czwartek, 8 sierpnia 2024

Tunel-Babel (repryza)

 

Jak już wspomniałem w poprzednim wpisie, ze względu na bardzo trudną chorobę mojego dziecka, nie mam ani siły ani przede wszystkim nastroju, by wrzucać tu swoje kolejne refleksje, jednak stalo się tak, że w tych dniach na portalu Szkoła Nawigatorów został wspomniany projekt o nazwie Gothard-Basiltunnel, o którym przed siedmiu już laty pojawił się i tu na tym blogu specjalny tekst. Ponieważ towarzyszący owej wzmiance komentarz sugerował, że cała ta gadka o rzekomym satanizmie szwajcarsko-niemieckiego projektu to stek zakompleksionych bzdur, wróciłem do dawnego tekstu i uznałem, że ponieważ dziś nie zmieniłbym w nim ani jednego słowa, nic nie stoi na przeszkodzie, by go wspomnieć, uzupełniając go dodatkowo o usunięty od tamtego czasu ilustrujący sprawę film. Nie spuszczajmy oka z TegoKtóryNiePrzepuszczaŻadnejOkazji.

 

 

      Kiedy to wszystko tak naprawdę się urodziło, w czyjej głowie i z jakimi intencjami, możemy się domyślić, ale tak do końca nie dowiemy się pewnie nigdy. Na pewno wiemy, że 29 listopada 1998 roku w Szwajcarii odbyło się referendum z podstawowym pytaniem: „Czy jesteś za budową tunelu?” Zwykle stosunkowo mocno obywatelsko zdyscyplinowane społeczeństwo Szwajcarii na tę zaczepkę zareagowało bardzo różnie. To, co bardzo ciekawe, ponad 60 procent z nich do głosowania nie poszło, a z tych, co poszli, niemal 40 procent odpowiedziało, że tunelu sobie nie życzy. Czemu tak, też nie wiemy, ponieważ jednak entuzjastów owej budowli było wystarczająco dużo, w roku 2003 zaczęto przymierzać się do wierceń, a równo dziesięć lat później prace ruszyły. 15 października 2010 roku ekipy drążące tunel z dwóch kierunków spotkały się niedaleko wioski Sedrun na głębokości 2 kilometrów od powierzchni góry, 24 sierpnia 2015 roku poinformowano oficjalnie o zakończeniu montażu konstrukcji tunelu, a 1 czerwca 2016 roku odbyło się jego uroczyste otwarcie.

      Ktoś pewnie zada pytanie, czemu to trwało tak długo i czyja ręka sprawiła, że to było relacjonowane aż z taką starannością. Otóż rzecz w tym, że ów tunel liczy niemal 60 kilometrów długości i tym samym jest najdłuższą tego typu kolejową konstrukcją w historii świata, ponad dwukrotnie bijąc dotychczasowego rekordzistę, norweski Tunel Lærdal, nie mówiąc już o tym wszystkim, co Szwajcarzy wybudowali w tamtym miejscu wcześniej, a więc zaczynając od najstarszego przejścia jeszcze z roku 1707 o długości parudziesięciu metrów po 15 kilometrowy tunel z XIX wieku – wszystkie, podobnie jak sam ów wąwóz, które przecinały, nazwane imieniem Gotarda, świętego patrona alpejskich wędrowców.

      A więc powstał ten tunel, najdłuższy tunel na świecie, i co tu dla nas akurat może i najciekawsze, pierwszy z tej serii nie noszący już nazwy św. Gotarda, ale po prostu Gotthard-Basistunnel. Oficjalnie, główną przyczyną budowy było oczywiście pragnienie skrócenia czasu przejazdu między głównym miastami Szwajcarii. Wedle wyliczeń projektodawców, nowa linia miała skrócić podróż między Bazyleą a Mediolanem z 5 godzin i 20 minut do 3 godzin i 30 minut. O prawie połowę skrócić się miał również czas podróży między Zurychem a Mediolanem, z wcześniejszych 4 godzin i 10 minut do 2 godzin i 35 minut. Inicjatorzy budowy zapewniają również, że dzięki tunelowi, lepiej będzie chroniony przed fatalnym wpływem spalin unikalny alpejski ekosystem.

