piątek, 10 października 2014

Dlaczego wolę redaktora Feusette od ministra Halickiego

Po opublikowaniu wczorajszej notki, na moim blogu toyah.pl pojawił się komentarz, w którym nieznany mi czytelnik zarzucił mi, że ja się wyłącznie ograniczam do krytykowania, zamiast samemu pokazać drogi wyjścia. Napisałem mu w odpowiedzi, że przede wszystkim, w moim pojęciu, całe moje dotychczasowe pisanie stanowi odpowiedź na pytanie, co robić, żeby było dobrze, a poza tym, ja wcale nie uważam za konieczne prowadzenie debaty z kimś takim jak Janecki. Dla mnie on akurat nadaje się wyłącznie do tego, by go skarcić – możliwie jak najmniej delikatnie. I oto dziś Coryllus napisał znakomity tekst, w którym z jednej strony dokonał bardzo głębokiej i celnej krytyki zarówno przywództwa Jarosława Kaczyńskiego, jak i zwłaszcza postawy prezentowanej przez polityków PiS-u i w pewnym momencie zasugerował, że pewnie teraz pojawię się tam ja i zacznę tłumaczyć, że tak jak jest może nie jest za dobrze, ale ponieważ lepiej być nie może, niech już będzie jak jest. Chyba że coś źle zrozumiałem.
Otóż ja chciałbym tu jeszcze raz podkreślić, że z diagnozą Coryllusa i jego propozycjami naprawy sytuacji zgadzam się w stu procentach. Dla mnie nie ulega kwestii, że z jednej strony Jarosław Kaczyński z trudem, jeśli w ogóle, panuje nad tym, co z jego partią wyprawiają najbliżsi mu ludzie, by już nie wspominać o tych, z którymi on nie ma żadnego kontaktu, a z drugiej, że ci wszyscy, którzy tworzą ten projekt na poziomie praktycznym, to w ogromnej większości pozbawieni serca i ducha cwaniacy i durnie. Ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że gdyby każdemu z nich – włącznie z osobami Kaczyńskiemu najbliższymi, tymi, którzy jako nieliczni mają do niego bezpośredni dostęp – założyć podsłuchy i zobaczyć, co oni na jego temat mówią na przysłowiowych imieninach u cioci, włosy by nam stanęły dęba na głowie. Jestem szczerze przekonany, że czy to poseł Hofman, czy Poręba, czy Kamiński, zapytany przez swoja mamę, wujka, kuzyna, czy szwagra, jak to jest z tym Kaczyńskim, w życiu nie powie, że tak, z niego jest naprawdę równy gość i wspaniały przywódca i że wszyscy powinniśmy wspierać PiS i liczyć na to, że wszyscy już niedługo wygramy, ale uśmiechnie się ironicznie i rzuci coś w rodzaju: „Stary, daj spokój, ja już na Kaczora nie mogę patrzeć”. I odwrotnie, jeśli ktoś ich poprosi, by opowiedzieli, jak to tam w tym Sejmie się żyje i czy oni się tam naprawdę tak nienawidzą, też się każdy z nich protekcjonalnie uśmiechnie i powie, że ależ skąd, na przykład Rysiek Kalisz to fantastyczny facet. I wszyscy się wtedy roześmieją, niektórzy przy tym pokiwają głowami, a rozmowa zejdzie już na bardziej konkretne kwestie, czyli że żadnego zwycięstwa nie będzie, bo przecież z Kaczorem (a może Kaczafim) się nie da, że z tym Smoleńskiem i z tym całym Macierewiczem, to jakaś bzdura, a Platforma i tak będzie rządzić zawsze, bo oni przynajmniej mają pieniądze, no i ludzi w spółkach. Jestem pewien, że tak to generalnie wygląda. Dokładnie tak.
Nie ulega też dla mnie kwestii – i to próbowałem przedstawić we wczorajszej notce – że ludzie, którzy tworzą program Prawa i Sprawiedliwości, ci wszyscy, co wytyczają partyjną strategię, tworzą polityczny wizerunek partii i wreszcie prowadzą bieżącą propagandę, tak naprawdę mają głęboko w nosie, co z tej ich pracy wyjdzie. Im w rzeczywistości na niczym specjalnym nie zależy, poza tym, by nie dać się wypchnąć z tego kółka, no a tym, którzy w kółku na razie i tak nie są, by się możliwie często pokazywać w telewizji. I to stąd się bierze to, o czym pisał Coryllus, że jeśli ich poprosić o publiczne przedstawienie jakiejś oceny, to oni się najchętniej będą ograniczać do tego, o czym ostatnio czytali w „Gazecie Polskiej”, albo w tygodniku „W Sieci”, czyli że tu atakuje gender, tu Kopacz, tam z kolei Komorowski ukrywa swoje kontakty z WSI i tak dalej w tym tym kierunku.
A więc, jak mówię, Coryllus ma całkowitą rację. Rzecz w tym tylko, że dzisiejsza debata wygląda tak, iż ona się toczy wyłącznie tutaj, na tak zwanej prawicy. To tu tylko można wziąć udział w uczciwej rozmowie na temat tego, jak rozwiązać problemy, przed którymi stoi Polska. Tylko tu można liczyć na to, że będzie można wymienić poglądy na różne kluczowe dla nas tematy, bez obawy, że osoby biorące udział w tej wymianie najprawdopodobniej wypełniają zlecone im przez partie zadania.
