Kiedy polski
gitarzysta, wówczas może 15-letni, Marcin Patrzałek pojawił się w internecie,
nasze media o tym zjawisku – a było to oczywiste zjawisko – nawet się nie zająknęły.
Kiedy ten zaprezentował się w amerykańskim Mam Talent i doprowadził zarówno jury
jak i publiczność do autentycznego szaleństwa, i to wydarzenie zostało w Polsce
powitane wzruszeniem ramion. Kiedy wreszcie, na fali tamtego sukcesu,
rozpoczęła się wielka międzynarodowa kariera muzyka, której kulminacją był występ
w londyńskim Royal Albert Hall, w Polsce wciąż o Patrzałku słyszał mało kto.
Osobiście pamiętam, jak jeszcze w zeszłym roku artysta wystąpił w katowickim
NOSPR-ze, sala była zapełniona zaledwie w połowie, a większość moich znajomych
muzyków, gdy im mówiłem, że do miasta z występem przyjeżdża Patrzałek, najpierw
przyznawali, że nie wiedzą, o kim mowa, by po chwili, gdy puszczałem im któreś
z nagrań Patrzałka na youtube, kamienieli z wrażenia, że ktoś taki w ogóle
istnieje, a oni nic o tym nie wiedzieli. Nie muszę oczywiście tu wspominać, że
żadnego z nich na samym występie już nie spotkałem. Czemu? Ja oczywiście wiem,
ale to już jest inny temat.
Dziś na stronie
Patrzałka na Facebooku widzę informację, że można już zamawiać bilety na wielką
przyszłoroczną trasę koncertową Patrzałka, która nawiedzi większość wielkich
europejskich miast, od Paryża przez Londyn, Dublin, Brukselę, Amsterdam,
Wiedeń, Pragę, Rzym, Madryt, Lizbonę i wiele innych. I tu się pojawia ciekawa
bardzo z naszego punktu widzenia informacja, ta mianowicie, że wspomniane
bilety można zamawiać nie przez zewnętrzne agencje, ale na osobistej stronie
Patrzałka marcinofficial.com, a to nam oczywiście, jak sądzę znakomicie
wyjaśnia, dlaczego zarówno kolejne zdania tej notki zaczynające sie od słowa „kiedy”,
kończyły się informacją, że o Patrzałku mało kto w ogóle kiedykolwiek słyszał.
Mam znajomego,
wybitnego altowiolninistę, któremu pokazałem Patrzałka na youtubie i
jednocześnie poinformowałem, że on, mimo że nie wydał jeszcze ani jednej płyty
i praktycznie nie koncertuje – wówczas jeszcze
nie – że jego cała aktywność muzyczna ogranicza się niemal wyłącznie do youtuba
i że z zamieszczonych w internecie informacji wynika, że on już na swojej grze zarobił
grube miliony dolarów, ten mi powiedział, że dziś płyty i koncerty to jest nic.
Liczy się wyłącznie talent i umiejętność dbania o swoje interesy. Liczą się też
więc przede wszystkim owe miliony osób, które znają Patrzałka z internetu, zachwycają
się jego grą i czekają na kolejny nagrany przez niego muzyczny clip.
Dziś, jak już
tu napisałem, Patrzałek zapowiada swoją trasę po Europie, ale też ogłasza, że w
połowie września ukazuje się jego pierwszy pełnowymiarowy album, wszędzie gdzie
jest podkreśla, że pochodzi z Polski, z miasta Kielce, a tymczasem ani Polska,
ani, jak sądzę nawet same Kielce, wciąż o tym, co powinno już dawno być
przedmiotem naszej lokalnej i narodowej dumy, nie ma bladego pojęcia. A więc
znów wraca to pierwsze, nie zadane, a tak ważne pytanie: Dlaczego? Otóż częściowo na nie
odpowiedziałem. Rzecz bowiem w tym, że Patrzałek się nie sprzedał, a skoro tak,
to ci wszyscy, którzy mogli liczyć, że na nim zarobią, i musieli się obejś
smakiem, muszą go szczerze nienawidzieć. Nienawidzieć od momentu pewnie, jak on
odniósł swój wielki sukces w AGT i przyszli do niego jacyś posłańcy, żeby mu
zaproponować występ na Sylwestrze Marzeń, względnie na festiwalu w Opolu, albo
zgłosił się do niego sam Kuba Wojewódzki i zaprosił go do swojego programu, a
on zwyczajnie wyłączył telefon.
No właśnie, Kuba
Wojewódzki. Pamiętam jak ten, będąc członkiem jury w polskim Mam Talent,
odezwał się do pewnej dziewczynki, która zaśpiewała tak pięknie, że wszyscy
struchleli, w te mniej słowa: „Spieprzaj z tego kraju czym prędzej, bo tu nie
masz żadnych szans na sukces”. Czy ona posłuchała tego komika, czy nie, tego
nie wiemy, ale nie sądzę. Pewnie trochę dlatego, że to było naprawdę jeszcze
dziecko i ono mogło nie zrozumieć języka,
jakim się posługuje na co dzień Wojewódzki, no a po drugie, sam talent to
naprawdę bardzo dużo, ale jeszcze nie wszystko.
Jak wszyscy
dziś widzimy, Marcin Patrzałek wiedział to od początku i dziś może tym
wszystkim cwaniakom podać najwyżej – że zacytuję tu nieśmiertelnego pana Bolka –
nogę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.