      I tu pojawia się pierwszy dreszcz. Ponieważ tu nie chodziło o proste przeciągnięcie kładki przez rzekę, ale o przewiercenie przez Alpy 60 kilometrowego tunelu, bezpośrednie koszta, z którymi i tak trzeba się było liczyć, a które sięgały sumy 10 miliardów franków, zostały z biegiem lat powiększone o śmierć 9 robotników pracujących przy tej budowie. Wspomnijmy ich może, zwłaszcza, że oni się tu jeszcze pojawią w pewien bardzo szczególny sposób. Pierwszym z nich był 33 letni Niemiec, Andreas Reichhardt uderzony przez belkę, która spadła z 700 metrów i trafiła go prosto w głowę. Następnym był 23 letni chłopak z Południowej Afryki nazwiskiem Jacques Du Plooy, zasypany przez zgromadzony podczas wiercenia materiał. 35 letni Niemiec, Hejko Bujack, umarł zwyczajnie trafiony kamieniem. 37 letni pochodzący z Austrii Albert Ginzinger został zgnieciony przez ogromny bęben z kablem. 31 letni Włoch Andrea Astorino oraz 23 letni Szwajcar zginęli razem uderzeni przez wykolejoną lokomotywę kolejki transportującej materiał. Podobnie, ta sama kolejka jakiś czas później śmiertelnie przygniotła Niemca, Thorstena Elsemanna. Inny Niemiec, Hans Gammel zmarł zwyczajnie wypadając z pociągu. No i wreszcie Włoch, Giuseppe Liuzzo, który spadł z rusztowania. Czemu spadł? Kto to może wiedzieć? Może się potknął, a może mu się w głowie zakręciło? A może się zwyczajnie zamyślił. A może nie stało się nic szczególnego, tylko on wziął i z tego rusztowania spadł? Tego typu pytania można zadawać zawsze.

      Dziewięć osób to nie w kij dmuchał. Przy zachowaniu wszelkich proporcji, to jest dokładnie ta sama liczba, co u nas w Polsce w grudniu 1981 roku, by już nie wspomnieć, że oni akurat to więcej nawet niż ci, którzy stracili życie w słynnym filmie „Omen”. Z drugiej strony, nie należy zapominać, że źródła nie informują nas, ile osób zginęło przy budowie wieży Babel. Można przypuszczać, że znacznie więcej. W dodatku, jak wiemy, tamci ponieśli szczególną stratę dodatkową, w postaci pomieszania języków.

      Tak czy inaczej, Gotthard-Basistunnel został uroczyście otwarty 1 czerwca 2016 roku, a owa uroczystość została uświetniona niezwykłym występem artystycznym – dziś już powszechnie opisywanym najróżniejszymi epitetami, z których angielskie słowo „bizarre” robi jeszcze najłagodniejsze wrażenie –uświetnionym obecnością kanclerz Angeli Merkel, prezydenta Francji François Hollande’a, premiera Włoch Matteo Renzi, oraz kanclerza Austrii Christiana Kerna, który to występ już dziś stał się historią.

      Długo myślałem, w jaki sposób przejść do właściwego tematu dzisiejszej notki bez zmuszania Czytelnika do tego, by oglądał to, co tam się wydarzyło 1 czerwca i niestety nie udało mi się. Wygląda na to, że bez tego ani rusz. A więc, zanim pójdziemy dalej, proszę rzucić okiem na ów szczególny spektakl. Można przewijać.

 



 

 

      Najprościej oczywiście byłoby mi teraz powiedzieć, że jeśli Diabeł razem z nami obejrzał choć fragment tego teatru, a pogłoski na temat jego słynnej wrażliwości na sztukę są prawdziwe, on w jednej chwili ze wstydu powinien tę tandetę spalić w siarce i zalać smołą. Jeśli bowiem spojrzeć na to, co tam się wyprawia, jak na sztukę właśnie, to ja osobiście, jak długo żyję, takiego gówna nie widziałem. Nie wiem, jak długo całe to przedstawienie trwało i jak długo ta banda durniów w garniturach musiała to znosić, ale nawet gdyby każdy z nich był honorowym członkiem Zakonu Iluminatów Thanaterosa, to ja im naprawdę współczuję tej żenady, jaką oni musieli przeżywać. No ale niestety tak się tego potraktować nie da, bowiem stało się też tak, że myśmy to próbowali obejrzeć tu w domu i mieliśmy z tym poważny problem, i to problem bardzo odległy od tego wszystkiego, co tu wcześniej napisałem. Ja, jako osoba w pewnym sensie doświadczona, choćby przez znane nam tu wszystkim perypetie z krakowskim festiwalem Unsound, jakoś sobie z tym poradziłem, natomiast pozostali prędzej, czy później, nie wytrzymali. I powiem szczerze, że się absolutnie nie dziwię. Mógłbym nawet powiedzieć, że fakt iż oni tego nie wytrzymali, a ja owszem, może świadczyć lepiej o nich, nie o mnie. No ale, jak mówię, obejrzałem to w całości i wszystko co mi przychodzi do głowy, to to, co już wielokrotnie mówiłem wcześniej. To, z czym mamy do czynienia, to nie prosty satanizm – myślę, że nadszedł czas, by wreszcie to słowo wypowiedzieć – w sensie, jaki znamy i do którego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. To jest bowiem zaledwie folk, a więc kultura ściśle ludowa, przedstawiona jako jedyna autentyczna, a więc pierwotna, a skoro pierwotna, to naturalnie pogańska, definiująca przedchrześcijańskie jeszcze czasy, cywilizacja. Gdy oni zorientowali się, że te wszystkie szóstki, odwrócone pentagramy, diabły z rogami stały się częścią uniwersalnej popkultury, postanowili swój czarny przekaz skierować na tak zwaną „sferę wyższą” i w ten sposób dostaliśmy coś, co Oni nazywają czystą sztuką, lub, tak jak to miało miejsce w tym wypadku, „artystyczną wizją pierwotnej kultury alpejskiej”.