Oto wczoraj na głównej stronie Salonu, a wręcz na tak zwanym pudle, ukazał się tekst, który zresztą wisi tam do dziś, blogera podpisującego się „Starosta Melsztyński”, którego sens, mówiąc krótko, sprowadza się do tego, że ponieważ premier Kopacz jest wyższa o pół głowy od kanclerz Merkel, a z kolei kanclerz Merkel jest o pół głowy wyższa od Jarosława Kaczyńskiego, z czystej matematyki wynika, że Kopacz Kaczyńskiego przerasta o głowę. I teraz zastanówmy się, co mają zrobić ludzie, którzy Kaczyńskiego nie znoszą, na Platformę ze szczerym sercem przy każdej okazji głosują, a chcieliby sobie poczytać jakiś poważny tekst na temat tego, jaki to PiS jest do bani i dlaczego ich wybór od początku był lepszy. Co oni mają ze sobą począć? Przecież tego jakiegoś Starosty czytać nie będą, na widok propagandy dostarczanej przez blogerów Lchlipa, czy Starego już najprawdopodobniej rzygają, a w końcu ile lat można się karmić Szkłem Kontaktowym. I to jest właśnie moment, kiedy oni przychodzą na blog Coryllusa, mój, a ostatnio również Integratora, bo wiedzą świetnie, że tylko tu znajdą teksty, które ich odpowiednio nakręcą pod względem antypisowskich emocji, ale też teksty, które nie są durną propagandą, lecz pradziwą, poważną, głęboką i szczerą analizą. To tu mają pewność, że najprawdopodobniej nie będą musieli się zadręczać czytaniem o kolejnych kompromitacjach władzy, o zidioceniu rządzących elit, o bezczelnych kłamstwach reżimowej propagandy i psuć sobie dobry nastrój, lecz wręcz przeciwnie, najpierw dobrze się zabawią, a następnie z czystym sercem pójdą na wybory i zagłosują za Platformą Obywatelską. Bo skoro nawet dotychczasowi stronnicy PiS-u tracą do tych durniów cierpliwość, to czemu my mamy tracić cierpliwość do, jacy by oni nie byli, ale jednak starych i sprawdzonych ludzi PO?
I to muszę przyznać stanowi dla mnie bardzo poważny kłopot, bo ja zwyczajnie nie życzę sobie być propagandową tubą PO. I to w dodatku, z różnych powodów, o których moja wrodzona skromność mówić nie pozwala, tubą absolutnie najlepszą. Dlaczego nie chcę, by mój blog dostarczał wyborcom Platformy Obywatelskiej argumentów? Dlatego mianowicie, że uważam ten projekt za coś absolutnie najgorszego, co mogło Polskę spotkać. Uważam, że Platforma Obywatelska i jej rządy stanowią dla Polski nieszczęście, którego nie jest w stanie przebić nawet redaktor Janecki z blogerem Wszołkiem i posłem Hofmanem na dokładkę. W moim najgłębszym przekonaniu, premier Kopacz, minister Kluzik, redaktor Kolenda-Zaleska, poseł Pitera i rzecznik Kidawa-Błońska, by już nie wspominać o minister Fuszerze i ograniczyć się wyłącznie do tak zwanych „kobiet Platformy”, to jest coś tak strasznego, że owego efektu nie osłabią nawet połączone siły posłanki Wróbel i redaktor Łosiewicz z, gdyby ktoś chciał, Pawłem Kukizem na doczepkę. Dlatego też uważam, że nie ma zadania ważniejszego, niż, skoro już nam się nie chce całej tej menażerii nie wypalać dzień w dzień kwasem i ogniem, dbać o to, by nie dostarczać tym, którzy z jakiegoś powodu ich lubią, paliwa do ich obłędu. Bo, jeśli ktoś nie rozumie zbyt długich zdań, wolę drobnych kanciarzy i oszustów, niż zimnych morderców.
Powtarzam. To co się dzieje po naszej stronie sceny to autentyczny kataklizm i, wbrew temu, co twierdzi Coryllus, ja akurat uważam, że nie ma żadnego sposobu, by tę sytuację zmienić. A zatem wszelkie zalecenia, w tym te jak najbardziej słuszne, formułowane przez niego w jego dzisiejszej notce, nie mają najmniejszego sensu, choćby z tego względu, że oni wystarczająco starannie zadbali o to, by nie było tam nikogo, do kogo one mogłyby trafić i zrobić na nim wrażenie. Natomiast ja chce dziś tylko jednego: odsunięcia Platformy Obywatelskiej od władzy. Nawet jeśli jedynym tego efektem będzie to, że pewien poniedziałkowy poranek przywitam w lepszym niż zwykle nastroju.

Zachęcam wszystkich do odwiedzania księgarni pod adresem www.coryllus.pl i kupowania książek, które się tam zajmują. Tam już jest tak, że wszystko utrzymuje poziom najwyższy, w tym każda z pięciu książek, które ja akurat napisałem. Co do naszej zwykłej biedy, informuję, ze nie mamy w tej chwili nic. Zero. Nul. Zbliżają się wprawdzie dwa kolejne targi, więc się w końcu jakoś odkujemy, ale to dopiero za parę tygodni. Na razie, przed nami czarna noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...