Jest w języku angielskim słowo „mindset”, które można przetłumaczyć na polski jako „stan umysłu”, czy
może „sposób myślenia”, ale przynajmniej od pewnego czasu mam coraz mocniejsze
wrażenie, że czegoś w tym jednak brakuje. Pomyślałem sobie o tym wczoraj, gdy
moja córka trafiła na Twitterze najpierw na premiera Mateusza Morawieckiego,
który pogratulował Idze Świątek kolejnego sukcesu na paryskich kortach, a wśród
komentarzy poniżej znalazł się i ten, autorstwa jakiejś pani Stanisławy,
zawierający jedno jedyne słowo „Wypierdalaj”. Ponieważ chcieliśmy się dowiedzieć
czegoś więcej na temat owej dziwnej damy, zajrzeliśmy na jej twitterowy profil
i tam zobaczyliśmy, że pani Stanisława „nienawidzi chamstwa i agresji, kocha
ludzi i zwierzątka”. Zapytałem moje dziecko, jaki to mindset może stać za
tego typu postawą, na co usłyszałem, że tu nie ma się nad czym zastanawiać, bo
pani Stanisława, podobnie jak wiele innych dziś osób, jest całkowicie obłąkana
i tego co oni wszyscy wyprawiają, opisać, a tym bardziej nazwać, się nie da. Nie
minął jednak dzień, jak zastanawiając się nad wspomnianym stanem umysłu, czy
sposobem myślenia, kiedy również na Twitterze trafiłem na filmową relację z
występu w radiu Eska Rock dwóch wybitnych polskich intelektualistów, Marcinów
Mellera i Prokopa, podczas którego Prokop opowiada anegdotę z któregoś wydania
programu „Mam Talent”. Ze względów o których później, zadałem sobie trud, by
wypowiedź Prokopa zacytować dosłownie. Proszę posłuchać:
„Program ‘Mam Talent’ 12-letnia dziewczynka, świetnie
nawiązuje kontakt z nami, jako prowadzącymi, od razu wzrusza wszystkich, którzy
widzą w niej zwyciężczynię, która za wygrane pieniądze, nie wiem, wyremontuje
dach w oborze swojego ojca, no i zaczyna śpiewać, do tego wzruszającą pieśń ‘Jaskólka
uwięziona’ Stana Borysa. Wszystko się zgadza, ale niestety nie potrafi śpiewać.
Wszyscy do jej obecności w programie już tak się przyzwyczaili, że nikt nie
chce jej przerywać. Wszystkim zależy, żeby przeszła dalej. Po czym bierzemy ją
na zaplecze i z Hołownią zaczynamy z nią robić wywiad. Ponieważ dziewczynka
jest niewysoka, klękam obok niej, a Hołownia się nie zorientował, że trzeba to
zrobić, więc stoi. Człowiek, który klęczy niemalże zawodowo całe swoje życie,
stoi. Więc ja mu daję oczami znać, żeby się obniżył, bo jak tego nie zrobi, to
wiesz, nici z tego, to trafi do kosza. Więc nie wiedziałem, co zrobić, a
ponieważ mamy taką relację dość bezpośrednią, to zakrywam sobie lekko usta i
szepczę do niego: ‘Na kolana, suko’, i w tym momencie Kornelka bach, na kolana”.
...
Intensywność
tego przekazu jest już wystarczająco mocna, by sobie właściwie darować
jakikolwiek do tego komentarz, czy choćby jakiekolwiek dodatkowe słowo, ale nie
mogę tu nie zauważyć, że niemal przez całość wypowiedzi Prokopa, Marcin Meller
zanosi się śmiechem tak histerycznym, że w pewnym momencie można było się
obawiać, że on za chwilę się tym śmiechem udławi i zwyczajnie wykituje. A już w
momencie gdy Prokop mówi: „’Na kolana, suko’ i w tym momencie Kornelka bach, na
kolana” Meller już nawet nie jest w stanie sie śmiać, tylko jakby już faktycznie
walił kitę, powtarza tylko „O Jezu, o Jezu”. Ale jeszcze jest coś, na co chciałbym
zwrócić uwagę, a mianowicie na moment gdy Prokop ni z gruszki nie pietruszki
wspomina ów dach w oborze ojaca tej dziewczynki. I to jest moim zdaniem
najważniejszy punkt owego programu, a jednocześnie podstawa do tego, byśmy się
zaczęli najbardziej poważnie zastanawiać się nad tym, jaki ów wspomniany na
początku mindset reprezentują Marcin Prokop, Marcin Meller, ale – nie
oszukujmy się – cały legion złożony zarówno z ich kulturowego i cywilizacyjnego
towarzystwa, jak i tych wszystkich słuchaczy radia Eska Rock, którzy każde
słowo wypowiedziane przez Prokopa podczas tej audycji spijali z jego ust jak
miód, który uraduje ich skołatane nienawiścią serca.
A zatem, jak
sądzę, nawet jeśli nie uda nam się znaleźć skutecznego polskiego odpowiednika
angielskiego wyrażenia mindset, to i tak już w tej chwili powinnismy
mieć świadomość, o co będą się toczyć nadchodzące nieubłagalnie jesienne wybory i kogo
będziemy mieli na przeciwko siebie, gdy będziemy oddawać swój głos. Tam będą
stali i Prokop i Meller i cała owa elita, której zaledwie marnymi
przedstawicielami są ci dwaj czarownicy. Ale nie tylko oni. Tam będzie stała też
pani Stanisława, pan Włodzimierz, pan Stanisław, pani Wioletta, pani Janina...
można wymieniać. I gdyby na szali była tylko pozycja Polski w świecie, nasza
rola w Europie, nasza zamożność, powodzenie naszych rodzin i nasze codzienne szczęście, to możemy spać
spokojnie. Problemem jest jednak też to, czy dzięki temu zwycięstwu uda się też
raz na zawsze zamknąć usta tym, którzy, owszem, nienawidzą chamstwa i agresji,
kochają miłość, tolerancję, ludzi i zwierzęta, ale gdy tylko się odezwą, to tam
już nie ma nic poza zimnym sykiem i szatańskim rechotem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.