niedziela, 11 czerwca 2023

Mindset, czyli jak zostać intelektualistą w półtorej minuty

 

      Jest w języku angielskim słowo „mindset”, które można przetłumaczyć na polski jako „stan umysłu”, czy może „sposób myślenia”, ale przynajmniej od pewnego czasu mam coraz mocniejsze wrażenie, że czegoś w tym jednak brakuje. Pomyślałem sobie o tym wczoraj, gdy moja córka trafiła na Twitterze najpierw na premiera Mateusza Morawieckiego, który pogratulował Idze Świątek kolejnego sukcesu na paryskich kortach, a wśród komentarzy poniżej znalazł się i ten, autorstwa jakiejś pani Stanisławy, zawierający jedno jedyne słowo „Wypierdalaj”. Ponieważ chcieliśmy się dowiedzieć czegoś więcej na temat owej dziwnej damy, zajrzeliśmy na jej twitterowy profil i tam zobaczyliśmy, że pani Stanisława „nienawidzi chamstwa i agresji, kocha ludzi i zwierzątka”. Zapytałem moje dziecko, jaki to mindset może stać za tego typu postawą, na co usłyszałem, że tu nie ma się nad czym zastanawiać, bo pani Stanisława, podobnie jak wiele innych dziś osób, jest całkowicie obłąkana i tego co oni wszyscy wyprawiają, opisać, a tym bardziej nazwać, się nie da. Nie minął jednak dzień, jak zastanawiając się nad wspomnianym stanem umysłu, czy sposobem myślenia, kiedy również na Twitterze trafiłem na filmową relację z występu w radiu Eska Rock dwóch wybitnych polskich intelektualistów, Marcinów Mellera i Prokopa, podczas którego Prokop opowiada anegdotę z któregoś wydania programu „Mam Talent”. Ze względów o których później, zadałem sobie trud, by wypowiedź Prokopa zacytować dosłownie. Proszę posłuchać:

Program ‘Mam Talent’ 12-letnia dziewczynka, świetnie nawiązuje kontakt z nami, jako prowadzącymi, od razu wzrusza wszystkich, którzy widzą w niej zwyciężczynię, która za wygrane pieniądze, nie wiem, wyremontuje dach w oborze swojego ojca, no i zaczyna śpiewać, do tego wzruszającą pieśń ‘Jaskólka uwięziona’ Stana Borysa. Wszystko się zgadza, ale niestety nie potrafi śpiewać. Wszyscy do jej obecności w programie już tak się przyzwyczaili, że nikt nie chce jej przerywać. Wszystkim zależy, żeby przeszła dalej. Po czym bierzemy ją na zaplecze i z Hołownią zaczynamy z nią robić wywiad. Ponieważ dziewczynka jest niewysoka, klękam obok niej, a Hołownia się nie zorientował, że trzeba to zrobić, więc stoi. Człowiek, który klęczy niemalże zawodowo całe swoje życie, stoi. Więc ja mu daję oczami znać, żeby się obniżył, bo jak tego nie zrobi, to wiesz, nici z tego, to trafi do kosza. Więc nie wiedziałem, co zrobić, a ponieważ mamy taką relację dość bezpośrednią, to zakrywam sobie lekko usta i szepczę do niego: ‘Na kolana, suko’, i w tym momencie Kornelka bach, na kolana”.

      ...

      Intensywność tego przekazu jest już wystarczająco mocna, by sobie właściwie darować jakikolwiek do tego komentarz, czy choćby jakiekolwiek dodatkowe słowo, ale nie mogę tu nie zauważyć, że niemal przez całość wypowiedzi Prokopa, Marcin Meller zanosi się śmiechem tak histerycznym, że w pewnym momencie można było się obawiać, że on za chwilę się tym śmiechem udławi i zwyczajnie wykituje. A już w momencie gdy Prokop mówi: „’Na kolana, suko’ i w tym momencie Kornelka bach, na kolana” Meller już nawet nie jest w stanie sie śmiać, tylko jakby już faktycznie walił kitę, powtarza tylko „O Jezu, o Jezu”. Ale jeszcze jest coś, na co chciałbym zwrócić uwagę, a mianowicie na moment gdy Prokop ni z gruszki nie pietruszki wspomina ów dach w oborze ojaca tej dziewczynki. I to jest moim zdaniem najważniejszy punkt owego programu, a jednocześnie podstawa do tego, byśmy się zaczęli najbardziej poważnie zastanawiać się nad tym, jaki ów wspomniany na początku mindset reprezentują Marcin Prokop, Marcin Meller, ale – nie oszukujmy się – cały legion złożony zarówno z ich kulturowego i cywilizacyjnego towarzystwa, jak i tych wszystkich słuchaczy radia Eska Rock, którzy każde słowo wypowiedziane przez Prokopa podczas tej audycji spijali z jego ust jak miód, który uraduje ich skołatane nienawiścią serca.

     A zatem, jak sądzę, nawet jeśli nie uda nam się znaleźć skutecznego polskiego odpowiednika angielskiego wyrażenia mindset, to i tak już w tej chwili powinnismy mieć świadomość, o co będą się toczyć nadchodzące nieubłagalnie jesienne wybory i kogo będziemy mieli na przeciwko siebie, gdy będziemy oddawać swój głos. Tam będą stali i Prokop i Meller i cała owa elita, której zaledwie marnymi przedstawicielami są ci dwaj czarownicy. Ale nie tylko oni. Tam będzie stała też pani Stanisława, pan Włodzimierz, pan Stanisław, pani Wioletta, pani Janina... można wymieniać. I gdyby na szali była tylko pozycja Polski w świecie, nasza rola w Europie, nasza zamożność, powodzenie naszych rodzin i nasze codzienne szczęście, to możemy spać spokojnie. Problemem jest jednak też to, czy dzięki temu zwycięstwu uda się też raz na zawsze zamknąć usta tym, którzy, owszem, nienawidzą chamstwa i agresji, kochają miłość, tolerancję, ludzi i zwierzęta, ale gdy tylko się odezwą, to tam już nie ma nic poza zimnym sykiem i szatańskim rechotem. 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...