      Słowo „Oni” napisałem, jak widzimy, z wielkiej litery i zrobiłem to jak najbardziej świadomie. To nie są bowiem jacyś „oni”, ale właśnie ci, jak najbardziej określeni, dobrze nam znani Oni. Zanim zaczniemy zamykać te refleksje, przyjmijmy odpowiednio mocną pozycję, bo tu naprawdę nie ma żartów. Uwaga:
Mieszkańcy całej ziemi mieli jedną mowę, czyli jednakowe słowa. A gdy wędrowali ze wschodu, napotkali równinę w kraju Szinear i tam zamieszkali. I mówili jeden do drugiego: „Chodźcie, wyrabiajmy cegłę i wypalmy ją w ogniu”. A gdy już mieli cegłę zamiast kamieni i smołę zamiast zaprawy murarskiej, rzekli: „Chodźcie, zbudujemy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak, abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi”. A Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to miasto i wieżę, które budowali ludzie, i rzekł: „Są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę, i to jest przyczyną, że zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich język, aby jeden nie rozumiał drugiego!” W ten sposób Pan rozproszył ich stamtąd po całej powierzchni ziemi, i tak nie dokończyli budowy tego miasta. Dlatego to nazwano je Babel, tam bowiem Pan pomieszał mowę mieszkańców całej ziemi. Stamtąd też Pan rozproszył ich po całej powierzchni ziemi.

       Jak ci z nas, którzy dali radę, mogli zaobserwować, w pewnym momencie owego szczególnego teatru została również bardzo symbolicznie wspomniana owa dziewiątka zmarłych robotników. Proszę się przyjrzeć uważnie tej scenie, bo to ona tak naprawdę pokazuje cały sens owego strasznego przedsięwzięcia. Oni jeden po drugim umierają, a nad nimi unosi się TenKtóryNiePrzepuszczaŻadnejOkazji. To on w całej swojej krasie zwycięstwa, a kiedy my już to wiemy, pozostaje nam się tylko zastanowić, czy to przypadkiem nie jest tak, że on już nawet nie musi czekać na okazję. Czy to nie jest tak, że on kolejne okazje jak najbardziej kreuje? Uroczystość otwarcia Gotthard-Basistunnel pokazuje ową ekspansję bardzo wyraźnie. Najwyraźniej komuś się bardzo spieszy.

      W tych dniach prezydent Argentyny Mauricio Macri – co warte podkreślenia, podobno reprezentujący polityczną prawicę – przekazał 16 666 000 peso na rzecz wspieranej przez Papieża Franciszka fundacji edukacyjnej Scholas Occurentes. Jak informują watykańskie media, papież zadecydował o zwrocie pieniędzy. W notatce uzasadniającej papieski gest, miały się pojawić słowa: „nie lubię liczby 666”. I to jest wiadomość dla nas z pewnego punktu widzenia podstawowa. Jak mogliśmy się wielokrotnie w ostatnich dniach przekonać, posługa papieża Franciszka bywa ze strony najbardziej pobożnych katolików wyjątkowo mocno kontestowana. A ja dziś sobie myślę, że jeśli akurat papież został przez TegoKtóry w tak zuchwały sposób sprowokowany i tak pięknie się owej prowokacji odejrzał, powinien mieć w nas swoje oparcie. Niech wszystko to, co zostało już wcześniej powiedziane, podtrzymuje nas w tym postanowieniu.
      A święty Godard niech nadal chroni alpejskich wędrowców, szczególnie tych, którzy szykują się, by, gdy spadną pierwsze śniegi, sprawdzić czy ów tunel faktycznie sięga Nieba.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...