dziś
Jarosław Kaczyński i jego ugrupowanie wielokrotnie przewyższa to, na co
mogliśmy liczyć w latach poprzednich. A samo już to sprawia, że psychiczny i
towarzyski terror, jakiemu tylu z nas było poddawanych przez lata, niemal każdego dnia, w
domu, w pracy, w szkole i na ulicy, już się nie ma szansy powtórzyć. Mimo
ogromnego ciosu, jaki został zadany Polskiej Telewizji, ludzie wciąż mają
dostęp do informacji, czy to dzięki mediom społecznym, czy to prasie
regionalnej, czy to nawet jakiejś, szczątkowej, bo szczątkowej, ale jednak niezależności
Polsatu. No i jeszcze coś. O ile informacyjna siła Telewizji Polskiej w roku
2006 i w latach kolejnych była tak fatalnie słaba, że jej faktyczna utrata po
ostatecznej zmianie władzy, nie wywarła na nas większego wrażenia, to dziś
miliony Polaków nie pozwolą sobie na to by tak łatwo zapomnieć o tym, czym owa
telewizja była dla nich przez osiem minionych lat. I niech źli ludzie się nie
łudzą i głupio nie cieszą: to że w protestach, jakie są organizowane w całej
Polsce przed lokalnymi siedzibami TVP bierze udział tak mało osób, w żaden
sposób nie świadczy o tym, że owe miliony za swoją telewizją nie będą tęsknić tak długo, aż ona do nich prędzej czy później wróci. No i znów, pamiętajmy też, że jest
nas osiem, dziesięć, może więcej, a w niedługiej przyszłości kto wie, czy nie
jeszcze więcej milionów; ludzi którzy nie zapomną tych lat prawdziwej wolności
i dobrego życia i już nigdy nie dadzą się przestraszyć, jak to bywało tyle razy
wcześniej.
I niech się nam też nie wydaje, że na upadek tego zła będziemy musieli czekać choćby ułamek tego
czasu, któryśmy już zdążyli parokrotnie przecierpieć. Koalicja ośmiu serduszek
zdechnie szybciej niż nam się zdaje.
Bardzo Ci dziękuję i nie może być inaczej. Jak chodzi o mnie, polecam streaming TV Republika.
OdpowiedzUsuń